Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cenię szczerość, kocham zwierzęta, hoduję rośliny owadożerne. Słucham rocka, jeżdżę na woodstock, uczę się starogreki i jestem pozytywnie zakręcona:) Razem ćwiczy się raźniej a trzymanie diety idzie łatwiej:) Grunt to wsparcie:) Popiszemy?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25267
Komentarzy: 73
Założony: 23 września 2010
Ostatni wpis: 13 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sivuha

kobieta, 39 lat, Krosno Odrzańskie

160 cm, 61.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: jeśli uda mi się schudnąć- utrzymać wagę! nie ulegać pokusom!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 marca 2011 , Skomentuj

tak jak w tytule. Moja waga stoi w miejscu. Ani drgnie! Tak dużo sobie obiecywałam po tym wyjeździe do poznania a tu kicha... jedyną pozytywną rzeczą jest to, że wstaję rano. Ale wiem, że jak wrocę do siebie- znow będę wstawać o 11, nie będe mogla się wcześniej obudzić po prostu a jak już wstanę to będę cała "połamana"... miałam ćwiczyć, powtarzać grecki, chodzić na kurs i odchudzać się... a co jest? wstaję rano, dziadkowie w weekend mnie napaśli ze szok (oni nie znają słowa "nie" kiedy się już nawet nie może jeść z przejedzenia), grecki stoi w miejscu tak samo jak wysilek fizyczny. Do tego naciągnęłam coś w stopie i prawie nie mogę chodzić. A już o szybkim chodzeniu to mowy nie ma....:( czyli kiszka:( moja waga stoi w miejscu. Tu nie ma wagi, ale widzę po sobie, że jak przed wyjazdem ważylam 61 tak teraz na bank jest to samo. :( smutne:( codziennie bolą mnie biodra i głowa- a jak już tak mam to znak, że moj stan kondycyjny woła o pomstę z nieba. Nie potrafię się zmusić do niczego. Dlaczego?? Skoro tak pragnę mieć to wymarzone ciało...-i jakoś nic z tego... 

 Problem także lezy w tym, że ja lubię jeść... Lubię:) Lubię przejeść się kanapkami, albo zapiekankami z serem i ketchupem..lubię zjeść tonę frytek i zapić pepsi... Lubię spić się piwskiem od czasu do czasu w Kultowej w Poznaniu (chociaż bardzo rzadko mam okazję- raz czy dwa razy do roku) potrawy z diet mi nie smakują. Zawsze jest tam składnik który mi nie pasi... 

 Plusem jest tylko to, że nigdy nie ciągnęło mnie do czekolad, cukierków, batonikow i ciast czy ciastek. Po prostu są to rzeczy dla mnie zaslodkie..zamulają mnie w wywołują odruch wymiotny po paru gryzach. 

To takie moje przemyślenia dzisiejsze, musialam je wyrzucić z głowy.


27 lutego 2011 , Skomentuj

Jutro wyjeżdżam do poznania... Zobaczymy jak to będzie. Boję się, że z mojego planu nic nie wyjdzie:( Że znów okażę się za leniwa albo powiem sobie "ok, to zaczynam od jutra.." miałam zacząć wszystko od stycznia i było ok... ale od jednej cholernej sałatki, której smak mi nie podpasował zaczęła się lawina katastrof... jadłam okropnie syte i kaloryczne rzeczy... przytyłam do 64kg... brzuch mam wielki jak kobieta w 6-7 miesiącu ciąży ;( teraz ważę 61kg... musze schudnąć... to moje marzenie...obsesyjnie tego pragnę- w koncu moc sobie poginać w bikini po woodstockowym polu... być dumna ze swojego ciała i z dumą je pokazywać... a nie chować się pod spoconą koszulką, byle nikt nie zobaczył mojego "bebecha" i nie zaczął się nabijać... i co za paradox- niby tak bardzo tego pragnę, ale nie mogę się zmusić do nieczego- ani do ćwiczeń, ani do pochłaniania mniejszej ilości żarcia... teraz jak będę u brata, to muszę sobie "wbajerować" myśl, że muszę jeść mniej, żeby ich nie naciągać, bo za darmo będę tam mieszkać przez miesiac (z małą przerwą w środku miesiaca) Mam nadzieję, że mój plan podziała, że Poznan jak zwykle podzziała na mnie energetycznie i zmusi do wysilku:) Moj najbardziej szczęśliwy okres w życiu to mieszkanie w poznaniu... bycie niezależną... robiernie tego co się chce, wyglądanie tak jak się chce.... i mienie w dupsku wszystkich, ktorym nie pasi to jaka jestem... i jeszcze te jakże żadkie i utęsknione wieczory w Kultowej.... kocham Kultową... szkoda, że teraz ani nie mam kasy, ani nie mam z kim tam iść:( moja połówka niestety nie jedzie do poznania bo pracuje. Ależ będę tęsknić ;(

25 lutego 2011 , Komentarze (1)

Witajcie. 28.03 przez miesiąc (z krótką przerwą w środku) będę w Poznaniu. Robię sobie kurs grafiki komputerowej. Podczas tego wyjazdu mam zamiar wziąć się ostro za siebie i naukę starogreckiego:) Tak więc będę robić tylko parę rzeczy w kółko aż do znudzenia: 

-chodzić na zajęcia

- robić sobie szybkie spacery

- robić na kompie swoje portfolio graficzne

-nadrobić zaległości w staroreckim


Ale głównie chodzi mi o te spacerki. Niestety nie stać mnie na wykupienie sobie pakietu na siłowni:( trudno. Łatwiej byłoby mi zmusić się do ćwiczen w takim miejscu... ale trudno. Ze wzgl. na moje dolegliwości związane ze stawami i kośćmi najlepszym, wręcz idealnym rozwiązaniem są szybkie spacery:) Jeśli ktoś z was chciałby poćwiczyć, porozciągać się i pospacerować ze mną- zapraszam do pisania:) jakoś się umówimy:) "Oferta" ważna jest tylko przez marzec- tylko wtedy jestem w poznaniu:)

4 stycznia 2011 , Skomentuj

Postanowiłam wczoraj wieczorem zrobić sobię tę "magiczną" wodę. Byłam ciekawa, czy będę w stanie ją pić. Okazało się że świeży imbir to okropnie mocne cholerstwo... ale wodę przyprawilam w taki sposób, że prawie go nie czuć. Był problem za to z miętą. Mieszkanie na zadupiu niesie ze sobą tę niedogodność, ze nie w moim mieście nie ma polowy normalnych produktów. (wiecie że w naszym netto do niedawna nawet nie słyszeli o czymś takim jak kwasek cytrynowy?? ) tak więc nie liczyłam nawet na cień szansy, że dostanę świerzą miętę... Całe szczęście- mam zachomikowaną mietę suszoną:) to niby nie to samo co świerza, ale się nada. Tak więc jeszcze tylko cytrynka, ogórek i voil la:)  (czy jak się to pisze:) ) woda w smaku jest świetna czuć przede wszystkim miętę i cytrynkę (delikatnie ogórka) smakuje jak super- orzeźwiająca lemoniada:) 


 Zaczęłam też mniej jeść...co będę owijać w bawełnę- ja kocham mielić gębą!! niczego więcej nie potrzebuję tylko dobrego filmu, żarcia i picia:) ale koniec z tym! przy najmniej w dotychczasowej formie- jesli będę chciała coś zjeść przy kompie- to niech to będzie coś zdrowego- sałatka, mała kanapeczka (jeśli to pora kolacji) albo zostaje tylko picie mojej wody... ale to też jest ok- trza jej pić 2litry dziennie... (przynajmniej powinno się...)\

 Jak się czuje? lżej... tzn, nie czuję się tak "nabita" jak zwykle po jedzenniu. I to już jest ok:)

3 stycznia 2011 , Komentarze (1)

W 2011 roku muszę:

1. "ośmielić się", co do robienia sobie zdjęć... (może w koncu przestanę się wstydzić, i będę miała co tu wstawić)
2. robic wpisy regularnie minimum 3 razy w tygodniu
3. codziennie zaglądac do kalendarza i wszystko tam notować
4. środa i niedziela to na 100% "kąpielowe dni"!
5. raz na 3 miesiące farbować włosy, myć je w kąpielowe dni...
6. brać mniej tabletek przeciwbolowych- szukać innych metod zwalczania bólu, więcej się ruszać.
7. na pewno nie jeść tego, czego już teraz nie jem.

CZARNA LISTA PODUKTÓW!!
1. ciasta
2. batoniki
3. słodka czekolada (gorzką mogę, lubię a poza tym to MUFA!)
4. słodkie alkohole
5. chipsy
6. orzeszki pikantne z biedronki :(
7. wszystkie gazowane orenżady (tylko pepsi, ale ewentualnie!!!)
8. tłuste mięsa (a najlepiej tylko kurczak, bo jest najlżej strawny)
9. majonez
10. ograniczamy cukier!!!!! herbata ok, ale kawę to już można pić bez cukru!
11. serki topione!!
12 kiełbasy (to i wędliny jeść rzadko!)

MUFA
oznacza kwas tłuszczowy jednonienasycony,
czyli zdrowy dla serca rodzaj tłuszczu, chroniący również przed innymi chorobami,
który możesz znaleźć na przykład w migdałach, maśle orzechowym, oliwie z oliwek,
awokado, a nawet w czekoladzie.

BIAŁA LISTA ŻYWNOŚCI:

1. produkty mufa i wszystko z książki "dieta płaskiego brzucha"
2. owoce (cytrusy, jabłka, ananas, z brzoskwiniami bananami ostrożnie- spraiają, że czuję się cięzka!!
3. sałata, pomidor, ogórek- dobre, zdrowe, lekkie i funkcjonalne:)
4. jogurty, ale tylko naturalne- bez cukru, dodatków, barwników i chemii

5. sery: biały twarożek, feta, ser żółty (taki normalny) czasem, ale nie topione!!! 


Na razie to tyle...:) oby się udało:(


3 stycznia 2011 , Komentarze (1)

W koncu pożegnaliśmy stary rok, miejąc jak zwykle nadzieję, że nowy będzie lepszy. Z tym wyjątkiem, że w tym roku wezmę sprawy w swoje ręce i dopilnuję, by było "po mojemu". Koniec z uleganiem tekstom: "no zjedz słodkie, dobre przecież", czy "chcesz się odchudzać, a z czego??"... W roku 2011 spełnię swoje marzenie o posiadaniu idealnej (jak dla mnie) figury. Już cieszę się na myśl o diecie i o tym, co nie spotka mnie już nigdy wiecej:

1. nie będzie problemu zaciasnych ubrań i tego, że we wszystkich wyjściowych ciuchach widać fałdy tłuszczu, lub wyglądam "klocowato"

2. na tegorocznym woodstoku nie będę musiała w upał siedzieć w koszulce i marzyć, o tym by moc biegać po polu jak inne laski- w samym bikini... Na to jednak nie pozwala mój wielki wylewający się brzuch....

3. Nie będzie patrzenia w lustro na swoją dupę z myślą "cholera, jest tak wielka i pomarszczona, że nie widać gdzie się zaczyna a gdzie kończy...

Pozytywne myśli odnośnie mojego postanowienia:

1. Będę mogła nosić sexowną bieliznę i być dumna ze swojego ciała.

2. Z sexem jest ok, ale z ładniejszym ciałem, będzie jeszcze lepiej:)

3. Będę mogla być dumna z tego, że jako jedyna z mojej rodziny wysilam się by mieć kontrolę nad tym co jem a nie jem tego, co najszybciej i najłatwiej zrobić.

4.  W końcu przestanę zrzędzić:) ...bo w końcu osiągnę figurę, jaką chcialam mieć zawsze:)

5. Pierwszy raz w życiu mogę powiedzieć, że jest osoba, na którą mogę liczyć- wesprze mnie, bym osiągnęła swój cel:) DZIĘKUJĘ!!


Co dokladnie chcę zrobić? Schudnąć do 52kg, zwiększyć aktywność fizyczną (chociaż leniuch ze mnie!!) i czuwać nad wlasciwym odżywianiem przy pomocy książki "Dieta plaskiego brzucha". (4posiłki dziennie, kazdy po 400kcal, w każdym posilku produkty MUFA i picie specjalnie "doprawionej" wody) Zachęcam do przeczytania książki- jest świetna. Zawiera tonę przepisów. Jeść można w niej wszystko, ino w odpowienich porcjach i zestawieniach.


:)

3 października 2010 , Skomentuj

I co?... minęło 10 dni. Podzdrowiałam, zaczęłam wychodzić z domu i... znów jestem chora. Boję się astmy. W lutym zachorowalam na oskrzela, w czerwcu miałam powikłania i teraz wszystko wróciło... Leżę sobie przykryta po uszy, pocę sie jak głupia... i nie mogę zacząć się odchudzać... jak na razie jednak kilogramy lecą... dieta MŻ zawsze na mnie działała, więc skoro nie mogę porządnie się odchudzać (tak, jak mialam w planie czyli: plan żywieniowy, ćwiczenia itd) to chociaz zacznę duuużo pić i mniej żreć. To chyba jedyne co mogę teraz zrobić. 

 Mam już dość siedzenia w wyrku... Życzę Wam zdrowka:)

23 września 2010 , Skomentuj

To mój trzeci wpis dzisiaj... Po prostu chcę wyrzucić z głowy parę rzeczy- stąd te wpisy... (uwierzycie, że w swoim mieście znam tylko 1 osobę???? nie mam się komu wygadać)

 Tak więc... mój mężczyzna uważa, że jestem super (ale oni zawsze tak mówią, bo przecież nie powie mi prosto w oczy "ej, babo masz grubą dupę!! zróbże coś w końcu, bo przestanę z tobą sypiać! :P ) żaden tak swojej kobiecie nie powie...tylko potem na forum onetu czytamy komenty  "czułego_wojtka" i innych temu podobnych, że jak poznali kobietę to była świetną, piękną, sexi laską, a potem zrobiła się z niej machina "rodząco-pochłaniająco-sprzątająca szeroka bardziej niż wysoka"... szkoda tylko, że panowie sami nas do tego zachęcają nie mówiąc szczerze tego, co myślą. I wiem już co będzie. Tygrys teraz mówi mi "co ty, chcerz się odchudzać z kości na ości" ale jak schudnę to będzie szczęśliwy i zaskoczony nową figurą, tym, że mam więcej energii i nie marudzę, że okropnie wyglądam i jestem nieatrakcyjna taka i owaka ble ble ble..... oczywiście na 100% zauważy też now, sexowną bieliznę i zwiększy się ilość sexu...  Czemu więc, pytam kochani, nie jesteście szczerzy?? Jesli przypadkiem przeczyta to jakiś pan- bądźcie szczerzy, zachęcajcie nas i wspierajcie w odchudzaniu! Dla Was może nieść to same pozytywy:)

P.S. Mój tygrys robi świetną rzecz- poprosiłam go, by nie pozwalał mi kupować chipsów. I nie pozwala mi:) Do tego stopnia, że kiedyś o mało co nie było by przez to kłótni, bo tak bardzo chciałam kupić choć jedną, małą paczkę:) w ostateczności nie kupiłam:)

23 września 2010 , Komentarze (1)

Daje sobie wolne jeszcze na parę dni. To jednak nie wynik mojego wszechobecnego lenistwa. Po prostu jestem chora i od paru dni leżę w łóżku. (i już widzę, jak mi skacze waga grrrr) 

 Gdy wyzdrowieję pojadę po parę rzeczy, ktore niezmieściły się w aucie w czasie przeprowadzki. Zabiorę też książkę, z ktorej chcę skorzystać w czasie odchudzania. Jest to "dieta płaskiego brzucha". Prócz korzystania z tej książki będę wszystkiego innego podgryzać między posiłkami wyłącznie jabłka, bo są dobre i zdrowe. Wspomagać mnie będą tabletki "linea" Już je stosowałam i pomagały mi ograniczyć a wręcz wyeliminować chęć podgryzania czego popadnie między posiłkami. Może zdobędę się w koncu na 6 weidera?.... podobno daje super efekty. Kiedyś  robiłam te ćwiczenia, ale wytrzymałam tylko 5 dni. W sumie są bardzo nie pozorne, ale dają świetny wynik!! Co jeszcze... może kupię kijki trekkingowe i zacznę sobie chodzić?? zawsze lubiłam to robić gdy miałam okienka podczas studiów i sprawiało mi to przyjemność...

P.S. co do diet... zawsze w dietach wkurzalo mnie to, że skladniki były tak wymyślne, że trzebaby wydac mnóstwo kasy, żeby wszystko kupić.... moim zdaniem dieta powinna zawierać sobie składniki, które można łatwo dostać i nie zbankrutować przy okazji. W sumie można też samemu zamienia składniki w gotowych dietach.... trzeba pamiętać tylko, że nie każdy produkt może być substytutem każdego... na tym trza się trochę znać, a ja jednak wiele już po zapominałam. Będzie dobrze.

pozdrawiam!!

23 września 2010 , Komentarze (4)

Zarejestrowałam się tu, bo może znajdzie się ktoś, kto wesprze mnie w spełnieniu mojego marzenia. Chciałabym patrząc w dół nie widzieć swojego brzucha a stopy. Chciałabym móc ubrać sukienkę i nie czuć się jak clown, chciałabym pierwszy raz w życiu poczuć się 100% kobietą... chcialabym poczuć się atrakcyjna.

   Moje całe życie od najmłodszych lat przepełnione było brakiem akceptacji co do mnie... Wyśmiewana, nieakceptowana, samotna... To zniszczyło moje studiowanie a zaczęło się już w przedszkolu.... Podstawówka była męką... Mam problem ze stawami (biodra, kolana) i kręgosłupem (zwyrodnienie szyjne) dzieciaki nienawidziły mnie, bo byłam wolniejsza od innych. W wieku 10 lat przeszłam swoją pierwszą depresję... Tyłam, bo nie mogłam ćwiczyć. Nie było po co wychodzić na dwór, skoro nie ma się żadnych znajomych...nawet nie miałam psa, żeby chociaż na spacer wyjść... Poza tym... Mój wiecznie wystający brzuch to wina takrze skrzywienia kregoslupa... On zawsze będzie wystawał, ale gdybym ważyła mniej- wystawał by trochę. teraz jest to jedna wielka kupa galarety. Jest mi wstyd za siebie i swoje ciało. 

 W 2008r. wyjechałam do Poznania. Chciałam się usamodzielnić. Znalazłam pracę za marne pieniądze, gdzie zapieprzałam jak wół. Scudłam 10 kilo przez 5 miesięcy. Czasem po prostu nie było kiedy zjeść- był czas tylko na sen albo pracę. W koncu polubiłam uczucie pustości w żołądku- miło było czuć się rzeźko w porównaniu do tego, co było kiedyś, parę lat temu (czyli tego, że zawsze do jedzenia dostawałam porcję dla dorosłego człowieka, zjadałam wszystko, czyli przejadałam się- bo kazali, żebym głodna nie była- a potem nie mogłam się ruszać i resztę dnia przesypiałam, wstając dopiero na późną kolację i znów spać) Kiedy schudłam (kwiecień 2009) mój brat miał ślub. Byłam dumna ze swojego wyglądu: Poczułam, ze mam biodra, troszkę je widać i nie są ukryte w tłuszczu, wałeczki pod pachami zniknęły a pośladki wyglądały jak pośladki a nie szafa 3-drzwiowa. 

Potem było mniej fajnie. Zmieniłam pracę na siedzacą, straciłam faceta, kiedy przyjeżdżałam do domu to rodzice dosłownie mnie paśli "oj, za chuda jesteś", a jak powiedziałam, że chcę n obiad 2 ziemniaczki a nie z 15 to wybuchała prawie awantura, bo przesadzam i jem za mało...

W grudniu poznałam nowego mężczyznę, i od lutego jesteśmy zaręczeni. Mieszkamy razem. Dla niego jestem najpiękniejsza, ale ja wiem swoje. Widzę się w lustrze. Nikt nie chciałby sypiać z górą tłuszczu. Nie przesadzam- to mój realny obraz. Musze to zmienić, bo nie wiem jak dlugo wytrzymam ze sobą. Jest mi strasznie źle w tym ciele. Chcę, żeby wróciło moje cialo z przed roku. Bylo prawie idealne. Udało mi się schudnąć do 54kg i było cudownie.

Teraz jest gorzej niż było. Wyleczyłam się z nałogu pochlaniania chipsów,który mialam przez całe życie. Nie jem czekolady (chyba, ze raz na rok gorzką, bo tylko tą lubię) nie umiem sobie jednak odmówić pepsi i na pewno tego nie zrobię; oraz fajek... chociaż bywa, ze nie palę parę dni... (a palę najsłabsze jakie są na rynku i to mentolowe) Prócz tego jestem leniwa- nie uprawiam sportów bo ze wzgl na zdrowie- nie mogę. Nikt nie daje mi wsparcia. Mówią, że nie potrzebne mi odchudzanie...tyle, ze mi jest źle w tym ciele... Wesprzyjcie mnie. Pomóżcie.



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.