- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (7)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 4250 |
Komentarzy: | 10 |
Założony: | 16 listopada 2010 |
Ostatni wpis: | 5 kwietnia 2018 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Moja aktywność - spaliłam 0 kcal
dziś krótko i na temat - niedziela minęła bardzo intensywnie z córunią - żebym ja miała tyle energii co ona...
ale najważniejsze, że dziś znów "świętuję" mój mały sukces, bo dzień minął bez słodkiego - nawet nie było tak źle, choć myśli wracały co jakiś czas, to jednak nie były tak intensywne jak wczoraj. byłam nawet w cukierni zamawiać ciasto na urodziny i kusiły mnie babaczki z jabłkiem, które tam robią wprost przepyszne, dałam jednak radę się oprzeć - hurrra!
no ale to weekend w weekendy zawsze mi łatwiej w ogóle mniej jeść - za to jutro do pracy a tam znów nie będę zapewne mogła odgonić myśli od ciasteczek, wafelków lub tp. pewnie to dziwne, że właśnie w pracy tak mnie te słodycze nękają - sama nie wiem jaka tego przyczyna, bo stresu nie mam - ot, lubie sobie zrobić herbatkę i podelektować się ciastkiem...ciastkami.
wczoraj wieczorem nic nie napisałam ale to chyba wiadomo - nie ma się czym chwalić - po całym dniu bez słodkości wieczorem 4 kostki czekolady z orzechami pochłonęłam - porażka. dobrze, że jej było tylko 4 kostki, bo nie wiem jakby sie to skończyło... :(
a dziś nowy dzień i znów od początku - tym razem jednak DAŁAM RADĘ!!!!! choć było ciężko tym bardziej, ze nie wiem jak i skąd w znalazła sie w moim domu czekolada wedlowska z truskawkami - kusiła mnie cholera od ok. południa i już, już byłam blisko, już sobie wyobrażałam jej smak w ustach ale jakoś ciągle szczęśliwie się nie składało a potem mi przeszło. życie jednak znów wystawiło mnie na próbę, bo byłam u przyjaciół z córą a tam herbatka i ciasto domowej roboty - koleżanka piecze wyśmienicie - więc trudno było się oprzeć. Pokuse jednak zagadałam i nawet herbaty nie wypiłam ))
pierwszy dzień zaliczony! nie wiem czy powinnam jakoś to odczuwać - jakość uciechę np. - ja w każdym razie nie czuję nic...
podobno jak nie umiesz zrezygnować ze słodkiego tzn., że nie jesteś gotowa na odchudzanie - nie zgadzam się z tym - traktując problem jedzenia słodyczy jak uzależnienie stwierdzam, że rzadko który uzależniony jest sam z własnej nieprzymuszonej woli gotowy na wyjście z nałogu - po prostu czasami wiedząć że coś w jego życiu dzieje się nie tak zaczyna szukać pomocy (to Ci nieliczni) a potem zaczyna rozumieć gdzie tkwi jego problem, jak sobie z nim radzić i małymi krokami walczy z własnymi słabościami i niejedniokrotnie po otrzymaniu fachowej pomocy udaje mu się zacząć żyć bez ....... (i niech tu sobie wpisze każdy to co chce)
gdyby czekać aż będzie się gotowym.... - taki moment może przecież nigdy nie nastąpić!!!!!!!!!! i co? nie trzeba nic robić? można pozwolić sobie na krzywdzenie samego siebie przez złudne poczucie łagodzenia jedzeniem jakiegoś swojego wewnętrznego cierpienia...?
schudnąć chcę ale tutaj niestety pojawia się paradoks, bo nie wyobrażzam sobie życia bez ciasteczek!!!!
więc przestałam wyobrażać sobie całe życie i skupiam się na jednym jedynym dniu - byle do wieczora a właściwie do powrotu do domu, bo potem nie wychodzę, więc jestem bezpieczna :)
wczoraj nie całkiem mi się udało ale pocieszam sie tym że w pracy zjdałam tylko 3 ciasteczka owsiane a w domu 2 wafle ryżowe z powidłami (jak na mnie to naprawdę TYLKO)
powoli dochodzę do całkowitego ograniczenia słodyczy lub konsumowania ich pod inną postacią - dodam, że muslowe batoniki też bardzo lubię - bo schudnąć chcę!!!
oprócz zrezygnowania ze słodkiego musze jeszcze więcej płynów pić - z tym u mnie kiepściutko ale to chyba najmniejszy problem, bo inny równie wazny jak słodkie, to zacząć jeść normalne regularne w miarę posiłki - to jak dla mnie też nieosiągalne ale myślę, żę z rozpisaną dieta będzie mi łatwiej (patrz wpis wczorajszy)
to tyle z porannych przemyśleń - trzymajcie kciuki a wieczorem dam znać jak mi dziś poszło (z ta świadomością chyba będzie mi łatwiej)
tak sobie myślę, że ciężko to słodkie ograniczyć kiedy tego tyle wkoło i przy społecznym przyzwoleniu, no bo jak nie chcesz jeść słodkiego to nie jedz po prostu... po prostu???? a jak to jest to po prostu, bo dla mnie to kosmos jakiś. cały dzień myślę o słodkim i o tym jak bez tego przetrwać, co zrobić by nie jeść - najlepiej jest gdy nie idę na zakupy po pracy albo gdy nie przechodzę obok cukierni gdzie kurcze od wczoraj promocja na wszystkie moje ulubione - stąd ten wczorajszy wyskok - tylko prosto do domu a w domu pusto jeśli chodzi o słodkie. jest wprawdzie czekolada albo i dwie ale ja raczej z tych ciasteczkowych, więc to mnie akurat nie nęci i tak leży już chyba od 3 m-cy - ciastko by tyle nie przetrwało, nie ma szans. na osłodę mam też powidła śliwkowe i zjadam je z 2 waflami ryżowymi - to chyba lepsze niż te ciastka z kremem.
poza tym z utęsknieniem czekam na kolejny czwartek, bo wtedy zaczynam.... to dzień po moich 35 urodzinach i takie mam sobie postanowienie - CHUDNĄĆ