Po wekendowej wpadce cały czas jestem bardzo grzeczna.Zapisuje wszystko co zjadam i to pomaga mi trzymać się planu .Waga dzisiaj rano 75,3 kg.![]()
Wracam też do systematycznych pomiarów,a ponieważ mam problem (głodomorrra) w wolne dni ,to przenoszę pomiary na poniedziałek.
Może to powstrzyma mnie przed wekendowym szaleństwem.
Wprowadziłam też do diety dwa "płatkowe" posiłki, tzn. na śniadanie i kolację wcinam mieszankę: otrębów,płatków owsianych,płatków błonnikowych,owoców i rodzynek lub orzechów.Do tego jogurt naturalny.Jak na razie działa.Rano energii starcza mi na bardzo długo,a wieczorem nie mam pokusy żeby coś jeszcze schrupać.
Zapisuję też ile wypiłam ( bo ciagle za mało) żeby przy takiej dużej dawce błonnika się nie zatkać
.
Może trochę za dużo zmian na raz
wszędzie piszą,żeby powoli, stopniowo ale już tak mam ,jak coś mi zaświta w kwestii diety, zmieniam natychmiast.
Jutro trochę spokojniejszy dzień, zaczynam powtórki materiału do spotkania z szacowną komisją.Paniki jeszcze nie ma ale porcięta juz letko dygocą.To nawet nie jest strach ,ja tylko nie chcę się zbłaźnić.Udowodnić nauczycielowi brak wiedzy-horror .