Hej!
Tak, tak znalazłam, chociaż wolałabym, żeby to nie była moja motywacja. Byłam dzisiaj na zakupach. Pomijając to, że wszędzie już jesienne kolekcje i w ogóle jakoś mało fajnych ciuchów, to oczywiście nie mogłam sobie kupić nic na dół (czytaj: spódnica, spodnie).
I dzisiaj, jak wróciłam do domu z zakupów, to poszłam do kuchni, coś przegryźć (godz. 21!!!, no mądra to ja nie jestem!) i już sięgałam po jakąś szamę, ale przypomniałam sobie to uczucie, kiedy nie możesz wcisnąć spodni na twoje cztery wielkie litery i od razu podziałało! Teraz tylko woda i mięta.
Ech, te moje wielkie uda. Kurcze talia nie jest jeszcze taka tragiczna, mam wcięcie, oczywiście do ideału to jeszcze sporo brakuje, ale te nogi!!! Istne maciory!!
Nie zanudzam, idę czytać o tego bloga:
http://undressedskeleton.tumblr.com/dietplan , którego jedna z was opisywała w pamiętniku.
Zmykam skarby! Bądźcie dzielne!