wczoraj ok 1500, a dzisiaj 1568.
no cóż zjadłam obiad na mieście i kosztowało mnie to sporo kcali, ryba w panierce 300 kcali :/
a wczoraj zajadałam smutki. tzn wlacze ze sobą wciąż jeszcze i zakładam, ze to zły tydzien i że się nie poddam.bo gdybym to naprawde zrobila byly by naprawde straszne skutki. boje się tej siebie , która potrafi tony wciągnąć na raz.
zwlaszcza, ze ludzie podsmiechują się ze mnie , ze mi się juz nie udaje ize nie uda. bo są tacy przyjaciele ktorym mowie wszystko. no ale oni mi nie wierzą, mysla ze jestem slaba. bo daję im swój czas , bo zawsze tak było. nie miałam swojego zdania, ani żadnych osiągnięć, które mogłyby mnie jakoś wyróżnić. Po prostu są ludzie pewni siebie i tyle. Nie zazdroszcze im tej pewności, mam swoje osiągnięcia, ale wszyscy jestesmy na tym samym poziomie i jak sie okazuje wszyscy maja wszystkich w d.... Tak naprawde. dobrze że zorientowałam się teraz o tym. ale nie chce wpadac ze skrajnosci w skrajnosc. tego się boję. bo zawsze skrajnosc jest jak bumerang i zła energia z nią związana powraca po jakimś czasie.
takze teraz jak już wiedzą, to mówią, ale schudłas, tzn wczesniej tez mowili. dla mnie to nie znaczy wiele, bo wiem ze mowią tak bo po prostu o czy m maja mówić, zeby bylo miło. Wciąż traktuję to jako prywatny plan, do którego inni nie mają wstępu i ni emają na niego wpływu. tzn widzieli wczesniej, ze schudlam zanim zaczęłam sobie prowadzić tutaj bloga. No ale ja nie potraktuję tych pochwał serio, dopóki nie osiągnę wagi, której nie miałam wczesniej przy chudnięciu.
Chcę schudnąć! i koniec i nie obchodzi mnie zupełnie to co ludzie mówią, bo to słuchanie ich poniekąd mnie doprowadziło mnie do stanu szerokodupej i szerokoudej laseczki ze sporym sadełkiem, któremu już mogłabym nadać imię.
Ale nie moge dac im satysfakcji , ze znowu coś zj*bie. No nie. zwłaszcza, ze jeszcze inna dziewczyna, która zainteresowala mojego faceta tak, ze się z nią przespał, tez się odchudza. nie mogę im wszystkim dać satysfakcji.
i nienawidze takich podśmiechujków pod nosem,gdy mowie teraz troche zawalam bo mam zły tydzien.
No i mowie sobie, ze tak naprawdę 1500, 1600 kcali to jeszcze nie jest tragedia, mimo ze cel byl inny. za tydzien wrocimy do 1400, a moze juz 1300. No ale nie powinno się sobie pobłażać. ale jak skutecznie siebie pocieszać, żeby być swoim motywatorem i psychologiem.
nie dosc , ze czekalam na nie dwie godziny, a w tym czasie moglam sobie zrobic inny obiad w domu, zjesc i wrocic na kawe. no ale nie. są tacy ze nigdy nikomu nie odmawiaja, w ten sposob staraja sie robic dobre wrazenie, a potem olewaja. no ale przychodzą. no jest to pewne zagranie marketingowe , i trudne bylo do przewidzenia, ile ich nie będzie , więc no nie powinnam miec pretensji, niemniej jestem wkurzona.
Całe szczescie , ze dzisiaj biegalam. to czuje mniejsze wyrzuty ze jednak cos zrobilam dzisiaj.
Poza tym to nie wiem, w tym tygodniu mam duzy głód i nie wiem czy to na okres, czy przez to że zaczęłam biegać. ale jesli chcę mieć efekty , to będę mniej jesc.
Boję się tylko worów ze skóry.
Może macie na to jakąś radę skuteczną? Bo już mi się robią takie ze moge zlapać. na cyckach np.
?
Wczoraj rozmawiałam z mama i powiedzialam jej ze się odchudzam. mama się martwi, ze to za szybko chudne i ze znowu przytyję i będę wyglądać jak stara babcia z tymi worami rozciągniętej skóry.
Ale tłumaczyłam mamie, że zaczęłam od Adwentu i teraz jest mnie 8 kg mniej. wiec kg na miesiąc to akurat. Chociaz mam twierdzi, ze to i tak za duzo na raz. powinien byc jeden kg na miesiąc, albo pół.
No i cóż.
no i teraz jestem wściekłą i jak mam teraz pracować taka wkur...to ja dziękuję.
swietnie mój czas nie jest wazny, bo nigdy nie był, naprawdę swietnie.
ale do pracy , jutro na 9..
"falowanie i spadanie , ruch magnetyczny ruch
ściana przy ściana, im wyżej skaczesz tym bliżej
dach"
bieganie - nie chcialo mi sie jak nie wiem, ale pomyślałam sobie że...pomyślałam sobie, że jeśli nie zacznę wymagać od siebie, to nie będę mogła wymagać od innych ;)
i poza tym mam tyle do roboty, ze nie wiem od czego zacząć, więc fakt że jeszcze nie pobiegałam mimo ze mialam biegac pn sr pt, a zaczynam od sr, zdołował by mnie jeszcze bardziej.
zresztą nie zrażam się tym , ze nie biegalam w pn , po prostu teraz mam założenie
ze bede biegac codziennie, bo boję się że waga stanie od samego nie jedzenia. zresztą już zaczyna mi się chcieć jeść więcej , więc muszę pokazać sobie że nadal chudnę, zeby utrzymać dietę.
bo pojawia się u mnie lęk, że nie schudnę i się poddam.
no ale z drugiej wiem, ze się uda. bo to już muszę schudnąć. i bardzo pomocne jest lustro.
patrzę widzę jaką chcę być ile mi brakuje i mówią sobie ze chcę to JUŻ. to mi też pomaga wyjść biegać.
"falowanie i spadanie , ruch magnetyczny ruch ściana przy ściana, im wyżej skaczesz tym bliżej dach"
wczoraj nie pamietam ile było, dzisiaj z tego co
liczę 1356 ale pozwalam sobie na 1450
bo jestem bardzo głodna i zmęczona dzisiaj, wogóle ten tydzień jakiś głodowy
a moze juz sie starzeje, no nvm
w kazdym razie na osłodę dnia jablko zapiekane z łyzka dżemu
czekam az sie upiecze.
Pozdr
Podsumowanie tygodnia
1293 / 1500 /1293/1523/1200/1476/1385+165lub+100/
ponieważ ten tydzień był z założenia 1500, to teraz przechodzimy na 1400 :D
Zobaczmy.. :) stan powyżej 1500 oznaczał słabsze dni
tylko bym tak chciala skakanke..nowiutką i piękniutką i basen i zdac koło z chemii na które nic nie umiem. heh
do tego w tym samym czasie osobiste problemy drapią po plecach z lekka ;)
1385
jak na razie 1385, waga niby pokazuje juz kg mniej, ale póki co poczekam aż pokaże dwa kg:D, chciałabym się ważyc co jakiś czas, zeby bylo widac efekty :)
Poza tym no pocieszę siebie trochę. ze wszystko stopniowo. podczas postu odrzuciłam słodycze, teraz zminimalizowałam masło i tłuszcz, częsciowo zaczęłam biegać bo i tak mniej niż bylo w planie :/ także wierzmy , że się uda, a etapowe zmniejszanie nie powstrzyma mnie przed dalszym zmniejszaniem kcali.
bo jak na razie dobrze mi szło, chociaż mam zawahanie, bo się już przyzwyczaiłam do takiego trybu jedzenia i staje się to rutyną, więc czasem nie wiem ile jem.
.
a najgorzej powiedziec znajomym- bo no trzeba odmawiac piwa:)ale udało mi się, tzn raz się złamałam i wypiłam troche jakby pół, ale w porę przyszła burza i nas zmiotła do domu;)
ps. chcialam sobie kupić ciężką skakankę , ale w necie nie wiem która to i jakiej dlugosci powinnam miec. czy 1, 27 starczy na 168 cm wzrostu
no ale kupie bo chce:)
wróciłam z biegania
wróciłam z biegania, poszłam biegac mimo ze dzien uznalam juz rano za nieudany, bo nie dalam rady wstac na zajecia.
no ale nie bede "niebiegać" przeciez.
No i rzeczywiscie trudno było. a do tego jak biegalam po osiedlu to czterech chlopcow w moim wieku powiedzmy, choc pewnie mlodszych się ze mnie smialo.
i moze to dziwnie zabrzmi, ale myslalam ze tak naprawde mnie podziwiaja (albo i nie) ale smieja sie , zeby mnie sprawdzić czy wytrzymam , zeby sprawdzić czy jestem słaba.
Poza tym czas jest akurat w takich sytuacjach sprzymierzeńcem, bo nie moglam się za dlugo przejmować nimi, poniewaz mialam limit do przebiegnięcia w okreslonym odstępnie czasu. :)