Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Troche jakby jestem na zakrecie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9190
Komentarzy: 62
Założony: 5 września 2012
Ostatni wpis: 6 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
prizzy

kobieta, 36 lat,

153 cm, 57.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 listopada 2012 , Komentarze (1)

No nie idzie za cholere nic a nic, a raczej w gore. ok przedwczoraj po zupie zjadlam kawalek piersi z kurczaka w sosie cytrynowym-pozegnalna kolacja mojej wspolokatorki, ciezko bylo odmowic. wczoraj grzecznie i pieknie. na dodatek cwicze: pon bieg (35 min) i rower (55 min), we wt rower (ponad godzina), w srode bieg i rower (jak wyzej) ok pozniej bylo full alkoholu i drinkow, w czw umieranie i tylko 25 min roweru, wczoraj bieg i rower (czasowo jak wyzej) i co i dzisiaj 63,6. cholera wie czemu naprawde...ok w tym tygodniu byla ta impreza z alkoholem i wpadl ten kurczak, a tak to pieknie sie trzymalam i guzik. dzisj bylam biegac (40 min) porozciagalam sie (5 min), pojezdzilam na rowerze (25 min+czeka mnie kolejne 20), na sniadanie zjadlam owsianke (chude mleko, 5 lyzek platkow owsianych), na II sniadanie 2 plastry szynki i zoltego sera (musialam go skonczyc), na obiad planuje grillowana piers z kurczaka i kalafiora z wody, gorzej z kolacja: umowione aperitivo i kolejna impreza na plazy, jedzeniowo sie nie obawiam, tylko alko....
ale kurde, naprawde nie wiem, co jest z ta waga. bylam grzeczna przez ostanie czasy i tyje jak prosie na rzeznie...

15 listopada 2012 , Skomentuj

taka jestem jakas wymitoszona, takie to sa skutki picia wodki...bylam wczoraj na imprezie letniej u znajomych w pubie, 4 drinki i z 3 shoty, masakra, dzisiaj suszy jak nie wiem, co. oczywiscie z moja wspolokatorka, po przyjsciu z imprezy musialysmy cos zjesc, ale ja na szczescie zjadlam kanapke z ciemnym chlebem, a wrocilysmy po 5tej nad ranem. dzisiaj z powodu poznego wstania z lozka zjadlam obiad (jajecznica z pomidorem i dwoma jajkami, kanapka z ciemnym chlebem z szynka, serem i salata, i 4 widelce makaronu znajomych na probe), a na kolacje zupa gotowa w 15 minut (chec gotowania mniejsza od zera), ruchu zabardzo nie bylo bo tylko 25 min drogi do biblioteki i z rowerem. mimo, ze suszylo jak nie wiem, nawet uczylam sie 3,5 godziny, najblizszy egzamin mam dopiero w styczniu, ale przedmiot jest dosc trudny, wiec wole zabrac sie wczesniej za nauke. 
w ogole nie wiem sama, faceci sa tacy dziwni. barman w lokalu znajomych zarywal do mnie, ale jak do wszystkich dziewczyn, wiec ok, przymknelam oko na jego propozycja z bycia doswiadczonym facetem, wczoraj zarywal do mojej wspoloktorki i ni stad ni zowad powiedzial: z Prizzy nie probowalem nic. takie to dziwne bylo...bo w ogole nie mialo sensu to stwierdzenie, zarywal do niej, wiec dlaczego wspomnial o mnie...kto wie.

14 listopada 2012 , Komentarze (1)

Lilka1986 dzieki za motywacje, szczerze mowiac zagladalam czesto i gesto na vitalie, ale odwagi brak, bo w kazdym wpisie pisze, ze zabieram sie za siebie i guzik. Zawsze mozna znalezc wytlumaczenia: moj zakret sie zrobil cholernie wielki, metlik w glowie, wyjasnienie spraw i poukladanie sobie wszystkiego na nowo.
Najpierw wagowo. Tydzien temu bylo 63,3 dzis 62,8 do wagi paskowej, jeszcze sporo mi brakuje, ale grunt, ze powoli idzie w dol, a ten tydzien nie byl perfekcyjny, bo byly dwie kolacje, jedna slowenska, druga rumenska. dzisiaj piekny jesienny dzien, troche wietrzny, ale bardzo sloneczny, wiec juz zaliczylam moje 35 min truchtania i 30 min roweru. wczoraj musialam jechac do centrum i w dwie strony wyszlo ponad godzina roweru. 
wzielam sie w koncu za siebie dzieki niemu, bo w koncu weszlam w schemat myslowy: on mnie zna tyle lat, wie jaka jestem, widzial mnie w kazdym stanie, od pijanej i spiacej na dyskotece, po wyjsciu z wanny z farba na glowie, w koncu ubrana ladnie i spodobalam mu sie taka jaka jestem. Tak, jest cos miedzy nami, tylko ze kazde z nas widzi to w inny sposob. nie chcialam forever ever together tylko chcialam z jego strony szacunku, a mianowicie jak jest tu nie unika mnie, nie obawia sie zagadac (przeciez nie mowie o przytuleniu) przy swoich znajomych, wiedzialam, ze nie moge i chyba nawet nie chcialam zebysmy byli para, roznica pogladowa, odleglosc, ale dla niego to bylo za duzo...on widzial to inaczej: mamy swoje zycia, nie mamy prawa wymagac niczego wzajemnie, a jesli on jest tutaj i mamy obydwoje ochote byc razem to dlaczego nie. pozegnalismy sie krotkich, wg wymuszonym pocalunkiem. nie wchodze w to. boje sie, ze przyjdzie tak dzien, ze sie zaangazuje, a on nie i bedzie mi bardzo ciezko. wiem, ze 'drogo placi ten, co wybral nic nie tracic', ale ja znam siebie i wiem, ze do pewnego stopnia jestem chlodna i naprawde potrzebuje czasu, by dana osoba stala mi sie bliska, ale gdy minie ten czas, moge wejsc w ogien za ta osoba, a za nim nie warto, nie warto sie parzyc, skoro on mnie poprowadzi w ogien, a potem mnie tam zostawi, a sam ucieknie.
tak wiec nasza rozmowa wydala plan. zaczelam zastanawiac sie nad soba... tak wiec wrociclam do biegania, poszlam do teatru, poszlam do kina, wczoraj bylam na konferencji o stypendiach DAAD w Niemczech. Generalnie jestem happy! Moje motto to rozwoj, cielesny i duchowy. Po prostu musze sie rozwijac w kazdej dziedzinie i to mi da szczescie. Bo spiac codziennie do 12stej, idac na dwie godziny zajec, wracajac, uczac sie troche i marnujac czas na necie spowodowalo szarosc, szarosc, z ktorej on mnie wyciagnal. Bo zrozumialam, ze moge wszystko.
Wiec dlatego mnie nie bylo przez ten czas, musialam sobie wszystko poukladac i usmiechnac sie do lustra, puszczajac oczko ;)

9 października 2012 , Skomentuj

Trzeba sie przyznac do porazki przede wszystkim przed samym soba. Chcialam dogonic pasek, by napisac ile waze. Nie bede sie oszukiwac. Tak wiec dzisiaj rano, po grzecznej niedzieli i poniedzialku, wiec woda zapewne juz zeszla i moje obzarstwo piatkowo-sobotnie tez, wiec waga z jaka startuje dzisiaj, pomimo ze juz 3 dni, to 62,4.... Przymierzalam stare spodnie, te w ktorych biegalam na wiosne, sa bardzo zaciasne, a te ktore mialam dwa lata temu nawet na tylek mi nie wchodza. Jestem taka wsciekla na siebie, ze przepascilam to wszystko, ale nie ma co myslec, co bylo, trzeba wyniesc tylko nauczke. 
Dzisiaj dzien prawie prawidolowy, oprocz dwoch ciasteczek tj dodatkowych okolo 100 kcal, ale bilans dnia nie jest zly, wiec przymykam oczy. nastepnym razem, jak bedzie mi sie chcialo cos podjesc, pojde do pokoju zrobic 20 brzuszkow, jak to nie pomoze, to pojde do lazienki spjrzec na swoj ogromny bebzun, to na pewno spowoduje, ze odechce mi sie jesc. Plan jest taki, jaki byl: 6 razy w tygodniu bieganie, i godzina na rowerze, raz w tygodniu pozwolic sobie na kolacje ze znajomymi, powyzej dwoch szklanek wina, jednego piwa lub dwoch koktajli 30 min dodatkowo roweru, dodatkowa kolacja (juz z alkoholem ) godzina roweru dodatkowo.
Jak juz sie obronie to bede cwiczyc rano. Musze w koncu nauczyc sie zyc, majac dzien zaplanowany: 9: pobudka i sniadanie, 9:30-10:45 bieganie rower, 10:45-11:15 ogarniecie sie, 11:15-13:00 nauka niemca, 13:00-13:30 obiad 13:30-15:45 dojazd na uni, zajecia, 15:45-20:00 nauka ekonomii, 20:00-20:15 powrot do domu, 20:15-21:00 przygotowanie kolacj, jedzenie, po 21 czas wolny, nauka angielskiegi. Tak mniej wiecej ma wygladac moj dzien w ciagu tygodnia, w weekend wiecej luzu. 
Jeszcze w ogole, patrzac w lustro, pomyslalam, co on we mnie widzi. wiem, ze on ma tez straszne kompleksy na swoim wygladzie, ale mimo wszystko! ja strasznie wygladam z tym brzuszyskiem i celulitisem czy jak to tak sie nazywa. bleeee, wstydze sie siebie.

Jadlospis:
sniadanie: 5 sucharkow z dzemem, kawa z mlekiem (zmniejszyc do 4)
II sniadanie: sucharek, 2 ciastka (zlikwidowac drugie sniadanie, albo owoc)
obiad: kawalek piersi z kurczaka grillowanej z kalafiorem, kawa
podwieczorek: jablko, 6 kulek winogron (winogrona za ZLE)
kolacja: dwa jajka, dwa plastry szynki, pol pomidora

ruch:
truchtanie: 32 min
jazda na rowerze: 60 min
brzuszki: 30  

7 października 2012 , Komentarze (2)

Jak w tytule, na wadze wiecej. chwalic sie nie bede, dogonie pasek i zaczne liczyc, a dogonic go chce.
Juz tyle razy probowalam, a po paru dniach jest to samo, pozniej tydzien dwa calkowitego nie trzymania diety i pozniej znow 2-3 dni postanowienia poprawy i tak w kolko, tak naprawde to udalo mi sie dwa razy schudnac, raz w gimnazjum i raz juz na studiach.
Teraz? jak zwykle mam nadzieje, ze mi sie uda, tylko mam inna motywacje. Zawsze odchudzalam sie na pokaz dla kogos, zeby pokazac ze dam rade, zeby udowodnic moim znajomym, ze moge, zeby znalezc faceta.
Teraz to wszystko troche sie zmienilo... a mianowicie jest on...znamy sie od wielu lat, nie bylismy jakimis specjalnie przyjaciolmi, ale wspolne imprezy, wypady byly, taki blizszy kontakt mamy od jakis 2 lat, ale to po prostu gadamy jak sie widujemy, a raz jak mi zaczal pisac na skype to bylam w szoku, co on moze chciec. 
W kwietniu podczas urodzin wspolnego znajomego (ktorych mamy mnostwo) zaczelo cos iskrzyc, cos bylo. Wyjechal, jak to on, bez pozegnania. Pozniej mialam moja fascynacje przyjacielem, o ktorym kiedys pisalam. I do teraz praktycznie nie mialam z tamtym kontaktu. Dwa tygodnie temu spotkalismy sie znowu, znow zaiskrzylo, cos bylo i znow wyjechal bez slowa. Mysle, a dupa zimna niech spada. Troche przykro bylo, troche rozkmin bylo: moj najlepszy przyjaciel tez jest jego przyjacielem, wiec on troche ryzykuje, bo przez dziewczyne (dla niego jakas tam) moze stracic dobre kontakty ze swoim kumplem, a przyjazn miedzy facetami jest o wiele wartosciowsza od jakies tam przygody. Wiec jesli chodzi tylko o historyjke dlaczego wlasnie wybral mnie. 
Okazalo sie jednak, ze wygadal sie swojej przyjaciolce (ktora znam), ze on sam nie wie, co ma o mnie myslec, ze on mi sie nie podoba i jest brzydki, bo ja jestem z nim jak jestem pijana (taaa, bo jak jestem trzezwa, to obchodzi mnie szerokim lukiem i nie gada ze mna), ze on mnie nie interesuje, a w ogole to on jest smutny i przygaszony, bo sie we mnie zakochal. Jak to uslyszalam nie wierzylam wlasnym uszom... Czyli po prostu nie zrozumielismy sie... ale nie chcialam tutaj pisac o mojej historii z nim, tylko chcialam napisac, ze zawsze mowilam sobie, schudne i znajde fajnego faceta. On po latach znajmosci zwrocil na mnie uwage, wie jaka jestem, widzial mnie w kazdym stanie, z farba na glowie, pijana spiaca na swoich urodzinach, widzial mnie 5 kg szczuplejsza i widzial mnie terez i cos jest. Nie musze sie odchudzac dla jakiegos faceta w przyszlosci, bo ten co mnie znal od lat zadurzyl sie we mnie, we mnie calej.

Generalnie ostatnio mam troche rozkmin z facetami, bo oprocz tego, jest jeszcze moich dwoch, ale to juz przyjaciol, ktorzy sie dziwnie zaczeli zachowywac w stosunku do mnie. Jak zylam przez 4,5 roku bez rozkmin, z wieloma facetami przyjaciolmi, tak teraz zaczelo im odbijac. Moze, jak stwierdzila moja przyjaciolka, musialam dojrzec do nich. Gdy ich poznalam, bylam jeszcze dzieciakiem, a oni byli w moim wieku, teraz zaczelam dojrzewac, wydoroslalam, wiem, co chce i oni zauwazli ta zmiane. 
Nie musze dla nikogo sie odchudzac, ale dla siebie. Tylko dla siebie :) 

17 września 2012 , Komentarze (1)

Tak wiec z dieta i z ruchem jest dobrze, choc mialam takiego lenia i nie chcialo mi sie biegac, ale ruszylam kapsko i poszlam.
Na zajeciach poszlam w tunice, jutro nakladam druga, mam jeszcze jakas jedna porzadna pare portek, w ktore sie mieszcze-jedyny ciuch, ktorego bylo mi szkoda jak schudlam, i mam nadzieje, ze niedlugo bede mogla nalozyc spodnie, w ktore teraz za cholere sie nie mieszcze.

jadlospis:
sniadanie: pol jablka, pol brzoskiwni, jogurt, musli biologiczne, kawa z mlekiem
II sniadanie: orzechy, sliwka
obiad: ogromniaste udko z kurczaka gotowane, lyzeczka musztardy i lyzeczka chrzanu
podwieczorek: brzoskwinia i kawa z mlekiem
kolacja: pol pomidora, cwiartka papryki, pol cukinii, kawalek baklazana i troche zoltego sera, wszystko zapiekane
ruch:
1 godz jazdy na rowerze
31 minuty truchtania
36 brzuszki

aha, waga rano wskazala 61,1, czyli tyle ile mialo byc w zeszla srode, pasek zmienie w sr albo w czw zobaczymy, co wyjdzie. 

Dzien 2 zaliczony!


16 września 2012 , Komentarze (2)

Tak wiec, nie udalo sie za bardzo moje dietowanie i po zeszlym tygodniu zabrac sie za siebie nie moglam. Zylam sobie szczesliwie przez tydzien, zero biegania, czasem tylko przejazdzka na rowerze, ale to w interesie, bo to do sklepu, czy na uczelnie, to na sniadanko raz rogala z czekolada, na kolacje pizze, kolacje z moja wspolokatorka i tak sobie przez tydzien sobie poczynalam, chodzac albo w krotkich czarnych spodenkach, albo w legginsach i w tunice, az tu przyszedl chlodny dzien i dawaj na kapsko musialam nalozyc jeansy, takie stare, stare, w krotych chodzilam przez dwa lata po domu, po wplywalam w nich. ja tu probuje zapinac, a tu walek duzy wystaje. o nie, nie ma mowy! spaslam sie jak prosie! ja w tych portkach plywalam! stanelam przed delematem, pelnej-pustej szafy. nie mam co na siebie wlozyc, mimo ze szafa jest pelna! wszystko jest za male na mnie! od jutro zaczynam zajecia, a tu zadnych portek nie mam! jeszcze przez dwa tyg jakos moge przebolec w tunikach i w jednej parze spodni, ale za dwa tyg co to bedzie?! 
no wiec Prizzy po krytycznym spojrzeniu na swoj walek, doszla do wniosku, ze trzeba cos zrobic. spodnie walkowe caly czas mam na sobie, jak jestem w domu, to przynajmniej odciagaja mnie od lodwoki, bo jak chce cos zjesc, to odrazu wydaje mi sie, ze te spodnie jeszcze bardziej mnie uciskaja. wiec dzis byl piekny 1 dzien. nowe postanowienia tez sa. 
zeby nie dac sie zwariowac odchudzaniu, liczeniu kcal i manii, bo to juz przerabialam, pare prostych zasad. wiem, jak przygotowywac posilki, zeby nie przytyc, jak wazylam kazdy lisc salaty to sie nauczylam, co mniej wiecej ma kcal. wiec generalne postanowienia, jesc jak jem, tylko nie popadac w mantre jedzenia, jak zjem raz pizze, nie obzerac sie przez nastepny tydzien. I tak: teraz mam duzo nauki, moj organizm potrzebuje orzechow i czekolady, wiec do sniadania, albo troche przechow, albo dwie kostki gorzkiej czekolady. nie podjadac miedzy posilkami, nawet jak mialby to byc owoc. codziennie godzina jazdy na rowerze i pol godziny biegania. jesli wypije wiecej niz szklanke piwa lub dwa wina jezdze na rowerze o pol godz wiecej, jesli ma byc w planach jakas kolacja-godzina wiecej. 

jadlospis:
sniadanie: pol jablka, pol brzoskwini, sliwka, jogurt, platki owsiane, orzechy, kawa z mlekiem (musze troche zmniejszyc sniadanie)
II sniadanie: pol brzoskiwni
obiad: skrzydlo z jakiegos ptaka, troche miesa, salata z polowka pomidora i cwiartka papryki i oliwa
podwieczorek: dwie sliwki, orzechy, kawa
kolacja: na oliwie prawie cala mala cukinia, trzy male plastry baklazana, cwiartka duzej papryki, pol puszki pomidorow, jak zjem i jeszcze bede glodna zjem sobie kawalek sera,
mam duzo nauki, to ewentualnie moze mi wpasc kawa

ruch:
godzina jazdy na rowerze
pol godziny biegania
35 brzuszko

dzien 1. zaliczony!

9 września 2012 , Skomentuj

No nic dieta przez weekend poszla sie walic, no, ale co mloda jestem musze sie tez kiedys wyszalec. z jedzeniem nie przesadzalam zabardzo gorzej z piciem. masakra, zdecydowanie za duzo picia. Pozytywne chociaz to, ze mialam sporo ruchu: rower moja milosc. jutro wracam na dobre tory. 
w pt na kolacji byl rowniez moj kolega, myslalam, ze przyjdzie z dziewczyna, bo napisal mi w sms 'bedziemy', byl jednak sam, mowiac, ze dziewczyna sie uczy.usiadl kolo mnie, gadalismy praktycznie caly czas, oswiadczyl, ze na nastepne wesele musze jego zaprosic. wzial moja prace do przeczytania i dzisiaj zadzwonil, ze zaczal czytac. generalnie juz nie wpatrywal sie we mnie tak strasznie jak zawsze, przynajmniej nie czulam sie niezrecznie. cholipa wpadlam po uszy, caly czas mi siedzi w glowie. dzis na fb sprawdzalam swoja tablice i polowe umieszczanych rzeczy umieszcza on, komentuje, dzis jeszcze zadzwonil. patowa sytuacja, on ma dziewczyne i nie moge z tym nic zrobic. no nic, odwzajemniam jego zachowanie, komentuje, co pisze na fb, pisze sms, duzo z nim rozmawiam, tylko nie moge sie przelamac do odwzajemnienia spojrzen. 

6 września 2012 , Komentarze (2)

Trzymanie diety w miare dobrze, choc moglo byc lepiej, zjadlam nadprogramowo, nie duzo wiem, ze po tym nie przytyje, ale znam siebie i jak jem nadprogramowo, to potem caly dzien cos skubie i jeszcze bym cos zjadla.

Jadlospis:
sniadanie: pol nektarynki, pol gruszki, pol jablka, platki owsiane, jogurt naturalny wlasnej roboty na bazie mleka 3,2%, kawa z mlekiem
II sniadanie: gruszka
obiad: piers z kurczaka w jogurcie i w platkach owsianych, salata (mieszanka salat, z dwoma pomidorami, oliwa z oliwek i przyprawami)
podwieczorek: gruszka, nadprogramowa morela, pare kulek winogton i 100 ml mleka
kolacja: salata (mieszanka salat, trzy pomidory, kawalek papryki, maly tunczyk, oliwa i przyprawy), zielona herbata
ruch:
ok 30 min spaceru (oddanie roweru i powrot i odbior)
ok 20 min roweru (powrot z naprawy, do parku i z parku)
ok 20 min biegania
35 brzuszkow
teraz tak, kcal nie pisze, bo nie chce miec manie, juz to przerabialam, wazylam kazdy lisc salaty, ruchu tez nie licze ile kcal spalilam, bo tez bede popadac w paranoje.

Jakos dzisiaj sie opiedantem z praca, zaraz skoncze herbate i mam nadzieje przynajmniej do strony 14 dojsc. Jutro i w sob bedzie troszke mniej dietkowo, bo przyjezdza moja byla wspolokatorka i jutro robimy kolacje komunalna, a w sob jedzenie na miescie. postaram sie jutro i pojutrze tez biegac i zlikwidowac II sniadanie i podwieczorek w te dwa dni, no i generalnie wiecej sie ruszac (rower moja milosc).
Dzisiaj w ogole mialam juz nie biegac, bo moja wspolokatorka dzwoni, ze pozno wroci i dzis nie biega, ja jednak przeczytalam ostatni wspis w pamietniku i mysle, nie ma mowy, mialo byc co dwa dni bieganie, wczoraj nie biegala, wiec dzisiaj trzeba, jestem zadowolona, ze sie zebralam. 


5 września 2012 , Komentarze (1)

Nazywam sie Prizzy, mam 24 lata. Postanowilam zaczac tutaj pisac, majac nadzieje, ze znajde motywacje, bo po wakacjach strasznie przytylam i nie moge sie zebrac, generalnie tak od dwoch lat tyje, to co udalo mi sie schudnac i juz wrocilam do mojej wagi poczatkowej. nie czuje sie ze soba dobrze, a jeszcze gorzej jak sprzatalam w szafie i musialam wyjac te ciuchy, co byly na mnie kiedy za duze, a schowac, te co teraz sa za male. 
Jestem teraz na zakrecie, boje sie tego, co jest dalej. koncze studia licencjackie, duzo mam jeszcze do poprawienia, a czasu tak malo, bo 1 pazdziernika musze oddac prace. chce sie zapisac na mgr, ale z wielu powodow jest ogromna szansa, ze nie dostane stypendium socjalnego i boje sie, ze nie dam rady sama sie utrzymac, bede musiala znalezc jakas prace, a co za tym idzie odpuscic sobie troche studia, plany byly piekne, ale nic nie jest tak jak mialo byc. 
Zakochalam sie w przyjacielu, znamy sie od dawna, nigdy na niego nie patrzylam, jak na faceta, pomimo ze kolezanki mowily, po tym jak sie rozstal ze swoja dziewczyna, z ktora byl jakies 3 lata, ze bysmy tworzyli fajna pare, teraz jest zwiazany z kims, dziewczyna bardzo mila, sympatyczna i ladna. W normalnej sytuacj bym odpuscila, tylko ze on cos do mnie ma... Wszystkie moje znajome mowia, ze caly czas mi sie przyglada i to az nienaturalnie wpatruje sie we mnie, tak bardzo ze czuje sie niezrecznie, caly czas, jak przychodzi do mieszkania, gdzie mieszkam, rozmawia praktycznie tylko ze mna, ostatnio jak bylam z dziewczynami i z nim na miescie, to zagladal przez ramie do kogo pisze sms, na fb cos mi co chwila wysyla, interesuje sie strasznie Polska, jak ma aparat to ciagle mi robi zdjecia. Nie wiem, co mam z tym zrobic... Odkad zrozumialam, ze mi sie podobam, zachowuje sie w stosunku do niego troszke inaczej, caly czas z nim rozmawiam, jak jest mozliwosc i sie usmiecham.

Co do mojego odchudzania. Wiadomo, ze chcialabym efekty natychmiastowe, ale ze mam zwalony metabolizm, kg tygodniowo na pewno nie bedzie. Plan taki: 0,5 kg tygodniow, jedzenie zdrowe, niskokaloryczne, raz w tygodniu pozwolenie sobie na cos wiekszego do jedzenia, sprobowac unikac alkoholu, szczegolnie slodkich drinkow, bieganie co drugi dzien, jezdzenie na rowerze wszedze (bojkot komunikacji miejskiej), jak tylko to mozliwe. Wazenie w srody (dwa dni po weekendzie), na 45 kg robie sobie tatuaz. 
To by bylo na tyle. Czas start!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.