Cześć!
Mam dobrą i złą wiadomość. I zacznę od tej złej żeby o niej szybko zapomnieć i cieszyć się tą dobrą:P A więęęc waga dzisiaj rano pokazała dokładnie 72,8kg. A to znaczy żeeeeee dałam d***. Znowu eh...
Niby nie ma tragedii bo wszyscy mi mówią, że dobrze wyglądam i nie powinnam się odchudzać, ale ja na siebie patrzeć nie moge. Przyjaciółka mi powiedziała, że moje odchudzanie powoli robi się chorobliwe, ale ja przez ostatnie trzy miesiące nie robiłam nic tylko jadłam i jadłam i jaaadłam. Same śmieci i nic nie ćwiczyłam praktycznie. Dlatego też odbiło się to na mojej wadze. I znów jestem grubaskiem. Wiadomo, że nie takim jakim byłam jak ważyłam 85kg, ale jednak grubaskiem.
Najniższa waga jaką miałam i udało mi się to osiągnąć pod koniec sierpnia to 68,6kg. Wyglądałam pięknie! Dlatego też wiem, jaki mam cel przed oczami i do niego dążę:)
A teraz dobra wiadomość: mimo tych wszystkich niepowodzeń nie poddałam się!
Walczę dalej! I dzisiaj jest mój pierwszy dzień. Odrzuciłam słodycze, ale zrobiłam sobie wieczorem batoniki proteinowe i jutro spróbuje po treningu.
Dzisiaj byłam na siłowni. Tak bardzo mi tego brakowało. Jak wpadłam na bieżnie to powiedziałam sobie nie zejdziesz dopóki nie przebiegniesz 60minut. No i nie mogło być inaczej. Dałam rade! Było troszkę ciężko, ale nie poddałam się. Koszulkę można było wyciskać:D Satysfakcja niesamowita. Karnet kupiony i walczę o swój lepszy model.
Niektóre z was mogą sobie pomyśleć czytając mój pamiętnik "No ile można się odchudzać. Ta dziewczyna sobie nie radzi" Ale to nie jest prawda. Nikt nie jest idealny i pamiętajcie...
Buziaki:)