Hej dziewczyny,
byłam dzisiaj na siłowni. Dwa dni pod rząd zrobiłam taki sam swój ulubiony trening i mam zakwasy dosłownie wszędzie. Dzisiaj jak poszłam to powiedziałam trenerowi, że chce coś lajtowego. Dwie koleżanki do mnie dołączyły bo też chciały tak na spokojnie. No to trener jak nam dowalił to ja po pierwszej serii miałam zawroty głowy! Nie dawałam sobie rady bo było mi za ciężko, a on jeszcze krzyk i że nie tak, że co to ma być itd. Wkur....zyłam się na maxa. I po czwartej serii powiedziałam, że to pier....dziele i nara.
Po czym poszłam na dół do chłopaków robić po raz trzeci z rzędu swój trening między innymi na skakance. Jak zaczełam nią machać to chłopaki pouciekali bo agresje czuć było w powietrzu. Tak zasuwałam tą skakanką.
Po chwili przyszedł trener i powiedział, żebym nie robiła tego tylko coś innego. Myślałam, że go uduszę tą skakanką. Spytał się co jest? To mu powiedziałam, że prosiłam go o coś łatwego, a wiecie co on na to? Że to było łatwe, lajtowe itd. No to czemu po drugiej serii mnie zabrało prawie? Nie mogłam oddechu złapać. Dziewczyny które ze mną były dostały piłki lekarskie 3,5kg, a ja 5kg!
Chodzę na tą siłownię już rok czasu. I uwierzcie mi dziewczyny, że ja naprawdę sporo tam robie. Zawszę wychodzę stamtąd CAŁA mokra. Z włosów to mi kapie. Chłopaki robili ze mną mój trening ze skakanką i poddali się na 10 serii, a ja ich robie 15!
Po tej sytuacji dzisiaj na siłowni wychodzi na to, że jestem słaba i się po prostu tam nie nadaje. Chyba muszę zrobić sobie przerwę od tej siłowni bo po prostu dzisiaj straciłam sporo wiary w siebie.
I wiecie co jest najgorsze? Że ten trener to mój partner...