Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Dwa lata temu schudłam 12 kilogramów. Teraz borykam się z efektem jojo i całe moje życie jest dostosowane do jedzenia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3297
Komentarzy: 47
Założony: 30 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 11 września 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
AnnaElliott

kobieta, 39 lat,

172 cm, 66.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 września 2013 , Komentarze (1)

znów muszę zaczynać od 0... juz byłam przy 8 zajęciach i się rozchorowałam, tydzień leżenia w łózku skutecznie mnie osłabił, nie ma co daej ciagnąć treningu, rzeba zacząć całą książkę od początku. podstanowiłam jednak że nie ciało, dieta i figura będa rządzić moim życiem - ćwiczenia ni ebędą sie odbywały codziennnie ale co drugi dzień i program potrwa 60 dni przez to... mam jeszcze rodzinę, przyjaciół, zainteresowania, książki... nie można tego zaniedbywać przez ćwiczenia, nie chce znów podporządkowywać swojego życia pod jedno, trzeba znaleźć równowagę:) 

31 sierpnia 2013 , Skomentuj

Czas na spostrzeżenia po 8 dniach pracy z Ewą Chodakowską. Nie wiem ile ważę i ile mam centymetrow, bo stwierdziłam, że nie będę jak opętana sprawdzać tego co tydzień. Zobaczę po 30 dniach, choć czasem trudno wytrzymać. Zwykła kobieca ciekawość kusi:) 
Treningi wchodzą coraz lepiej. Nie wiem, czy są lżejsze, czy ja silniejsza i przyzwyczajona do tego sposobu trenowania. Pierwsze trzy dni były ciężkie, bo jest to bardzo nowy system, którego nigdy nie doświadczyłam. Praca na siłowni, aerobiki i inne aktywności działają na zupełnie innym systemie polegającym na ilości powtórzeń a nie czasie. Z pozoru czym jest 30 sekund ćwiczeń, ale przeskakując z ćwiczenia na ćwiczenie można niezle litry potu i tłuszczyku stracić. I tak się dzieje ze mną. Efekt:
- prysznic kilka razy w tygodniu
- podczas treningu spokojnie wchodzi litr wody + jakiś magnez rozpuszczony lub mutiwitamina po treningu
- trzecia seria ćwicze wchodzi najgorzej, organizm jest najbardziej zmęczony i powtórzenia już bolą

Są też plus:
- delikatnie zauważam, jak moje ciało się zmienia, wydaje się smuklejsze
- mam problem z brzuchem, bo wyskakuje mi mocno po treningu i przez cały dzień się utrzymuje trochę duży, jakby przeciążony 
- ćwiczenia - pomimo zmęczenia - wprowadzają mnie w dobry humor i jest coś takiego dziwnego, że nie moge się doczekać kolejnego treningu, pewnie dlatego, że nie wiem, jak on będzie wyglądał. Podoba mi się ten element niespodzianki:) 
- nie mam już zakwasów i nie boli mnie już każdy centymetr ciała:) 

Jestem ogomnie ciekawa efektów po 30 dniach. Diety się trzymam - nie drastyczni, modyfikuję przepisy albo zmieniam obiady w zalezności od tego, co jest w lodówce. Ograniczyłam znacznie i pilnuję się bardzo ze slodyczami. Musze tylko jeszcze wyeliminować ze swojego życia lody. 

Trzymajcie za mnie kciuki:):):) 

29 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

5 dzien z Chodakowska - Czuje sie bosko! Zmeczona, ale cholernie optymistycznie nastawiona!

26 sierpnia 2013 , Skomentuj

Postanowiłam rzucić sama sobie wyzwanie - ciekawe czy dam radę zzrobić cała jej ksiązkę, ciakwe, czy te zdjęcia, ktore można znaleźć w internecie "przed" i "po" sa prawdziwe!  Postanowiłam sprawdzić sama, kupiłam książke i mam już dwa dni za sobą. Pierwszego dnia nie mogłam sie podnieśc z podłogi po treningu. Drugiego bylo już lepiej, ale też był fajniejszy zestaw ćwiczeń. Zakwasy ogromne!!!! Samopoczucie doskonałe. Jest coś w tych ćwiczeniach, że kiedy kończę trening to - pomimo, że jestem zmordowana - już się nie mogę doczekać jutrzejszego ! Mam doskonały humor i jakoś mi dobrze ze sobą. Zupełni einaczej niż po bieganiu czy ćwiczeniach na siłowni. 
Trzeba jednak do treningow przygotowac sie logistycznie. Ja sobie wyrwałam z książki cały zestaw ćwiczen, który proponuje i na każdy dzień układam te kartki, które są w danym treningu. Bardzo do oszczędza czas. 
Trening jest mocny, ale da się go zrobić. Cialo już się czuje trochę lepiej. Mniej mi się chce jeść, choć to akurat może być efekt placebo. Trzeba się nastawaić na kilka kąpili w ciągu dnia, bo ze mnie pot po prostu leeeci! A tak ogólnie to boli, ale jest super. Nie nastawiam się na efekty i wyniki i nie pokładam nadzieji w Chodakowskiej, że schudnę. Dla mnie jest to eksperyment, żeby móc się wypowiedzieć publicznie, czy to działa czy też nie! Ktoś jeszcze może z nią ćwiczy?

15 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Noo kolejny maly sukces! Zwiekszylam dystans biegania :) i potem jeszcze godzine maszerowalam z kijami! Super sie czulam! Tylko caly czas mam awersje do zdrowego jedzenia i z dieta problem. Przez te rygory nie ciagnie mnie do marchewek i warzyw, ale do słodkiego i węglowodanów pod rozna postacią: pieczywo, chrupkie pieczywo, wafle, płatki.....

13 sierpnia 2013 , Skomentuj

Kolejny dzien biegania za mną! udało się. Zwiększyłam trochę dystans zgodnie z rozpiską mądrych sportowców. Udało się bez kolki, bez zadyszki, bez potrzeby szybkiego marszu. Połowa sukcesu w tym, że zrobiłam to po swojemu. Wrociłam po pracy  i od razu się przebralam, wyszłam pobiegać. Nie ma obowiązków domowych, prania, sprzątania... potem nie mam siły! Teraz najwazniejsza jestem ja! Naczynia poczekają (niestety) :P 

Udało mi się też nie zjeść słodkiego! i nadmiaru pieczywa. Niestety wczoraj wieczorem trochę przesadziłam. Pojawił się duży stres. Właściwie sama się nakręciłam, bo ogarnęła mnie panika przed ćwiczeniami, przed bieganiem, że będzie ciężko, że na pewno nie dam rady, że polegne znowu, że kolejny raz moi bliscy znowu będa na mnie patrzeć i powiedzą sobie w duchy.... ZNOWU jej się nie udało... już mi wyskoczyło coś, przez co nie mogłam pogodziec treningu... to głupie, ale po prostu wpadłam w panikę a bezpieczną ucieczką okazało się jedzenie. Na szczęście "rzuciłam się" na razowe pieczywo, tekturki i dla zahamowania apetytu na jajka! Ok, trudno stało się, ale przanalizowalam sobie wszystko i juz wiem, jak się zachować następnym razem w takiej sytuacji. Strach ma wielkie oczy i czyni mój żołądek pustym! Trzeba trochę bardziej racjonalnie do tego podejść! 

11 sierpnia 2013 , Komentarze (7)

No coż... moje zmagania z dieta, odchudzaniem a co za tym idzie, prawdziwe zmagania z utrzymaniem wagi, skończyły się dużym załamaniem z koniecznością pomocy psychologa. Oczywiście najlepszym przyjacielem podczas ogromnego bólu w środku okazało się jedzenie. Skutek - prawie wróciłam do swojej pierwotnej wagi.... na szczęście prawie. Pozbierałam sie a właściwie nadal się zbieram ale zaczynam dostrzegać światełko w tunelu. Znowu zapoznaje się z ćwiczeniami. Niestety znów muszę zaczynać wszystko od początku. Kondycja moja jest zerowa. Postanowiłam odzyskać dzięki bieganiu. Na razie są to małe dystanse. Bazuję głównie na czasie. Niestety przez moje obżarstwo i zaniedbanie, bieg dziesięciominutowy jest dla mnie wyzwaniem. Najgorsza jest ta cholerna 7 minuta. Jak ją pokonam, to jest ok:) Pokochałam Nordic Walking. Marsz z kijami doskonale mnie odstresowuje, dzięki czemu już tak nie sięgam do szafki z jedzeniem. Bieganie do mnie nie przemawia, ale wiem, że to najlepsza forma zdobycia i utrzymania kondycji. Na razie mam rozpisany trening 10 tygodniowy. 

Nie nadaję się na razie na odchudzanie z listą w tle. Jestem an to zbyt słaba. Postawiłam więc na zdrowe odżywianie. Moja dieta to po prostu zdrowie. Ale moje drogie Panie i Panowie, jeśli będę miała ochotę danego dnia na pszenną bułkę na śniadanie to ją zjem, bo mam dość katowania się i mam dość na to marnowania życia. Potem i tak zjadam wszystko, co jest w kuchni bo mam wrażenie, że jestem głodna, bo nie zaspokoiłam swojej potrzeby jednej małej głupiej bułki. Już ta pszenna bułka zrobiłaby mniej szkody niż to, co bym zjadła zamiast tego. Jeśli mam ochotę na słodkie, to sama robię ciastka orkiszowe, owsiane. Zamiast cukru dodaję dużo żurawiny, trochę gorzkiej czekolady, orzechy. Modyfikuję przepisy i eksperymentuję, żeby je dostosować pod siebie. 

Byłam ostatnio na wakacjach i zdałam sobie sprawę jak to fajnie, kiedy się nie liczy, nie patrzy na godzinę i je się w trasie wafelka, bo on daje siły,żeby iść pod górę. I żyję. 

Przegrałam swoja walkę o utrzymanie wagi. Czy mam poczucie przegranej? Tak. Ale zamierzam zachować się jak dojrzała dziewczyna i spróbować podjąć wyzwanie jeszcze raz. Tym razem stawiając na działanie zgodnie z intuicją i skupiając się na sporcie i swoim zdrowiu, w dużej mierze tym psychicznym:) Odchudzanie to pikuś.. życie po odchudzaniu jest 1000 razy trudniejsze!

Na koniec jeszcze jedno:) swoją drogą... dlaczego cały czas widzimy hasła - schudła z nami 5 kg, 25, 125  kg... dla mnie inspirująca i zachęcająca będzie reklama, w której będzie hasło "utrzymała swoją wagę przez rok lub dwa lata" - od razu kupuję ta dietę! 

18 maja 2013 , Komentarze (2)

Nie potrafię już schudnąć, tyję, mam ogromny brzuch, jedzenie nie chce się trawić, jestem napuchnięta, jestem brzydka, zdołowana. Moj organizm już nie chce chudnąć.... mam już dość tej walki, mam już dość tego wszystkiego, mam już dość ....

12 maja 2013 , Komentarze (3)

Od kilku dni cholernie mi smutno... Jest to na tyle niebezpieczne, ja smutek zajadam.... Wychodze wiec czesto z domu i zabieram ze soba tylko to, co mam do zjedzenie i nie biore pieniędzy. Dodatkowo zazwyczaj ide gdzieś pieszo, bo sie wtedy lepiej myśli, wiec dodatkowy plus. Szkoda, ze czlowiek musi tak kombinować... Ze nie ma silnej woli i nie powie sobie basta! No cóż, takie życie... Chcialabym sie znów smiac i żyć normalnie...

10 maja 2013 , Komentarze (3)

Dobra, zastanowiłam się ostatnio poważnie nad tym, co wyprawiam! Zainwestowałam bardzo dużo siły, energii, czasu, pieniędzy w to, aby schudnąć. Podjęłam  się diety u dietetyka, kontroli, ćwiczeń, wysiłku, płaczu, utraty przyjaciół, znajomych, czasem utraty wolności i zycia. I teraz wszystko mam stracić i pozwolic, żeby moim życiem władała jakąs głupia drożdżówka, czekoladka czy inny kretynski podjadacz? Dlaczego ja zajadam smutek? Jeszcze nie wiem,  ale musze znaleźć sobie KONIECZNIE rozrywkę i odstresowanie od codzienności. Codziennie cos przyjemnego, nawet po kurewsko cięzkim dniu. Nie może być tak, żebym będąc na diecie tyła! Coś tu kurde nie gra! CO POMOGŁO? Zaczęlam spisywać co ja jem - tak, jak przed wizytą u dietetyka i okazało się, że cholernie dużo podjadaczy jest w moim menu. W ostatnich dwóch tygodniach przeszłam samą siebie! Nie ma połowicznych rozwiązan. Jest coś czarne albo białe! Albo się odchudzam, alboo rzucam to w cholerę i się objadam, wracam do starych nawyków zywieniowych. 
I wybieram dietę. Nie chcę starego życia! Uda mi się! Niech słodkie idzie w cholerę! I w cholerę niech idą wszystkie osoby, które mi to słodkie proponują! 

DAM RADĘ! OZNAJMIAM, ZE DAM RADĘ! swoim największym słabościom, pokusom, ludziom, którzy mnie prowokują. Znajdę sposób na radzenie sobie ze smutkiem! UDA MI SIĘ !

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.