Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię tańczyć, ale ciągle brakuje mi na to czasu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12012
Komentarzy: 32
Założony: 14 lipca 2013
Ostatni wpis: 17 września 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mjezie

kobieta, 46 lat, Sochaczew

170 cm, 84.20 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

25 maja 2015 , Komentarze (2)

Tydzień temu wróciłam z Poznania z metamorfozy, którą zorganizowała Vitalia na swoje dziesięciolecie dla 10 dziewczyn z sukcesami w zdrowym odchudzaniu z Vitalią.

Z pewnymi obawami wsiadałam do pociągu. Jak to wszystko będzie wyglądało? Jakie dziewczyny tam spotkam? W jakim stopniu będą chcieli mnie zmienić?

Moje obawy okazały się bezpodstawne. Spotkałam świetne dziewczyny, pewne siebie, silne, wiedzące, czego chcą od życia: Agnieszka, Ania, Marlena, Justyna, Gosia, Agnieszka, Monika, Magda, Anita, Ola.

Pierwszego dnia zabrano nas na metamorfozę fryzjerską. Bardziej odważne dziewczyny zmieniły się nie do poznania. Ja akurat delikatnie zmieniłam kolor i długość włosów. Oto ja w nowym uczesaniu.

Dzięki dla Ani, która mnie farbowała, obcinała i czesała.

Następnie udałyśmy się na zakupy i wieczór przymiarkowy. Nasza wspaniała stylistka Asia przyglądała nam się bardzo uważnie i dobierała nam ciuszki na sesję zdjęciową. Ubrać 11 dziewczyn na raz, to nie lada wyzwanie. Asia "szacun" !!! Dałaś radę. Dla kilku z nas wieczór skończył się późno w nocy przy lampeczce wina w zaciszu hotelowego pokoju.

W sobotę zaraz po śniadaniu banda fryzjerów (Gosia, Bartek i Bartek) i makijażystek (Kasia i Paulina) porwała nas do Niewierza do przecudownego studia fotograficznego Magdy i Norberta. W budynku starej szkoły Magda i Norbert urządzili magiczne miejsce, gdzie czułyśmy się jak rasowe modelki, gwiazdy filmowe, etc. Aż miło się pracowało i człowiek nie czuł skrępowania aparatem fotograficznym i kamerą (http://mangdastudio.com). Bardzo chętnie bym tam wróciła z moją rodzinką na wspólną sesję. Niestety to jednak jest kawałek drogi. Ale zobaczymy, może się kiedyś uda.

Już się cieszę na te zdjęcia z sesji. Czułam się mega sexy w mojej czerwonej sukience. Specjalnie nie wkleję tutaj żadnych zdjęć, żebyście byli ciekawi naszych metamorfoz.

Jak już byłyśmy uczesane, umalowane, to ruszyłyśmy w tango. Po powrocie do Poznania udałyśmy się na drinka i na dyskotekę. Już dawno się tyle nie wytańczyłam. Było cudownie. Aż żal było odjeżdżać do domu, mimo że tęskniłam za mężem i naszymi zuchami.

Na koniec - w niedzielę można się było umówić z Asią na zakupy. No i poszalałam. Sportowe ciuchy zamieniłam na takie bardziej dopasowane, podkreślające moją nową sylwetkę. Jak to ujął mój kolega: "wylaszczyłam się".

Takie oderwanie od codzienności przydaje się każdemu. Polecam. Mam nadzieję, że nie stracę kontaktu z tymi cudownymi Vitalijkami.

Na koniec jeszcze raz chciałam podziękować wszystkim osobom, które miały swój udział w przemianie nie tyko mojej, ale nas wszystkich. Efekty będziecie mogli podziwiać prawdopodobnie w lipcu.

14 maja 2015 , Skomentuj

Dzisiaj wyjazd do Poznania na metamorfozę. Ależ jestem podekscytowana :). Nie mogę się doczekać. Pochwalę się wrażeniami po powrocie.

Czwartek - dzień ważenia. Waga w dół - nie za dużo, bo tylko 0,3 kg, ale zawsze na minus. Zważywszy na moją kontuzję i brak ruchu, to jest bardzo dobry wynik. Musiałam odstawić lody (lody) przez ten brak ruchu.

12 maja 2015 , Skomentuj

Nie jest dobrze. Odstawiłam leki przeciwbólowe, bo już mogłam się normalnie poruszać. A tu klops, dalej boli. I znów wizyta u ortopedy. Co gorsza w czwartek wyruszam do Poznania na metamorfozę Vitalii. Trzeba będzie dużo pochodzić po sklepach i sesja zdjęciowa... Jakoś może dam radę na tych proszkach przeciwbólowych. Na razie muszę się oszczędzać.

Czwartkowy wynik nie był zachwycający, ale cóż zrobić - siła wyższa. Muszę się pilnować z dietą, bo ostatnio trochę cieplej się zrobiło a ja nie umiem się oprzeć lodom. Zjadłabym każdą ilość.

6 maja 2015 , Skomentuj

Niedobrze! Nabawiłam się kontuzji. Brzmi śmiesznie - zapalenie gęsiej stopy, ale śmieszne nie jest. Ledwo chodzę, a co tu dopiero mówić o ćwiczeniach. Obawiam się o jutrzejszy wynik :?

Zachciało mi się pielić ogródek

5 maja 2015 , Skomentuj

W zasadzie to jestem już pod koniec walki ze zbędnymi kilogramami.

Zaczęłam, jak pewnie wielu, z początkiem roku 2015 od 84 kg.

Na dzień dzisiejszy mogę się pochwalić wynikiem 66,2 kg.

Początkowo zakładałam, że schudnę do 70 kg. Ale jak to napisała jedna z dziewczyn w mojej Grupie Wsparcia: "Apetyt rośnie w miarę niejedzenia". Postanowiłam przesunąć mój cel odchudzania na 65kg, a niewykluczone, że przesunę go jeszcze na 60 kg.

Podeszłam do sprawy bardzo serio. Ściśle trzymałam się diety, ważyłam produkty bardzo skrupulatnie, niemalże z aptekarską dokładnością, ćwiczyłam regularnie. Efekty przyszły bardzo szybko - chudłam ok 1 kg tygodniowo. Po osiągnięciu założonej wagi 70 kg, motywacja trochę spadła, zwłaszcza, że zewsząd sypały się komplementy a i sama czułam się zadowolona z nowej sylwetki. Ale jak się powiedziało, że ma być waga 65 kg, to trzeba osiągnąć ten cel, bo inaczej będzie porażka. Chociaż zrzucenie 17 kg wagi, to już i tak jest nie lada sukces.

Zatem walczę dalej, na szczęście ta walka to „smacznie dopasowana” przyjemność.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.