Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Aby wreszcie dobrze czuć się w swoim ciele.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2723
Komentarzy: 24
Założony: 16 lipca 2013
Ostatni wpis: 8 grudnia 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Vegetella

kobieta, 36 lat, Wrocław

170 cm, 83.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

8 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Otóż tak się właśnie stało i mam nadzieję się nie odstanie. Rok 2013 nie zaczął się dobrze i taki pozostanie już do końca. Bardzo wierzę w przepowiednie,że jaki nowy rok taki cały rok i co ? W nowy rok był płacz,strach i nerwy i tak jest cały czas.  Jedyna dobra rzecz jaka stała się w tym roku to znalezienie pracy, bo na polu zdrowotnym, rodzinnym i i przyjacielsko-związkowym wszystko legło w gruzach i nie wiem jak będzie dalej. Wszystkie czarne historie,które mi się przytrafiają skumulowaly we mnie ogromną złość na życie i cały świat, stałam się bardzo nerwowa i pesymistyczna i w końcu odgrzebałam swojego multisporta,spakowałam torbę i ruszyłam w świat potu i endorfin. Pierwszy raz nie przeliczam dni i kilogramów i nie ustalam co do kiedy muszę schudnąć,pierwszy raz na spokojnie po prostu chcę zrzucić nadprogramowe kilogramy,a ile mi to zajmie? Nieważne. Chociaż po pierwszy 10 minutach mam dość i nie mogę złapać oddechu nie poddaje się ! Już się nie przejmuje,że leci ze mnie pot i jestem cała czerowna,a wszystkie panny dookoła nie splamione nawet kroplą potu patrzą na mnie nieprzychylnie - mam to w dupie ! Chodzę tam dla siebie i daje z siebie wszystko,jestem tam tylko ja !

A podsumowując pierwszy tydzień w którym odwiedziłam siłownię 4 razy...
orbiterek 210 minut
bieżnia 50 minut
maszyny 30 minut

Założyłam sobie,że w nowym tygodniu każda wizyta na siłowni to 50 minut na orbiterku i 30 minut na maszynach.

dokupilam therm line i biorę go 30 minut przed treningiem,
a jak skończy się tym razem moja przygoda z odchudzaniem,nie wiem... ale na razie to jedyne zajęcie,które daje mi odrobinę radości w życiu...to głupie,ale jestem dumna kiedy mija godzina i dwadzieścia minut i wiem,że tyle wytrzymalam i nie ucieklam wcześniej ani nie obijałam się.

24 września 2013 , Komentarze (2)

Wiem to chyba od zawsze i słyszałam to od niejednego lekarza i nie umiem nic zrobić. Znowu nawalił mi kręgosłup i korzonki,czyli full wypas zestaw i jak zawsze usłyszałam - nie dźwigać,ćwiczyć i schudnąć !
Już znam to na pamięć i pięknie,ładnie obiecuję zmiany,a na widok ciasta zapominam o całym świecie...

bleh jestem obleśnym łakomczuchem !!


Miesiąc minął, benefita zabierałam tylko na grotę solną,a wydawało mi się,że jak będę go mieć to będzie spełnienie marzeń i będę chodzić codziennie i to wszędzie,ech...jak się dowlekę z pracy to jestem tak wyczerpana,że tylko koc i laptop i niecne plany,że od jutra zawojuję świat ...
Ciągle tylko pada deszcz,jest typowa jesienna szaruga,którą osobiście bardzo lubię,co wielu dziwi. Muszę po pracy jechać przedłużyć umowę o internet i zastanawiam się nad przejściem na abonament  z karty w play,kusi mnie jakiś nowy,kolorowy telefon...może Lumia 520 w energetycznym czerwonym kolorze ?!


Cały czas mam w głowie ten mój nieszczęsny kręgosłup,z resztą ból nie daje o sobie zapomnieć,bo wgłębiając się w to bardziej to powinnam schudnąć jakieś 18 kg i ten mój kręgosłup codziennie dźwiga ten balast,to tak jakbym codziennie nosiła 15 kg zakupy...muszę się ogarnąć,na pewno poczułabym się lepiej i może wreszcie nic by mnie nie bolało...
Czy kiedykolwiek stanę się nową Ja na wiosnę ?! 
Jest jesień,jest czas...


16 września 2013 , Komentarze (1)

Dziewczynki drogie !
Chciałabym znać Wasze zdanie w pewnej kwestii, jak to powszechnie wiadomo motyle w brzuchu nie siedzą całe życie,a związek długoletni to nie tylko motyle i namiętność,ale przyjaźń i umiejętność dogadywania się na co dzień...jak to jest z Wami ? Czy miałyście chwile zwątpienia będąc już długo w związku,czy to na pewno TEN mężczyzna na całe życie ?
Ja z moim K. jestem już 6,5 roku razem,wiadomo jak jest raz darcie japy raz gołąbeczki i tak w kółko. Im częściej są kłótnie,a moja cierpliwość jest mniejsza tym częściej się zastanawiam jak będzie za kolejne lata...nie chce się rozstawać,chcę znać Wasze zdanie.
Moja przyjaciółka był z facetem 8 lat i zostawiła go,bo czuła,że to nie to i chciałaby jeszcze przeżyć coś szalonego i poczuć znowu motyle...po pół roku wróciła z podkulonym ogonem i biorą niedługo ślub.
Z resztą mówi się,że długoletnie związki partnerskie często się rozpadają,akurat w to nie wierzę,bo czy związek czy małżeństwo to jak ma się rozpaść to i tak się rozpadnie...

15 września 2013 , Komentarze (2)

Bo jak nie teraz to kiedy ? Okres jesienno-zimowy jest ciężki dla odchudzania,ale prawidlowy,aby na wiosnę stać się nową ja. Będą kusić różne smakołyki,ciepłe kawy w zimowe wieczorem,słodkości podnoszące cukier czy pachnące jesienią konfitury...ale cóż,zawsze coś będzie kusić.
W ramach relaksu i od stresowania się odwiedziłam wczoraj grotę solną. Wiem - totalnie nieaktywnie spędzony czas,bo cały seans 45 minutowy....przespałam - wstyd,ale moje zmęczenie dopada mnie wszędzie. Powdychałam trochę mikroelementów i wyspałam się :-)
Za to dziś od rana strasznie boli mnie kręgosłup,znowu prostestuje w sprawie dźwigania 20 kilogramowego nadbagażu...ech Justa opamiętaj się !

Odnośnie benefitu,chciałam zapytać Vitalijki Wrocławianki,gdzie chodzą na fitness lub siłownie ?
Zależy mi na miejscu,w którym będę się dobrze czuć. Odwiedziłam w parę miejsc w ciągu swojej przygody z odchudzaniem,ale na 5 miejsc tylko jedno było mi przyjazne. Bez urazy,ale siłownia i fitness to miejsca gdzie się ćwiczy i zrzuca zbędne kilogramy !! Dlatego chcę uniknąć miejsc w których wymalowane chudziny ćwiczą i zrzucają nie wiem co oraz obserwują czy ktoś je podziwia... 
Znacie jakieś fajne miejsca we Wro ?



14 września 2013 , Komentarze (1)

Dosłownie padłam.Jak co weekend aktywnie spędzam czas i już od siódmej rano dreptam po mieszkaniu,tak dziś leże...Dziewczyny wstyd przyznać,ale jestem taka zmęczona :(
A czym ? Codziennym wstawaniem 5:20 i zasypianiem tuż przed północą,siedzeniem w pracy i intensywnym myśleniem czy oby na pewno załatwiłam wszystkie sprawy w terminie,potem dom, a tu stres czy z dziadkiem wszystko ok,pilnowanie czy zjadł leki czy wyrzucił, a jeśli mam odrobinę czasu,żeby spotkać się z K. to albo zasypiam na kanapię albo...kłócę się z nim :/ O beneficie nawet nie wspomnę,już 2 tygodnie leży nie ruszony,no ale same powiedzcie kiedy mam się gdzieś wybrać ?!
I najważniejsze jedzenie w biegu - najczęściej syfiastego jedzenia...
Oj dziołchy,dziołchy...czy któraś z Was zna złoty środek,który wyleczy moje zmęczenie i da mi kopa w tyłek oraz sprawi,że wskoczę na prawidlowe tory ? Jeśli tak to dajcie znać,koniecznie ;-)

8 września 2013 , Komentarze (2)

To był bardzo ciepły weekend,a od jutra już jesienna plucha...chociaż czasami lubię takie deszczowe dni,szczególnie gdy wrócę z pracy do domu,zrobię sobie earl grey z cytryną,ubiorę ciepłe skarpetki i okryję się kocem,laptop na kolana i wsłuchuje się w stukot deszczu w parapet,coś pięknego...
Weekend spędzony całkiem miło,po ostatnich wydarzeniach w moim życiu już nie narzekam na nic,cieszę się każdą beztroską chwilą...
Sobota jak zwykle spędzona z K.,byliśmy na zlocie zabytkowych samochodów w Oławie naszym bordowym skarbem,była masa ludzi,więc odpocząć nie można było,ale piknikowa atmosfera od czasu do czasu jest fajna :-) Wieczorkiem mała wycieczka rowerowa...
A niedziela leniwa...zakupy,jakieś domowe spa i leżenie brzuchem do góry.
Od jutra rzucam całe śmieciowe jedzenie,bo przez ostatnie czasy to zajadałam się samym syfem,a potem zdziwienie,że mnie wysypało pryszczami...

1 września 2013 , Komentarze (1)

Jeśli mogę tak napisać,chwilowo jest lepiej,ale nie dokońca. Dziadek w domu,ale schorowany i zdrowszy już nie będzie. Jak to lekarz powiedział trzeba cieszyć się każdym dniem i przygotowywać się na najgorsze,bo wiem i choroby robią swoje.
W takiej sytuacji możecie się domyślać jak się czuję wiedząc na co się nastawiać i codziennie na to patrząc...ech :/
Ogólnie strasznie się przez ten miesiąc zaniedbałam,nie miałam na nic ochoty.
Jedzenie to totalny syf,same słodycze,fast foody,milion kaw i ciągle tabletki na ból głowy lub uspokojenie. 
Z pozytywnych rzeczy...tydzień temu kupiłam sobie rower ! Na razie jeździłam mało,bo niestety nie miałam kiedy,ale przez 3 dni 50 km wykręciłam. Jutro idę się w pracy dowiedzieć co z moim benefitem,bo już nowy miesiąc,a ja zapisywałam się dawno temu na niego...
No i na razie tyle z nowości z cyklu co u mnie...
Do tego czuć jesień,co wpedza mnie w jeszcze większą nostalgię...

11 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

wtedy wszystko jest nieważne. Kolejny raz życie pokazało mi,że nie da się niczego zaplanować,bo stało się coś co przesłonilo wszystko. I chociaż wcale nie myślę o odchudzaniu,to lecę z wagi jak szalona. Nie mogę nic jeść,wszystko stoi mi w gardle,cały czas chodzę roztrzęsiona z tych wszystkich stresów i nie widzę dalszego sensu...
Otóż tak się stało,że od 11 dni mam w szpitalu dziadka,ponieważ uszkodziły mu się nerki od cukrzycy i złego leczenia,które przepisał lekarz. Mój dziadek jest już wiekowy i schorowany, dlatego też nie zawsze wie co się dzieje i nie zawsze jest obecny. Niestety to co się dzieje w szpitalu jest jedną wielką pomyłką. Starszymi ludźmi nie przejmuje się nikt,zachowanie załogi szpitalnej jest niepoważne,w ciągu tych dni zagubiono dokumentację medyczną,tabletki które wykupiłyśmy dla dziadka,bo w szpitalu takich nie mieli (i teraz ich nie dostaje,bo nie ma skąd), nie mówiąc już o tym,że trzy razy dziadek zgubił się w szpitalu i nikt się tego nie zauważył. Nie mówię,że wszyscy wszędzie tacy są,bo na pewno tak nie jest,ale akurat tu gdzie dziadek leży panuje znieczulica,a krzyki i nerwy sprawiają,że takie osoby zamykają się w sobie jeszcze bardziej. Bardzo to przeżywam,ponieważ nie mieści mi się w głowie takie zachowanie,a nie mogę być w szpitalu 24 h na dobę,bo od dwóch tygodni pracuję i nie mogę sobie pozwolić na zwalnianie się.
Z resztą w pracy też rzucono mnie na głęboką wodę,także dziennie 12 h spędzam w ciągłym stresie,a jak śpię to i tak śni mi się szpital lub praca...
Ech teraz widzę,że wcześniejsze rozterki i problemy to był pikuś w porównaniu z tym co dzieje się teraz, marzy mi się tylko odrobina spokoju i żeby nikomu z bliskich nie działa się krzywda...

28 lipca 2013 , Komentarze (2)

Pisząc,że się roztapiam nie powiem Wam nic nowego czego nie wiecie ;-)
Za oknem 42 stopnie, zimne napoje niczym kroplówka non stop w obiegu,a chłodniej ani trochę.
Weekend spędzony  bardzo leniwie,trochę na mieście, trochę nad wodą i trochę na zakupach.
Kupiłam sobie książkę Ewy Chodakowskiej, akurat była promocja w Empiku i 12 zł taniej była :-)
Kupiłam z ciekawości,tyle pozytywnych opinii o niej krąży,że grzech nie kupić. Niestety znam siebie i raczej jej programu nie uda mi się wdrożyć,ale ciekawią mnie przepisy i ciekawostki na temat żywnośći oraz dział motywacja,który naprawdę muszę przyswoić. Jutro się dowiem o Benefita, więc będę mogła się zastanowić co i jak i gdzie :-) A teraz zimna woda,wentylator i pamiętniczki :-)


26 lipca 2013 , Komentarze (4)

Umowa podpisana ! Mam pracę, na razie na rok,a potem na stałe - jeśli się uda.
Wiem co mnie czeka, łatwo nie będzie,poznalam wszystko na stażu,ale w dzisiejszych czasach taka praca to skarb. Weekendy wolne, praca do 15.30...i ten multisport ! Jeszcze o niego nie pytałam,ale w poniedziałek na pewno zagadam :D
Wszystko tak pięknie się poukładało,że aż strach ! Żebym miała tyle siły i szczęścia w kwesti zmiany nawyków żywieniowych i aktywności fizycznej ... No nic będę próbować dalej.
Podobno wygranym jest ten kto nigdy się nie poddaje...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.