O mnie

22.09.2013 r bierzemy się w garść!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12411
Komentarzy: 211
Założony: 22 września 2013
Ostatni wpis: 25 marca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wagabunga

kobieta, 33 lat, Warszawa

171 cm, 82.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 sierpnia 2016 , Komentarze (6)

Hej.

U mnie trochę się dzieje. Zacznę od tego, że 2 tygodnie temu przyjechali do Nas znajomi z drugiego końca Polski na parę dni, w sumie to piątek, sobota, niedziela. Wiadomo ja jedna kobieta to wszystko na mojej głowie :D w piątek już średnio było z dietą. Obiad okej, bo zrobiłam spaghetti z makaronu razowego + sos z pomidorów z puszki + mięsko. No ale później wieczorem skoczyliśmy na grilla to zjadłam jedną kiełbaskę z bułką wieloziarnistą i trochę chipsów. Zero alkoholu chociaż namawiali ;) Wiedziałam, że nazajutrz od soli z chipsów waga wzrośnie przez zatrzymanie wody, ale o dziwo 83 kg się nadal utrzymywało jak w poprzednim tygodniu. Myślę okej jest dobrze. Nie spadła, ale i nie wzrosła no dobra chwilowy zastój. I tak w sobotę wybraliśmy się na wycieczkę na pewien zamek a później na Szklarską Porębę, bo chcieliśmy wjechać wyciągiem na górę i zjechać. Niestety okazało się, że zdążymy tylko na wjazd no to mówimy dobra zejdziemy na dół na nogach :D to był błąd. 2 h schodzenia... ja w tenisówkach hehe. Daliśmy radę, ale na następny dzień nie mogliśmy wstać z łóżka takie zakwasy na łydkach, udach i pośladkach masakra, ale wspomnienia fajne ;D


Kolejny tydzień dieta okej, chociaż trochę mniej ćwiczeń jeden dzień mi umknął, ponieważ teraz w sobotę robiliśmy większą parapetówkę dla rodziny mojej i mojego TŻ żeby ich ze sobą poznać przy okazji. Mimo to waga w sobotę pokazała 82,4 kg :D chociaż przyszedł okres :D No i jak to przy parapetówce wiadomo stres bo 15 osób na chacie, zrobić jedzenie, posprzątać itd. Ze wszystkim się wyrobiłam. Zrobiłam nawet dietetyczne czekoladowe muffinki i ciasto bananowe z owocami. Wszystko fit :P poza tym jakieś przekąski mniej fit dla reszty gości :D z tego stresu w sobotę nie zjadłam obiadu jedynie śniadanie i drugie śniadanie. Jak przyszli goście to coś tam podziubałam trochę, ale tak nie za bardzo. Później kolacji też nie zjadłam, bo wyszłam z założenia, że już za późno (wiem błąd!!). 


Na następny dzień w niedzielę od rana dieta trzymana śniadanko, później drugie śniadanko i już miałam brać się za obiad kiedy zadzwonili znajomi czy jedziemy z nimi na wycieczkę no to okej zabraliśmy się koło godziny 14. I tak w drodze jak zwykle stacja CPN po jakieś piciu oni sobie wzięli po hot dogu a ja twardo NIE! :D pojechalismy na Kolorowe Jeziorka trochę chodzenia tam wspinania się itd ogólnie było pięknie. W drodze powrotnej zajechaliśmy do KFC niestety... zjadłam dwa longery frytki i wypiłam liptona. No ale nic myślę dwa dni bimbania i nieregularnego jedzenia nie zniweczą mojej walki o kilogramy. Mówię dobra od poniedziałku dalej rura ze zdrowym żywieniem i treningami. No ale co nie mogło być tak pięknie... jak wracaliśmy z wycieczki to w aucie klima na zewnątrz gorąco i zaczęły mnie przechodzić jakieś dreszcze zaczęłam się źle czuć. Przyjechaliśmy do domu zmierzyłam gorączkę 38 stopni. Suuuper... a jutro do pracy. Wzięłam tabletkę na zbicie gorączki cała rozpalona na ciele, mi zimno od razu pod koc i wygrzewałam. W nocy obudziłam się i już czułam się lepiej. No ale...


Wstałam rano o 6 do pracy. Poszłam do toalety zrobiło mi się momentalnie słabo... wstałam i miałam wrażenie, że zaraz zemdleję usiadłam na toalecie chwilę posiedziałam zaczęłam odczuwać wewnętrzny lęk i chciałam wstać do okna żeby powietrza świeżego nabrać. Urwał mi się film... pierwszy raz w życiu. Nie wiem jak znalazłam się z toalety w kuchni. Obudziłam się cała zalana krwią gdy to zobaczyłam zaczęłam wyć i płakać, przestraszyłam się cholernie. Mój TŻ od razu się zerwał na równe nogi mimo, że spał w najlepsze. Ja przestraszona jeszcze gorzej zaczęło mi się robić słabo takie dziwne uczucie nie do opisania aż. Położyłam się na podłodze żeby się lepiej poczuć. Mój mi przyniósł chusteczki mówi, że mam cały nos rozwalony, że jedziemy na SOR. Chwilę nabrałam sił, zrobiło mi się lepiej, ubrałam się, krew się leje wszędzie no i pojechaliśmy. No i już nie będę opisywać szczegółów, bo wiadomo jak to na SORach jest... 6 h tam spędziłam. Wystraszona, zapłakana, głodna... Zrobili mi rtg czaszki, ekg, podali dwie kroplówki, pobrali krew do morfologii i z drugiej ręki krew do troponiny żeby zbadać czy nie ma podatności na zawał serca. Wszystkie badania wyszły okej według lekarza. Założyli mi jeden szew na nos dali opatrunek i do domu. Nadal co prawda nie wiem co było przyczyną utraty przytomności tym bardziej, że pierwszy raz w życiu mi się to zdarzyło (nie polecam nikomu ;) ). Później pojechaliśmy do mamy do mojej miejscowości rodzinnej, bo tam mam lekarza wypisał mi L4 mama rzuciła okiem na wyniki i mówi, że mam niski poziom cukru, bo 60 a norma jest od 80 wzwyż. No i mam jakiś wskaźnik z morfologii zawyżony co może świadczyć o stanie zapalnym w organizmie, ale mama (pielęgniarka) mówi, że to przez to, że mam okres, ale na wszelki wypadek powtórzymy wyniki za jakiś czas.


No i tak oto wystraszona i obolała mam miesiąc wolnego od pracy. Za tydzień miałam zacząć 3tygodniowy urlop a tu z L4 mi wyjdzie miesiąc... no trudno wypadki chodzą po ludziach. Wyglądam teraz jakby mnie ktoś pobił xD 


Także dieta kulała ostatnio, ale od jutra już 100 % się trzymam. Tylko treningu przez kilka dni nie za bardzo wykonam, bo przy schylaniu się boli mnie  cały nos :( no ale coś może lekkiego podziałam. Albo na spacer długi wyjdę... chociaż z tym nosem jak kartofel to nie za bardzo :D



Co u Was kochane? ;) 

16 lipca 2016 , Komentarze (6)

Waga z dziś 83,0 kg równe :) ważyłam się trzy razy w paru miejscach w domu i wynik ten sam. Raz tylko pokazało 83,1 :P aż nie mogę uwierzyć w ten spadek :) może waga popsuta hehe


9.07.2016- 84,2 kg

16.07.2016 - 83,0 kg


Aż jestem ciekawa jak będzie za tydzień :) Pierwszy cel ustalony na diecie to -3 kg. Czy zawitam 82 kg w następną sobotę? No zobaczymy ciekawość zżera :) motywacja maks :D najgorzej jest w pracy jak codziennie częstują ciastem, bo a to "ktoś ma urodziny", bo "aaa bo zrobiłam wczoraj to spróbujcie" :D nie poddaje się i odmawiam z grzeczności albo pakuje po kryjomu Narzeczonemu do domu :P jedynie moje grzeszki z całego tygodnia to dwie czekoladki kasztanki i mała garść orzechów w miodzie. Nie mogłam się powstrzymać, ale zjadłam to przed treningiem więc myślę, że spaliłam. 


W tym tygodniu żadnych grzeszków! I zdecydowanie więcej wody muszę pić. Z tym mam największy problem niestety. Do pracy biorę bidon z wodą 700 ml i tak do 13 go wypijam i wypełniam wodą go ponownie i tak do wyjścia z pracy ciut upiję i resztę płynów staram się w domu wypijać.No ale nie ukrywam ciężko mi dobić do 2,5 litrów.. :)


A to niektóre z moich posiłków ;) te ładniejsze oczywiście hehe ;)

Naleśniki razowe z musem gruszkowym i cynamonem


Kasza gryczana z piersią kurczaka, marchewką i kukurydzą w przyprawie curry 


Ziemniaki + brokuł i kalafior + ryba w przyprawach i chilli. Wszystko gotowane w parowarze


Moja ulubiona kolacja :D omlet na jogurcie z bananem, truskawkami i cynamonem 


Śniadanko: pieczywo pełnoziarniste + jajko+ rzodkiewka+ pomidor+ogórek+ oliwki i przyprawy



Ogólnie dieta jak widać kolorowa i zdrowa :D posiłki są naprawdę smaczne a niektóre połączenia mnie zaskakują. Poznaję nowe smaki i dania co mnie naprawdę cieszy :)



A jak u Was kochane? Waga spada? ;) 

9 lipca 2016 , Komentarze (6)

Witajcie. 

Nic tu nie pisałam, ale zaglądałam dość często. Poprzedni wpis szkoda gadać... bije się w pierś za swoją głupotę. Niedawno postanowiłam na poważnie koniec tego... 

WYKUPUJE DIETE VITALII!! 


I tak 1 lipca zaczęłam :) z wagą 85 kg... a było 81 kg w poprzednich wpisach.. Ech no trudno. Ważne, że działam na serio. Póki co wykupiłam abonament na 2 miesiące na spróbowanie. Zobaczymy ile schudnę i jak to wszystko będzie funkcjonować :)


Dzisiaj miałam pierwsze ważenie i 0,8 kg mniej na wadze. Jest dobrze, bo po pierwsze waga w ogóle drgnęła (przy moim odchudzaniu na własną rękę to tylko rosła w górę) a po drugie ustawiłam spadek 0,7 kg mniej tygodniowo więc wszystko robię dobrze skoro taki spadek. Nie ukrywam, że spodziewałam się troszkę większego, bo myślałam, że woda zleci jeszcze. No ale nic zobaczymy co będzie za tydzień :) 


Dieta sama w sobie jest bardzo fajna. Posiłki różnorodne kolorowe i zdrowe. Nie odczuwam w ogóle głodu a wręcz przeciwnie jestem na niej napchana hehe :D Ciągle mnie zastanawia czy to dobry znak... czy nie powinnam czuć się lżej? Nie wiem narazie nie czuję w ogóle tego, że chudnę. Może metabolizm potrzebuje więcej czasu na rozkręcenie się. Albo to moje widzimisie jakieś :D


Co do ćwiczeń to póki co staram się treningi wykonywać 2-3 x w tygodniu w domu. Wybieram albo swoje ćwiczenia albo z KFO z Vitalii. Chociaż te to są zabójcze... raz wykonałam i nie wiem czy się przekonam do spróbowania drugi raz xD może za jakiś czas jak kondycje poprawię. Także jeśli chodzi o dietę i ćwiczenia to u mnie tyle :) potrzebowałam wydać pieniądze na dietę żeby mieć nad sobą bata i jeść zdrowo. Niektórzy potrzebują karnetu na siłownie, inni ubrań w mniejszym rozmiarze jako motywacje a ja potrzebowałam wydać na dietę :D teraz wiem, że skoro tyle wydałam to muszę się tego stosować. Póki co działa to na mnie i motywacja jest :D do końca sierpnia powinnam planowo schudnąć około 6 kg. Zobaczymy czy tak będzie :) sama jestem ciekawa, bo wiem, że zdrowo i trwale :) 


Co do innych spraw to powiem Wam, że jest wszystko idealnie :) pracuję w Żłobku jako opiekunka od 3 miesięcy już. Praca w zawodzie coś co kocham co więcej do szczęścia potrzeba? :D już wiem, że umowę będę miała przedłużoną więc jest super :) Od grudnia z Moim TŻ jesteśmy na swoim. Z pustych ścian do tej pory się meblujemy, bo nie ukrywam jest ciężko z bieżących wypłat wydawać na ratę na kredyt, rachunki, życie i jeszcze się meblować :) no ale bliżej niż dalej. Najważniejsze, że to nasze wspólne i nikt nas nie popędza :) powoli stopniowo kupujemy co potrzeba a i satysfakcja większa, że kupujemy to sami bez niczyjej pomocy finansowej :) 



No i tak to tyle co u mnie :) jesteście tu w ogóle jeszcze ze mną? Nie ukrywam potrzebuję wsparcia waszego :) postaram się tu jak najczęściej coś dodawać :) 

nie zostawię Was już teraz :) :*

30 czerwca 2015 , Komentarze (5)

Witajcie.

Nie wiem czy ktoś to jeszcze przeczyta. Trochę mnie tu nie było. Odpuściłam wszystko.. dietę ćwiczenia... Masakra. Przez ten czas zaszły u mnie duże zmiany. Wynajęłam mieszkanie z Narzeczonym. Nasze pierwsze :) niedawno też obroniłam tytuł Magistra przez co miałam sporo stresów (które oczywiście zajadałam słodyczami itd). I dodatkowo zmieniłam pracę. Nie wykładam już towaru a pracuję poniekąd w zawodzie.  W parku rozrywki dla dzieci :) obsługa klienta, opieka nad dziećmi oraz jestem animatorem urodzin :) 

Trochę trwało nim zrozumiałam, że muszę skończyć ze śmieciowym żarciem, słodyczami, alkoholem i nieregularnym jedzeniem. Niedawno podjęłam tą decyzję WRACAM :) Dużo się nasłuchałam od chłopaka. Niby nie powiedział wprost że przytyłam, ale dało się to wywnioskować z jego wypowiedzi. Sama po sobie widzę, że jest bardzo źle. Mięśnie chyba zanikły... a raczej przykryła je gruba warstwa tłuszczu... Zero ćwiczeń i stresowy tryb życia na pewno się do tego przyczyniły. A mamy już wakacje. A ja dalej będę wielorybem na plaży... Waga z niedawna 81,2 kg. Czyli od czasu ostatniego wpisu na Vitalii to przybyło mi 3,7 kg. Jedna wielka masakra. Moje 10 kg które schudłam wcześniej poszło się rypać!

No nic układamy nowy plan. A będzie ciężko w cholerę ojj wiem to.

Planuję zdrowe odżywianie. Nie żadne liczenie kalorii i b/t/w. Przynajmniej na razie dopóki nie wkręcę się w nowy tryb. I w szczególności jedzenie co 3-4 h oraz ćwiczenia minimum 3 razy w tygodniu. Maksymalnie 5 razy. Z ćwiczeń wybieram orbitrek, bieganie w terenie oraz zumba w domu z yt. Nie wiem jak będzie w praktyce, ale wierzę, że dam radę. Najgorsze są dni kiedy pracuję po 12 h. Ciężko mi później w domu po 21 jeszcze poćwiczyć. Ale zepnę się i dam radę. Mam Was... mam nadzieję, że tu jeszcze jesteście :) Będę się starała dodawać częściej wpisy.

Menu z dziś:

Śniadanie - musli z mlekiem 1,5 %

II Śniadanie - talerz zupy ogórkowej (nie zabielanej)

Obiad - spaghetti z makaronu pełnoziarnistego, mięso mielone oraz sos pomidorowy z pokrojoną papryką czerwoną

Podwieczorek: miseczka truskawek z jogurtem naturalnym + banan (podwieczorek planuję zjeść po ćwiczeniach)

Kolacja: 2 jajka na twardo + dwie kromki ciemnego pieczywa + warzywka


Takie menu planuję na dziś. Nie jest jeszcze idealnie zdrowo i w ogóle, ale staram się wrócić na dobre tory. Muszę się w to wszystko wkręcić od nowa. Starać się myśleć co jem :) A uwierzcie po takim czasie ostrego bimbania z dietą i ćwiczeniami ciężko jest wrócić na dobre tory... niestety. 

Mam nadzieję, że dam radę dziś poćwiczyć, bo zawitał do mnie dziś @ i od rana umieram. Ale dam radę! Planuje na dziś zumbę z yt, ale nie wiem czy nie skończy się na orbitreku. Zobaczę jak będę się czuła.

Trzymajcie za mnie kciuki proszę. Potrzebuję waszego wsparcia, bo ten okres jest dla mnie trudny żeby wrócić na nowo. 

10 grudnia 2014 , Skomentuj

Dzisiejszy jadłospis:

-owsianka z pestkami dynii i słonecznika + mleko 2 %

-banan + jogurt grecki z gruszkami

-3 małe naleśniki pełnoziarniste + twaróg + zblendowane truskawki

-jogurt naturalny z  ziarnami + garść orzechów włoskich

-2 kanapki ciemnego chleba + polędwica sopocka + papryka czerwona + ogórek kiszony


Czyż to nie piękny jadłospis? ;P wróciłam do diety a raczej zdrowego odżywiania :) nie liczę kalorii ale wydaje mi się że jest okej :) dzisiaj zaliczone 30 minut na orbitreku :) narazie jest pozytywnie i oby tak było ciągle! :) 

1 listopada 2014 , Komentarze (3)

Witajcie!

Dzisiaj na wadze 77,5 kg. Czyli - 1,3 kg od dwóch tygodni. Zobaczymy czy to się będzie utrzymywać na stałe czy to raczej kwestia wczorajszego treningu, bo może i tak być. Z dietą raczej dobrze, nie jest idealnie, bo w tamtą sobotę trochę się polało alkoholu i wpadła pide z mięskiem shoarma więc wiecie. Ale poza tym trzymam się. Zero słodyczy. Jedynie czekolada gorąca z automatu na uczelni się trafiła :D

Co do ćwiczeń. Poćwiczyłam dwa razy na orbitreku ale psuje mi się coś i nie da się ćwiczyć. Co się dziwić jak był najtańszy ;/ ale myślę, że jak się przylutuje co nieco tam na stałe to będzie super. Także narazie wróciłam do dawnego zestawu. Rozgrzewka Mel B 5 minut, zumba class fitness 15 minut i 15 minut cardio z Fitness Blender..Wychodzi lekko ponad pół h ;) Dziś nie poćwiczę, bo spędzam wieczór jak co sobotę z Moim Tż, ale jutro już trening obowiązkowo. 

W ogóle też tak macie, że po zmianie czasu jesteście jakieś takie śpiące? Bo ja strasznie. O 22 już śpię na siedząco, a o 6 rano nie mogę z łózka wstać. Masakra jakaś. Albo to wina praktyk i uczelni, bo też dają w kość.

Trzymajcie się laski dzielnie :) 

19 października 2014 , Komentarze (1)

No cześć. 

Tak wiem znowu mnie długo nie było. Na moje szczęście (lub nieszczęście) przedłużyli mi we wrześniu umowę do 22 października. Tak więc w środę idę ostatni dzień i koniec :) już mam dość tego psychicznie. Jeszcze zaczęła się uczelnia a ja pracowałam.. ciężko było ale na szczęście ten etap już za mną. 

Postanowiłam że OD JUTRA wracam do diety i ćwiczeń!

Będzie ciężko wiem. Bo przebimbałam wszystko to co schudłam  :( na wadze 78,8 (wynik z rana). Czyli waga paskowa bez zmian... dziwne bo 2 miesiące jest bez zmian. Waha się kg w przód lub w tył. Inne pomiary tłuszczu, wody, mięśni bez zmian tylko kościec mi się waha. Dziwna sprawa serio. Może waga się popsuła. Trzeba się zważyć w najbliższym czasie na innej. Boję się że wtedy się okaże że waże 85 kg i będzie wielki szok... Bo w sumie tak się czuję. Przytyłam na pewno. Widzę to. Ciało zrobiło się galaretowa i bez mięśni. Ech jaka jestem zła na siebie. Jak mogłam do tego dopuścić to tylko i wyłącznie moja wina. Teraz trudno będzie mi wrócić do prawidłowego odżywiania i ćwiczeń ale mam Was. Mam Narzeczonego. Mam motywację. Najgorzej jest z mamą. Ona nie rozumie tego że się odchudzam i chcę jeść zdrowo. Kupuje ciągle a to naleśniki, pierogi a to coś słodkiego a to sosy w torebkach lub słoikach. Sama chemia. Nie da się jej przetłumaczyć nic. Gdybym mieszkała sama już dawno bym była szczupła. Oczywiście staram się tego nie jeść ale jak wracałam zajechana po 10 h pracach to bądźmy szczerzy jadłam te odgrzewane naleśniki czy pierogi, bo nie miałam najmniejszej ochoty stać przy garach i gotować coś zdrowego. Ale nie ma co biadolić. 

Postanawiam: 

- zakładam zeszyt w którym będę codziennie wypisywać co jadłam

-nie liczę kalorii ani b/t/w bo zwariuje. Staram się jeść zdrowo i mniej, z rozwagą (wcześniej tak chudłam więc robiłam dobrze)

-piję 1,5 l wody dziennie a nawet i więcej, dokładam herbatki (zieloną, ochudzającą, pokrzywę lub miętę)

-ćwiczę na orbitreku (40 minut) lub cardio z zumbą  w domu (30 minut) maksymalnie 6 dni w tygodniu jeden dzień na odpoczynek. W praktyce nie wiem czy uda mi się ćwiczyć codziennie ale minimum 3 razy w tygodniu muszę zrobić trening

-staram się więcej ruszać i nie siedzieć (leżeć) w domu przed kompem

-kontroluję wagę raz w tygodniu, a raz w miesiącu robię pomiary


Trochę dużo tych założeń ale jak nie nawalę sobie obowiązków to nic z tego nie będzie. Muszę ćwiczyć silną wolę i determinację. Wcześniej chudłam stosując się do tego więc teraz też dam radę! Z ćwiczeniami nie będzie problemu gorzej z dietą. Po tych obżarstwach pewnie będzie mnie kusić dalej do słodyczy ale będę się musiała powstrzymywać. Pozbędę się wszelkich słodyczy z domu albo chociaż z pokoju i damy radę.


JESTEŚCIE ZE MNĄ?!

Potrzebuję Waszego wsparcia kobity!!  

24 września 2014 , Komentarze (1)

No hej. 

Trochę mnie tu nie było, ale chyba już powoli wracam na stałe. U mnie bez większych zmian. Ciągle pochłonięta pracą... sierpień mi minął strasznie. Przez cały miesiąc może miałam z 5 dni wolnych. A tak to codziennie po 8 h lub czasem po 10,11 + dojazdy 20 km w tą i z powrotem.... To była masakra ale wypłata to wynagrodziła. Wrzesień jest już trochę lżejszy bo mam inne obowiązki niż wykładanie towaru i się tak nie męczę no i dzień wolny czasem wpadnie. Umowa mi się kończy we wtorek a potem uczelnia.. ale dzisiaj dostałam od kierowniczki  propozycję że jeszcze by mnie chętnie przyjęła do 23 października ale to zależy ode mnie i od mojego planu. Plan się pojawił narazie na 2 tygodnie i jest średnio więc się okaże. Chciałabym  żeby się udało :) 

Co do diety no to nie bijcie ale poszła sie ... no nie będę brzydko pisać :D przez tą pracę zaczęłam jeść różnie. Miałam straszne parcie na słodycze i inne rzeczy. Teoretycznie brałam do pracy jakiegoś banana czy jabłko 1,5 l wody no i jakiś kefir lub bułke pełnoziarnista warzywami i jakas szynka i warzywem. No ale w praktyce zjadałam połowę z tego a uzupełniałam a to jakas pachnaca białą kajzerka z oselka... no bo chodzac po sklepie takie zapachy sie unosily ze az kusilo zeby zjesc taka cieplutka z masełkiem... a to pizzerką a to bagietką z czosnkiem. A to jakiś wafelek czy ciastka w pracy były a to coś a to coś... przyjeżdżając wieczorem do domu też nie miałam chęci żeby jeszcze stać przy garach. No i a to tutaj spaghetii z miesem mielonym i sosem z opakowania... a to gołąbki... pierogi itd. No nie było ciekawie. Jak miałam dzien wolny to zdrowo sie odzywiałam ale poza tym mialam takie ciągoty że ech... jedyny plus jaki mi pozostał nawyk to codziennie rano jem owsianke z mlekiem i orzechami + suszona zurawina no i pije 1,5 l czasem wiecej wody dziennie.

No ale coz... teraz juz powoli wracam na dobry tor i odstawiam slodycze. Musze... bo jak nie teraz to nigdy. Juz troche osiągnęłam więc szkoda by było to zaprzepaścić... wagę kontrolowałam co jakiś czas i nie wiem czy się zepsuła czy o co chodzi. Ciągle mi pokazuje między 75 a 78.5... nie wiem czy się popsuła czy ja tak ważę. Wiem, że na pewno straciłam trochę mięśni, bo czuję się taka rozlazła i osłabiona. Wszystko wiem... gorzej z praktyką i zapobieganiem temu. 

Na urodziny dostałam od mamy i brata orbitrek. I to jest to!!! już parę razy ćwiczyłam w wolne dni i jest mega. Włączam na tablecie serial ubieram dresy butki wskakuje na orbiego tablet w ręce i jeżdzę..  40 minut leci jak z palca strzelił :D teraz tylko tą dietę ułożyć grrrr !! Nie potrafie tego ogarnac.. a jak czytacie moje wczesniejsze posty to wiecie, że nie mogę jej ogarnąć od dłuższego czasu :( 

Ostatnio przeglądałam zdjęcia na komputerze i natknęłam się na zdjęcia z Sylwestra... "selfie" w lustrze i postanowiłam ubrać się w to samo co wtedy i zrobić porównanie. Efekt na zdjęciach widzę, ale na pewno nie jest to -10 kg które pokazuje mi waga. A wy jak uważacie?

3 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Witajcie kochane!

Trochę mnie tu nie było, ale na bieżąco wchodzę na vitalię i po cichu Was obserwuję :) 

Tydzień temu zaczęłam pracę :) w końcu... bo już od początku czerwca szukałam czegokolwiek na wakacje żeby sobie dorobić i nareszcie tydzień temu się udało. Praca ciężka, bo wykładanie towaru w małym markecie i po 8 h dziennie, ale dobrze płacą więc nie narzekam :) i a nóż się uda, żebym mogła w roku akademickim sobie tutaj dorabiać na weekendy czy coś to by było naprawdę ekstra. Póki co tylko wykładam towar, ale pewnie mnie za jakiś czas na kasę walną, bo okres urlopowy jest :P 

Mam zamiar odkładać powoli pieniądze na jakieś mieszkanie z moim TŻ, bo ileż można mieszkać z mamą. Więc kasa się przyda. Założę sobie jakąś lokatę i będę odkładać :) dużo tego nie będzie no ale zawsze coś póki nie mam żadnych ważniejszych wydatków mieszkając z mamą.


Niedługo, bo już za 10 dni mam urodziny :) 23 latka stukną... a jeszcze niedawno pamiętam 18stke wyprawiałam :D jak ten czas leci... z tego względu postanowiłam sobie wczoraj sprawić prezent od siebie dla siebie na urodziny. Kupiłam w komisie tableta i jestem mega zadowolona :D fakt, że to zasługa mojego TŻ, bo on się zna na tych wszystkich parametrach itd więc to dzięki niemu trafiłam na taki dobry towar i dosyć tanio. Póki co jestem na maksa zadowolona i od rana ogarniam te wszystkie funkcje itd, bo nigdy tableta nie miałam w ręce :D


Co do diety i ćwiczeń... od kiedy zaczęłam pracę to nie ćwiczę już w domu bo i tak w pracy się nalatam, nadźwigam itd jak to przy wykładaniu towaru. Teraz pracowałam od 12 do 20 więc wracałam do domu zajechana i tylko prysznic kolacja i spać. Teraz od 9 do 17 więc może jeszcze znajdę wieczorem czas na trening. 


No ale dieta... u mnie kuleje. Ostatnio ciągle stoję w miejscu. I wiecie co? Nie wiem czy nieświadomie sobie nie zafundowałam diety 1000 kcal :( nie liczę kalorii codziennie ale tak na moje oko to koło 1000-1200 się mieszczę codziennie raczej. A moje PPM to 1600 a żeby zdrowo chudnąć 0.5 tygodniowo to powinnam jeść 1800... masakra. Potrzebuję pilnej porady dietetyczki, bo moje obawy co do tego że poleciałam z mięśni się chyba sprawdziły... No ale przy takiej diecie to czego ja oczekiwałam? I też nie wiem czy nie dopadł mnie efekt jojo. Chociaż nie wiem bo na wadze ciągle - 10 kg od początku odchudzania ale czuję się otłuszczona coraz bardziej. Ale że tego waga nie wychwytuje? Sama nie wiem... Pójdę do dietetyczki poradzę się, upewnię w tym co już sądzę i postanowimy wspólnie co dalej. Z tego co czytałam to muszę teraz zwiększać kalorie o 100 tygodniowo... ale w praktyce jak to wykonać to już gorzej. Także w poniedziałek dzwonię do dietetyczki żeby się umówić na jakiś wolny termin i zobaczymy. 


Zrypałam na maksa... niby tak mówią, że tyję się od za dużej ilości kalorii ponad zapotrzebowanie energetyczne a tu od za małej też można tyć :( w końcu to głodówka... ale ja głupia jestem no... ale nic ! Dobrze, że do tego doszłam i teraz musi być tylko lepiej byle z tego wyjść a potem zdrowo chudnąć... 

17 lipca 2014 , Komentarze (12)

Tyję a nie chudnę... 

na wagę nawet nie wchodzę, bo aż strach. 

Od tego siedzenia na dupie obrastam w tłuszcz.. 

niby jem normalnie. Tak mi się wydaje ale kto wie jak jest...

Coraz bardziej jestem skłonna do ponownej wizyty u dietetyczki, bo już sama sobie z tym nie radzę... 

Nie schudnę nigdy... 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.