Kolejny wyjazd i powrót z nadbagażem kilogramowym. Jestem bliżej siebie. Nie wszystkie potrawy były godne tego żeby teraz tak się czuć a czuję się źle. Można było inaczej. Pokażę siebie. To dla mnie duży akt odwagi.
Aktualnie tak jest.....
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (38)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 21409 |
Komentarzy: | 284 |
Założony: | 21 lutego 2014 |
Ostatni wpis: | 6 maja 2016 |
kobieta, 49 lat, Ballymena
165 cm, 83.60 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Kolejny wyjazd i powrót z nadbagażem kilogramowym. Jestem bliżej siebie. Nie wszystkie potrawy były godne tego żeby teraz tak się czuć a czuję się źle. Można było inaczej. Pokażę siebie. To dla mnie duży akt odwagi.
Aktualnie tak jest.....
Czytam sobie o różnych dietach. Ostatnio na tapecie jest Metoda 100 Jorge Cruise'a i dieta DASH. Większość z proponowanych ówcześnie diet jest bardzo podobna do siebie. Przewodzi im hasło: jedz to co lubisz i jak lubisz ale z głową i pamiętaj, pięć razy dziennie! To wydaje się takie proste. Dla mnie to jednak trudne :(
no i jestem :) już jest dobrze. "Wróciłam do siebie". To co, jak i ile jem jest związane z moją psychą dlatego to dla mnie ważne żeby trzymać kontakt ze sobą. Kiedy jestem w dobrym kontakcie z sobą łatwiej mi przychodzi trzymanie się wyznaczonego planu diety. Rozmawiam, tłumaczę, chwalę. Wiem, to brzmi irracjonalnie ale czuję się wtedy poskładana do kupy.
Dziś udało mi się pół na pół z poprawnym jedzeniem a to duża poprawa.
Śniadanie - rozpiska, II sniadanie - rozpiska, obiad - nie rozpiska ale nie był zły (kurczak na słodko-kwaśno z ryżem); potem wpadł jeszcze mały talerz zupy jarzynowej no i NIESTETY galaretka z lodami waniliowymi, przekąski nie było ale za to 2 ciastka :(, kolacja - nie rozpiska (kurczak z szynką i warzywami z sosem beszamelowym zapiekany w kruchym cieście).
Jutro ważenie i mierzenie. Będę zadowolona nawet jeśli waga od ostatniego pomiaru się nie zmieniła.
mam nadzieję, że chwilowe bo na prawdę staram się wrócić do dobrych nawyków! Na razie przegrywam. Muszę znów załapać kontakt ze sobą. Chciałabym wykrzyczeć NIE JESTEM KIMŚ DO SPEŁNIANIA OCZEKIWAŃ INNYCH!!!!!!!!!!!! Ale nie potrafię. Czuję się z tym fatalnie że nie potrafię powiedzieć co tak na prawdę chodzi mi po głowie. Wyrzucam sobie, że przez to jestem fałszywa. Zastanawiam się, czy inni ludzie też tak mają? Czy zawsze mówią to co myślą o czymś lub o kimś, o swoich planach? Czy odkrywają swoje myśli, siebie tak do końca?
Powrót do codzienności oddalonej od Polski jest dla mnie bardzo ciężki. Wydawać by się mogło, że po tylu latach to już rutyna, normalka ale jest dokładnie odwrotnie. Coraz gorzej znoszę rozstanie z Mamą. Zauważyła, że schudłam. To bardzo satysfakcjonujące bo do tej pory słyszałam tylko, że powinnam "schuść". W ciągu 2 tygodni w Polsce przybrałam 2,5 kg. Dużo :( W obwodach też doszło no ale przynajmniej wiem od czego. Było - minęło. Wracam na dobre tory bo wiem że mogę to naprawić. Nie rozgrzeszam się. Czy żałuję, hmmm... nie wiem. Nie żałuję wszystkich moich popełnionych grzechów. Obiecuję poprawę.
Wczoraj ukarałam siebie że aż miło :/ Jadłam "zakazane" potrawy na złość sobie. I lody też zjadłam na złość samej sobie. Przyglądam się innym odchudzającym się z mojego otoczenia i gdybym ja jadła tyle i w taki sposób jak oni to ważyłabym ze dwa razy tyle co teraz. DLACZEGO!!!!!!!!!!! Jedną odpowiedz znam: nie ćwiczę. Ale poza tym DLACZEGO!!!!!!!!!!!
Owszem utrzymuję osiągnięty spadek ale dalej ani rusz. Zresztą już o tym pisałam wcześniej. Dziś zrobiłam 10 brzuszków. Tylko na tyle mnie stać.
Dwa tygodnie temu pojechaliśmy na wymarzoną, wypracowaną i ściśle zaplanowaną wycieczkę do Manchesteru na długi 3-dniowy weekend. Do dziś ją odsypiam. Będę ją pamiętała do końca życia. Młody zachorował tam na zapalenie ucha zaraz w pierwszą noc. Zero przyjemności i zero radochy a dla Niego w szczególności. Biedny bardzo cierpiał. Daleko od domu, w obcym mieście..... Przeżyliśmy i poradziliśmy sobie. Antybiotyk został podany zaraz następnego dnia.
Niedługo jedziemy do Polski na wakacje. Pewnie znów mi kilka kg dojdzie. Będę się bardzo starać żeby nie. W PL nie mam samochodu więc w większości przypadków poruszam się na nogach. To jakiś plus. Poza tym żołądek mi się skurczył, czuję to. Porcje, które jadam są małe. Na pewno mniejsze niż jakieś trzy miesiące temu. Na słodycze się nie rzucam. Raczej na konkrety.
Dawno nie pisałam. Było mi wstyd że nie stosuję mojego jadłospisu. Owszem, trzymałam się pewnych już wyuczonych reguł ale żeby pójść dalej, osiągnąć więcej powinnam trzymać się jadłospisu. Do tego jeszcze zbliżał się koniec mojego abonamentu i zastanawiałam się: przedłużyć czy nie. Pomyślałam, że skoro i tak nie jadam zgodnie z rozpiską to po prostu się nie opłaca. Zdecydowałam, zostaję na dłużej. Brakowałoby mi Was i samokontroli, bo jednak cotygodniowe ważenie i mierzenie motywuje. Parę razy kusiło mnie żeby skłamać. Podać niższą wagę czy lepsze wymiary. Kusiło. No ale przecież to dla Ciebie idiotko! Sama siebie będziesz oszukiwać?!
Cieszę się z każdego "nie dziękuję" i wolę myśleć czego zdołałam nie zjeść. Wtedy mi lepiej. Jeśli jem "coś tam innego" obliczam ile to kalorii. Wiadomo, zawsze to będzie w przybliżeniu ale z reguły nie wypadam tak źle.
Powinna też ćwiczyć. Najzwyczajniej w świecie nie mam siły. Po powrocie do domu padam na twarz. Chciałabym, na prawdę, zawsze lubiłam sport i ruch i sprawiał mi dużą frajdę. I nawet tęsknię za nim.
Szykuję się do zrobienia sobie zdjęcia siebie. Przód, tył, profil, pojadę po całości. Może nawet się pokażę ;)
A skarpetka się znalazła :)
Dlaczego zgubienie skarpetki w pokoju hotelowym doprowadza czlowieka do szalu i nie jest w stanie myslec o niczym innym?!