Dziś postanowiłam iść pobiegać z moim psem, bo pogoda była piękna. Biegać nigdy NIE NAWIDZIŁAM. Stwierdziłam, że to zmienię i dziś pobiegam. Ubrałam nowiutkie spodnie, które kupiłam specjalnie do sportów i bluzę, wzięłam psa i ruszyłam. Weszłam do lasu i zaczęłam .
Biegłam sobie spokojnie, z moim wielkim psem przy nodze i słuchałam muzyki. Kawałek dalej zobaczyłam jakiegoś pana z psem, też sporym i czarnym. Czekałam na reakcję psa, ale on jak gdyby nigdy nic go olał i biegł sobie dalej mimo, że byliśmy coraz bliżej. Jakieś 20 m od psa i właściciela, ja zasłuchana muzyką i pewna, że mój pies widział tamtego, poczułam silne szarpnięcie i automatycznie leżałam na ziemi. Szybko wstałam, otrzepałam się nawet na siebie nie patrząc i strzeliłam buraka widząc wielki uśmiech na twarzy owego właściciela. Grubaska biegnie, biegnie i leży, śmiesznie to musiało wyglądać.
No nic, szybko pobiegłam dalej i zatrzymałam się dopiero gdy byłam pewna, że nikt mnie już nie widzi. Spojrzałąm na rękę którą się podparłąm oczywiście skóra zdarta, nic takiego (niestety droga po której biegłam była wyłożona kamieniami). Ale zachwilę poczułam straszny ból kolana. Spojrzałam... i moje nowiutkie spodnie miały wielką dziurę :( Wyszło na to, że biegłam z 15 min, bo resztę drogi przeszłam. pies zadowolony ze spaceru merdał sobie ogonem a oto co mi po tej wycieczce do lasu zostało:
Może rana nie największa ale szczypie jak cholera. Nie wiem kiedy teraz znowu zacznie mi się chcieć biegać.