Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Już niedługo w pełni 18-latka, uwielbiająca sport i zdrowy styl zycia :) Interesuję się również informatyką, lubię uczyć się języków obcych i grać w przeróżne gry komputerowe :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2918
Komentarzy: 30
Założony: 19 stycznia 2015
Ostatni wpis: 27 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pakachi

kobieta, 26 lat, Warszawa

159 cm, 52.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

27 lutego 2015 , Komentarze (6)

Kurcze, i mnie dopadło załamanie... Ostatnie kilka dni to walka z chorobą, jakieś przeziębienie ... Do tego wszystkie kartkówki i sprawdziany, które napisałam w tym tyg poszły mi do dupy.. I to z moich rozszerzeń - masakra.. Dziś to z pół dnia przepłakałam... Powoli dochodzę do siebie, ale nie jest łatwo - naszedł mnie strach, że nie zdam matury z chemii, którą mam dopiero (lub już! ) za rok. Ehh czas się szybko zebrać do kupy ...

21 lutego 2015 , Komentarze (3)

Hej wszystkim Vitalijkom ;)
Weekend nareszcie się zaczął, a ja po swojej sylwetce widze, że coś ruszyło :) Mięśnie stały się bardziej widoczne, więc odnotowuje malutki sukces.
Wybieram się dziś do koleżanki na urodziny, gdzie prawdopodobnie wpadnie coś niezdrowego, jakiś alkohol. Z resztą niedługo biorę się za pieczenie tortu dla mojej kochanej babci, więc i tu pewnie troszkę się liźnie tego czy tamtego ^^
Na śniadanko jak w każdy sobotni ranek coś "wyjątkowego", gdyż mam duużo czasu - dzisiaj gościł u mnie pyszny omlet z jajek i banana. Niebo w gębie, polecam wszystkim! Bardzo prosty do wykonania. Podałam go z domowym masłem orzechowym + troszeczkę syropu malinowego do polania po wierzchu :

Na dworze coraz to cieplej. Kolejny sukces, tym razem z piątku - poprawiłam czas na swojej trasie biegowej! 6km zrobiłam tym razem w 38 minut, a nie 42 tak jak to na ogół mi wychodziło!

Sobota zapowiada się u mnie pracowicie, a jeszcze gdzieś muszę znaleźć czas na ostatni w tym tygodniu trening ;)
Pozdrawiam Was wszystkie i miłego weekendu życzę! :*





18 lutego 2015 , Skomentuj

Dobry wieczór wszystkim :)

Dzisiaj szybki wpis, bo za bardzo nie mam czasu.
W sumie jest mi troszkę smutno - w szkole przegrałyśmy mecz siatki, pozostał nam jeszcze jeden, który musimy wygrać, żeby wyjść z grupy.
Jakby tego było mało zaczyna brać mnie jakaś choroba -> dziś było mi masakrycznie zimno/gorąco, ze skrajności w skrajność. Zdecydowałam, że nie pójdę biegać bo wolę nie ryzykować zdrowiem. W zamian poskakałam na skakance + pohoolałam :)

Ehh kiedy wreszcie przyjdzie ta wiosna...!

Dziś po południu naszło mnie na wyprodukowanie domowej roboty masła orzechowego, długo się nie zastanawiałam... Kierunek kuchnia --> paczka orzeszków ziemnych --> troszkę podprażenia --> robot i mixujemy do uzyskania jednolitej masy ( w między czasie, troszkę posolić, jak ktoś lubi troszkę posłodzić cukrem brązowym lub słodzikiem aby jeszcze bardziej nie zwiększać kaloryczności) --> kilkanaście minutek i voila ;D

Całuski i dobranoc

:*




17 lutego 2015 , Komentarze (2)

Hejka wszystkim ;)

W poniedziałek zważyłam się i zmierzyłam :) Ku mojemu zaskoczeniu waga pokazała 52,7kg - czyli mniej niż wcześniej. Centymetrów w niektórych miejscach troszkę ubyło więc jest ok ;) W sumie mam nadzieje, że więcej nie schudnę minimum dla mnie to 50 kg. Ale w końcu pracuję teraz nad mięśniami więc waga wręcz przeciwnie powinna wzrastać.. Zaliczyłam wczoraj również swój pierwszy bieg na 7 km. Mam nadzieję, że jutro też przebiegnę ten dystans, moja "podstawowa" trasa na każde bieganie ma +/- 6,5 km

Dziś z kolei bardzo przyjemny dzień - zaczęły się zawody dzielnicowe z piłki siatkowej i pierwszy mecz wygrany! :D Potrzebujemy jeszcze jednej wygranej aby wyjść z grupy i grać w ćwierćfinałach ;)
Dzisiaj poćwiczone z FitnessBleender na YT, jedzonko dopilnowane (właśnie pałaszuję kolację ).
Za sekundkę przejrzę jeszcze Wasze pamiętniki, zobaczę co na forum nowego i wracam do szarej rzeczywistości - mojej che
mii.


Jutro zaczyna się post, w związku z tym mam do Was kochane Vitalijki pytanie - czy macie jakieś postanowienia? Czy raczej nigdy nie zwracacie większej uwagi na ten okres?


Pozdrawiam wszystkich i mocno ściskaaam

(dziewczyna)








12 lutego 2015 , Komentarze (3)

Hejka wszystkim :*

Tłusty czwartek powoli zmierza ku końcowi. Jak tam Wasz bilans pączusiów? :) Pojedzone? Symbolicznie?? Czy wstrzemięźliwość zatrzymana? ^^
U mnie 1,5 donut'a + 6 pączków przez cały dzień..! Jestem w szoku, ale też rozumiem czemu potem przez cały rok nie ciągnie mnie do słodkiego, hehe.Tak przy okazji polecam donuty z Dr.Donut w Warszawie :) Wszystko dodatkowo poprawione kawą z Costy i styka. Akurat mam nadzieje, że w tym przypadku żadna z Was nie weźmie ze mnie przykładu, ten dzień mogłabym nazwać hmm, cheat-day'em :P
Mogę jedynie dodać (z dumą ), że pomimo tej wielkiej obżerki ćwiczyłam HIIT -> i to niech będzie Waszą motywacją!
Nawet jak czasami przydarzy się Wam zjeść coś "zabronionego", ponad "program" nie traktujcie tego jako zawalonego dnia, nie odkładajcie ćwiczeń!!
Hmm przedstawię Wam jeszcze na koniec kilka fotek, żeby troszkę wydłużyć wpis hihi ^^
Na pewno wszystko pójdzie w mięśnie
:D

Słodkich snów, papa i do jutra :*

11 lutego 2015 , Komentarze (5)

Hej wszystkim ;)
Dzisiejszy dzień w 100% udany, miło mi zleciał czas i dość szybko. Dziś króluje u mnie biologia i tkanki zwierzęce hehe :D
Po szkole wyszłam od razu pobiegać -> 40 minut, to to czego potrzebowałam na rozluźnienie. Żywieniowo wszystko w porządku, makro jako tako prawidłowo. Wyczuwam okres na horyzoncie i mam nadzieję, że przyjdzie ;)

Jutro wielce oczekiwany przeze mnie dzień Pączusia :D Powiem Wam szczerze, że sama siebie zadziwiam... Przez cały rok mogę nie jeść pączków i słodyczy - w ogóle mnie do nich nie ciągnie, ale w ten tłusty czwartek czuje po prostu chęć na pochłonięcie jak największej ich ilości. Faworków nie jem bo mi nie smakują, ale pączki to co innego :) Najlepsze są te malutkie ^^
Oczywiście jedzenie pączków cały dzień nie zwalnia z ćwiczeń, które wg. swojego planu wykonam.
Na koniec wstawię Wam zdjątko mojej dzisiejszej kolacji: smoothie bananowo - truskawkowe żurawina i orzechy ziemne, twaróg półtłusty kapka masła orzechowego(tu już końcówka porcji na zdjęciu xd )

Pozdrawiam Was wszystkie cieplutko :*







10 lutego 2015 , Komentarze (4)

Witajcie kochane vitalijki ;)
Niedawno skończyłam ćwiczenia, zjadłam kolację i czuję się świetnie ;D
Dzisiaj nieco lżej tylko 7 lekcji, dużo jak zwykle zadane, ale co tam dobry humor = siła na caalutki dzień ;D Cieszę się, że wszystko idzie tak jak sobie planowałam, zdrowe jedzonko w miarę odpowiedni rozkład B/T/W do tego ćwiczenia, wyrabiam się ze szkołą więc jest serio ok ;)
Dziś przygotowałam sobie obiadek -> pierś  kurczaka + ziemniaki + marchew wszystko to w sosie pomidorowo - serowym (tak to ja nazywam :P ) => jednym słowem moja "mieszanka" ale jest pyszne po prostu, tutaj fotka :P

Troszkę słabe światło, ale w miarę widać :)
Dzisiaj były te oto ćwiczenia

Na koniec przesyłam siebie + falee siły i motywacji dla WAS kochane ;)


^^^Tak ten zaciesz po skończonych ćwiczeniach ^^
Całusy :*

9 lutego 2015 , Skomentuj

O kurcze... W sobotę byłam na 18 przyjaciółki i muszę powiedzieć, że troszkę zabalowałam .. ^^ Całą niedziele praktycznie przespałam, dodatkowo mając rozstroje żołądka.. xd Dziś już o wiele lepiej się czuje, znalazłam nawet 20 min na szybkie ćwiczonka więc poskakane i pohulane, teraz konsumuje kolacyjke a zaraz po zszamaniu czas na chemię.. 
Miałam dziś zmierzyć wymiary, ale rano jakoś nie miałam czasu, a też potej imprezie trochę się czuje napuchnięta .. Jutro ćwiczenia tak jak mam w planie, w środę mam nadzieje, że uda mi się pobiegać -> znowu dowaliło śniegu u mnie, ledwo się przejść da!
No a w czwartek tłusty czwartek, zaplanowany mam cały dzień jeść pączki, a co :P Przez okrągły rok ich nie jem więc tego jednego dnia można, a nawet trzeba ! :)

3 lutego 2015 , Komentarze (5)

Ehh ferie się skończyły, znowu szkoła i znowu baardzo malutko czasu :( Dopiero dwa dni a ja już jestem zmęczona i przytłoczona ogromem pracy jaką nam wszyscy zadają. Ćwiczę zgodnie ze swoim planem, jem też odpowiednio, ale suma sumarum zamiast być zadowolona najchętniej poszłabym spać.. Jedyne co mnie pociesza to uwidaczniające się efekty ćwiczeń, co bardzo motywuje. :D Nie mogę się doczekać wiosny, aż dzień będzie dłuższy! Miałam pisać bloga, niestety nie mam kiedy, może w weekend coś uda mi się z nim pokombinować. Hmm kolacja zjedzona, notka w pamietniku napisana, to lece sie uczyć angielskiego. Pozdrawiam ;)

26 stycznia 2015 , Skomentuj

Hej wszystkim vitalijkom ! ;)
l@dy_rose ten wpis dedykuję Tobie, ponieważ pytałaś mnie jak to zrobiłam, że schudłam. Otóż bardzo przytyło mi się w okresie dojrzewania (6kl podstawówki). Byłam chodzącym "pączkiem", tak też mnie nazywano.. Sama dobrze zdawałam sobie sprawę ze swojego wyglądu, widziałam, że moje koleżanki są chudziutkie a ja niestety nie :( Moje pierwsze podejście do diety to masakra. Nie wiedząc totalnie nic na temat zdrowego odżywiania i odchudzania wzięłam się za to sama. Gdzieś tam usłyszałam "dieta 1000 kcal", babcia czy tam ciocia poradziły "nie jedz ziemniaków". Tak więc do dzieła! Od zawsze byłam maniakiem gier komputerowych (wciąż lubię sobie pograć^^ ) także całe dni wakacyjne (tak zaczęłam się odchudzać w wakacje przed 1 kl gimnazjum) spędzałam przed monitorem. Plan dnia & diety wyglądał tak:
- pobudka 12-13 śniadanie -> jedna kromka chleba pszennego z pasztetem
- cały dzień grania na komputerze -> było to GTA SA:MP, CS 1.6, Simsy
- 18 godzina biegania
- 19 obiadokolacja -> potężna porcja
- komputer do późnej nocy
- sen
I tak w kółko. Mama upiekła sernik? Utne sobie malutki paseczek, potem znowu malutki paseczek i znowu i znowu bo przecież od małego nic mi się nie stanie... Po nie za długim czasie moja dieta upadła i jadłam słodycze, ziemniaki i wszystko tak jak kiedyś.
Przełom nastąpił w 2 kl. gimnazjum po nowym roku. O tak, możecie się śmiać lub nie ale postanowienei noworoczne w sylwestra było takie "dziś po raz ostatni nawżeraj się wszystkich słodyczy a od jutra 1.01 nie zjesz już nic takiego"
Pierwszy tydzień był tragiczny bo mnie ciągnęło do słodyczy, ale udało mi się pokonać chęci. Wyeliminowałam cukier, sól, słodycze. Jadłam 1000kcal <- niestety. Muszę przyznać, że odżywiałam się bardzo, bardzo zdrowo ale jadłam za mało. W psychice zaczęła rodzić się anoreksja. Podliczałam sobie na ilewazy kalorie i nie daj Boże o kilkanaście przekroczyłam ten tysiąc to od razu czułam się źle, widziałam, że tyje itd. Waga wyjściowa to było 63-65kg, najpierw chciałam schudnąć do 55kg. Oprócz tak restrykcyjnej kaloryczności ćwiczyłam: bieganie, brzuszki, pompki itd. Dość szybko straciłam siły, z osoby zawsze pogodnej i wygadanej, zmieniłam się w poważną, cichą dziewczynę. Znajomi zwracali na to uwagę, mówili, że zachowuje się jakbym miała jakiś mega poważny problem życiowy... po części mieli rację.
Od zawsze kochałam sport, wszelkie gry zespołowe, pływanie itd. Teraz nie miałąm już siły ćwiczyć, doszłam do 53-54 kg kiedy powiedziałam sobie, że nie daje rady zaczynam jeść więcej. Kaloryczność podniosłam do 1200-1300 i waga poleciała jeszcze w dół. Podczas mojego odchudzania zatrzymał mi się okres. Prawdą jest, że nie zdążył mi się jeszcze uregulować, wtedy po prostu zniknął. Zrobiłam badania, wyszły dobre nie miałam anemii, ale miesiączki też nie. Chudłam sobie dalej. Było 47 kg, już dawno przekroczyłam wagę docelową, ale chwila? Mi podobało się to chudnięcie. Ciągle stawałam przed lustrem i widziałam te wszystkie niedoskonałości, chciałam mieć nogi chude, z dziurą między udami, najlepiej żeby udo było grubości łydki, nie chciałam mieć boczków. Niestety to już urok mojej figury boczki były zawsze, a raczej wystające kości miednicze..
Nastał moment kiedy moi rodzice się przestraszyli, kazali mi jeść, czasami grożąc, że jak nie zjem to coś tam ( o to paradoks, wcześniej kazali mi przestać jeść, jak schudłam kazali mi żreć więcej ). Pare razy zdarzyło mi się wymiotować, ale było to max. 3.
Pod koniec 2kl gimnazjum mielismy wycieczkę szkolną do Anglii. Tam schudłam do 45kg bo dziennie żyłam na 2 tostach z odrobiną dżemu, 2 bułkach pszennych z szynką, bez masła i odrobinką zupki bo bałam się, że to jedzenie którego ja nie przygotowałam, że na pewno ma milion kalorii i przytyje. Nauczyciele również zauważyli, znajomi w szkole gratulowali. Najbliższa mi nauczycielka, z którą miałam (i mam wciąż) super kontakt nawet na mnie nakrzyczała, żebym się uspokoiła z tym chudnięciem...
Włosy zaczęły mi się przerzedziły. Okresu nie było. W reszcie w lustrze zobaczyłam, jak wystają mi kości żebrowe, jak się nachyliłam cały kręgosłup to było okropne. Wtedy się popłakałam i zdecydowałam zacząć normalnie odżywiać. Bo powiem Wam, że co to jest dieta, racjonalne odżywianie, co jest dobre dla organizmu, co ma jakie witaminy - tego wszystkiego nauczyłam się podczas odchudzania. Najśmieszniejsze jest to, że spokojnie mogłabym być dietetykiem z tą wiedzą, radzić innym ale sobie nie mogłam pomóc.
Przyszedł taki czas gdzie chciałam przytyć, odzyskać okres ale z drugiej strony odzywała się świadomość anorektyczki.
Przytyłam do 50-51kg i tak się trzymałam do końca gimnazjum i 1 kl liceum. Niestety pomimo już racjonalnego żywienia okres nie powrócił. Byłam na wielu wizytach u Pani ginekolog, która podała mi pare powodów dlaczego moja miesiączka mogła zaniknąć i faszerowała mnie proszkami róznego rodzaju. Do dnia dzisiejszego nie unormował mi się okres, ale jestem już na jak najlepszej drodze, ponieważ w ubiegłym miesiącu pojawił się, co prawda skąpy ale był.
Najgorsze błędy mojego odchudzania :
- diety nisko kaloryczne
- całkowite obcięcie tłuszczy w diecie
- maniakalne liczenie kalorii
- maniakalne ćwiczenie codzień

Podsumowując

Aktualnie ważę 54kg, okres powraca, czuje się dobrze, ćwiczę dla zdrowia i wyrzeźbienia sylwetki. Uporałam się z natarczywymi "myślami anorektyczki", chociaż szczerze stwierdzam, że czasami powracają. Najgorszy po schudnięciu jest strach, że się znowu przytyje. Nie mogę powiedzieć - cieszę się ze swojego schudnięcia, bo nie każdy jest w stanie mieć tak silną wolę i w wieku dziecięco - nastoletnim coś takiego osiągniąć. Jednak, gdyby czas się cofnął nie wiem, czy brałabym się za to odchudzanie. Jakby nie było wiele mnie zdrowia to kosztowało, powoli prowadziło mnie do choroby, którą na całe szczęście ominęłam.
Każdym odchudzającym się dziewczynom radzę najpierw zebranie ogromnej ilości wiedzy o funkcjonowaniu naszego organizmu, jego potrzebach, o produktach żywnościowych i racjonalne rozplanowanie diety i ćwiczeń. Większość nastolatek jest słabych psychicznie i może nie udźwignąć "ciężaru" odchudzania.
Na koniec wstawiam swoje zdjęcie "before&after" nie wiem czy cokolwiek na nim widać, ale nie mogłam znaleźć żadnego "before", tak jakby strasznie nie lubiłam wtedy być fotografowana ;)

Pozdrawiam wszystkich i przepraszam za tak obszerny wpis ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.