Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Każdy popełniony błąd przybliża do prawdziwego rozwiązania. Swój limit potknięć wyczerpałam, teraz efektem może być tylko sukces.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20098
Komentarzy: 338
Założony: 28 stycznia 2015
Ostatni wpis: 6 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
FitnessGirlToday

kobieta, 33 lat, Kraków

167 cm, 79.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Wczoraj 79, a dziś już 78 - mój organizm chyba walczył mocno z zakwasami po przedwczorajszym treningu :) Dodatkowo widzę bardzo duże zmiany po wrzuceniu sporej ilości tłuszczu do diety - dla mnie akurat mleko kokosowe :)

Dzisiaj skromnie bo w planach napięty dzień :) I oczywiście wczorajsze jedzonko :)

3 czerwca 2015 , Komentarze (2)

No nareszcie! Już myślałam, że pojawił się zastój na amen! Cóż, 15 dzień diety i spadły dopiero 2 kilogramy, kiedy oczekiwałam spadku na łeb na szyję. A już ostatnie kilka dni, kiedy waga stała na 79,4 doprowadzały mnie do szału. Ale postanowiłam robić swoje i nie przejmować się, wszak dietuję bardzo rozsądnie, bez głodzenia, a weekend u rodziców i dwie rodzinne imprezy dały mi dietetyczny reset. Był mi potrzebny :)

Przemyślenie jest takie - dietetyczka mimo, że dała mi zdrową dietę, to kalorycznie za mało jak na 80 kg ciała. Za dużo odwiedziłam już specjalistów, którzy chcieli mi wyrządzić krzywdę więc sama podbijam kaloryczność i.... spada:) Będę się trzymać tego dalej :) AAAAAA no i wczoraj pierwszy po kilku latach trening siłowy. Tyłeczek boli :)

No i treeeeening: 

Czuję się tak rewelacyjnie (mimo zakwasów), że dzisiaj zrobię kolejny :) Jest moc:)

28 maja 2015 , Komentarze (3)

Dzisiejszy bilans: 

No i 60 minut intensywnego marszu. Spalone około 400 kcal :)

28 maja 2015 , Komentarze (5)

To miał być ten wpis, kiedy dumnie oznajmiasz: "wróciłam, jestem, działam" ! Poniekąd tak, jest, ale spodziewałam się większych fanfar. 

Otóż półtorej tygodnia temu grzecznie potuptałam na wizytę do pani dietetyk. Znaleziona na ZnamymLekarzu - 30 pięciogwiazdkowych ocen - zaryzykuję. 90 minutowy wywiad. Cena powaliła mnie na kolana, ale myślę, cóż - nagadałam się, niech będzie. Kolejnego dnia dostałam swoje menu i konsekwentnie wzięłam się do pracy już od środy. Moja waga startowa wynosiła 81 kg - będę brała pod uwagę swoją wagę (zabawnie brzmi :D ) ponieważ lekko zawyża. Na tanicie było 80,4.

Po tygodniu zmagań moja waga pokazała 79,5. Spodziewałam się czegoś więcej szczerze mówiąc po godzinach spędzonych w kuchni, ale są też dobre strony :) No nic, walczę dalej :)

Aaaaa no i najważniejsze - walczę z moim Lubym (tak, tak, to ja jestem nadwornym kucharzem), i żeby życie bardziej pokazało mi, jak lubi być przewrotne - on już schudł 3 kg! 

Ahhhh niesprawiedliwości :D

2 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Trafiłam na rewelacyjny portal, gdzie można zacząć misję "Zmień swoje życie w 30 dni". Portal nazywa się Slank i jego główną misją jest propagowanie zdrowego stylu życia. 

Misję próbowałam już zrobić hm... z 7 razy? Ale zawsze coś. Od 1 kwietnia wzięłam się na poważnie (ha! to już drugi dzień :D).

Sens całości jest taki, że co dzień jest nowy filmik z wykładem na temat żywienia i treningiem. Na końcu wykładu jest zadanie, które powoli wprowadza zdrowe nawyki żywieniowe. I tak:

Zadanie 1. Pij pół litra wody do maksymalnie pół godziny po obudzeniu się. - wypełnione.

Zadanie 2. Pij litr wody co najmniej do godziny 14 - własnie wychylam :)

Mam nadzieję, że wytrwam przez cały kwiecień. Kuzynka ze Slankiem zrzuciła 27 kg wprowadzając ich zalecenia. Myślę, że to bardzo fajny sposób:)

4 lutego 2015 , Komentarze (3)

Emocji dalszy ciąg. Ale nie powiem czemu :) (nie, nie jestem w ciąży :) ), ale na pewno się podzielę jak wszystko będzie pewne :)

W każdym razie ciężko prowadzić dietę podczas miliona załatwień, ale daję radę :)

Wczorajsza waga 75,5, dzisiejsza 75,7 także powróciłam na dobry tor. 

IF trochę traci sens w moim przypadku w obecnej chwili, ponieważ nie ćwiczę za wiele. Moja doba powinna mieć 48 h. Możliwe, że wrócę do trybu śniadań, ale to bardzo powolutku. Na razie modyfikacja diety pod względem doboru tłuszczów. 

1 lutego 2015 , Komentarze (2)

Ostatnie 3 dni dietowo niestety nie były najlepsze. Odwrotnie proporcjonalnie do mojego samopoczucia, które jest rewelacyjne. Niestety masa załatwień, jazda tu i tam nie sprzyjają diecie. Nieeee, nie obżerałam się, odwrotnie. Nie miałam czasu jeść, na ruszt wpadały ubogie porcje czegoś bliżej nieokreślonego mianem produktu zdrowego i dietetycznego. Tak, na czegoś skończmy :)

Mój organizm, mądra bestia, nauczony tysiącami głupich diet, że jak się nie je i nie pije to się gromadzi to co się ma. Jeśli nie wypiję minimum 2 litrów wody, od razu widzę opuchnięte kostki i ociężałość. Jeśli nie zjem solidnej porcji, zwyczajnie, nie odwiedzam toalety. 

(No dobrze, przyznaję się również do kilku kieliszków czerwonego wina... wiecie - zaręczynowy wieczór w czwartek, a wczoraj romantyczna kąpiel przy świecach :D:D:D

Także nie było zdziwieniem zobaczenie na wadze 77. No cóż, trudno. Trzymamy się dalej diety i wmuszamy wodę. Właśnie zarzuciłam łyżkę babki płesznik zapijając 0,5 l wody i sączę herbatę owocową. 

Luty jest miesiącem solidnego kopa.Rozpisałam zabiegi 2 razy w tygodniu, do tego 4 treningi tygodniowo. Wieczorem zamierzam zaszyć się w kuchni i gotować porcje jedzeniowe do mrożenia. Właśnie przeszłam na tryb pracy w wymiarze 12h trzy razy w tygodniu. Do tego godzina jazdy w jedną i drugą stronę. Uda mi się więcej zdziałać jeśli chodzi o własną działalność, ale też będę się musiała lepiej organizować, szczególnie dietetycznie. Brak zakupów w lodówce to najgorsza ewentualność i najczęstsza przyczyna zawalania diety! :)

Trzymajcie się cieplutko i nie dajcie. Pamiętajcie, że przeszkody są po to, aby je pokonywać, a nie poddawać się! :)

A. 

30 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Bardzo, ale to bardzo dziękuję wszystkim za gratulacje i życzenia. Nie dość, że to był piękny dzień, to dzięki Wam stał się jeszcze piękniejszy. To tak bardzo cieszy, że ludzie potrafią gratulować nieznanej osobie i kibicować. 

A i prywatnie znajomi nie zawiedli. Telefonu, smsy, wiadomości na fb - byłam w ciężkim szoku, z którego dalej nie mogę wyjść. To jeszcze bardziej popiera moją tezę, że im bardziej dzielisz się szczęściem, tym masz go więcej :)

Dzisiaj grzeczny powrót do diety. Od przyszłego tygodnia wracam na zabiegi endermologii i elektrostymulacji, które działały na mnie z potężną siłą. Przymierzam się też do rozpoczęcia suplementacji chlorellą - przy moich przypadłościach jelitowych myślę, że będzie idealna. Do tego obowiązkowo odbudowa flory bakteryjnej, co ciekawe szukając odpowiednich probiotyków w kapsułkach, istnieje rynkowy niedobór pigułek bez laktozy. 

Teraz motywacja do trzymania diety, treningów i powrotu do pełni zdrowia jest jeszcze większa - przecież w sukni ślubnej trzeba wyglądać jak księżniczka, prawda? :)

Pozdrawiam, trzymajcie się cieplutko

i pamiętajcie u uśmiechu!

29 stycznia 2015 , Komentarze (40)

Ktoś by powiedział, że nieszczęścia chodzą parami. A ja mówię - szczęście i optymizm chodzą stadem! 

Dzisiaj moje 24 urodziny. Dzień się zaczął pięknym bukietem róż od mojego chłopaka. Jako, że do pracy miałam na popołudnie - w piżamie poczłapałam na piętro rodziców na urodzinową kawę. Ku mojemu zaskoczeniu T po 5 minutach przyszedł za mną w białej koszuli. Patrzę na niego nieufnym okiem. 

- Urodziny masz, miś musi ładnie wyglądać.

- Ah, czuję się wyróżniona - tak, to w stylu mojego T :)

Ciasteczko (tak! ciasteczko! w urodziny gluten idzie na urlop), kawa, no i niestety pośpiech bo ceną porannego wyspania jest szybsze uwijanie się do pracy. Wstaję od stołu, człapię w kierunku schodów do swojego królestwa. T wstaje i mówi:

-Tak korzystając z okazji chciałbym państwa zapytać, czy mogę  prosić o rękę Agi? 

Rodzice w szoku, ja w jeszcze większym. Tata w niezrozumiałym dla mnie zlepku słów zamruczał, że nie ma nic przeciwko. Moje myśli dalej biegające, że "zabiję go jak zejdziemy do siebie, takie żarty sobie robić". A on.... na kolana, pierścionek w ruch i: 

- Czy zostaniesz moją żoną? 

Jak się pewnie domyślacie, odpowiedź była jedna: 

Diamentowy pierścionek pasuje idealnie :)

28 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Jak dziwnie zaczynać nową kartę. Dawno się to nie zdarzyło. Żal pożegnać stare wpisy, stare zdjęcia. Ale w pewnym momencie masz pewność, że to odpowiedni czas na postawienie grubej, tłustej, czarnej krechy, pod którą znowu zaczniesz wszystko zapisywać Monotype Corsivą i klecić piękne zdania. Prawda? 

Dzisiaj wigilia moich 24 urodzin. Zacznę nietypowo bo od podsumowania. Odchudzam się od jakichś 12 lat. Z różnym efektem. Najlepszy jaki udało mi się osiągnąć to 61 kg, półtorej roku temu, ale na dość ograniczonym jadłospisie. Poprzednie lata były latami diet 1000 i jednej nazwy. Diet cud. Któż z nas nie zaczynał kopenhaskiej, Dukana, MŻ, kapuścianej etc. Oczywiście byłam pionierką. Nie rozumiejąc tego co dzieje się wewnątrz mnie.

Teraz to już wiem, jak należy podejść do zmiany. Jak bardzo należy siebie kochać, aby dać sobie szansę na lepsze jutro. Kiedyś, kiedy zobaczę, że chcecie wiedzieć o czymś więcej - chętnie opowiem Wam o sobie:)

Druga nietypowa kwestia to taka, że nie odchudzam się od dziś ani od jutra, ale Nowego Roku, czyli mija prawie miesiąc. Z 81 kg, które zaznaczyłam na pasku, aby nie zapomnieć o tym sukcesie - spadłam do 75,5. 5,5 kg! 

Zaczytuję się godzinami na http://www.tlustezycie.pl/ . Już wcześniej podejrzewałam, że mogę chorować, jednak żaden lekarz nie potrafił mi pomóc. Dostawałam kolejne dawki antybiotyków i z tygodnia na tydzień było gorzej. Obecnie leczę się z ogólnoustrojowej candydzy. Trzeba było zminimalizować węgle aby wytruć grzyba. Nie toleruję glutenu i laktozy. Odkąd wyrzuciłam mleko z diety, a to już 2 miesiące, nie pamiętam co to wzdęcia, nawet po grochu czy kapuście. Od kiedy wyrzuciłam gluten w moim żołądku nie słychać bulgotania, przelewania, nie mam też problemów z wypróżnianiem. Póki żywiłam się produktami z glutenem bywało, że miałam coś na wzór biegunek. Owszem, brakuje mi bułeczek z masłem i kawy w połowie dopełnionej mlekiem, ale samopoczucie, które teraz jest ze mną warte było tego wyrzeczenia. Swoją drogą czarną kawę zminimalizowałam do incydentów, kiedy mam na nią ochotę, czyli jakieś 4, 4 na tydzień. Zastąpiłam ją zieloną, po której nie ma nalotu na języku, suchości ani niemiłego smaku. 

Dieta, którą obecnie stosuję oparta jest o intermittent fasting czyli żywienie w oknie. Dla mnie okno przypada między 12, częściej 13, a 20 lub 21. 

Liczę makra. niestety z racji candydozy węgle spadły na łeb na szyję. Mam tego świadomość, że jem poniżej zapotrzebowania, ale prowadzi mnie trener, który mam nadzieję, wie co robi. W najbliższej przyszłości będę podbijać, ale póki co jestem zachwycona brakiem objawów candydozy, które męczyły mnie od kilku lat. 

Miało być krótko, a wyszło jak zawsze. Mam nadzieję, że zyskam grono osób podobnie dążących do celu jak ja :)

Trzymam za Was gorąco kciuki! :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.