Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kocham psy, książki i podróże. Przeglądając zdjęcia z jednej z wycieczek ujrzałam wieloryba, który zasłaniał panoramę pięknej czeskiej Pragi. To byłam ja. Poczułam się, jakbym dostała kopa i postanowiłam coś zmienić. Zmieniłam swoje nawyki żywieniowe i nauczyłam się gotować. Moją pasją stały się wypieki i gotowanie.Prowadzę swój blog kulinarny. Zapraszam na bistropatio.blogspot.c
om

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 795
Komentarzy: 11
Założony: 10 kwietnia 2015
Ostatni wpis: 23 kwietnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
AniaSlimFat

kobieta, 42 lat, włocławek

168 cm, 59.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

13 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Nie jest źle!

Kolejny dzień minął i nie mam się czego wstydzić. Chociaż, prawdę mówiąc, poczęstowano mnie w pracy cukierkiem (właściwie to cukieras był, bo rozmiar zacny). Nie wypadało odmówić, ale wymigałam się i powiedziałam, że zjem do kawy i ukryłam w torebce. Nie tknęłam, przytaszczyłam do domu i leży biedak niezjedzony w cukierkowej puszcze. Kiedyś przyjdzie jego pora, albo i nie. Wiem, że jak zjem jednego, to polecą następne, a do nich orzeszki solone i czekolada i znienawidzę siebie, że się obżarłam jak prosiak. Nie!

Napisałam pół strony pracy dyplomowej. Idzie jak po grudzie. Zupełny brak weny :/

Buziaki Chudzinki :)

12 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Nie jest źle!

No ja nie wiem, co oni wszyscy z tą pizzą. Spoko, można. Sama lubię, ale codziennie? Znowu udało mi się oprzeć pokusie.

Dzień Czekolady poświętowałam dziś śniadankiem - pieczona owsianka czekoladowa z imbirem i gruszką. No pycha. Na kolację mrożone truskawki z jogurtem. W ramach weekendowej rozpusty zaaplikowałam sobie kawałek maminego sernika. Nic ponad program nie wpadło, nawet nie podjadłam orzeszków, które sypałam Małżowi do jogurtu. Jestem boska!

Po pracowitym weekendzie zapowiada się pracowity tydzień. W piątek mam wizytację, na sobotę muszę napisać pracę dyplomową (mam wstęp :/), a na niedzielę dwie prace zaliczeniowe. Chyba będę chodzić na rzęsach. Jakoś nie mogę się nauczyć na własnych błędach i wszystko zostawiam a ostatnią chwilę :/

Miłej reszty niedzieli!

11 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

Nie jest źle!

Dzień na uczelni strasznie męczący. Ileż można siedzieć w zimnej i ponurej sali, gdy za oknem ludzie pomykają bez kurtek i uśmiechają się do słońca? A ja, zawinięta w szal, ratowałam się gorącą herbatą z termokubka. Dobrze, że ostatnia wykładowczyni się zlitowała i wypuściła nas godzinę wcześniej.

Jedzeniowo bez zarzutu. To znaczy, nie wpadło nic nadprogramowego. Nie dałam się nawet skusić na pizzę i twardo zjadłam swój serek wiejski z pomidorkami i rzeżuchą. W ramach planowanej sobotniej rozpusty kieliszek ajerkoniaku i kawałek orzechowego piegusa na białkach. 

Jutro Dzień Czekolady. Mocy przybywaj!

10 kwietnia 2015 , Skomentuj

Nie jest źle. Trzymałam się dzielnie. Nic nadprogramowego nie wpadło do brzucha. Na podwieczorek mrożone truskawki z maślanką i odrobiną czarnego pieprzu - zamarzł mi mózg. Tęsknie za latem i wysypem świeżych owoców. Urozmaicam sobie dietę mrożonymi owocami. Są lepsze w smaku, niż truskawki greckie, czy hiszpańskie.Sam plastik, nawet do koktajlu się nie nadają.

 Jutro cały dzień na uczelni. Lunchbox, a właściwie kilka już gotowy. Termos na herbatkę też czeka. Kawom i herbatom z automatu mówię stanowcze NIE! 

Leże w łóżeczku i poszukuję ciekawych akcesoriów rowerowych. Czas niedługo rozpocząć sezon i odkurzyć moją błękitną strzałę!

10 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

Pewnego razu na zdjęciu z wakacyjnego wyjazdu do Pragi zobaczyłam wieloryba. Piękne widoki i ja po środku. To był kop dla mnie, żeby coś w sobie zmienić. Zawzięłam się. Zaczynałam z wagą 76,9kg. Moja dieta polegała na zmianie nawyków żywieniowych: jem 5 niewielkich posiłków dziennie, co 3 godziny. Ograniczyłam słodycze (ciasto tylko w weekend do kawy), postawiłam na jakość a nie na ilość.. Udało mi się zejść do wagi 55,9kg. Rozmiar 36/38 zamiast 44. Szok! Całkowita wymiana garderoby. Całkowita zmiana myślenia. 

Po dwóch latach od tego sukcesu zaczęły gonić mnie kilogramy; a to święta, a to wyjazd, a to urodziny, imieniny, impreza. Zdarzyło mi się kilka razy napaść na szafkę lub lodówkę i wyjeść wszystkie słodycze.

Dziś przekroczyłam magiczną granicę 60kg. Spodnie robią się opięte, majtki coraz ciaśniejsze. Nie chcę. Chcę móc chodzić latem w krótkich spodenkach i zwiewnych sukienkach. Mój cel to 55kg! 

Potrzebuję kopa! Czy go tu znajdę? Może jak znów podjem nadprogramowo, dostanę zrypkę od kogoś? Może zainspirują mnie historie innych?

Pomożecie?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.