Hej,
Mam czasem tak, że chcę się poddać... Daleko już zaszłam bo pierwszym krokiem do sukcesu jest zacząć coś robić. Ostatnio mam ciężkie dni, albo i tygodnie co chwile się coś dzieje. To jeden wyjazd to drugi. Trochę nie mogę tego pogodzić z dietą, dlatego stoi ona w miejscu. Jakiś wypad ze znajomymi na piwko, dwa, może trzy... I tak nie widać efektów... Dzisiaj stanęłam na wadze i zobaczyłam kilo więcej... I mówię koniec. Dla mnie koniec wakacji nadszedł, mimo iż jeszcze miesiąc mam wolnego.. Przez ten miesiąc nie mogę nic zepsuć. Chcę się przygotować do chodzenia na studia i do tego, żeby zajęcia nie były przeszkodą w diecie. Zawsze powtarzałam że to są tylko wymówki wyjazdy, brak czasu, i wiem że tak jest, ale wybija mnie to z rytuały dietowego.
Mam dzisiaj humor do dupy, @ się spóźnia, rozregulowane hormony i cały czas mnie wszystko wkurza. Ehh ciężkie mam dni ostatnio na prawdę. Miałam ochotę przez chwilę się poddać mieć to w dupie, ale wiem że potem będzie mi jeszcze gorzej, ja nie umiem być gruba~! Nienawidzę być gruba, wkurza mnie to że wyglądam jak słoń, a tak ciężko mi jest się oprzeć! Boże jakie to durne! Mam znajomą, dosyć bliską, która mimo swoich krągłości lubi się taką jaka jest, ale to nie moja natura, ja bym tak nie umiała. Ciągłe zawodzenie się jak widzisz coś super na wystawie, a największy rozmiar to 38... Wrócić do 36 to mój cel. Tak postanawiam tu i teraz i jeżeli za tydzień napiszę , że lipa, że podjadam, nie trzymam się diety to proszę zwyzywajcie mnie od najgorszych nie wspierajcie, nie piszcie że mam się nie poddawać bo to nic nie da! Piszcie, że jestem głupia, że jestem słaba, że nie potrafię pokonać tak głupieć rzeczy jak jedzenie!!
Za rok w moje urodziny to już 21 będą, tj. 7. sierpnia, wejdę w 36!!! Tak będzie, wiem o tym. Oczko wtedy będę mogła świętować jak najbardziej zasłużenie!
Dziękuję za przeczytanie i trzymajcie kciuki, kopnijcie mnie w dupę na zachętę!!