Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas najwyższy wziąć się za siebie bo niedługo mnie dźwigiem będą wyciągać z domu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4033
Komentarzy: 83
Założony: 17 września 2015
Ostatni wpis: 9 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
AureliaJoanna

kobieta, 36 lat, deje

170 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 października 2015 , Komentarze (12)

Hello!!

Dwa kilo zgubiłam nawet nie wiem kiedy :) Bardzo się cieszę :) :) Już niedługo zobaczę 8 z przodu jupi jupi jajajaj :D To znaczy wiedziałam że tak będzie. Wysokobiałkowa zawsze na mój organizm działała cuda :)

I muszę wam powiedzieć że się wcale nie męczę.  Nie jest to jedzenie dla mnie uciążliwe. Uwielbiam "męskie" żarcie ;) dużo mięska bez chlebka -obrazując.Ponadto spożywanie protein w takich ilościach zmusza organizm do picia wody. Cały czas mi się pić chce. 

Bilans moich wczorajszych posiłków prezentuje się tak:

KCAL: 1648

BIAŁKO:: 128 g 

TŁUSZCZ:117 g

WĘGLOWODANY:29 g

ok.3 litry płynów

Generalnie zdziwiłam się że tak dużo tłuszczu wyszło, ale nie jest źle. Z ilości węgli jestem zadowolona, bo nie można ich wyeliminować całkiem, a w ogólnym rozliczeniu wyszło bardzo mało :) Dzisiaj też mam zamiar się podliczać.I zdać relację oczywiście :) Buziam i zmykam do was bo wpadłam na seke w przerwie pracy.

<3

8 października 2015 , Komentarze (4)

Siemano, siemaneczko.

No i tak czytałam te wasze wpisy o choróbskach które życie zatrzymują i masz babo placek :/ Wczoraj rano obudziłam się z bólem gardła, a dzisiaj w nocy gorączka, dreszcze, katar, ból mięśni. Po omacku szukałam jakiś wspomagaczy przeciwzapalnych i przeciwbólowych, no i jakoś poszło. Obudziłam się przed 7 już w lepszym stanie, zaaplikowałam kolejny raz środek uśmierzający i nasmarowałam maścią rozgrzewającą. Jakoś titam. Dobrze że wczoraj zakupy zrobiłam, bo dzisiaj bym normalnie umarła....

A apropo diety to super. Mimo restrykcyjności  bardzo ją lubię  :) Żeby rozjaśnić o co mi chodzi z tym "żywym" białkiem (nie poluję na króliki i nie zjadam ich po uduszeniu :D),przedstawię dzisiejszy jadłospis:

śniadanie: jajecznica z dwóch jajek, dwie drobiowe małe parówki + kawa

II śniadanie: duszone udko z kurczaka, sałatka szwedzka 

obiad: pierś z kurczaka z curry i pieprzem, duszone pieczarki, ogórek konserwowy

podwieczorek: śledź w sosie pomidorowym

kolacja: salatka z tuńczyka, ogórka i gotowanego jajka 

+ 2 litry ciepłej wody (bo chora, a poza tym ciepła lepiej się przyswaja)

+ 2x zielona herbata z cytyną

Chodzi o szok białkowy dla organizmu. Później powoli będę włączać do diety warzywa o niskim indeksie glikemicznym oraz otręby (później przedstawię wam świetny przepis na bułeczki otrębowe :D yamiii). Generalnie wykluczamy z diety węglowodany i ograniczamy tłuszcz. 

Miałam stanąć na wadze dopiero w niedziele rano, ale nie mogłam się powstrzymać :) i jest 1kg mniej :D :D :D nie zmieniam jednak paska, zrobię to w dzień prawidłowego ważenia czyli w niedzielę. I jutro nie staję na wadze :)

TRZECI DZIEŃ BEZ PAPIEROSA!! (dumna :D)

7 października 2015 , Komentarze (7)

Siemaneczko :)

Czas w końcu przestać się nad sobą szczypać. Koniec z piwkiem, pizza i tak dalej. Bo chociaż ubyło mi kilogram, to kompletnie nie czuję się usatysfakcjonowana :( Jestem rozczarowana sobą i moją słabą prawie nieistniejącą silną wolą :< Dlatego muszę wprowadzić restrykcyjne zasady, musztre  być dla siebie ssmanem. I kropka. A więc od dzisiaj, bo dzisiaj dzień pierwszy.

1) Białko przez 4 lub 5 dni. Czyste, żywe bez niczego innego. Wiem, że dla części z was to jest głupota czy coś tam. Ale ja wiem, że w ten sposób schudnę. Na 100%. 

2) Warzywa po 4 dniu i otręby na oczyszczenie. 

3) 2- 2,5 litra wody dziennie + herbata zielona, czarna, biała

4) Kawa raz dziennie. Rozpuszczalna z mlekiem.

5) ZERO alkoholu

6) Ograniczenie a następnie całkiem rzucenie papierosów.

I zero litości!! Masakra.

2 października 2015 , Komentarze (16)

Hej dziewczęta.

U mnie dobrze. Raczej wszystko idzie po mojej myśli :)

Niestety dwa dni nie ćwiczyłam, ale niestety permanentny brak czasu czasami uniemożliwia mi wysiłek fizyczny. W zamian staram się dużo ruszać. NIe jeżdżę autobusem tylko idę na pieszo, szybkim wartkim krokiem :) 

Jeśli chodzi o jedzenie to jest OK. Nie objadam się, chociaż zdarzyło się Kinder Bueno w pierwszy dzień okresu. Cały czas mam w planie zrezygnować z pieczywa, ale jakoś mi nie wychodzi....

Dzisiaj wraca mój mąż, mam nadzieję że do złego mnie namawiał nie będzie (godz 22- "cho kochanie zamówimy pizze"), wolałabym inny rodzaj aktywności z jego pomocą... <3 

A to moja stylówka na dzisiaj w dziecięcym bałaganie :)

30 września 2015 , Komentarze (7)

Muszę powiedzieć, że wczorajszy dzień minął idealnie. Wszystko poszło po mojej myśli i z jedzeniem i z aktywnością :)

Rozlubowałam się w ćwiczeniach mocno rozciągających. Najpierw zaczęłam spokojnie od ćwiczeń na kręgosłup, a od wczoraj stretching dla zaawansowanych :D I wam powiem- jest moc! Mam lekkie zakwasy nawet na szyi ! ! A ćwiczyło mi się super. Kosztują sporo wysiłku, ale bardzo ten rodzaj ćwiczeń mi przypasował. A plus jest taki, że ładnie wysmuklają- a o to przecież chodzi !! 

Kolejny dzień zaczęłam z pozytywną energią :) cieszę się bardzo mam nadzieję, że potrwa jak najdłużej :) i nawet zbliżająca @ mi nie doskwiera szczególnie. 

Lecę na paznokcie i do napisania laseczki!!

29 września 2015 , Komentarze (4)

Ostatnio nie jestem tu codziennie z racji obowiązków domowo- zawodowych i tak jakoś nie mam czasu na wszystko.

Jeśli chodzi o jedzenie- jest OK. Zmniejszyłam porcje, jem ładnie i zdrowo, ale... no jest ale niestety.... jestem bardzo mało asertywna w powiedzeniu NIE jak ktoś wpada do mnie na przykład z winkiem. No kieliszek? No na sen! A wczoraj wpadła mama z browarem i też że przecież tak rzadko wpada. No a że dodatkowo lubię no to nie odmawiam za często. To jest moja pięta achillesowa. Imprezowy tryb życia prześladuje mnie i nie chce odpuścić. Więc teraz pracuję nad asertywnością :)

Ćwiczę. Z Mel B i Tiffany i jestem bardzo zadowolona. Co prawda nic nie widzę jeszcze, waga uparcie pokazuje 95 nawet z hakiem, ale mam zamiar zakupić nową, bo ta mnie irytuje i kusi na przemian (wspominałam wcześniej że jest popsuta). Jednakże musiało się coś zmienić, gdyż gdy w piątek gdy przyjechał mój luby, tak patrzy na mnie, mierzy i w końcu mówi: "schudłaś kochanie. Odchudzasz się?" A ja na to: "no coś ty. To z tęsknoty." :) hehe. 

I jeszcze jedno. Zakupiłam wspomagacz schudnięciowy. Zwie się Synedrex. Tak wiem: po co, na co, nie zdrowe, jojo itp. Ale ja się tylko WSPOMAGAM. Ćwiczę, jem zdrowo i regularnie. To ma mi pomóc szybciej "spalić" tłuszcz i zahamować trochę apetyt. Nie jest to moja metoda, a pomoc w schudnięciu. Po 45 dniach odstawię i nie wrócę. Jakieś efekty uboczne? Dużo energii, "wyraźne widzenie" i dreszcze. No i oczywiście zdecydowanie lepszy trening- następnego dnia były porządne zakwasy :) chociaż już wcześniej wykonywałam te same. Są po prostu "na maxa". I jeszcze, a to mnie akurat denerwuje, podrażnione podniebienie. Dosłownie. Jem to czuję dyskomfort, jakbym poparzyła sobie buzię, co natomiast sprawia,że jem wolniej, a co za tym idzie- szybciej się najadam. Nie reklamuję tego środka. Na każdy organizm, może zadziałać inaczej.

A co tam u was? Idę poczytać bo jestem do tyłu :)

22 września 2015 , Komentarze (14)

Hej dziewuszki!!

Chyba znalazłam to co przeszkadzało mi w osiągnięciu celu, co za każdym razem nie dawało mi dojść do końca drogi gubienia kilogramów....

 Za każdym razem gdy próbowałam zmienić swoje życie, swoje nawyki, nie zmieniałam się od środka. To znaczy cały czas widziałam grubą babę która nie potrafi powstrzymać się od jedzenia, co było dla mnie w moich oczach okropnie kompromitujące. Że ja, ta która przeszła tyle zawieruch życiowych, pokonała tyle problemów, nie mogę powstrzymać się od jedzenia. Od złego jedzenia. W lustrze widziałam nie siebie, kogoś innego, bo dla mnie JA, zatrzymała się w przeszłości. Z pięknym brzuchem i super samooceną. 

Dzisiaj coś się zmieniło. Bo przecież jestem ładna. Mam ładną buzię, duże usta, duże  szare oczy, gęste długie blond włosy- trochę urodę dziecka. Nikt mi nie wierzy jak mówię że mam 9-letniego syna. Mam proporcjonalną budowę ciała. Duży biust, biodra, widoczne wcięcie w talii, długie nogi. Cieszę się, że taka jestem. I nie chcę się zmieniać żeby zacząć się sobie podobać. Bo się podobam. Chcę się podobać jeszcze bardziej, być z siebie dumna i jeszcze ładniejsza :) i zdrowsza przy tym :) Żebyście nie pomyślały że popadłam w jakiś samozachwyt... Nie nie nie. Ale teraz czuję że robię coś dla siebie, nie dlatego że muszę, ale chcę. CHCĘ, NIE MUSZĘ. I dlatego czuję że jest mi łatwiej. Że będzie łatwiej dalej. CHCĘ wyeksponować moje atuty. CHCĘ odsłonić moje nogi pod warunkiem, że zniknie cellulit. CHCĘ cieszyć się życiem, w ciele w którym będę zachwycona i szczęśliwa. Już jestem, a będę jeszcze bardziej... Wspaniała perspektywa :D Nawet nie wiecie jakie to fajne uczucie, jakbym urodziła się na nowo. Spróbujcie! Na prawdę warto. Każdy kęs mojego "nowego" jedzenia mnie cieszy, chociaż to nie jest bułka z masłem i serem, albo pizza. Czuję się dziwnie bo dawno nie byłam taka szczęśliwa z powodu... siebie? Cieszyłam się sukcesami dzieci, gdy miały występ, albo ważny mecz. Byłam szczęśliwa gdy ktoś cieszył się z prezentu ode mnie. A teraz jestem szczęśliwa, bo jestem ładna, a do tego mądra :D Fajne uczucie. Polecam każdemu, bez względu na wiek i wagę :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :)

21 września 2015 , Komentarze (3)

Na początek dwie informacje:

1) Zakończyłam tym oto weekendem stare życie i nawyki (była pizza, była wódeczka z sokiem pomidorowym, było piwko, było lenistwo) Koniec. Dzisiaj byłam na zakupach mięsno-warzywnych. Zakupiłam mnóstwo warzyw; karafior :), fasolka, sałata, pekinka, marfewka itp :) Śniadanie dzisiaj poszło w postaci grahamki z odrobiną margaryny (planuje całkiem zrezygnować z pieczywa ale to później), sałatą, plastrem sopockiej, pomidorem, rzodkiewką, natką pietruszki a do tego moja ulubiona nescafeee z mlekiem :) śniadanie mistrzów :D 

2) okazało się że moja WAGA JEST ZEPSUTA i pokazuje więcej niż w rzeczywistości. Tak na oko to 4-6 kg się myli :) więc nie jest ze mną tak źle, jest szansa że nie waże 90 :D Starą wyrzucę zakupię nową za czas jakiś, więc póki co nie będzie moich wagowych pomiarów.

W piątek zrobiłam część (pół godziny) piątkowego wyzwania Mel B ale no niestety- forma. I dobrze że nie zrobiłam do końca bo chyba bym z wyra w sobotę rano nie wstała. Ale już mam alternatywę. Ściągnełam moją ulubioną roztańczoną Tiffany oraz Mel B na sam tyłek. I na początek myślę wystarczy do wyzwania wrócę później. Bo przecież najważniejsza jest jednak dieta, ćwiczenia wieńczą dzieło :)

Lecę zobaczyć co u was laseczki.

Buziaki w pysiaki  

18 września 2015 , Komentarze (10)

W dalszym ciągu jestem zdecydowana i trwam w postanowieniu zmiany nawyków życiowych. Dla siebie, dla wszystkich naokoło.

Póki co po prostu jem zdrowiej, nie piję alkoholu, piję wodę.

Gdzieś tam dalej mam w planach:

-zacząć wyzwanie z Mel B (już ją nawet mam na kompie, ale jeszcze nie dojrzałam do tego. Bo jak zacznę to mam zamiar skończyć, więc muszę się psychicznie przygotować, bo w moim przypadku w tych kwestiach to co nagle to po diable ;))

- uregulować posiłki (co prawda już jem w postaci I śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek i czasami kolacja. Ale muszę to ustabilizować i wprowadzić na stałe w życie. Nie jeść z mężem drugiego obiadu po 19 gdy on wraca z pracy, tak dla towarzystwa i zapić 4-pakiem browara...)

- nie pić piwa (może to być dla was dziwaczne i śmieszne, ale ja browary uwielbiam! Moi znajomi również i tradycją się stały piątki i soboty przy piwie-wach. W tygodniu też się zdarzały. A bo ciepło, a bo zimno, a bo nudno, a bo tak po prostu bo mam ochotę. I tak OOOOO)

- wyłączyć telewizor (generalnie siedzę teraz w domu, bo mąż wyjechał w delegację i nie dało rady połączyć mojej pracy z opieką nad dziećmi. Więc zrobię co mam zrobić i siedzę (leżę) przed TV. A to nie zdrowe jest :P)

Co do jedzenia to wiem co i jak. Moim problem jest raczej wrodzone lenistwo, nie lubię gotować, przygotowywać posiłków. A na diecie jak wiadomo inaczej się nie da. Zdecydowanie łatwiej jest zrobić kanapkę, zjeść to co pozostali niż sobie robić oddzielnie. Czas to zmienić.

Tym razem nie zamierzam robić szumu: UWAGA UWAGA, ODCHUDZAM SIĘ, NIECH KAŻDY WIE. Planuję zrobić to po cichu bez chwalenia się naokoło. Nawet mąż nie wie ;). W sumie tylko przyjaciółka i Vitalia. Do dzieła!!

 "Szczupła na lato? Wysportowana na całe życie!"

17 września 2015 , Komentarze (6)

Tak naprawdę to w sumie nawet nie wiem do końca jak miałabym zacząć mój wpis.

Spasłam się do niewyobrażalnych rozmiarów. Czuję się coraz bardziej spuchnięta i niepełnosprawna przede wszystkim umysłowo, że mimo wiedzy na temat żywienia i odchudzania nic nie wprowadzam w życie. Lecę se z tematem jedzenia, piwkowania, leżakowania. Generalnie hulaj dusza piekła nie ma.

Nie przyrzekam sobie że to już ostatni rak itp.... Bo robię to za każdym razem. Po trzech krokach w przód robię 6 w tył, posiadając z przodu coraz większą liczbę.

Marzę, żeby podejść do tego zdrowo i z umiarem. Bo znowu zaczynam kompulsywne myśleć o jedzeniu, niejedzeniu i mojej grubości. Chciałabym odchudzać się bez stresowania się tak bardzo brakiem rezultatów, brakiem siły. Mam już chyba dosyć.

Chyba skoczę z okna.  

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.