Cały ubiegły tydzień przeleciał mi pod znakiem wielkiego lenistwa - nie dosyć, że lało to jeszcze naprawdę nic mi się nie chciało. Ale moja mądra babcia mówiła zawsze w takich wypadkach "mus lepszy od niechcieja" w znaczeniu "bierz się do roboty bo nikt za ciebie tego nie zrobi". No i od piątku, wraz z poprawą pogody, nastąpiła wielka mobilizacja. Oberwałam i przerobiłam czarne porzeczki na dżem, dokończyłam pranie, zrobiłam porządki w szafie, ogarnęłam dom. A wczoraj cały dzień zszedł mi na koszeniu trawy i porządkowaniu podwórka. Musiałam wykombinować jakieś podpórki pod jeżyny bo zaczynają dojrzewać, kiście są ciężkie a jak leżą na trawie to gniją. Dzisiaj bolą mnie ręce i ogólnie nie mam siły ale niedziela jest przecież dniem odpoczynku - mam zamiar tylko ugotować i poczytać sobie .
Waga na stałym poziomie ale pomierzyłam się i czuję zresztą po spodniach, że mam luz w pasie, okolicach brzucha i bioder. Po górskim wysiłku było trochę spadku ale niestety nie udało mi się go utrzymać. Jadłam dobrze tylko jednak za dużo i w te leniwe dni na pewno z nudów . A jeszcze mąż przed wyjazdem zakupił mi słój masła orzechowego 100% - zdrowe, dobre tylko ja nie potrafię jeść go w rozsądnych ilościach...Słoik umyty, temat zamknięty
. Jem dużo ogórków i pomidorów, jest młoda marchewka, bardzo lubię młode ziemniaki - dobry sezon dla mojej diety. Wróciłam do Debutiru na wzmocnienie jelit i już widzę poprawę tylko wyczytałam, że może powodować wzrost wagi, czyli coś za coś.
W przyszłym tygodniu mam zamiar (jak zwykle zresztą) pilnować ilości jedzenia. Zapowiadana ładna pogoda wygoni mnie pewnie sprzed komputera do zajęć podwórkowych i będzie więcej ruchu .
I jeszcze jedno ważne przypomnienie: zakupienie nawet najdroższych i najlepszych balsamów do ciała, włosów, rzęs itp.i postawienie ich na półce w żaden pozytywny sposób nie wpłynie na nasz wygląd, trzeba ich jeszcze używać! To taka moja refleksja po zrobieniu porządków w szafce z kosmetykami...