Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po kilku latach znowu wracam tutaj. Poprzednio nie zdołałam osiągnąć zaplanowanego efektu. A potem życie się skomplikowało, przestałam ćwiczyć i... waga powróciła do ciężkiego poziomu. Ale dość tego! Od teraz zaczynam kolejny sezon bitwy o zdrowie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 39783
Komentarzy: 1556
Założony: 9 lutego 2018
Ostatni wpis: 12 września 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Amas9

kobieta, 48 lat,

177 cm, 114.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 sierpnia 2018 , Komentarze (14)

Cześć ponownie :D

Jak wspominałam wcześniej, dziś się relaksuję... Wiecie, taki totalny luz, gdy naprawdę nic Was nie rozprasza. Możecie leżeć na łóżku z książką, albo na leżaku wygrzewać się w słońcu, albo oglądać cały sezon jakiegoś serialu - innymi słowy całkowite odmóżdżenie :D:PP Co kto lubi :)

Co ja wybrałam? A wyobraźcie sobie, że w tej chwili koncertuję ;) A dokładniej oglądam koncerty rockowe na DVD :)(muzyka) Teraz akurat puściłam sobie ostatni zarejestrowany koncert Ronniego James Dio w Wacken w 2009 r. (rok później zmarł). Mega wokalista <3 Naprawdę niesamowicie jest wrócić do tego koncertu. A towarzyszą Ronniemu inni świetni muzycy zespołu Black Sabbath - Tonny Iommi, Geezer Butler i Vinny Appice.

Ach ta solówka Toniego na początku "Die Young"... mrrr... tygrysy to uwielbiają... <3(muzyka)

I kultowe "Heaven & Hell"... Ciaaaary... :D Głośniki na fulla :p]:>

A wcześniej odpłynęłam z Deep Purple (następny mój ulubiony zespół) na koncercie z orkiestrą symfoniczną z 1999 roku. Niesamowite klimaty :D

I jeszcze jeden koncert rockowy obejrzałam - polskiego zespołu Riverside - kolejnego z moich ulubieńców :) Mrrr... naprawdę cudowne dźwięki <3 Niestety Piotr Grudziński (gitarzysta) zmarł 2 lata temu... Ale muzyka nadal trwa i na szczęście zespół wciąż działa :)

Jak pewnie trochę mnie już znacie, na punkcie muzyki mam nieco odjechane :D Więc taka muzyczna odskocznia jest dla mnie świetną formą rozrywki :) A że ochłodziło się po burzy, to po prostu można oddychać pełną piersią :D Mega przyjemne popołudnie :)

Mam nadzieję, że Wam ten dzień mija równie przyjemnie :) Buziaki, dużo uśmiechu Wam życzę (pa)(kwiatek)(slonce)

PS. Oczywiście poćwiczone, zjedzone i zdyscyplinowane dietowo :p

5 sierpnia 2018 , Komentarze (12)

Cześć w niedzielny poranek (dziewczyna):*

Piękny dzień się zapowiada :) A co najważniejsze, chyba nieco chłodniejszy :D Około 6 rano chwilę popadał deszcz i powietrze od razu zrobiło się przyjemniejsze :) Teraz za oknem mam tylko 24 stopnie - cudo :D Od razu wraca mi większa energia do życia :) Bo wczorajszy dzień mnie mocno wyczerpał. Ćwiczyłam w godzinach popołudniowych (a nie wieczornych, jak w tygodniu), spędziłam chwilę plewiąc kwiatki w ogrodzie (w samym słońcu - wariatka :p), nie mówiąc o porządkach - standard. Ale jeszcze o 21 biegałam z odkurzaczem po domu :PP Wiec jak padłam do spania, to chyba w ciągu minuty zdołałam zasnąć :D

W efekcie, jak patrzę na wczorajsze spalanie, to widzę całkiem przyjemne wyniki :) Owszem, mogłabym więcej chodzić, ale akurat nigdzie poza okolice domu się nie ruszałam, więc wyszło, jak wyszło :p Jak widać, nawet w trakcie fazy regeneracyjnej treningu, można niechcący ćwiczyć bardzo intensywnie :D


Z dietą tez całkiem miło :) W weekendy jem 4x w ciągu dnia, stąd moje porcje bywają dość spore. Ale nawet takie jedzenie przyjemnie wpływa na moją dietę. Dziś specjalnie wskoczyłam na wagę i zobaczyłam 0,1 kg mniej niż wczoraj, więc jest dobrze :)

A co wczoraj jadłam? Śniadanie: grzanki z kurkami. II śniadanie: owsianka z dżemem. Obiad: Pikantne ziemniaki z marchewką i groszkiem. Kolacja: serek twarogowy z rzodkiewką. Mniam, naprawdę taką dietę uwielbiam :p


Dziś w planie mam... lenistwo :D No dooobra, zaraz po treningu :p Przecież nie odpuszczę ;) Tak więc dzień się naprawdę przyjemnie zapowiada :) I równie cudownej niedzieli Wam wszystkim życzę :) Buziaki! (pa)<3

4 sierpnia 2018 , Komentarze (21)

Cześć wszystkim (slonce)(kwiatek)

Taaaak, to ja :D(impreza) Dawno nie pisałam, więc dzisiaj postaram się ponadrabiać zaległości i oczywiście do Was również pozaglądam :) Jak pewnie się domyślacie, byłam na urlopie - ufff, chwila wytchnienia :PP I starałam się relaksować bez korzystania z komputera, więc naprawdę był to zdrowy resecik. Ale nie było uproś - cały czas twardo trzymałam dietę i mimo upałów starałam się ćwiczyć.

A ponieważ rozstaliśmy się, gdy miałam bardzo nieciekawe wyniki diety, to podsumuję moje ostatnie tygodnie. Po wzroście wagi o 0,8kg, który stwierdziłam 14 lipca, cały czas główkowałam, co było nie tak u mnie. Niby jadłam zgodnie z rozpiska Vitalii i co 3 godziny, ćwiczyłam 2h dziennie przez 5 dni w tygodniu, a jednak waga podskoczyła. Doszłam do wniosku, że albo to wynik wzrostu mięśni (bo pomiary mi spadły mimo wzrostu wagi), albo za mało piłam wody. Jak jest faktycznie nie wiem, ale zaczęłam jednak trochę więcej pić :p W międzyczasie jeszcze nadeszła @ i szałowych spadków nie miałam. Ale na szczęście utrzymywała się minimalna tendencja w dół.

Ostatecznie podsumowując, w zeszłym tygodniu zrzuciłam 0,7 kg, czyli w ciągu całego szalonego miesiąca udało mi się zrzucić... 1,0 kg :D:D:D No cóż... oczekiwania miałam większe :p Ale dramatu nie ma, bo powoli wracam na właściwe tory. Jak to u mnie będzie dalej okaże się w najbliższym czasie, ale weryfikuję moje zamierzenia i teraz planuję najpóźniej na koniec września zobaczyć 2-cyfrową wagę - trzymajcie kciuki :)

Jeśli chodzi o wyniki w pomiarach, to w ciągu miesiąca straciłam w talii 1,5 cm, w biodrach 2,5 cm, a w udach 1 cm, więc drobne postępy widać. Ale co najfajniejsze, usłyszałam dużo pozytywnych opinii na temat mojego wyglądu. A ponieważ kupiłam kilka nowych ciuchów, bardziej dopasowanych, to widać efekty mojej walki :) I zaczynam już nosić rozmiar 48/50, a nie 54/56, jak to było na początku diety ;) Więc chyba mnie rozumiecie - mam niezły doping do dalszej walki <3

Jeśli chodzi o mój trening, to akurat jestem w fazie regeneracyjnej, czyli mam mniejszą intensywność ćwiczeń. Ale i tak wyglądam jak zmokła kura po treningu, bo ćwiczę w 30-stopniowym upale w pokoju :p Co jednak specjalnie mnie nie martwi, bo mam nadzieję, że wkładając więcej wysiłku osiągnę lepsze wyniki. Bywa czasem ciężko, bo trudno w takich warunkach o wielką wydajność, ale mam swój wielki cel, więc zaciskam zęby i śmigam z hantlami lub na rowerku :D

Jak więc widzicie walczę dalej i wciąż mam ogromna motywację, by dotrzeć do mety :D No i co, walczymy?;) Mam nadzieję, że wszyscy chórem odkrzykniecie: TAAAAAK :D 

Pozytywnych wyników Wam życzę i wspaniałego weekendu :)(slonce) Buziaki (pa):*

14 lipca 2018 , Komentarze (18)

Cześć Wam :D:*

Macie takie chwile, gdy czujecie potrzebę włączyć muzykę do ćwiczeń i gdy energia bijąca od dźwięków aż przenika Was do głębi? Ja jestem uzależniona od muzyki, stąd nie wyobrażam sobie treningu w ciszy ;) Przy ćwiczeniach cardio najczęściej włączam film, ale podczas ćwiczeń siłowych potrzebuję takiego kopniaka energetycznego :DNajczęściej jest to mocne uderzenie, rockowe lub metalowe ;)

Jeśli macie ochotę, to zapraszam na chwilę muzycznej wędrówki :)

Cień na ścianie... Czujecie się czasem odsunięci od nurtu życia przez swoją otyłość? Brakuje Wam pewności siebie? Nie umiecie wyjść ze swojej skorupy? To tak, jak ja... wiele lat uwięziona w swoim ciele, którego nigdy nie potrafiłam zaakceptować... Dlatego walczę, bo chcę to w końcu zmienić.


Walczę ze swoim największym wrogiem - samą sobą i moimi złymi przyzwyczajeniami. Walczę z konsekwencjami swojego lenistwa... Nie zapominam o swoich marzeniach z przeszłości... walczę, by były wciąż żywe... Tygrysie oko, to dreszcz walki...


Za każdym razem, gdy patrzę w lustro... wszystkie zmarszczki stają się wyraźniejsze... Musisz przegrać, żeby wiedzieć jak wygrywać...


A kiedy nadchodzi zwątpienie mówię sobie - powstań i walcz... spójrz w światło... odpychając chmury na bok... walcz o lepszy dzień... nie jesteś przegrana... jeszcze raz, jeszcze jedna próba...


Wiruję niczym burza w środek bitwy... bitwa się zaczyna... zwycięstwo będzie moje!


Chcę zwyciężyć... chcę z podniesioną głową i błyszczącymi oczami wrócić w chwale...


Trochę patetyczny kawałek na koniec, ale cel mam wielki i zdołam go osiągnąć :) I tego również Wam wszystkim życzę :)(puchar)

Buziaki, przyjemnego popołudnia!(pa)(slonce) I nie zapomnijcie o meczu :D


PS. A na koniec dodatkowa motywacja do ćwiczeń ;)

14 lipca 2018 , Komentarze (9)

Cześć wszystkim :)

Dziś znowu czas na wielkie pomiary u mnie ;) Jak zwykle w sobotę zrywam się o świcie, bo mnie korci, co też szklana pokazuje? Ten tydzień ciężko przepracowałam podczas ćwiczeń, nie podjadałam, piłam dużo wody. Ale szklana się uparła, że jednak ubytków nie ma. Czyżby się pogniewała na mnie? Bo niestety wskazała plusa i to aż +0,8 kg. Uuu...

Czy się martwię? Trochę tak, ale jak wiecie, nie tylko waga jest wyznacznikiem tego, co się w organizmie dzieje. U mnie za to od zeszłego tygodnia ubył mi 1 cm w biodrach i 1 cm w brzuchu, choć talia bez zmian. Jak więc traktować moją wagę? Czy to jakiś dziwny kaprys, a może zaczynają mi się mocniej rozwijać mięśnie? Okaże się, co będzie za tydzień. Na razie paniki nie ma i w dalszym ciągu z optymizmem dążę do swojego celu :)

Jak zresztą pewnie wiecie, jestem mocno zmotywowana i nawet to zachwianie spadku wagi mnie nie złamie :) Miałam już w kwietniu taki przypadek, ale potem waga poleciała w dół, więc wierzę, że tym razem będzie podobnie ;)


Za oknem szaro i deszczowo, ale nie ma ulgi - za chwilę zabieram się za dzisiejszą porcję ćwiczeń :D Pozdrawiam Was serdecznie i życzę Wam dużo uśmiechu i wytrwałości w walce o siebie (pa)(kwiatek)

7 lipca 2018 , Komentarze (17)

...nie mam na myśli słynnego dreszczowca Hitchcocka, ale ptaki z sąsiedztwa, a właściwie jednego małego kowalika. Mieszkam w okolicy, w której jest sporo dużych drzew i pustych działek. Codziennie rano budzą mnie przeróżne śpiewy, co najbardziej mi doskwierało wczesną wiosną, bo pobudki o 3 nad ranem nie są przyjemnością ;) Ale w końcu jakoś przestałam się budzić w środku nocy, a może ptaki skończyły swoje poranne trele? Nadal całymi dniami słychać i widać w okolicy przeróżne ptaki. Jest tu dość sporo kosów, kowalików, sikorek i wróbli. A może inne także, ale ich nie rozróżniam ;)

Bywa, że wychodząc na balkon, czy do ogrodu, płoszę gromadę ptaków. I dzisiaj okazało się, że jeden z nich postanowił wpaść do mnie z wizytą :D

Zabrałam się za porządki w pokoju, w którym otwarte miałam drzwi balkonowe. Odsunęłam firankę i spojrzałam na kwiaty na parapecie. I w tym samym momencie usłyszałam za sobą w kuchni jakiś szelest. Od razu pomyślałam, że może to jakaś mysz (bo niestety i one mnie czasem odwiedzają). Poszłam więc skradając się do kuchni, a tam, obok szafki na podłodze zauważyłam małego ptasiego szkraba, który patrzył na mnie. Od razu pomyślałam, jaki on musi być przerażony... Ale i mnie ścierpła skóra :p Nie, żebym była strachliwa, ale wyobraziłam sobie, jak przerażony ptak leci w moją stronę :D I już ten słynny obraz z "Ptaków" stanął mi przed oczami :D

Pozamykałam drzwi do wszystkich pomieszczeń za wyjątkiem pokoju z balkonem. Tylko jak wypłoszyć ptaka? Żadnych siatek na motyle i tym podobnych nie mam, a złapanie dzikiego ptaka raczej do łatwych nie należy. Co by tu zrobić? Ale co najciekawsze, kowalik ani odrobinę się nie poruszył! No dobra, może telefon do sąsiada zadziała? :p:D Niestety żadne z nas nie zauważyło, żeby mały kowalik wyleciał przez drzwi balkonowe. Ale teraz w kuchni kolo szafki już go nie widać, ani w innych miejscach. Hmm, może więc jednak uciekł? Ale pewności nie mam. Stąd teraz cały czas nadstawiam uszu... Coś zaszurało - czy to dźwięki z ogrodu? A ten ptak to wydaje odgłosy za oknem, czy może bliżej? Czekam... A jeśli za parę chwil nic się nie wydarzy, to zabieram się za generalne porządki w kuchni :D Muszę mieć pewność, że kowalik nie zamieszkał ze mną na stałe :p

Miłego i wesołego popołudnia :D

***

Edit (ok. godzinę później):

A jednak nie wyleciał, jak myślałam. Gdzieś się musiał schować, bo ostatecznie przed chwilą zdołałam ptaszka wypłoszyć :D A oto mała pamiątka (mało wyraźna, bo z dużym zoomem):

7 lipca 2018 , Komentarze (14)

Cześć wszystkim :)(kwiatek)

Dziś jest sobota, czyli dzień prawdy dla mnie. W ostatnim tygodniu mocno pracowałam nad sobą, nawet spędziłam rekordowe ilości czasu na rowerku treningowym (30 km dziennie). Tak więc liczyłam na fajny wynik na wadze. Jak się okazało nie ma jednak szału, bo straciłam tylko 0,3 kg. Trochę mało, ale tyle dobrze, że tendencja w dół się utrzymuje :) A co najważniejsze, mogę w końcu przyznać, że osiągnęłam 3 cel mojego wyzwania, czyli łącznie zrzuciłam 15,0 kg :D Bardzo się z tego powodu cieszę :)<3 Do zrzucenia pozostało mi jeszcze dokładnie 2 razy więcej, czyli przez kolejne długie miesiące nudzić się nie będę :p


Średnio mój wynik daje na minusie 3 kg na miesiąc, więc nie jest to szaleńcze tempo, ale za to na pewno zdrowe :) Oczywiście, że chciałabym zrzucać po 4 i więcej kilogramów na miesiąc, ale po pierwsze mój wiek też ma swoje prawa i na pewno tempo jest mniejsze, niż u 20-latek. A po drugie moja wielka waga ma swoją kilkudziesięcioletnią historię (kreci) No niestety... czas leci ;) Z nadwagą borykałam się już jako dziecko i niestety z tego nigdy nie wyrosłam. Miałam po drodze kilka różnych prób z dietami, ale po ostatniej, kiedy pojawiło się spore jojo, na wiele lat sobie odpuściłam. I miałam wewnętrzne opory do ponownej walki, bo przecież dieta to katorga, w której trzeba sobie wszystkiego odmawiać... Ale trafiłam na Vitalię i jem, aż mi się uszy trzęsą :D Pysznie, do syta, zdrowo i co najważniejsze, cały czas chudnę :)

Najbliższy mój cel, to osiągniecie poziomu 100 kg. Bardzo bym chciała do niego zejść do połowy sierpnia. Oby :) A kolejny cel jest dla mnie szczególnie ważny. Chcę osiągnąć próg 93 kg, czyli wagę oznaczającą wyjście z otyłości. Jeśli wszystko będzie przebiegało bez zakłóceń, to powinnam ją uzyskać na koniec września. Mam cichą nadzieję, że mi się uda :) Tak więc plany ambitne mam, a teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko dalej ostro walczyć o swoje :)

Lubicie jabłka? Ja baaaardzo :D Ale z pewnymi wyjątkami ;) Niestety jestem posiadaczką takiej jabłkowej figury, chyba najgorszej i najbardziej niezdrowej. Innymi słowy, mam szczupłe ręce (od dłoni do łokci) oraz nogi (od stóp do kolan), ale reszta to już gorsza sprawa ;) Najwięcej tłuszczu mam odłożone w okolicach brzucha i klatki piersiowej. I na tych rejonach skupiam się przy moich treningach. Jeśli ćwiczycie z Vitalią, to na pewno kojarzycie rozgrzewkę, w której na samym początku jest 8 minut biegania. Oj, powiem Wam, że początki miałam ciężkie. Ktoś powie, co to jest 8 minut? Wszystko super, ale rozruszajcie 120 kg (tyle ważyłam na początku) na dość szczupłych nogach :p I do tego jeszcze mega wielki biust, który w biegu nie pomaga ;) Było wesoło :PP Albo miałam wykonywać pompki damskie. No błagam, z takim nadbagażem z przodu jak się w ogóle utrzymać na chudych rękach??? Teraz damskie już jestem w stanie wykonać, ale z normalnymi wciąż mam problem i nie katuję się nimi. Na razie muszę wzmocnić nadgarstki ;) Oraz oczywiście zadbać o zmniejszenie klatki - ale z tym będzie sporo trudniej ;) Po 5 miesiącach ćwiczeń i diety jest już ze mną lepiej, ale liczę na wiele więcej :)

Co ma jeszcze duże jabłko? Oczywiście duży problem z ubraniami :p Niestety założenie dopasowanej bluzki powoduje, że widać duży biust i dużo fałdek poniżej ;) Za to luźniejsza bluzka, to od razu robi się ze mnie wielka stodoła. Dlatego chyba rozumiecie, jak bardzo chciałabym (poza zdrowotnymi kwestiami) osiągnąć poziom normalności. Na pewno nie będzie to łatwe i wątpię, żeby udało mi się uzyskać sprężystość skóry przy tak długoletnim "rozciągnięciu". Ale zobaczymy na ile ćwiczenia mi pomogą :) Na razie będę dalej będę robić swoje, ostro walczyć i dbać o zdrowie :)

Chwilę temu byłam w ogrodzie, trochę jest mokro po nocnej ulewie, ale udało mi się kilka zdjęć zrobić. Cudownie, że lilie rozkwitły - jest naprawdę wspaniale i pachnąco :)(kwiatek) A winogron i innych owoców w tym roku będzie bardzo dużo - rewelacja :D 

Wam wszystkim życzę wspaniałego wypoczynku i dużo słońca na ten weekend :D(slonce) Buziaki, pa pa (pa):*

30 czerwca 2018 , Komentarze (21)

Cześć wszystkim :D

I nadszedł kolejny sobotni poranek, a ja z niecierpliwością wyciągnęłam moją szklaną i zerknęłam, cóż też ciekawego mi przyniosła. Powiem szczerze, że miałam dobre przeczucia, bo naprawdę mocno pracowałam w tym tygodniu. Czasem miałam lenia, oj tak, mnie tez się zdarza :p Ale mimo to wyciągałam matę i zabierałam się za wyciskanie siódmych potów ;) Nawet wczoraj wskoczyłam na chwilę na rowerek, choć miałam mieć dzień bez ćwiczeń, ale... stęskniłam się :D


Jak się okazało, przeczucie mnie nie myliło :) W tym tygodniu zaliczyłam znowu spadek i to o 1,0 kg :) Bardzo, naprawdę bardzo się cieszę <3 Zdarzają mi się gorsze tygodnie, gdy zrzucam tylko 0,3 kg, ale gdy widzę na wadze mniej o 1,0 kg, to wielka nadzieja wpływa do mojego serca :) A, co bardzo mnie dziwi, taki spadek zaliczyłam w tygodniu, w którym codziennie na obiad miałam ziemniaki! Zazwyczaj mam kasze lub makaron, zaś teraz taka odmiana. I nie ukrywam, że taki tydzień to marzenie, bo dla mnie młode ziemniaki są rewelacyjne :D

A ponieważ dziś mamy ostatni dzień czerwca, to także małe podsumowanie. Jak widać na powyższym rysunku, do mojego małego celu zabrakło 0,3 kg. Chciałam go osiągnąć na koniec czerwca, ale liczę, że w przyszłym tygodniu to już na 100% mi się uda :) W ciągu całego miesiąca udało mi się schudnąć łącznie o 3,2 kg. Niestety pierwszy tydzień miałam dość kiepski (tylko 0,3 kg zrzuciłam), ale później już było o wiele lepiej :) A jak to się przekłada na pomiary? W talii -4 cm, w biodrach -3cm, w udach -1cm, a w piersiach -2cm. Całkiem miło ;) I żeby jeszcze bardziej porównać, to w stosunku do początku diety mam mniej w talii o -15cm, w biodrach -14cm, w udach -6cm i w piersiach -6cm. Jeszcze wiele pracy przede mną, ale tak spoglądając na wyniki to naprawdę jestem bardzo zadowolona :) To wciąż I stopień otyłości, ale zmierzam w kierunku nadwagi i mam nadzieję, że już za kilka miesięcy dotrę do tej granicy :) Dla mojego wzrostu jest to waga 93 kg, więc jeszcze sporo pracy przede mną. Ale walczę dalej i nie poddaję się! :)

I znowu wspomnę o opasce Fitbit, która naprawdę stała się moją wielka przyjaciółką ;) Podczas ćwiczeń często zerkam na nią i kontroluję, które ćwiczenia najlepiej wpływają na moje tętno. To całkiem ciekawa sprawa i jeszcze bardziej się przez to motywuję :) Staram się, żeby jak najczęściej było "Fat burn" albo "cardio" ;) Jeśli więc ktoś z Was się zastanawia, czy kupić opaskę lub smartwatcha, to ja naprawdę polecam :) U mnie się bardzo sprawdza :)

Tak wiec ogólnie u mnie pozytywny tydzień i już szykuję się do kolejnego :D Za chwilę zabieram się za dzisiejszą dawkę ćwiczeń, a potem sobotni standard porządkowy ;) Mam nadzieję, że w końcu zaświeci słońce, bo przez ostatni tydzień temperatury 15 stopni, deszcz i ciemne chmury, to takie mało letnie klimaty ;)

Życzę Wam dużo pozytywnych wrażeń i pamiętajcie, że chcieć, to móc :) Przyjemnego weekendu! :)(slonce)(kwiatek)

PS. Mecze oczywiście wciąż oglądam :D Szkoda, że naszym tak kiepsko poszło... ;( Ale jeszcze wiele ciekawych meczy przed nami i na pewno dużo emocji nas czeka ;)

23 czerwca 2018 , Komentarze (20)

Cześć wszystkim :)(kwiatek)

Oj, ostatnio mało mnie tu było, bo czas wypełniają mi... a jakże, mecze :p Bywają dni, gdy wracam do domu po pracy, jem obiad oglądając jeden mecz, a potem zabieram się za ćwiczenia oglądając kolejny mecz i zasypiam tuż po meczu :p Wiem, dla niektórych to pewnie wariactwo, ale ja to lubię :) Za to dzisiaj mam dzień wolny od pracy, więc mogę spokojnie nadrobić zaległości tutaj :)

Zacznę jednak od podsumowania mojego tygodnia. Ćwiczenia oczywiście są dla mnie bardzo ważne i nawet w chwilach wielkiego zmęczenia wyciągam matę, rowerek i walczę. Niestety ćwiczenia kończę około godziny 20-20.30 i stąd ostatni posiłek u mnie jest późno. Ale na szczęście mój organizm pozytywnie reaguje na taki tryb i w dalszym ciągu notuję spadki :) W tym tygodniu moja szklana była łaskawa, bo zaliczyłam -0,7 kg :) Super, bardzo się cieszę :)<3 Tendencja się utrzymuje, choć nie ukrywam, parę grzeszków w tym tygodniu miałam, jak na przykład lody w pracy z okazji wakacji :D

Kiedy wpisywałam w systemie Vitalii swoją dzisiejszą wagę, przeżyłam lekkie trzęsienie ziemi! Wpisałam wagę i kliknęłam "zapisz", a tu wyskakuje mi komentarz systemu, że niestety w tym tygodniu nie udało mi się zrzucić wagi. Rany, jak to, o co chodzi?! Przecież zrzuciłam! Ale po chwili konsternacji zauważyłam swój błąd - zamiast 106,3 wpisałam 116,3 kg :PP Och, nigdy więcej takiej wagi! Tfu, tfu, NIGDY! :D

Jak wspominałam we wcześniejszych wpisach, ukierunkowałam teraz swoje ćwiczenia bardziej na klatkę piersiową i brzuch. Jak na razie idzie mi dobrze i znowu zauważam zmniejszenie obwodu w pasie (1 cm w ciągu ostatniego tygodnia). Ale w końcu coś ruszyło także z moim biustem - och :D<3 Również 1 cm mniej, więc naprawdę jestem mega zadowolona :) Pozostałe pomiary w tym tygodniu mi się nie zmieniły, ale walczę dalej :) A co najwspanialsze, słyszę od koleżanek w pracy, że widać, jak "zjechałam" z wagi ;) Wczoraj jedna koleżanka mi mówiła, że chyba pora, żebym zaczęła zmieniać garderobę. No coś w tym jest i powoli będzie konieczne udanie się w kierunku sklepu ;) Na razie zainwestowałam w pasek do spodni, bo wszystkie zatrzymują mi się w połowie bioder ;) Teraz mam w biodrach tyle w obwodzie, ile miałam w talii na początku diety :D

No cóż, pora zatem przeglądnąć swoją szafę i zastanowić się, co robić dalej z garderobą :D Dziś mam bojowe zadanie i szykuję wielkie wietrzenie :p

A Wam życzę przyjemnej i radosnej soboty, pa pa (pa)(kwiatek)

16 czerwca 2018 , Komentarze (9)

Cześć słoneczka :D(slonce)

W końcu nadeszła kolejna sobota i powinnam mieć nieco więcej czasu. Hmm... fakt, do pracy nie idę, ale przecież będą mecze - no właśnie MECZE! :D Do tego dziś będą aż cztery, no no ;) Raj, jak dla mnie :PP I jak tu wszystko ogarnąć w domu? :?

Na szczęście pogoda się robi wspaniała, znowu piękne słońce za oknem i jest nadzieja, że wrócą ciepłe, radosne dni :) Bardzo się cieszę i już planuję dalsze rewolucje w ogrodzie ;) W planie mam walkę z malinami, które niemiłosiernie się rozrosły i wyrastają między kwiatami i na trawniku. A do tego oczywiście po deszczu chwastów przybyło, więc plewienie również mnie czeka. Ale jak widzę na mojej opasce, ile dzięki pracy w ogrodzie spalam kalorii, to jeszcze bardziej się garnę do roboty :D Same więc widzicie, że mój Fitbit naprawdę spełnia swoje zadanie rewelacyjnie :)

Wczorajsze popołudnie było z pewnym odstępstwem od diety ;) Byłam ze znajomymi na "stawach" gdzie serwują pyszne smażone pstrągi. Oczywiście nie jadłam żadnych frytek itp. Tylko samego pstrąga i ogórki małosolne plus kapustę kiszoną. Mówię Wam, coś wspaniałego :)<3 A do tego na deser była szarlotka... he he he... naprawdę przepyszna :D A ponieważ do domu wróciłam późno, to niestety czasu na ćwiczenia nie było. Stąd zastanawiałam się, co wskaże moja szklana? Czy będzie równie oporna, jak tydzień temu (spadek miałam 0,3 kg), czy może coś więcej się działo? Niestety w tym tygodniu opuściłam jeden trening, stąd miałam wielką niewiadomą i lekki stresik...

A waga co robi? No właśnie, znowu mnie pozytywnie zaskakuje ;) Tym razem wskazała równiuteńkie, cudowne 107 kg :D Oczywiście cudowne z mojej perspektywy, bo oznacza spadek -1,0 kg :D I jak tu nie chodzić na szarlotkę dzień wcześniej, no powiedzcie mi? :p Oczywiście liczę na to, że za tydzień tendencja się utrzyma, bo do końca miesiąca bardzo bym chciała jeszcze 2 kg wywalczyć :) Teraz jednak nie planuję szarlotkowych dni, tylko raczej truskawki, arbuzy, czereśnie i inne owocowe bomby :D


W środę miałam test trenera Vitalii. Która z Was ma plany treningowe, na pewno kojarzy taki sprawdzian miesięcznych postępów. U mnie tym razem na teście były pompki. Ups... Jak mam być szczera, to przy mojej wadze robienie normalnych pompek, to nie lada wysiłek. Jeszcze "damskie" zrobię, ale takie normalne to już mega wyczyn. Ale i tak zrobienie 2 pompek uważam za pozytywny wynik. Jak Wam wspominałam, moim wielkim problemem jest naprawdę duży biust i obciążenie na ręce mam spore przy takich pompkach. Stąd liczę, że przestawienie mojego planu treningowego nieco bardziej na klatkę piersiową zacznie przynosić efekty. Oczywiście cały czas kontroluję pomiary ramion, bo nie chcę sobie zrobić mega bicepsów i tricepsów ;) Ale jak przy okazji uda mi się pozbyć "pelikanów", to będę bardzo szczęśliwa :)

Tak więc postępy są, nastawienie pozytywne wciąż się utrzymuje i walka trwa w najlepsze :) Nie poddaję się i walczę :) Czego i Wam wszystkim życzę :) Pięknego weekendu dla Was (slonce)(kwiatek)(pa)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.