Czwartek: chód sportowy, 137 minut, tętno 140, 1000 kcal
Piątek: tabata
Niedziela: chód sportowy, 136 minut, tętno 145, 1055 kcal
Razem ponad 2000 spalonych kalorii.
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 54597 |
Komentarzy: | 1165 |
Założony: | 27 września 2021 |
Ostatni wpis: | 18 sierpnia 2024 |
kobieta, 36 lat, Czacza
162 cm, 59.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Czwartek: chód sportowy, 137 minut, tętno 140, 1000 kcal
Piątek: tabata
Niedziela: chód sportowy, 136 minut, tętno 145, 1055 kcal
Razem ponad 2000 spalonych kalorii.
Muszę coś z tym zrobić. Zaraz idę na sporty.
Zamierzam wreszcie zacząć więcej ćwiczyć. Jak się porządnie zorganizuję, pomyślę, to może się uda. Ćwiczac schudłam poprzednio - 30 kg bez diety, przy około 20 godzinach ruchu (ze spacerami) w tygodniu. Teraz aż tyle nie dam rady, ale zrobię, co mogę.
Jak mogłam się tak zaniedbać??????
Patrzę w lusterko i oczom nie wierzę. Po wciągniętej, wysportowanej lasce zostało wspomnienie. Niestety. Bliżej mi do 62 kg sprzed ciąży niż do 50 przy lekko umięśnionym ciele sprzed roku czy dwóch. 58 kg mówi samo za siebie. I wiecie co, naprawdę tę różnicę widać.
Przyczyna? Mało ćwiczę, prawie nic. I druga: jem słodycze. Całkiem sporo. Mam dość stresującą pracę od 3 miesięcy i niesamowicie chce mi się słodkiego, najbardziej właśnie w chwilach stresu.
Za bardzo szkoda mi tamtej figury, żeby się tym wszystkim nie przejąć. Biorę się za siebie. Każdy jeden zrzucony kilogram jest ok.
Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa
Na razie dopiero się wdrażam. Pani dyrektor tej placówki, w której jestem teraz, jest po prostu przecudowną, złotą kobietą i widzę, że pokazuje mi wszystko krok po kroku dosłownie palcem i nie robi z tego problemu. Po tym, co przeszłam w poprzedniej pracy, aż za głowę się łapię, że są jeszcze na świecie tacy dobrzy, serdeczni i bezinteresowni ludzie. Nauki i nowości mam dużo, ale atmosfera sprawia, że odpoczywam psychicznie. W swojej przyszłej placówce też będę dążyć między innymi do tego, żeby ludzie przychodzili tam z radością, a nie za karę. Zwłaszcza że ich praca będzie bardzo wymagająca (nie chcę zdradzać konkretnie szczegółów).
Byłam w poprzedniej pracy po rzeczy. Spędziłam z byłymi współpracownikami może z 5 minut, tyle, ile zajmuje spakowanie paru rzeczy. Każde zdanie w moją stronę było celowym wbiciem szpilki. Każde. Aż się dziwię, że nie wylądowałam na prochach, pracując tam.
Dziękuję wszystkim za miłe, serdeczne i wspierające słowa 😘
Jutro idę pierwszy raz do nowej pracy
Udało mi się wyjść z toksycznego środowiska, w którym pracowałam. W piątek niespodziewanie zadzwonił do mnie szef, że chce, żebym od poniedziałku pracowała w innym miejscu (nadzoruje oba te miejsca, choć charakter pracy w każdym z nich jest zupełnie inny). To placówka taka sama jak ta, która już wkrótce otworzy się w moim mieście (do tej, do której jadę jutro, mam 17 km). Mam się tam przyuczyć, zapoznać z tematem, a za jakiś miesiąc, po odejściu pani dyrektor, zastąpić ją. Potem, jak już zacznie działać ta w moim mieście, przejdę do niej także jako dyrektor. Takie są przynajmniej plany. Życzcie mi, żeby wszystko było dobrze. Praca będzie trudna i bardzo odpowiedzialna, pewnie też wyczerpująca emocjonalnie.
Nadludzkim wysiłkiem zmusiłam się, bo nie chciało mi się ćwiczyć, i poćwiczyłam tabatę, pierwszy raz w domu. Naprawdę zgodnie z założeniami profesora, na maksa możliwości, najwyższe tętno 186. Już po pierwszej serii przysiadów nie mogłam się doczekać, kiedy to się skończy. Chyba to nie będzie moja ulubiona aktywność, ale jako dodatek od czasu do czasu, jak będę wiedziała, że nie będę miała jak zrobić długiego treningu jaki lubię, to niech i to będzie. Dodaję to do reszty jako pomysł na trening.
Ogólne wrażenie: masakrycznie męczące.
Mam nadzieję, że uda mi się wiosną zmienić pracę. Rozmawiałam z szefem, powiedział, że mnie przeniesie. Firma otwiera nową placówkę, w moim mieście, a nie 30 km dalej, jak teraz. Staram się tam o kierownicze stanowisko, więc kasa też byłaby większa. Oby się wszystko udało. Ale prawda jest też taka, że w dotychczasowej pracy w moim dziale po prostu nie da się wytrzymać. Straszny mobbing pracownik-pracownik. Z 12 osób, które były 1,5 roku temu, kiedy tam dołączyłam, zostały 4 (licząc ze mną).
Nowa praca byłaby nieprawdopodobnie odpowiedzialna, ale jestem na to gotowa. Wręcz jaram się nowym wyzwaniem. Oby wszystko wyszło.
W tym tygodniu zaszalałam. Osiem godzin treningów
Poniedziałek: chód sportowy, 50 minut, 435 kalorii, średnia prędkość 7,16 km/h i to chyba moja życiówka. Średnie tętno 151.
Wtorek: zdrowy kręgosłup, 50 minut, około 200 kalorii
Środa: step, 75 minut, 628 kalorii, średnie tętno 153, najwyższe 194.
Czwartek: rower, 1,5 godziny, 537 kalorii.
Również czwartek, po godzinie przerwy: trening choreograficzny, 1 godzina, 500 kalorii.
Sobota: rower, 2 godziny, 613 kalorii, w dużej mierze pod wiatr i było bardzo ciężko.
Około 8 godzin, około 2900 kalorii.
Nie ma lipy, nie? 😀
No i cel sprzed 2 lat sam się osiągnął 😀
Jak dwa lata temu poszłam pierwszy raz po długim czasie na fitness do mojej kumpeli, to założyłam sobie cel, zupełnie nie do osiągnięcia, ale niech tam. Chodziło o to, żebym po dwóch latach była sprawniejsza niż ona. I co? Właśnie się wczoraj jorgnęłam, że się udało! Serio, widzę, że mam więcej siły i lepszą kondycję niż instruktorka. Mimo że na wczorajszy trening poszłam po 1,5 naprawdę ostrego pedałowania na rowerze (godzina przerwy między treningami), bo mój mąż tak zasuwa, że jadę za nim z wywieszonym jęzorem.
Jestem coraz bliższa decyzji o zmianie pracy. Ogólnie charakter pracy jest super, bardzo rozwijający, dużo kontaktu z ludźmi (media). Jara mnie to. Bardzo dużo się przez ten rok nauczyłam. Kasa też w miarę, nawet niezła. Natomiast w moim dziale jest niestety mobing na linii pracownik-pracownik. Jestem chora, jak sobie pomyślę, że mam tam znowu iść. Rzuciłabym już teraz, ale z pewnych przyczyn, o których nie chcę pisać, nie mogę sobie na to pozwolić do wiosny. Byłam z tym problemem mobbingu u szefostwa, faktycznie teraz jest trochę lepiej, ale te osoby bardziej się pilnują i robią to w białych rękawiczkach, więc nawet nie miałabym co im zarzucić w wiarygodny sposób.
Poza tym szefostwo, mam wrażenie, jest ciągle niezadowolone, a my naprawdę tyramy jak woły. Oni tego naprawdę nie widzą. Najlepszą pracownicę,najbardziej zaangażowaną, niedawno zwolnili, więc jest jeszcze więcej roboty na osobę, a jakość siłą rzeczy spada. A ponieważ szczęśliwie być może otwierają się przede mną nowe drzwi w tym zawodzie, bo ktoś mnie zauważył, to bardzo mnie kusi, żeby z tego skorzystać. Kasa pewnie będzie mniejsza, ale trudno.