no...prawie jak zawsze....
Owszem, jest kawka i nawet już było śniadanie...ale jestem zmęczona potwornie. Wczorajsze urodziny ślubnego..i nocny wyjazd syna dają o sobie znać. Zmęczona to jestem od piątku , pieczenie ciasta jest szalenie męczące...nogi i plecy wysiadają...a wczoraj doszły jeszcze sałatki...
...no i cała reszta do wieczora....
A o czwartej w nocy musiałam juz budzić syna, bo o piatej mąż odwiózł go do Katowic na dworzec. Oczywiście , nie kładłam się do łóżka...nawet na tapczan, tylko wyciągnęłam się na fotelu z budzikiem w ręku żeby nie zaspać.
No a syn przyjedzie znowu do domu dopiero na święta...w Wigilę...
Dietę trzymałam , mimo wszystko...nie skusiłam się na nic...zresztą nawet nie miałam na podjadanie ochoty.
Pogoda jest dzisiaj fa tal na ... mokro, brudno i szaro ...
...a na dodatek , żeby mi juz dzisiaj kompletnie humor zepsuć , gdy wracałyśmy z mamą rano z kościoła jakiś "wspaniałomyślny" kierowca zjechał na bok ulicy i z impetem wjechał w gliniastą kałużę ...oczywiście oblewając nas dosłownie od góry do dołu... dodam, że wcale nie miał potrzeby by zjechać...ulica była pusta...
Ale mi się dzisiaj nazbierało...sama żółć
![]()
...jeszcze ten mój wstrętny humor na Was, kochane vitalijki się przeniesie...oby nie ...nie może...
...kończę więc na razie, bo piszę za ponuro
![]()
a dzisiaj niedziela, więc dzień relaksu i odpoczynku
![]()
... życzę więc wszystkim bardzo miłej niedzieli i samych przyjemności...
![]()
![]()