Czasami trudno jest się przyznać....
... Po raz kolejny wchodzę na drogę walki z własną wagą. Moje poprzednie sukcesy (z 76 kg na 66kg) są dowodem na to, że się da, ale i na to, że mało jeszcze mam samodyscypliny i zapracia w sobie. Tego muszę się nauczyć w tej drodze. Nie dieta... a nauka zdrowego trybu zycia, który może nie do końca był moim stylem w ostatnich latach.
Czas płynie a za 6 miesięcy tej najważniejszy dzień w życiu - Ślub:) To chyba wystarczająco dobra motywacja do tego, by zmienić nawyki żywieniowe i ruszyć się na siłownię czy basen. Dać sobie szanse.... I choć mimo, iż suknia ślubna jest przepiękna i czuję się w niej jak we własnej skórze mimo swojej wagi, zrzucone 9 kg doda mi poczucia pewności.
A propo ruszania tyłka- zaczęłam już od początku stycznia się ruszać. Więc siłownia na przemian z basenem 3 razy w tygodniu. Dietę też staram się na prawdę trzymać, ale jakoś słabo mi idze tylko jakieś 2-3 kg w dół więc teraz ważę 69. Nie wiem czy idzie tak słabo, bo tylko mi się wydaje, że trzymam dietę czy to jakiś inny powód. Dlatego też podjęłam decyzje o wykupieniu diety, może to pomoże mi się usystematyzować, zmobilizować do działania. Wierzę, że skoro tyle osób na Vitalii dają radę, to i ja dam i do czerwca będę ważyć już tylko 60 kg prawda?:)