Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tomberg

kobieta, 52 lat,

172 cm, 72.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 września 2009 , Komentarze (3)


Dziś Vitaljowo
Ciekawość mnie zżera ile też moja osoba może ważyć? Wczoraj ogarnęłam swoje gabaryty centymetrem krawieckim i wyszło tego niemało. Brzuch w normie, czyli to co było przed ciążą, lekko zaokrąglony i obcisłe bluzki odpadają raczej. Z kuprem gorzej, to mój Achillesowy teren a dla tłuszczyku ukochany. Włożyłam spodnie, których kształt na tyłku zapamiętałam i... tego, może lepiej powiedzieć wbiłam się w spodnie, bądz co bądz dopięły się jakoś. Dużo pracy przede mną. Powinnam zajrzeć kilkanaście wpisów wstecz do mojej Wielkiej Motywacji, kiedy to razem z Tomkiem uchwaliliśmy, że po ciąży ja chudnę a on rzuca z impetem palenie. Póki co on ogranicza, podobno, dzienną dawkę a ja stosuję się do zaleceń żywieniowych dla mam karmiących swoje dzidzi Boziu uchroń nas od kolek. Ale można schudnąć przy okazji, chyba.

25 września 2009 , Komentarze (2)


Bohaterką dzisiejszego wpisu jest Maja.

Nie powiem, było śmiesznie, zabawnie, do parskania śmiechem włącznie. Wczoraj odwiedziła nas po raz ostatni położna Jenny. Przy drzwiach wejściowo wyjściowych zzuła grzecznie obuwie, chociaż nigdy tego nie wymagamy od naszych gości. Zaprosiłam ją do sypialni, gdzie stacjonuje Sonia. Błyskawicznie pojawiła się również Majka, która uwielbia asystować przy jej wizytach. Po wstępnych oględzinach Soni oraz moich podajników mlecznych Jenny usiadła w fotelu by oddać się nadrabianiu papierkowych formalności. Majka usadowiona u jej stóp na podłodze patrzyła w nią niczym w święty obrazek. No właśnie, wspomniałam o stopach a to clou całej historii. Majka bowiem z zainteresowaniem zaczęła przyglądać się stopom Jenny a im więcej uwagi im poświęcała tym palce owych stóp coraz bardziej zwijały się niczym ślimaczki. Stopy położnej odziane były w gustowne czarne skarpetki, prawa zaś wyposażona została w okazałą dziurę, z której wyłaniał się fragment dużego palucha. Tu też zaczynają się klimaty dziewczyńskie. Uwadze Mai nie umknął oczywiście fakt, ze paznokieć pociągnięty był starannie emalią, co pochłonęło dziewczynkę bez reszty, do tego stopnia, ze usiłowała własnym paluszkiem wydobyć na światło dzienne cały maźnięty paznokieć grzebiąc z namaszczeniem w dziurawej skarpetce Jenny.  

Tradycyjnie już ja pierdykam i przyznać muszę, że mało nie zdoiłam się ze śmiechu. Doić, adekwatne słowo w kontekście matki karmiącej. 

 

Na koniec zdjęcie Mai w krainie różu

24 września 2009 , Komentarze (2)

Postanowiłam zrobić tygodniowy bilans, żeby mieć czarno na białym co i jak. 

Otóż mam
1. 3,5 kg nowego szczczęścia do kochania
2. fajne bimbałki pełne mleka
3. bolące bimbałki podczas karmienia
4. ok. 5 cm więcej w tyłku
5. podejrzenie o nadprogramowe kilogramy
6. Tomka w domu przez okrągły miesiąc
7. problem z Majką która symuluje bóle brzucha w nocy
8. dietę producenta mleka
9. czas na książkę podczas ciumkania

Brak
1. opuchniętych kopytek, wreszcie nie trzeba sie domyślać faktycznych kształtów moich stóp
2. kawy i herbaty w jadłospisie
3. przespanych nocy
4. czasu na wpisy w pamietniku
5. wózka dla małej i słonecznej pogody na spacery
6. wagi do kontrolowania swoich tendencji

W sumie nie najgorzej wyszło.
O! Zapomniałam że mam jeszcze osobistego testera sprztętu
Właśnie ugrzęzłam w poszukiwaniu fotek Soni. Jakoś mało małej wśród tych wszystkich obrazków.
Poniżej wizyta połoznej 3 dni po porodzie, kiedy to Sonia stanowczo odmówiła ciumkania z lewej piersi. Jenny próbuje mimo oporu małej. Dla mnie bomba, taka mała a już ma swoje zdanie.

Następna fotka prezentuje, jak wygląda dziecko w kokonie w wykonaniu Jenny.

I jeszcze najedzone, zadowolone dziecko

22 września 2009 , Komentarze (3)

Mleczarnia Tomberg po niemal pięcioletniej przerwie wznowiła swoją działalność. Pełną parą ruszyły dwie nowoczesne linie produkcyjne. Główna konsumentka Sonia Company po ostatnich testach jakości wyraziła opinię, iż mleko jest wyborne. Co prawda początkowo nasza klientka miała uwagi dotyczące jednego z podajników, konkretnie lewego, uznała mianowicie, ze nie spełnia on jej oczekiwań. Firma nasza podjęła działania mające na celu pełną satysfakcję Soni i zakupiła silikonowe sombrero, by konsumpcja była zadowalająca. Sonia stwierdziła, ze teraz jest ok i domaga się dostaw naszego produktu z częstotliwością nadspodziewanie ogromną. Mleczarnia Tomberg zrobi wszystko, by Sonia była zdrowym i szczęsliwym klientem. 

17 września 2009 , Komentarze (6)


Przepełnieni dumą, radością i zmęczeniem dziękujemy pięknie za powinszowania, gratulacje i przemiłe komentarze. 

Skończyły sie moje wpisy, bo mała Sonia dokazuje jak ta lala. Jej prawo, teraz ona rządzi. Postaram się od czasu doczasu coś naskrobać. 
Sonia urodziła się w jedyny jak narazie w tym tygodniu słoneczny dzien w Reykjaviku, tj wtorek o 6 rano. Pomęczyła mamusię od 11 wieczorem, kiedy odnotowałam pierwsze PRAWDZIWE skurcze i od tej pory było już tylko gorzej. Na porodówce byliśmy ok 2 w nocy, bo my jesteśmy dość znane Guzdrałki. I to był właściwy moment. w ciągu tych 4 godzin skorzystałam z bogatej oferty rodzinnej sali porodowej, przytulnie zwanej Gniazdkiem, która obejmowała kąpiel w ogromnej wannie, uwiecznionej na zdjęciach, na których jeszcze się uśmiecham... Skorzystałam też z akupunktury, wow postępowa Islandio otwarta na niekonwencjonalne metody! Igiełki w plecach i między oczami miały mi przynieść ulgę i zrelaksować. Podobnie jak mieszanka gazu rozweselającego z tlenem, kto zgadnie które z nas wypróbowało ją pierwsze?
Podpowiem, ze Tomek. Ostatnim gadżetem była elektryczna poduszka, którą położna przyciskała mi do pleców. Słowem poród w pełni siłami natury i jedno wielkie AUĆ! Zadnej alternatywy a mi się naprawdę chciało stamtąd wyjść. Końcówka była troszkę nerwowa, bo Sonia szykowała się na swoje wielkie wyjście z wieńcem wokół szyjki i trzeba było jej to wybić z główki a konkretnie odwinąć pępowinę,  wezwano więc do asysty drugą położną i lekarkę. I po sprawie. Tego samego dnia, po zbadaniu Soni przez pediatrę i mnie przez położną, byliśmy już w domu. Codziennie odwiedza nas moja położna, mamy zapewnione jej 8 wizyt. Dzisiaj załatwiamy sprawy urzędowe a jutro kontrola u lekarza. Faaajnie.

15 września 2009 , Komentarze (8)

Jest już z nami
15.09.2009 godz. 6.01!!!!!!
Waży 3540, mierzy 50 cm

14 września 2009 , Komentarze (4)

Wściec sie można. Wstaje na nocne opróżnianie zbiornika i zasnąć nie mogę. Chrupię pieczywko z białym smarowidłem, bo trzeba nakarmić Sonię. Dziewczynka dokazuje zamiast grzecznie leżeć z gółwka wstawioną w kanał rodny mamusi i szykować sie do wyjścia. Wyczytałam, że tak powinno być a ona zamiast tego  harcuje w najlepsze i boksuje moje jajniki niczym gruszki treningowe. Auć! 
Nic. Robię drugie podejście do spania. 

godz. 8.10
Spanie nie wyszło, co najwyżej drzemka. Za to skurcze... coś tam się odbywa. Liczę.
Tomek został ze mną w domu. 
Taaaa... Tomek ma wolny dzień, wobec tego śpi sobie w najlepsze, Majka w przedszkolu a ja skupiona na swoich wciąż nieregularnych skurczach szukam sobie miejsca. Pozmywałam naczynia ale to nie to. Wezmę prysznic, umyję głowę. Jestem gotowa. 
Pozdrawiam wszystkie czekające razem ze mną.

godz. 15.53
Wpis o tym, jakie to wszystko nuuudne, skurcze niemrawe, dzwoniłam juz do położnej żeby sie pożalić. Nie ma co jeszcze jechać do szpitala, bo odeślą z powrotem. Dopiero jak będą takie solidne i co ok 5 min. Ja się zanudzę, jak leżę w łóżku to przysypiam, nawet skurcze przysypiam! Ja chcę mocne kopniaki! W tym tempie to ja dziś nie urodzę...

godz. 20.24
Jak mówiłam, nie urodzę, no nie dziś. Wszystko minęło.

13 września 2009 , Komentarze (3)

Humorki dopisują, humor niestety nie. Czekamy. Dziś sprząta Tomek. Łóżeczko jak najbardziej gotowe. 

20.36
Nadal nico

12 września 2009 , Komentarze (2)

Zabieram się za klecenie obiadu. Jakieś tam skurczybyki są, głównie jak się kładę spać ale mijają,  odwracam sie na drugi boczek i spokojnie zasypiam. Tomek dziś podreptał do pracy i same w domu z Majka rządzimy. Chociaz jak Tomka nie ma to słabo nam się rządzi, nie ma kogo ustawiać.  Jasne! 

Łóżeczko prawie, prawie gotowe, jest szansa że je dziś Tomaszko skręci. Został jeszcze co prawda przewijak do pomalowania ale kto by się tym przejmował. Sie pomaluje kiedyś...
Oj! Coś słabo skoncentrowana jestem. Może lepiej zajmę sie tym obiadem.
Tymcasem. 
Godz. 15.22
Super, tymcasem ha ha dokładnie obrazuje stopien mojego skupienia. Najgorsze jest to, że zaczęłam czekać. Wszyscy wiedzą ze czekanie jest niefajne, czas się paskudnie dłuzy, nic na to nie poradzę. Idę sobie. 

11 września 2009 , Komentarze (1)


Dziś rozpisywania się nie będzie, bo pani Ania ma pilną robotę, malowanie. Nawet, nie powiem, przyjemne zajęcie, lubię takie precyzyjne robótki. Wybieram sie niebawem na zakupy, ponieważ zabrakło w domu ciastek.

Cóż ponadto... Tomasz przyglądając się wczoraj moim opuchniętym kopytkom zalecił mi... bieganie.  I to raptem chwilkę po tym, jak schylając się absolutnie bez wdzięku po niewymowne, które spadły z suszarki, zastękałam sama do siebie Oj! Ale to było trudne zadanie. Taaaaa, jakiż on troskliwy i z poczuciem humoru kąśliwym takim. 

Wracam tymczasem do moich kolorowanek. Terminy mnie gonią.

Przychylam sie do prośby Nonos.
godz. 16.15 
jadę po Majkę do przedszkola
sygnał z centrali jeszcze nie nadszedł
odmeldowuję się

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.