- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (61)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 138240 |
Komentarzy: | 1475 |
Założony: | 1 listopada 2008 |
Ostatni wpis: | 15 listopada 2023 |
Postępy w odchudzaniu
...oj tak! turkusowy jadłospis z niedzieli
O diecie wspomnę. Miałam wczoraj święto głodomora i uroczystości trwały od rana do wieczora. Tańczyliśmy jedzonego, śpiewaliśmy znane przeboje jak np. "Słodycze" Golców czy "Jagódki" Fasolek. A jakże! Raczyłam tą złośliwość jadłem i popitkiem a on ciągle wołał nie to! próbuj dalej, kobieto! Chciałam być miła. Na sniadanie poczęstowałam go tostem z suszonymi pomidorami i oliwkami, z okrawkami szynki i sera żółtego i z okrasą lajtowo majonezowo-ketchupową. A on do mie: dawaj drugi! O ty chamidło, niedoczekanie twoje, nie dam! Lekko się obraził i trochę burczał brzuchem. Przed południem zażądał kawy. Hmmm... dobra, niech ma, choć ja pijam kawę popołudniami. I to ciasto co wczoraj upichciłaś, to niby dietetyczne, bo mam ochote na coś słodkiego. Ok, poczęstowałam, chociaż się nim z reguły nie dzielę bo jest po części na słodziku, więc jest moje, moje i tylko moje. Na pierwszy obiad zjedliśmy tłusta zapiekankę z mielonego, fasoli i ziemniaków i surówkę z białej kapusty, marchewki i ananasa. Takie cuda przynoszę ostatnio z pracy, bo moja fabryka serwuje teraz jedzenie dla dwóch szkół i zawsze coś z menu zostaje, co zabieram dla rodziny. Podałam na małym talerzyku dla siebie ... i na drugim dla głodomara. No nie wypadało inaczej, bo ssanie mieliśmy włączone oboje. Ja się najadłam a on nie za bardzo. Kazał poprawić zupka jarzynową. Podałam w małej miseczce 250 ml pojemności, bo pomyślałam ze sie nie zorientuje ze porcja mała. Nie protestował. Teraz ja miałam ochote na kawę ... a kawa na ciasto. Więc zjedliśmy trzy kawałki: jeden ja (dietetyczne) i po jednym kawa i głodomor (owsiano-serowo-jabłkowe dietetyczne w porywach, bo niby po części ze stewią zamiast cukru ale z drugiej strony przecież z masłem). Pomyślałam ze wezmę drania sposobem i ugotowałam fasolke szparagową. Nim się odezwał władowałam w niego miseczkę onej pokropionej sosem sojowym, oliwą i wiecie octem balsamicznym do tego kawałek pomidorka suszonego, co to jest u mnie na topie ostatnio. Za chwilę przygotowałam talerz owsianki, bo to dobro zapycha zawsze. I tym razem podziałało. Odezwał sie tylko jak przygotowywałam kanapki do pracy dla Tomka, ze by skubnął chetnie tegoooo i tegoooo. A ja mu wtedy szczoteczkę z pasta doskonale mietową do paszczy i dawaj szorować i kółeczka i po kwadracie! Od tej pory siedział cicho a dzis już w ogóle odszedł. Uważajcie miłe kolezanki, bo krąży i świruje! A i ze dwie łyżki orzeszków solonych, bo bym zapomniała dodać.
I na koniec: poranne ważenie wykazało lekki spadek. I kto tu jest mistrz przemiany materii?!
...co począć z ostatnim dniem urlopu...
Urlop minął, choć nie należał wcale do tych wymarzonych, w tym sprzyjających wypoczynkowi. Zwykłe malowanie przekształciło się w solidny remont, ze spodziewanym finałem najwczesniej w niedzielę. Jedno ogromne pranie, prasowanie, segregowanie, układanie, mycie, czyszczenie itp. Gruntowne porządki dosłownie na każdej przestrzeni, nie pomijając miejsc dawno zapomnianych przez Boga i ludzi, jak zakamarki pod zlewem, łącznie z koszem na śmieci, w którym po wyszorowaniu można by teoretycznie serwować np ziemniaki. Dziś jeszcze cała podłoga poobklejana jest szarym papierem, szafki folia a ściany czekają na właściwą w kolorze farbę.
W poniedziałek strajkują przedszkolanki więc ostatni z ostatnich dni urlopu przyjdzie mi wykorzystać. Sonia miała tydzień integracyjny i chodziła do przedszkola na 2 godziny dziennie. Dzielne dziecko chociaż teraz dodatkowo przeziębione. Mamy więc weekend kuracyjno - malarski. O jedzeniu cięzko cokolwiek powiedzieć, zaplanować czy ugotować bo kuchnia schowana pod plastikowymi workami. Ehhh... upiekłoby się serniczek...