Ząbkuję
Poważnie. Wychodzi mi ząb mądrości i nie dość że trochę boli (rozrywanie dziąsła przez ząb nie należy do najprzyjemniejszych), to na dodatek swędzi. Jedzenie sprawia mi wielką trudność, bo nie mogę całkiem zacisnąć szczęk, a mycie zębów to tortura. Wnioskuję do ewolucji, żeby pozbawiła ludzi zębów mądrości albo sprawiła, by wychodziły razem z innymi, w dzieciństwie. Wszyscy wiedzą, że dzieci zupełnie inaczej podchodzą do kwestii bólu.
Jeden plus. Nie zjem nic zakazanego, bo najnormalniej w świecie jestem w stanie przełknąć tylko jogurt.
Dieta jednak uratowana
Mój Tata chyba zapomniał o tym, jaki jest dzisiaj dzień albo stwierdził, że nie będę łamać diety, w każdym razie nie kupił nawet jednego pączka. Założę się, że zarówno on, jak i wracająca na dietę Mama dzisiaj zjedli w pracy pączki. A ja nie zjem nawet jednego, chociaż to jedyny dzień w roku, gdy miałabym dobre wytłumaczenie dla złamania zasad diety. Jest mi tak cholernie przykro, że chce mi się płakać. Jakbym wiedziała, że tak będzie, to bym pojechała na miasto po te pączki. Ale nie wiedziałam.
Tłusty Czwartek
Mój Mężczyzna powiedział mi, że wie, że jestem na diecie, ale przecież mogę zjeść jednego pączka i nic się nie stanie. Niestety pamiętam, że gdy mnie poznał byłam jednak 10 kg szczuplejsza. On to też pamięta. Gdy oglądamy film, a on kładzie rękę w okolicach brzucha, zawsze ją przesuwam. On wtedy zaczyna się śmiać. Zapytałam co będzie jeśli nie schudnę. Odpowiedział, że przecież mnie z tego powodu nie zostawi. I szczerze przyznał, że woli, kiedy jestem szczupła, ale jak nie schudnę, to trudno, przecież nic się nie stanie. Bo i tak mnie kocha.
Dobrze mieć takie zapewnienie, ale z niecierpliwością czekam na moment, gdy schudnę te 10 kg i znowu założę bardzo obcisłą mini i bluzeczkę. Akurat będzie już ciepło :)
pierwszy kilogram w dół
Wiem, że to tylko woda i nie ma czym się ekscytować, ale kilogram mniej na wadze oznacza, że coś się zaczyna dziać. A skoro tak, to powrót na dietę będzie kontynuowany. Na obiad będę zmuszona zjeść co prawda jakąś potrawę z jajek, bo moi rodzice zapomnieli kupić jedzenie. No... przynajmniej takie, które mogę jeść.
Nie ukrywam, że mam ochotę na bułkę. Ale na szczęście w domu nie ma nawet jednej (tak... już sprawdzałam) ;)
:(
I jeszcze załamał mnie widok tego całego modelu sylwetki. Niestety tak wyglądam. Mam bebech. Do końca marca muszę schudnąć przynajmniej 5 kg. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to schudnę więcej, ale chociaż te 5 kg będzie dobrze wróżyć na przyszłość. Z odrobiną samozaparcia w wakacje osiągnę moją wymarzoną wagę. Może uda się już na imieniny pod koniec lipca :D Tak, pozytywne nastawienie jest kluczem do sukcesu. Wiem o tym doskonale, bo inaczej w ogóle nie przetrwałabym zeszłorocznej diety.
Uhhh...
Koniec obijania się i oszukiwania. Powrót na dietę jest konieczny, bo chyba mi jest za dobrze i STRASZNIE przytyłam. Nie może tak być. Nie mieszczę się w moje mikromini, które nosiłam w zeszłe wakacje. A mam zamiar znowu zacząć je nosić, jak tylko pogoda zrobi się dla mnie łaskawa. Bo na chwilę obecną, mimo odwilży, cholernie marznę.
Mama też stwierdziła, że wraca na dietę. Wprawdzie nie przytyła tyle co ja, ale ja popełniłam podstawowy błąd. Tak się cieszyłam z tego, że zaraz po zarzuceniu diety (wbrew ostrzeżeniom kumpelki) nie przytyłam jakoś strasznie, że po powrocie na studia zaczęłam odżywiać się "po warszawsku". Dobra rada OtwGirl: NIGDY NIE ZACZYNAJCIE JEŚĆ W KFC ALBO KEBABIE ZARAZ PO DIECIE! NIGDY!
W taki oto sposób znowu jestem gruba i pocieszyć może mnie tylko fakt, że mój Mężczyzna również przytył (7kg!), ale zaraz potem przypominam sobie, że i tak jest wysoki i chudy, więc te 7 kg to chyba tylko w jego głowie się pojawiło.
W związku z powrotem na dietę chodzę głodna. Jeszcze kilka dni minie zanim się przyzwyczaję do mniejszych porcji i przede wszystkim nietłustego jedzenia.
aaaa
Tak pisałam, co się u mnie zmieniło od lipca i nie napisałam najważniejszego: napisałam i obroniłam licencjat i dostałam się na dzienne studia magisterskie. :P
Jak to jest teraz
Po diecie zostało wspomnienie, nie mogę się zmobilizować, żeby do niej wrócić. Jest zimno, chce mi się jeść, a w domu pachnie świeżym białym (o zgrozo!) pieczywem.
Moja Mama założyła sobie konto na Facebooku i zaprosiła mnie do znajomych.
Tak wyglądałam w październiku.
powrót
O rany, nie było mnie tu wieki całe. W tym czasie zarzuciłam dietę, trochę przytyłam, potem schudłam, teraz już sama nie wiem ile ważę, ale trzeba wrócić na dietę. Koniecznie. Noszę rozmiar 40/42 (w zależności od ciucha), nadal mój biust mieści się w stanikach w rozmiarze 70 E, chociaż 75 D też nie jest najgorsze. O ile oczywiście takie znajdę. Co się zmieniło, to to, że od trzech miesięcy spotykam się z cudownym mężczyzną, którego poznałam przypadkiem i bardzo szybko został MOIM. Nie sądziłam, że ktokolwiek będzie w stanie ze mną tyle wytrzymać. On jednak dał radę. Kocham Go i chyba ta miłość nie pozwala mi się roztyć jak świnia. Musimy się z Mamą zebrać i wrócić do sztywnych zasad wujka dukana, bo ostatnio nam to w ogóle nie wychodziło.
Cieszę się, że jestem znów z Wami.
A na zdjęciu ja z moim Kochaniem.
W Orsay'u
Zajrzałam wczoraj do Orsay'a, złapałam sukienkę bombkę rozmiar 42, i dwie pary spodenek w rozmiarach 42 i 40. Poszłam do przymierzalni. Sukienka za duża, spadała ze mnie. Założyłam spodenki w rozmiarze 40 i... nie musiałam mierzyć tych drugich, leżały idealnie. Bardzo się ucieszyłam z tego powodu. Teraz już będę mogła kupować sobie ciuchy w normalnych sklepach. Nawet spodnie :)