Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich odchudzajacych sie! Mam na imie Ania, 33 lata i ok 35kg nadwagi..Jak wiele z was doszlam do punktu krytycznego jesli chodzi o moja wage...albo sie odchudze, albo totalnie zalamie..Dolaczylam do gron Vitalii po przeczytaniu jednego z pamietnikow...zainspir
owal
mnie...i postanowilam sprobowac.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20019
Komentarzy: 87
Założony: 6 listopada 2009
Ostatni wpis: 2 listopada 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
AniaBania76

kobieta, 48 lat, Łódź

178 cm, 119.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 marca 2010 , Komentarze (2)

Niestety nic nie wyszlo z mojego 10-dniowego detoksu...nie jestem w najlepszej frmie "duchowej". G. nie daje mi spokoju..od czasu do czasu pojawia sie, a to w formie maila a to wysle sms-a. Caly czas blaga, obiecuje, placze ze sie zmieni..w takich warunkach ciezko mi sie odchudzac...I wstyd mi przed Wami, ze obiecuje, i nie moge dotrzymac obietnicy. Juz nic nie bede obiecywac tylko "po fakcie" doniose, ze mi sie udalo...W sobote jade do Polski na tydzien..nastepne wyzwanie przeded mna, zeby sie nawpychac domowego jedzenia Mamci. Postaram sie tez (od dzisiaj jak sie uda) rzucic palenie..okropny nalog.

Za to spacery do i z  pracy staly sie prawdziwa przyjemnoscia. Rano tak pieknie swieci slonce, z nieba splywa pozytywna energia..i po takich 40 min spacerku, az chce sie zyc.

Sciskam Was!!

24 marca 2010 , Komentarze (4)

Idac w slady jednej z Vitalijek dzisiaj rozpoczynam 10-dniowa kuracje oczyszczajaca polegajaca na piciu wody z dodatkiem cytryn, syropu klonowego i pieprzu cayenne + 0 jedzenia. nie wiem czy wytrzymam, ale sprobuje pozbyc sie zlogow papierosowo-kawowych..

Idzie wiosna, zaczelam nowe zycie i to doskonaly moment natakie oczyszczenie .

Trzymajcie za mnie kciuki! Buziaki

23 marca 2010 , Komentarze (2)

Dlugo nie pisalam...prawie trzy tygodnie, choc codziennie do Was zagladalam. Ostatnie miesiace nie byly dla mnie latwe, a ostatnie tygodnie to byl prawdziwy koszmar. Duzo sie rzeczy wydarzylo i ...na szczescie zmienilo.

Najwazniejsze: Pozbylam sie pasozyta, zyjacego moim kosztem ( i nie tylko..wrecz szkodzacego mi) czyli mojego faceta-G. Niestety pozostawil za soba pelno "smrodu", okazalo sie sie ze okradal mnie z pieniedzy i z rzeczy, ktore potem zastawial w lombardach. Udalo mi sie odzyskac czesc rzeczy, ale nie wszystko..kilka pamatek-sama bizuteria- pezpowrotnie stracilam..Nic to, najwazniejsze, ze go juz nie ma...

..oddalam tez psa, w niedziele. Byl za duzy do mojego 32 m mieszkanka, zreszta ja nigdy nie chcialam psa, to G. mi wiercil dziure w brzuchu. Nie moge brac na siebie takiej odpowiedzialnosci, bo caly dzien pracuje, a pies caly dzien sie nudzil i ze stresu niszczyl rozne rzeczy, poza tym nie mialabym co z nim zrobic na czas moich podrozy do polski. Dziewczyna, ktora go zabrala powiedziala, ze zostanie zaadoptowany przez porzadna rodzine, z domkiem jednorodzinnym. Bobby bedzie mial dobre warunki (wlasna bude i wybieg) i doborowe towarzystwo (dzieci i drugiego psa) i mam nadzieje, ze bedzie szczesliwy.

..i zostalam sama..troche bylam z tego powodu smutna w niedziele..tak nagle mieszkanie stalo sie puste..ale nic to..bedzie lepiej..mam przeczucie, ze tak czy siak moje zycie sie jakos unormuje..

Z dietka ogolnie dobrze, choc czasami miewam mniejsze wpadki..Z powodu stresow  ostatnich tygodni, nie jadlam zbyt duzo. Nadal nie cwicze..nie mialam do tego glowy ostatnio, chociaz postanowilam wreszcie to zmienic i po powrocie ze Swiat w Polsce jakos sie zaktywizuje.

Z wyjazdu do Madrytu nici..niestety kogos innego wytypowano, wiec zostaje  (..i odzyskuje swoj spokoj i rownowage)

Sciskam Was !!

4 marca 2010 , Komentarze (2)

Tytul jest troche mylacy, zwlaszcza, ze poprzedni wpis jest sprzed dwoch tygodni..1-ego marca znowu zaczelam odliczanie i to jest 4-ty dzien z tej nowej 90-tki. Ostatnie dwa tygodnie byly dla mnie bardzo stresujace, glowni przez G.nasze rozstanie, jego placze wyprowadzke, powrot, nastepne klotnie..nie chce juz wspominac wczorajszego dnia...na koniec znowu sie pogodziismy, z czego wcale nie jestem zadowolona...nie wiem dlaczego caly czas sie ludze, ze cos sie zmieni....Pieklo na ziemi..i przez ten ciagly stres (bo przy tym wszystkim chodze normalnie do pracy) dietke troche odpuscilam..Nie do konca, bo nie przytylam, ale nie trzymalam sie planu i podjadalam..a przede wszystkim nie zaczelam cwiczen...

..Dlatego wczoraj przegralam sobie od kolezanki z pracy plytke z trzema programami cwiczen i od dzisiejszego wieczora, lub jutra rana bede cwiczyc w domu. Wczoraj tez kupilam sobie wage elektroniczna i wreszcie dokladnie bede widziec w jakim tempie chudne. Waga tradycyjna  odnotowuje  niestety tylko spadek pomiedzy 05-1kg, a ja chcialabym widziec kazde 100g....

W pracy jest OK, jest projekt do zrobienia-wprowadzennie Hiszpanii do naszego systemu...zastanawiam sie nad zgloszeniem sie. Wiazalo by sie to z wyjazdem na 1-2 tygodnie do Madrytu...a potem praca tutaj..na miejscu...zastanawiam sie nad podjeciem takiego wyzwania. na pewno bardzo duzo bym sie nauczyla, ale czy podolam?Z drugiej jednak strony taki projekt to duzy plus w mojej karierze..pomysle nad tym w czasie weekendu...

Teraz jak to pisze...tu czuje,ze moja sila powraca i czuje sie pewniejsza. Wiem, ze jestescie i tez macie podobne problemy. Nie jestem sama...i bardzo sie z tego ciesze....

16 lutego 2010 , Komentarze (4)

Nie wiem na ile pamietacie, ale od bardzo dawna mialam problemy z moim chlopakiem-G. Od bardza dawna, a wlasciwie od zawsze mnie oklamywal w kwestiach pracy i finansow. Mimo wielu rozmow, obietnic poprawy nic sie nie zmienilo. W dodatku mnie okradal...z bizuterii, pieniedzy, a ostatnio zabral mi bony, ktore dostalam w pracy. ...Przy tym wszystkim wykonczyl mnie psychicznie...Przez niego stracilam cala nadzieje na lepsze zycie i na to, ze kiedys uloze sobie normalnie zycie z jakims facetem.  Wczoraj przebrala sie miarka i kazalam mu sie wynosic. Przezylam straszny wieczor, noc i poranek...Do konca mnie blagal, straszyl i probowal zmanipulowac...na razie sie nie dalam, ale boje sie, ze nie zostawi mnie w spokoju.

Dzisiaj przyjechala do B. jego mama ( na rozmowe o prace), zadzwonilam do niej jak jeszcze byla w pociagu jaka jest sytuacja i mam nadzieje, ze zabierze go ze soba "na wies". (Wszystkie swoje ubrania spakowane zabral rano ze soba i poszedl na dworzec).

Najgorsze, ze w domu zostawil psa, ktorego rok temu przyniosl do domu...nie mam co z tym psem zrobic: caly dzien pracuje, mam malutkie mieszkanie, a poza tym nie mieszkam w Polsce-i nie moge podrozowac z psem..Niestety skonczy sie na tym, ze bede musiala go oddac do schroniska..Straszne to wszystko...

...mam nadzieje, ze nie bedzie mnie juz dreczyl...i jakos powoli uda mi sie odbudowac sobie zycie i odzyskac spokoj...

15 lutego 2010 , Komentarze (4)

Witajcie!!! W weekend nie udalo mi sie specjalnie utrzymac diety, mam ostatnio problemy z motywacja i znalezieniemn sily. W jednym z programow "odchudzajacych" prowadzacy kazali dziewczynom wypisac wszystkie powody=wymowki, dla ktorych lamia diete. najfajniesze bylo to, ze liste musialy napisac na sobie, na specjalnie przygotowanych kombinezonach...Chyba zrobie cos podobnego...wypisze swoje wymowki  na kartkach samoprzylepnych i porozwieszam w widocznych miejscach...

Druga fajna rzecz jaka potpatrzylam (u jednej z moich ulubionych Vitalijek) to odliczanie dni diety...Poniewaz chcialabym zrobic jeszcze jeden cykl 90 dni diety rozdzielnej, takze w tytule wpisuje 0/90-0 bo diete zaczne jutro, dzisiaj przygotowanie (jem owoce i gotowane warzywa).

 

Weekend minal, jak zwykle spokojnie, wsobote mielismy goscia, moja kolezanke-sasiadke, z ktora poznalysmy sie wyprowadzajac nasze psy. Caly wieczor spedzilismy razem, glownie grajac w karty. W niedziele zle sie czulam (w sobote mnie troche przewialo na spacerze z psem), wiec do popoludnia lezalam w lozku, wieczorem lepilam pierogi z kapusta, jeszcze w pizamie. Strasznie mi sie nie chcialo, ale obiecalam w pracy i nie moglam juz sie wymowic...

Wieczorkiem ogladalismy z G. telewizje i ok 11 zasnelam...

...od jutra znowu dietka...

10 lutego 2010 , Skomentuj

....dzisiaj rano waga pokazala spadek 1kilograma....szybko aktualizuje paseczek...

Hurra!!! 

9 lutego 2010 , Komentarze (1)

Waga stoi w miejscu...na 97kg. Troche mnie to doluje. Wiem oczywiscie, ze to dlatego, ze ostatnio podjadalam, ale mimo moich codziennych 1.5h spacerkow nie schudlam nawet 0.5kg. Ostatnio mam straszna smaczek na chlebek, taki swiezutki...posmarowany cienko maselkiem...palce lizac. Niestety nie zatrzymalam sie na 1 kromce...dlatego postanowilam calkiem uciac pieczywo do czasu kiedy sie odchudzam. Wole sobie odmowic chleba i slodyczy 8ktorych i tak nie jem ostatnio) niz potem sie denerwowac, ze nie chudne...Dzisiaj w pracy dostaniemy bony jedzeniowe, jezeli dostane rowniez vouchery wakacyjne to kupie sobie karnet na silownie. Nie wiem niestety czy vouchery wakacyjne beda rozdawac teraz, czy dopiero latem, ale jesli tak to super..

W sobote rano bylam u fryzjera...ledwo wysiedzialam...bo w poprzedzajaca noc nie moglam spac. Skrocilam mozno wlocy i rozjasnilam (blondyna jestem-cialem i duchem). Teraz mam fryzurke poldluga, cos pomiedzy Kleopatra a "paziem" ("Na pazia" strzygla mnie moja Mama jak bylam dzieckiem..potem jak bylam troche starsza to mialam fryzurke na Izabele Trojanowska-krociutkie wlosy z wystrzepiona grzywka)

Po fryzjerze polazilam sobie jeszcze po sklepach. Chcialam sobie cos kupic, bo wiekszosc moich ubran jest juz na mnie za duza...Zatrzymalam sie Jackpocie bo mieli fajne wyprzedaze i spedzilam tam godzine. pani ekspedientka, bardzo mila zreszta, przynosila mi rozne rzeczy, ale jakos nic mi nie przypasowalo. W koncu sie zalamalam i wyszlam nic nie kupujac. Moj problem polega na tym, ze nie mam typowej kobiecej figury "klepsydry". Mam waskie bioderka i walki sadelka na wysokosci pepka. Ciezko cos na taka figurke kupic. Stad ta zalamka...ale nic to....kto wie jak boska figurka kryje sie pod tymi wszystkimi warstwami tluszczyku...poczekamy zobaczymy...

A narazie, bez chlebka, dietkuje dalej....i wracam do pracy, bo mam troche roboty....

5 lutego 2010 , Skomentuj

Witajcie!

Dietkowanie cos mi nie idzie w tym tygodniu. Czuje, ze stracilam wszystkie sily. Nie przytylam ani kilograma, ale tez nie schudlam  Problemem stalo sie wieczorne podjadanie. Caly dzien trzymam sie dzielnie, ale wieczorem wylaczaja mi sie wszystkie mechanizmy obronne, jestem tylko ja i jedzenie i poddaje sie bez walki. Na szczescie nie obzeram sie do nieprzytomnosci, ale podjadam..chlebek (tak na sucho), wczoraj klopsiki, czasami orzeszki...Wczesniej potrafilam sobie odmowic, a teraz nie mam sily!! Jestem prawie na polmetku mojego maratonu i chcialabym go skonczyc!!!! Jak Wy sobie radzicie z takimi kryzysowymi okresam????

 

A poza dietka....To byl dla mnie bardzo intensywny tydzien, w pracy nagromadzilo mi sie mase spraw,a w dodatku musialam przejac projekt po koledze, ktorego kontrakt sie skonczyl i wczoraj byl jego ostatni dzien w pracy. Codziennie robilam jakies zakupy wieczorem (przyszla pensja wiec wreszcie moglam troche uzupelnic zapasy), ktore sama taszczylam do domu (G. pomogl mi raz, ale potem byl w pracy, wiec zostalam sama), wszystko piechota, w ramach sportu. Weekend tez zapowiada sie pracowicie- zakupy, gotowanie i sprzatanie po  calym tygodniu. Jutro rano lece do fryzjera, wreszcie odswieze moj baleyage (pojecia nie mam jak to sie pisze:))  i znowu bede blondyna!!!  Chcialabym rowniez zmienic fryzurke i zrobic sobie jaks poldluga, ale kompletnie nie wiem jaka pasowalaby do okraglej mojej buzki. Moze macie jakies fajne zdjecia fryzur, bylabym bardzo wdzieczna!!!!..po fryzjerze, tak jak wspomnialam juz tylko "prace domowe".

Sciskam Was goraco!!!!

 

1 lutego 2010 , Skomentuj

Witam! Dzis pierwszy dzien nowego miesiaca i w moim przypadku czas na nowe postanowienia. Zakonczylam pierwszy etap odchudzania- czyli 90 dni z dieta "nielaczenia". Schudlam ok 15 kg ( z czego oczywiscie sie bardzo ciesze!). Wczoraj w nagrade zrobilam sobie przerwe i jadlam to na co mialam ochote, byly kanapki zupa soczewicy i placki ziemniaczane. Od dzisiaj rozpoczynam nastepny blok 90-dniowy. Potraktuje go z  wieksza dyscyplina niz pierwszy bo kilogramy spadaja juz znacznie wolniej-ok 1kg na tydzien. Postanowilam takze nie wazyc sie do konca, ale poniewaz wiem, ze to nierealne, sprobuje wytrzymac jak najdluzej, choc 3 miesiecy to pewnie nie wytrzymam..

Zaplanowalam tez (jak to pierwszego, choc nie stycznia..) zrobic jakies nowe fotki, ktore udokumentuja spadek wagi, (jakos nie moge sie zebrac, ale dzisiaj musze sie zmusic!!).

Drugie postanowienie, to osiagniecie  90kg do konca lutego-duzo, ale sprobuje.

A tak poza tym to wszystko po staremu. Weekend minal jak zwykle zbyt szybko. W sobote spotkalam sie z dawno nie widziana przyjaciolka. Poszlysmy do plazy  bo ona chciala sobie cos kupic..(Spotkala mnie tam, apropos, mila niespodzianka: w Benettonie zmiescilam sie w spodniczke w rozmiarze L -dla mnie szok!!)  Ja nic nie kupilam, bo dopiero dzisiaj dostalam pensje- dzisiaj sobie za to poszaleje!!! W niedziele siedzialam w domu, sprzatalam, ogladalam TV..na spokojnie. Zreszta strasznie nas zasypalo, i nie bardzo mialam ochete przekopywac sie przez zaspy..

Dzisiaj juz jestem w pracy, ale za godzinke "spadam" na zakupy. Buziaki!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.