Sebastian dziś jedzie. Smutno mi i znowu drżę przed drogą. Odetchnę gdy będzie na miejscu. Przyjedzie przed świętami raczaj napewno i moze w listopadzie. Sąsiadowi ma malować garaż.
Jesień już na całego. Okno w sypialni trzeba było zamknąć, bo zimno. Zwierzęta mnie chcą zjeść. Musiałam kupić kolejna porcję karmy. To juz druga ponad program. Niech jedzą i tyją to zimą im będzie cieplej. Wczoraj po raz pierwszy rozpaliłam w piecu.
Wyrzuciłam stertę ciuchów w których chodziłam po domu. Teraz mam za duze cichy wyjściowe. Na razie sa w idealnym stanie ale długo takie nie będą, bo przecież maluję i sie papram.
Wczoraj Sebastian wyciął wszystkie drzewa w sadzie i trochę krzaków. Zostały resztki, które poprawimy z Krzyśkiem sekatorem, bo cienkie. Za kilka tygodni Krzysiek zbierze i wyniesie z sadu to co wycięte. Wiosną poprawimy i spryskamy środkiem chwastobójczym. Będzie porządek. W przyszłym roku jesienią posadzę jakieś krzewy owocowe typu berberys, aronia, dereń, jeżyna bezkolcowa i koniecznie maliny. Chciałam jagodę kamczacką ale ponoć mają być dwie i nie sa zbyt smaczne.
Dieta ok bez podjadania. Ma być zupa z batata, ryżu i tuńczyka. Chcę zrobić duży gar i wtedy drugą odpuszczę. Powinny być trzy zupy ale ja zjadam zwykle dwie i to mi bardzo odpowiada.
araksol
27 września 2018, 11:05tak wiem z dereniem...:)
Campanulla
26 września 2018, 11:20Jagoda kamczacka faktycznie mocno taka sobie, a dereń dobry na nalewkę..