Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Odchudzam się "od zawsze" (pewnie wielu z Was jest to znajome) ;) Wprawdzie nigdy nie miałam poważnych problemów z nadwagą, ale moja figura miewała gorsze i lepsze okresy ;) teraz nadszedł ten gorszy okres, zatem czas podjąć tę nierówną walkę ze zbędnymi kilogramami ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 34637
Komentarzy: 145
Założony: 8 listopada 2006
Ostatni wpis: 26 grudnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agusia23wawa

kobieta, 41 lat, Legionowo

175 cm, 92.60 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: osiągnąć cel do świąt 2019

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 grudnia 2018 , Komentarze (8)

W lutym 2017 roku rzuciłam palenie. Od tamtego momentu moja waga cały czas rośnie. Wcześniej też nie byłam filigranowa, ale przy rozsądnym odżywianiu i dość wysokiej aktywności fizycznej utrzymywałam wagę w okolicach 75 kg.

Nie była to idealna waga, ale czułam się wtedy ze swoim ciałem dobrze.

Po tym, jak przestałam palić, zaczęłam siebie "rozpieszczać" jedzeniowo... Nie chodzi tutaj o jakieś ogromne ilości jedzenia, które zaczęłam pochłaniać a raczej o kaloryczność tego, co jadłam. Pozwalałam sobie na wszystkie "zachcianki": słodycze, przekąski, nie narzucałam sobie limitów...

Wszystko po to, żeby nie wrócić do palenia... a paliłam długo i dużo i kiedy przestałam, cały czas trzymałam w ręku coś do jedzenia. Nie z głodu, ale żeby odwrócić uwagę od chęci sięgnięcia po papierosa.

Przez pierwsze tygodnie moje tycie tłumaczyłam gromadzącą się w organizmie wodą, puchnięciem w wyniku niezdrowej diety i liczyłam, że to wszystko w cudowny sposób unormuje się, kiedy przestanę się tak rzucać na jedzenie.

I owszem, po jakichś trzech miesiącach chęć zajadania nikotynowego głodu zaczęła się uspokajać, ale miałam na sobie 15 kg więcej... i już nie mogłam tego wytłumaczyć gromadzeniem się wody.

Zrobiłam się po prostu tłusta... Mimo, iż przez cały ten czas regularnie ćwiczyłam, a nawet zwiększałam coraz bardziej aktywność, to efekty były całkowicie niewspółmierne do wysiłków.

Widziałam resztki mięśni, które coraz bardziej chowały się pod tkanką tłuszczową i byłam przerażona. A im bardziej byłam przerażona, tym więcej ćwiczyłam... i coraz więcej jadłam.

I tak oto wyglądam dziś... Sport, który uwielbiam, nie sprawia mi już takiej przyjemności jak wcześniej. Na samą myśl o treningu czuję się ciężko, ryczeć mi się chce, kiedy widzę moje fałdy tłuszczu trzęsące się w trakcie ćwiczeń...

Męczę się przy treningach fizycznie i psychicznie, kiedy myślę, że moja waga zbliża się do trzycyfrowej liczby. Przeraża mnie to, że z osoby całe życie aktywnej, zrobiłam się taką kluchą.

I to BMI, które przekroczyło 30 i pierwszy raz zamiast nadwagi zobaczyłam na pasku OTYŁOŚĆ.

I oczywiście zdaję sobie doskonale sprawę, że to nie rzucenie palenia spowodowało ten stan, tylko moja wiecznie pracująca buzia i to, że nie mogłam powstrzymać się przed zażeraniem tego, co kiedyś "załatwiałam" papierosem.

W następne święta nie chcę tak wyglądać...

27 lipca 2017 , Skomentuj

Mam wrażenie, że tyję w oczach... Odkąd w lutym rzuciłam palenie, nie mogę przestać wpychać w siebie żarcia... A jak już uda mi się kilka dni utrzymać zdrową dietę, to i tak czuję się spuchnięta jak balon.

Zaczynam jeszcze raz... mam nadzieję, że ostatni. Tym razem pod okiem dietetyka, z konkretnym planem i regularną kontrolą.

29 marca 2017 , Komentarze (3)

Miesiąc po rzuceniu palenia i dogadzaniu sobie żarciem wyglądam tak :-(

Czyli wróciłam do stanu wyjściowego z października, nawet z lekką nadwyżką kg... :(

12 października 2016 , Komentarze (1)

ku przestrodze... 91 cm w talii... o ile to jeszcze można nazwać talią... jestem tłustą, spasioną świnią :( 


6 stycznia 2013 , Komentarze (4)

schudłam 7 kg i postanowiłam zrobić sobie porównawcze zdjęcia... i co się okazało... nie widzę żadnej różnicy... załamka :-(((

83 kg


76 kg


83 kg


76 kg


83 kg


76 kg

12 sierpnia 2012 , Komentarze (3)

dzisiejszy dzień zaczęłam od biegania... teraz piję poranną kawę i zastanawiam się, jak wykorzystać resztę dnia... może rower??? 

to mój drugi dzień długo wyczekiwanego urlopu... jestem u rodziców i od wczoraj prawie ze sobą nie rozmawiamy... pierwszego dnia mojego pobytu u nich udało nam się zaliczyć pierwszą kłótnię, więc jesteśmy naprawdę dobrzy  choć może nie my, lecz ja, bo to przecież była moja wina... czyli standard...ehh... 

nie rozumiem jak to się dzieje, ze jak jestem u siebie, to moja Mama ciągle dzwoni i pyta, kiedy przyjadę... a kiedy już jestem u nich, to zawsze jest jakiś problem... a to, że jej w niczym nie pomagam... a to, że wychodzę i nie mówię dokąd albo dlaczego tak wcześnie jadę do domu, bo mogłabym późniejszym pociągiem... no kur...

ja mam swoje własne życie i jestem już trochę za duża na tłumaczenie się z tego, co robię i dlaczego w danym momencie robię akurat to, co robię...

i znając życie, to dzisiejszy dzień skończy się kolejną awanturą i moim spektakularnym powrotem do domu... muszę jakoś ten dzień przetrwać 

24 lipca 2012 , Komentarze (4)

nic tak nie motywuje nas do dalszego odchudzania, jak zazdrosne spojrzenie koleżanki z pracy i stwierdzenie: "ooo, schudłaś" 

mimo, że waga spadła nieznacznie, to dzięki temu, że dużo ćwiczę, centymetry troszkę poleciały 

ale oczywiście jak tylko zobaczyłam jakieś efekty, to pozwalałam sobie na małe i większe grzeszki... tak w nagrodę  

ale dziś zostałam zmotywowana i od jutra znowu wracam na właściwą drogę 


22 lipca 2012 , Skomentuj

właśnie zmieniłam pasek wagi... trochę to motywuje, kiedy waga zaczyna spadać, choćby nawet powoli... 

doszłam do wniosku, że zrobię to małymi krokami, bo przy zbyt dużych założeniach, zawsze szybko się poddaję... 

a zatem mój kolejny cel to -2 kg do końca lipca... mam 10 dni, więc 1 kg na 5 dni, to chyba realny cel... poza tym nie ukrywam, że chciałabym zobaczyć 7 z przodu 

słonecznej niedzieli Dziewczyny 

1 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

moje wczorajsze wyrzuty sumienia zostały trochę uspokojone... zaliczyłam poranny trening biegowy... biegałam godzinkę, co daje przebiegnięte jakieś 8-10 km... a zatem jestem z siebie całkiem zadowolona, tym bardziej że dopiero wracam do formy po prawie dwumiesięcznej przerwie w bieganiu :)

31 marca 2012 , Skomentuj

jednak nie poszłam biegać... nie wiem co mi się stało, ale cały dzień byłam strasznie śpiąca i nie miałam nawet ochoty wyjść z domu... może to pogoda, a może po prostu przemęczenie... musiałam się zregenerować... mam wyrzuty sumienia przez to bieganie, a raczej niebieganie, ale chyba potrzebowałam takiego jednego dnia totalnego lenistwa...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.