Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Odchudzam się "od zawsze" (pewnie wielu z Was jest to znajome) ;) Wprawdzie nigdy nie miałam poważnych problemów z nadwagą, ale moja figura miewała gorsze i lepsze okresy ;) teraz nadszedł ten gorszy okres, zatem czas podjąć tę nierówną walkę ze zbędnymi kilogramami ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 34687
Komentarzy: 145
Założony: 8 listopada 2006
Ostatni wpis: 26 grudnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agusia23wawa

kobieta, 41 lat, Legionowo

175 cm, 92.60 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: osiągnąć cel do świąt 2019

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 października 2011 , Komentarze (1)

otworzyłam dziś oczy dokładnie o 6:50. dla niektórych to nieludzka pora, zwłaszcza w weekend, ale ja lubię wcześnie wstawać, bo wtedy dzień robi się znacznie dłuższy... a biorąc pod uwagę fakt, że weekendy trwają tak krótko, to bardzo ważne ;)

od razu założyłam dresik i wyszłam na poranny jogging. było chłodno, już jesień daje o sobie zdecydowanie znać, ale za to świeciło słoneczko i kolorowe liście na drzewach wyglądały pięknie... aż chciało się zastanowić, co zrobić z tak dobrze rozpoczętym dniem... a tymczasem w domu czekało na mnie sprzątanie. kilka dni temu przeprowadziłam się do nowego mieszkanka i choć już większość rzeczy udało mi się poupychać, to jednak cały czas jest coś jeszcze do zrobienia... własnie zabrałam się za mycie podłóg. mam chwilkę czasu, bo czekam aż podłoga  w pokoju wyschnie, ,żeby móc z powrotem wszystko poustawiać na swoich miejscach... a zaraz zabieram się znowu do działania... może wynagrodzę sobie to sprzątanie jakimś popołudniowym relaksem... może basen...

miłego dnia :)


11 września 2011 , Skomentuj

podsumowanie soboty:

Pierwszy dzień moich zmagań za mną... Jeśli chodzi o jedzonko, to w ciągu dnia trzymałam się dzielnie, było zdrowo i bez wpadek... Wieczorem nie było już tak pięknie, po kolacji zjadłam kilka cynamonowych ciastek i wafelków... Ale zaliczyłam dwie godziny jazdy na rowerku i godzinę basenu... nie rozgrzesza mnie to oczywiście, ale myślę, że ogólny bilans nie wyszedł źle... Nie mogę ostatnio biegać, ponieważ leczę kontuzję stopy, nad czym bardzo ubolewam... Dlatego jak tylko mogę zamieniam bieganie na basen i rower, żeby nie przestać być w ruchu...

To był bardzo miły dzień... Odwiedziłam Rodziców, wyciągnęłam na rower mojego młodszego Brata. Pojeździliśmy naszymi dawnymi rowerowymi trasami i powspominałyśmy trochę... potem zabrałam Mamę na basen, pośmiałyśmy się i pogadałyśmy... oczywiście po drodze, bo na pływalni byłyśmy zajęte pływaniem... ;-))) Pogoda była super, czuć już jesień w powietrzu, ale było naprawdę pięknie...

Lubię ostatnio odwiedzać mój rodzinny dom... między mną a Rodzicami bywało różnie... nie zawsze się dogadywaliśmy... nie zawsze chciałam przyjeżdżać, miałam swoje życie i swoje weekendowe plany... ostatnio jednak czuję, że u Rodziców niesamowicie odpoczywam, wyciszam się, czasem wspomnę sobie stare czasu... i choć na co dzień żyję szybko, robię dużo rzeczy na raz i dobrze mi z tym, to uwielbiam ten spokój, który panuje u Rodziców...

Dziś czeka mnie kolejny sympatyczny dzień... własnie zjadłam śniadanko zrobione przez moją Mamę... zdrowe oczywiście ;) Teraz pijemy poranną kawę i planujemy wycieczkę rowerową...

życzę Wam Dziewczyny pięknej niedzieli....

11 września 2011 , Skomentuj

Dopadła mnie jakaś jesienna melancholia... nie tam żaden dół... może nawet tęsknota za jesiennymi wieczorami przy gorącej herbacie z książką w ręku...

Tegoroczne lato było dla mnie bardzo intensywne towarzysko... pogoda nas nie rozpieszczała, ale nie brakowało innych atrakcji, do których dodatkiem były różne smakołyki, często także alkohol... i oczywiście ślad po lecie pozostał w postaci nadprogramowych kilogramów...

Nie bardzo wiedziałam jak zabrać się do walki z tym nadmiarem ciałka... postanowiłam zatem, ze każdego dnia będę zdawała relację w swoim pamiętniku o tym jak wyglądał mój dzień i co zrobiłam na rzecz uzyskania pięknej sylwetki... Nie będę wypisywała ilości kalorii, które zjadałam, nie będę biegała z aparatem za jedzeniem, żeby sfotografować moje menu... będę robiła po prostu krótkie podsumowanie dnia, może to mnie bardziej zmobilizuje, pozwoli dostrzec błędy, które zrobiłam i wyciągnąć z nich wnioski...

Nie będę stosowała żadnej diety... nie ma mowy to tym, żebym spędzała długie godziny na robieniu zakupów i przygotowywaniu odpowiednich posiłków... Postaram się jeść zdrowiej, do minimum ograniczyć słodycze, które uwielbiam, i dużo się ruszać, co i tak zwykle robię... i najważniejsze: nie mogę załamywać się i zniechęcać do diety po jednym zjedzonym kawałku czekolady... a często tak u mnie bywa... jeśli plan nie został zrealizowany w stu procentach, to się poddaję i zaczynam od początku... a to nie tak ma być!!!

Postaram się również przestać palić... nie jestem jakimś nałogowcem, ale czas letnich imprez i związanego z nimi alkoholu powodował, że zdarzało mi się sięgnąć po papierosa... a że uwielbiam sport, szczególnie bieganie, to palenie całkowicie się z tym gryzie...

a zatem sama sobie na koniec pożyczę POWODZENIA!!! ;-) a Wy trzymajcie za mnie kciuki :)

3 lipca 2011 , Skomentuj

Dziewczyny,
czytam te Wasze pamiętniki i czytam... i nadziwić się nie mogę. Nie wiem jak można schudnąć 25, 30, a czasem nawet 50 kilogramów... Jesteście niesamowite z tymi wpisami, że "to dużo pracy, ale można to zrobić". Dla mnie każdy zrzucony kilogram to straszna katorga. Nienawidzę diet i zwykle jak zaczynam się odchudzać, to od razu mam chęć na to, czego jeść nie mogę... A moje ulubione słowa to "od jutra", od poniedziałku, od nowego miesiąca... ehhh.

Nie mam powodu, żeby przeżywać dramaty związane z moją wagą, bo generalnie jestem dość zadowolona ze swojego wyglądu... Ale jak większość kobiet uważam, że kilku kilogramów mogłabym się pozbyć... Tylko bez wsparcia nie dam rady, może z Wami będzie mi łatwiej...

Zmieniam pasek, moje 72 kilogramy już poszły w niepamięć, zaczynam znowu z wagą 75 kg... od dziś, nie od jutra :)

16 maja 2010 , Skomentuj

Musiałam zaliczyć wcześniej wszystkie egzaminy na uczelni, ponieważ później nie będę miała czasu (co jest związane z moją pracą). Jestem z siebie dumna, bo to był ciężki semestr. Chociaż przedmioty były całkiem przyjemne i nie trudne, ale za to zakres materiału przeogromny....
 
Dlatego cieszę się, że mam to za sobą, tym bardziej kiedy widzę zazdrość w oczach moich znajomych z roku, bo ich dopiero to czeka a ja mam to już z głowy....


No ale przez te egzaminy troszkę rozpuściłam się z jedzonkiem. Wprawdzie starałam się dużo jeździć na rowerze i biegać w przerwach w nauce, ale za to pozwalałam sobie na różne słodyczowe przyjemności dla poprawy nastroju podczas wkuwania kolejnej partii materiału...

Dlatego od jutra STOP!!!
Czekoladzie mówimy: NIE ;-)

15 kwietnia 2010 , Skomentuj

odkąd tu nie zaglądałam. Z wagą bez rewelacji, ale jest ciut mniej niż na pasku. Tak myślę o jakiejś kolejnej diecie, przychodzi mi do głowy kopenhaska. Dwa lata temu wytrzymałam i byłam zadowolona z efektu, choć zarzekałam się, że nigdy więcej... ;-) Ale ja nie lubię czekać długo na efekty, perspektywa długofalowego odchudzania mnie przeraża. Więc może jednak się zdecyduję...

Choć wiem, że zostanę przez Was mocno zbesztana i dlatego przyznaję już na początku... tak wiem, że kopenhaska to najgorsza z diet ;-)

30 stycznia 2010 , Skomentuj

mam wrażenie, że postanowienie: "zaczynam od jutra" straciło w moim przypadku na wiarygodności... który już raz tak mówię?

mam jednak poczucie, że odzyskałam część swojej energii i motywacji. dlatego muszę to wykorzystać, póki znowu nie dopadnie mnie zniechęcenie do diety...

luty to 28 dni, czyli dokładnie 4 tygodnie, idealnie ułożone - od poniedziałku 1 lutego do niedzieli 28 lutego ;-) a to idealna sytuacja do zgubienia dokładnie 4 kilogramów, dokładnie 1 na tydzień ;-)))

moja waga waha się ostatnio w granicach 70-72 kilogramów, więc ciężko mi określić wagę wyjściową. załóżmy, że ważę 72 kilogramy, więc na koniec lutego mam ważyć 68 kilogramów. cel jak najbardziej realny i i 6 na początku będzie lepiej wyglądać niż 7 ;-)


a zatem jutro lekkie oczyszczanie organizmu, żeby czuł się lżejszy, a od poniedziałku zaczynam :)

20 stycznia 2010 , Skomentuj

Coś jest nie tak. Było już tak ładnie, któregoś dnia waga wskazała już nawet 70 kg ku mojej wielkiej radości. Paska jednak nie zmieniłam... i dobrze... bo wróciłam do wagi 72 kg.

Od kilku tygodni próbuję mniej jeść, ograniczyć słodycze i nie jeść po godz. 18. I do niedawna mi się to udawało, ale w ostatnich dniach moja motywacja do diety jakoś spadła. Ciągle coś podjadam, choć nie czuję głodu i ciągle mam chęć na coś słodkiego.

Nie wiem czemu tak się dzieje... może to pogoda tak na mnie działa, jest zimno i organizm domaga się więcej kalorii. Ale nie mogę tłumaczyć ciągle mojego łakomstwa i muszę coś z nim zrobić.

Zauważyłam też, że długofalowe przedsięwzięcia kompletnie nie zdają u mnie rezultatu. Na przykład mocne postanowienie poprawy w stylu "już więcej nie zjem nic słodkiego" powodują, ze poddaję się od razu ;-)

Dlatego pomału, zastosujmy metodę 'małych kroków'. Na początek spróbuję wytrwać dwa tygodnie nie jedząc kolacji i unikając słodyczy. A o moich ewentualnych wpadkach będę pisała tutaj, może to mnie jakoś zmotywuje...

28 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Coś mi się stało z kostką u nogi, jest spuchnięta i boli :( Chyba przeciążyłam się tym moim codziennym joggingiem. Straszna szkoda, bo to właściwie moja ulubiona aktywność - można ją uprawiać w dowolnym momencie i nie wymaga nic oprócz wygodnego dresu.
A z bolącą kostką teraz co? Najlepiej siedzieć nieruchomo, żeby bardziej jej nie obciążać. Masakra :(

Znowu dopadła mnie chęć na słodycze. Nie wiem co się dzieje, mogę sobie odmówić wszystkiego innego, ale coś słodkiego najchętniej trzymałabym w ustach przez cały czas :(

26 grudnia 2009 , Komentarze (4)

Znowu zaniedbałam Vitalię... ale to nie znaczy, że zaniedbałam siebie :)

Sukcesami dietkowymi nie mogę Wam się pochwalić, ale za to jakieś dwa miesiące temu zaczęłam regularnie biegać i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam tego rezultaty :)

Co prawda kilogramów przez te kilka miesięcy mi nie ubyło, ale też nie przybyło, a co najważniejsze ładnie wymodelowała mi się sylwetka i centymetry tu i ówdzie również troszkę się zmniejszyły, z czego jestem ogromnie zadowolona.

Teraz, zachęcona rezultatami, chcę wrócić do bardziej racjonalnego odżywiania. Wprawdzie cały czas staram się uważać na to, co jem, ale mam ostatnio straszną ochotę na słodycze i nie mogę jej opanować :(

Ale od jutra zaczynam walkę - przede wszystkim ze słodkościami, z podjadaniem między posiłkami i z późnowieczornym jedzeniem. Bez konkretnej diety, zgodnie z zasadą MŻ :)


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.