Witajcie,
3 dni się nie spowiadałam :) Ale to z nadmiaru zajęć i obowiązków.
W piątek z jedzonkiem - ok. Nie zaliczyłam żadnej wpadki :) Brakło ćwiczeń......
Sobota- z jedzeniem oki, ćwiczeń brak. Jedyne usprawiedliwienie to fakt, że przez pół dnia szorowałam okna, szafki kuchenne, podłogi...... To trochę ruchu było :P
I niedziellllla......
Wybrałam się na wycieczkę z dzieciakami do Wrocka :)
Nie miałam pomysłu jak te moje potwory zmobilizować do generalnego sprzątania w sobotę, więc wzięłam się na sposób :P Napisałam im list w imieniu "Skrzata Podróżnika", w którym owy skrzat w nagrodę za pięknie wysprzątany pokój miał zabrać dzieciaki na poszukiwanie innych skrzatów :P
Jak łatwo przewidzieć, pokój lśnił więc w niedzielę powitaliśmy Wrocław :)
Tego dnia nie było również ćwiczeń, bo brakło mi sił :) Przeszłam z potworkami 15 km w ciągu dnia, z czego połowę to biegaliśmy ( " znalazłam/łem skrzata- i sprint :P).
W ramach obiadu, niestety skończyło się na Macu. Pozwoliłam sobie ( ja zła ). Wszamałam fryty, zamiast buły, wzięłam placka z grilowanym kurakiem ( nie paniera ) i zamiast colawki - kawka czarna :)
Pozostałe posiłki były zgodne z dietą :)
To chyba na tyle z weekendu. Dziś planuję odpalić Tomka Ch. Zobaczymy co On tam wymodził i czy podołam :)
Miałam wejść na wagę rano ale byłam tak nieprzytomna, że zanim wlazłam - zjadłam śniadanie hehe.
Pozdrawiam i śmigam Was poczytać :)