Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Świeżo upieczona mamusia z dużą nadwagą :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36216
Komentarzy: 308
Założony: 16 stycznia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasitaa

kobieta, 41 lat, Hindustan

168 cm, 83.10 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Dochodzę do wagi sprzed ciąży!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 września 2011 , Komentarze (1)

Hallo:)
Dzisiaj przed chwilą 72,50kg EDYCJA: po odwiedzeniu łazienki oraz ponownym ważeniu nago 71,9 :)
nie wiedziałam, że moje spodnie tyle ważą...

Pojawił się cel krótkodystansowy: grudniowy wyjazd do Niemiec. 2 albo 9.12. odwiedziny u koleżanki, która bardzo mnie zawsze motywuje:) Do wszystkiego, do życia, rozwoju.
Ona mi zazdrości singielowskiej wolności a ja jej cudownej rodzinki i dwójki dzieci.

Dietowo: wczoraj zjadłam płatki z mlekiem, pół paczki płatków czekoladowych na sucho, rosół, zupę pomidorową, jedna suchą grzankę z oliwą, cappucino z bita śmietaną i 3/4 mrożonej pizzy.
Nie jest dobrze, ale też nie ma źle: zupy to moi sprzymierzeńcy: uwielbiam je i zazwyczaj nie są tuczące.
Miłego dnia Kochane!


27 września 2011 , Komentarze (2)

Helloł,

Zakupiłam wczoraj bateryjkę nową do nowej wagi łazienkowej i co? i nie ważę 71,8 tylko 72,8. Niby tylko kilo, ale obecnie wszystko powyżej 72 bardzo mnie boli i nie podoba się nic a nic.
Pociecha taka, że mam okres - więc na pewno z 1 kilo ważę więcej.
Nie jem dużo ale śmieciowo.
Wczoraj np: zapiekanka, pizza, naleśnik z jabłkami, zupa krupnik i horalky.
Niby nie ma dużo, ale śmieciowo - mogłam zjeść coś bardziej pożywnego.

Na pasku moja aktualna waga 72,8 i start once again z tego punktu.
Waga oczekiwana 64 kilo oznacza, że powinnam schudnąć ok. 9 kilo. Ni ma tego dużo - ale znając mnie to miałam pisać się nie uda, ale UDA się! UDA :)
Tak uda są moją zmorą ;)) Właśnie się na nie patrzę.
Ale co się dziwić skoro nic nie ćwiczę?
Za jakieś 3 tygodnie otwierają siłownie do której już się zapisałam. Będzie się działo!

Buziaki laseczki!


17 września 2011 , Komentarze (1)

Live your life today - zastanawiam się, czy moja sobota wyglądałaby inaczej gdybym była 10 kg chudsza?
Nie wydaje mi się ;)
Jednak weekend u rodziców rządzi się swoimi prawami - jest sprzątanie, krojenie sałatki jarzynowej, słodka bułka na śniadanko:] nie jestem w stanie mamie odmówić.
A i wieszanie ciuchów na polu średnio co 2 godziny gdyż moja mamcia jest uzależniona od prania i pierze coś non stop:)
Nie jestem nawet w stanie spamietać co dzisiaj jadłam ale spróbujmy:
- na śniadanie 3 kromki z białego chleba z masłem, kiełbasą swojską i ogórkiem kiszonym,
- potem jeszcze jedna kromka z pasztetem i pomidorkiem
- horalkę
- kawałek ciasta ze śliwkami
- rosół z makaronem
- 3 kromki z sałatka jarzynową
A i jeszcze jestem głodna. I tak to wygląda. W zeszłym tygodniu w środę i w czwartek nie jadłam prawie nic - byłam na szkoleniu a chyba pisałam już wcześniej , że nie mogę jeść wśród ludzi bo jedzenie staje mi w przełyku i mam wrażenie, że się udławię? Więc na szkoleniech nic nie jem. A teraz jadę na kolejne od jutra do czwartku - więc znowu nie będę jeść kilka dni a na weekendzie nadrobię.
I tak w kółko. Generalnie nie jestem w stanie jeść in public więc nie ma sensu nic z tym robić, chyba, że iść do specjalisty. Nad czym mogę zapanować to obżarstwo na weekendach.

Od dwóch lat nie byłam szczęśliwa, od dwóch lat nie śmiałam się beztrosko. Masakra jakaś, jak bardzo moje szczęście uzależnione jest od bycia z facetem ;)
Przeraża mnie myśl, że będę już zawsze sama.
Oj jakiś humor mam dzisiaj beznadziejny. Takie beznadziejne życie z dnia na dzień.

Buziaki, mam nadzieję, że macie lepszy humor niż ja ;)

16 września 2011 , Komentarze (3)

Właśnie sobie uprzytomniłam, że jestem tutaj już 9 miesiąc - jeżeli chudłabym przez ten czas tylko marne 1 kilo na miesiąc, to ważyłabym bez większych wyrzeczeń 63 kilo. hmm...
A tak to nie ważę ;) nie mam teraz wagi w domu, ale przypuszczam, że 72 kilo to moja obecna waga. Dupa ze mnie straszna jednym słowem mówiąc. Nie powinnam sobie była odpuszczać w maju, kiedy ważyłam 68 kg i w miarę wszystko było dobrze. Teraz znowu trzeba zacząć od nowa.
Tak sobie myślę, co mi głównie przeszkadza w chudnięciu - nieregularne spożywanie posiłków. Z tym jednak za wiele zrobić nie mogę bo tyle ostatnio jeżdżę, że nie da rady regularnie jeść.
Co zrobiłam dobrze?
Zapisałam się na siłownię - zostanie otwarta w październiku a ja mieszkać będę zaraz obok - mam nadzieję, że to mnie zmotywuje do chodzenia :)
Siedzę sobie u rodziców w domu, mam widok na trawnik i jest mi bardzo dobrze :) a obok śpi pies nasz obronny (maltańczyk;)) i chrapie! ehehheh
Kocham naszą Funkę :)

Miłego dnia Kochane Laseczki w każdym rozmiarze!


7 września 2011 , Komentarze (2)

Słuchajcie,

Niech mnie ktoś pocieszy:) wczoraj cały dzień był taki, że tylko się pociąć i miałam nadzieję, że w domu spokojnie sobie jakis filmik oglądnę, ale nie było mi to dane...
Po wejściu zauważyłam jak zwykle to, co zwykle - syf w kuchni zostawiony przez
współlokatorów.
Boszeee jak się cieszę, że się za 2 tyg wyprowadzam. (kto zliczy, który to raz w tym roku?? ;) ufunduje nagrodę :])
Ale jeszcze jakiś nowy zapach mnie przywitał, wcześniej nie wyczuwalny. I mokry dywan, i jakiś odgłos kapania.
Spółdzielnia wpuszcza od wczoraj wodę do kaloryferów.
Zalało mi pół pokoju, mokry jest dywan, parkiet, przeróżne moje pudełka i pudełeczka, przedłużacze, kable stoją w wodzie (już je wyciągnęłam)jakiś materac pod łóżkiem.
Już zadzwoniłam do spółdzielni, panowie byli, naprawili, spuścili pół wiadra wody i se poszli. A na odchodnym powiedzieli, żebym się zajęła tym dywanem bo będę miała grzybka (cytat dosłowny z pana Miecia).
Ale wiecie, first things first , czyli poszłam sobie do Biedry i zakupiłam loda i czipsy. Wiem , nie powinnam, ale inaczej chyba bym zaczęła wrzeszczeć - a mi jednak nie wypada - to jednak Rzeszóffek a nie wieś jakaś;))

Po opędzlowaniu czipsów i loda, nastepna ważną rzeczą która zrobiłam było pójście spać. Tak poszłam spać w tym mokrym syfie.

Dzisiaj od rana natomiast zajmuje się suszeniem dywanu i parkietu - suszarką. A i *uj, że tak powiem, że suszę go suszarką. Nie mój dywan a właściciel mieszkania nic się nie zainteresował. Niech mu w razie czego grzybek wyrośnie, jeżeli suszenie nie zadziała. Absolutnie nie zamierzam się tym zajmować.
Dietowanie dzisiaj prawie, że wręcz idealnie - nie miałam czasu jeść gdyż suszenie dywanu jest bardzo absorbujące.

Dopiero przed chwilą zjadłam śledzika z bułką. Absolutnie nie dietetycznie:/
Miałam jeszcze coś napisać , ale zapomniałam.
Dywan śmierdzi. Mam nadzieję, że to jakaś oznaka tego, że jednak schnie....

Mokre buziaki kochane Lachony:*

5 września 2011 , Komentarze (2)

Nie zniknęłam! Nie miałam dostępu do mejla i do neta w ogóle!
W każdym bądź razie jestem i nie grzeszyłam za bardzo w ostatnim tygodniu:)
Prawda jest taka, że nie miałam jak grzeszyć;)

W poniedziałek i wtorek prowadziłam szkolenie i chyba nigdy nie byłam tak zestresowana.
Jadłam wafle ryżowe w niedzielę, a potem dopiero w poniedziałek obiad: naparstek zupy i łosoś z ryżem (obiad hotelowy oczywiście - ja tak nie gotuję ;)
Generalnie stres był tak wielki, że dostałam niezamierzony okres oraz opryszczkę na ustach. Spałam jakieś 4 godziny z ndz na pon. Istna masakra! Jak można tak nie panować nad stresem i zdenerwowaniem. To zdecydowanie jest coś czego powinnam się nauczyć.

W zeszłym tygodniu spędziłam, hmmm..ponad 30 godz w pociągach. Ciekawa jestem ile by to było, jeżeli tory byłby w lepszym stanie....

Nie ćwiczę bo nie mam kiedy, ale dużo chodzę :) nie mogę się już doczekać kolejnej przeprowadzki i mojego - tylko mojego pokoju- a nie jakiegoś podnajmowanego u kuzyna:)

Zaraz sobie poczytam co u Was:)

pozdro!

26 sierpnia 2011 , Komentarze (1)

Dziewczyny Kochane moje! Jesteście cudowne i aż się za Wami stęskniłam też i zastanawiam się dlaczego na jakąś dietetyczną kawę się kiedyś nie wybierzemy? Hmmm?

Wczoraj ewidentnie miałam doła, ale wszystko co napisałam jest prawdą. Tak o sobie myślę.

Dzisiaj jestem padnięta, w pracy byłam 12 godzin i same problemy. Jak się dorwę do komputera w niedzielę co napiszę coś więcej i ciekawiej ;)

Pozdrawiam Kochane!

25 sierpnia 2011 , Komentarze (4)

Cześć Kochane Lachony!
Nie pisałam nic przez 2 miesiące, nie ćwiczyłam, nie pilnowałam diety i się doigrałam, rażący obsuw w otyłość. Na wadze 73,5 kilo - klasyczne jojo.

 Tym razem większość poszła w dupsko i w uda - są bardziej gigantyczne niż norma do której przywykłam. Ramionka mam wielkie, zwisające, galaretowate, żyjące własnym życiem, cellulajt już nie lajt ale very wery very heavy. Aż mi się takie wgłębienia na udach porobiły.

Co jeszcze? Trzy podbródki, wielgachne, napompowane brzuszysko, cycki wylewające się po bokach ze stanika. I wielka twarz, w sumie mam wrażenie, że moje małe oczka, zrobiły się jeszcze mniejsze niż zazwyczaj.

Opamiętanie jednak przyszło i po raz kolejny powtarzam sobie, że tym razem to już na pewno schudnę. Może najwyższa pora przestać snuć wizje, jak to będzie kiedy będę szczupła. Kiedy będę patrzyła na te ciuchy, które mi się podobają, a nie na te, które z moją waga mogę nosić.

Od przyjazdu z wakacji nie chodzę w spódnicach bez getrów. Za bardzo obcierają mi się uda o siebie, a poza tym.... nie mogłabym i tak na siebie patrzeć.

Problem nie polega jednak główny na tym, że wyglądam jak wyglądam, bo pewnie są tutaj grubsi ode mnie. Problem polega na tym, że moja obecna praca to ciągłe spotykanie z nowymi ludźmi. 6 godzinne stanie na środku sali, gdzie 12 par oczu patrzy na Ciebie, i chcąc, nie chcąc ocenia. To ciągły stres, o to, żeby wszystko dobrze powiedzieć, dbać o grupę a jednocześnie myślenie, czy gdzieś mi coś nie wyszło, czy nie jestem spocona pod pachą i jakby tu stanąć przodem, tyłem bokiem, żeby trochę mniejszym się wydać. Getry trochę ciała trzymają... ale nie pasują do eleganckich ciuchów. Nie mówiąc o tym, że eleganckie ciuchy w rozmiarze 44 są ...hmmm... beznadziejne, staroświeckie i nawet moja babcia kręci na nie nosem:)
Kolejny powód mojego powrotu ze spuszczoną głową to wesele mojej kochanej siostry. Siostra moja wygląda jak milion dolarów, ma świetną figurę, włosy i jest po prostu śliczna. Świetnie się dogadujemy i nie pomyślcie, że chciałabym żeby wygladała jak ja - absolutnie nie. Ale wiecie, najprawdopodobniej będę świadkiem na weselu - więc pasowałoby jakoś w tym kościele wyglądać :) Pasowałoby też mieć jakiegoś partnera na to wesele - a to przy obecnym moim wielkim ciałku będzie trudno osiągnąć.

Wiem, że moje życie po schudnięciu nie zmieni się diametralnie, nie znajdę męża, nie dostanę podwyżki ani nie stanę się seks bombą. Mam nadzieję, że jednak komfort czucia się dobrze we własnej skórze jest najważniejszy. A ja obecnie czuję się źle.

OK, napisałam co myślałam i mam to sobie czytać za każdym razem jak mi motywacja spadnie! :]
Można schudnąć, można się wylaszczyć trzeba tylko myśleć w kategoriach przyszłych zysków a nie chwilowej przyjemności. I tak mam zamiar zrobić.
Dziękuję i powodzenia Kochana Kaasito i wszystkich Kochanym Vitalijkom!

4 lipca 2011 , Komentarze (1)

Cały tydzień było dosyć dobrze, nie jadłam chleba, smażonego nic, nic słodkiego, i  3 treningi na siłowni :) I dzisiaj rano było 70,2 a kilka godzin temu dostałam okres więc nie wiem w sumie co teraz. Co z tą Polską (wagą)? A ta waga jest na wadze hotelowej mierzona więc powinna byc w miarę OK.
Żałuję przeprowadzki, ludzie są beznadziejni, w mieście nic się nie dzieje, nie da się nawet po ang z nikim pogadać a ja nie mam faceta i do tego pada deszcz, jest zimno, włosy mi się nie układają i mam okres.
Wielka włochata, pryszczata dupa na wszystkich frontach....

29 czerwca 2011 , Komentarze (2)

hallo,

W poniedziałek byłam na siłowni i miałam napisać od razu, ale nie miałam siły a wczoraj zapomniałam ;) byłam 35 minut na orbotreku i 35 na bieżni w tym 10 minut prawdziwego biegu, a reszta to albo b. szybki spacer albo spacer po wzniosie 8-10 stopni! I na koniec dobiłam się jeszcze na tej maszynie na mięśnie wewnętrzne i zewnętrzne ud. I cudownie, ale ..... cierpię od dwóch dni tak, że nie mogę spać w nocy. Tak bardzo bolą mnie nogi, nie mogę również nogi na nogę założyć... I tutaj pytanie tytułowe: ćwiczyć czy nie ćwiczyć? That is my question :]

Dietowo wzorowo:
Poniedziałek: serek wiejski na śniadanie z otrębami;
na obiad zjadłam 3 pyzy z mięsem, z kalafiorem i z buraczkami,
potem 1 ryba na sałacie zielonej, z 2,5 ziemniaka malutkiego i surówka. I na noc chyba kefir z otrębami
wtorek: serek z pomidorem, pyzy z buraczkami, owoce: cząstki jabłek, melona i ananasa, mały kefir z otrebami i sałatke grecką bez sosu,
dzisiaj: serek z otrębami, owoce te same co we wtorek, na obiad dwa krokiety ruskie z cienkim sosem i marchewkę z groszkiem, i kawałek ciasta snickers (pan z pracy przyniósł po weselu córki, więc rozumiecie, musiałam ;)
a teraz pije kefirek z otrębami, ale chyba jeszcze zjem rybę z surówką... bo jestem głodna a dopiero 16 a poza tym dopiero po rybie będzie 5 posiłków;)

Wczoraj nie poszłam na siłkę ale za to zaserwowałam sobie wizyte u kosmetyczki... Dziewczyny jeszcze nigdy woskowanie nóg mnie tak nie bolało!!!! Aż prawie, że krzyknęłam kilka razy ;) Ponieważ tradycyjnie wszystko to wina pogody i PO więc tutaj też PO i pogoda są winne, że tak mnie bolało! Ale jakie mam teraz nóżki! Cud , miód, grubiutkie, bielutkie ale nie owłosione :):):)

Tyle chciałam na dziś,
waga z rana (waga na pewno się popsuła) 70,4
dni do wakacji: 31

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.