Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Świeżo upieczona mamusia z dużą nadwagą :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 36313
Komentarzy: 308
Założony: 16 stycznia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasitaa

kobieta, 41 lat, Hindustan

168 cm, 83.10 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Dochodzę do wagi sprzed ciąży!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Dzień pierwszy czyli wczoraj :)
Zjadłam wczoraj: serek wiejski z 2,5 łyżkami otrębów, powerade na siłowni, dużą garść płatków fitness nestle na sucho, dwa płaty pangi z 5 małymi ziemniakami z parowaru, surówkę z kapusty i pora, jabłko, dwie płaskie morele, kefir 500 ml 0%tłuszczu z otrębami i błonnikiem.
Tyla tego - gdybym nie zjadła tyle płatków na sucho mogłoby być, ale straszna miałam ochote na cos słodkiego... Dziewczyny radzą, żeby wtedy pic colę light, i chyba sobie awaryjnie to świństwo jednak kupię.

Byłam również na siłowni - ok. 45 minut na bieżni i rowerku a potem na takim urządzeniu na nogi ;))
Na bieżni po raz pierwszy w życiu pobiegłam - prawie 6 minut!!! Jestem z siebie baaardzo dumna! zawsze z podziwem patrzę sie na osoby, które nawet godzinę biegają... moje 6 minut to skromny wynik - ale to tylko początek :):):)
Całą resztę dnia spędziłam czytając - 3 gazety sobie kupiłam, i oglądając przyjaciół online. Znaczy to, że w pokoju nadal wyrozwalane są moje ciuchy i burdel na kółkach jest. Ale co tam , dzisiaj może się tym zajmę.
A teraz zbieram się do pracy!
32 dni do urlopu
71,00 na wadze

25 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Jak w tytule Kochane moje!
Trzeba mi wziąć się w garść i nie pitolic od rzeczy, że się nie da bo sie da!

Kocham i uwielbiam moją mamę i babcię ale chciałam już jak najszybciej uciekać z domu bo na diecie mojej rodziny to przytyc tylko można, co ja mówię - roztyć się!!!
A tutaj u mnie nie ma mowy o tyciu!
Zostały mi dokładnie 34 dni do wakacji i trzy tygodnie więcej do wesela koleżanki. Nie ma więc czasu do stracenia - trzeba się za siebie poważnie zabrać.

Wage mam, internet mam, buty do biegania mam, ochota - w teorii jest :)

Zobaczymy co to będzie się działo :)

Waga na teraz: 71,4 Zmykam, ide na zakupy i musze znaleźć jakąś siłownię w okolicy.

papa,
 ps. wróciłam ze sklepu i sie zorientowałam w domu juz, że bedę zyc chyba głównie płatkami bo kupiłam 4 rodzaje :]
oto one:
1. Nestle fitness zwykłe bez żadnych dodatków
2. Kupiec - otręby granulowane z truskawkami (głowny składnik pszenne)
3. Błonnik - Granex - te wygladające jak mysie kupki chrupki
4. Otreby owsiane wysokobłonnikowe
 oprócz tego ananas - sałatę, serki ziarniste, kefir...
Czyli jak to wszystko pożrę to sraczki pewnie dostanę ;]
ehhehe
Myślałam, żeby sobie jakieś tablety kupic, ale na serio z 5 godzin czytałam informacje na necie o różnych preparatach i dla mnie nie ma żadnego... wszystko to badziewa jakies w kosmicznych cenach... dlatego zamiast ananasa w tabletach kupiłam prawdziwego a błonnik będę miec z otrebów.
Znalazłam też siłownie. Jutro tam idę - karnet open dla kobiet na siłownie i saunę kosztuje 100 zł. Czyli nie ma źle - ale jest jedna rzecz, która mnie dziwi - wszystkie przepatrzone przeze mnie siłownie są otwarte w soboty w godz. 0k.9-15 a w niedziele 10-14... no kurna... serio w rzeszowie ludzie na weekendach nie ćwiczą???
Błonnikowa Kasia pozdrawia:*

15 czerwca 2011 , Komentarze (2)

@ Anamy: żaden sympatyczny Pan nie zawitał jeszcze w moje progi :)

Rzeczywiście mam teraz dużo pracy, wyjazdów i poza pracą nie mam dostępu do internetu:/
Ale od końca czerwca przynajmniej będę podłączona do sieci...

Dietkowanie jakoś mi idzie, teraz tyle warzyw i owoców, że nie ma źle.

Wczoraj i przedwczoraj byłam na siłowni - pot ze mnie się leje strumieniami:)))
co mnie oczywiście cieszy niezmiernie :]

Wczoraj zawitałam tez na hennę i na solarium... jakoś muszę powoli szykować się na wyjazd nad morze :) Doszło mi jeszcze wesele koleżanki w sierpniu - więc koniecznie ponownie trzeba się za siebie wziąć :)
Jest tyle ślicznych sukienek i chciałabym w jakiejś wystąpić :)

Mam nadzieję, że się dzielnie trzymacie! Nie mam teraz czasu poczytać waszych pamiętników, ale już za jakieś dwa tygodnie będę czytać :)
 
A i nie ważyłam się już dwa tygodnie - aż się boję co będzie na wadze jak na niej stanę ;)

10 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Hej, ja jestem i żyję ale nie mam dostępu do neta:( więc do ponownego poczytania kiedy taki dostęp uzyskam. A teraz spadam do pracy!!!! całe mnóstwo pracy mam teraz......
Buziaki Kochane i trzymam za Was kciuki!

29 maja 2011 , Komentarze (2)

Jak w temacie. Mam kompletnie wolną niedzielę, więc postanowiłam pozbyc się owłosienia z różnych części ciała.
Moja skóra bardzo średnio, a powiedziałabym bardzo źle znosi maszynki do golenia. Oprócz tego, że jest zaczerwieniona to jeszcze boli. Nie wiem czy Ktos tez tak ma? czasami po goleniu, cała powierzchnia nóg mnie boli :]
bardzo srednio przyjemne uczucie:/ Dlatego też dzisiaj od rana walczę z włosami na nogach... dobrze, ze mam na to cały dzień :]]]]

Dietkowo niebardzo w porzo - piję wodę i jem błonnik, ale jednocześnie wyjadam pozostałości z lodówki :] dzisiaj przeprowadzam się do hotelu:)

Ćwiczeń w dalszym ciagu brak, ale w piatek wyszalałam sie na dichu - do 4 rano, więc myślę, że coś to dało :) i oczywiście dużo chodzę.

I zaczęłam czytac książkę, po 3 tygodniach w końcu doszła: Getting to Yes. Bardzo dobry podręcznik prowadzenia mediacji i negocjacji. Przyda się jak będę negocjowac podwyżkę, nie mówiąc już o tym, ilu nowych słówek się nauczę :))))

W zdecydowanie optymistycznym humorze pozdrawiam niedzielnie:)

27 maja 2011 , Komentarze (3)

I nadszedł ten dzień :) Dzisiaj jest mój ostatni dzień pracy w Krakowie. Pamiętam moją rozmowę rekrutacyjną i to jak bardzo chciałam pracować w tym biurowcu :)
Wcześniej w Polsce pracowałam tylko w mcdonaldzie więc przeskok był dla mnie na prawdę wielki :) Odnośnie wagi to ważyłam wtedy 65 kilo i mieściłam się w spódniczki, które teraz wchodzą mi jedynie do kolan ;) heheheh

Wczoraj nastąpiła wyprowadzka i zostałam w  swoim pokoju jeszcze na dwa dni z jedna walizką i ze śpiworem.
Do domu wyjechała również moja waga więc następne ważenie będzie dopiero ok. 7 czerwca. Czyli 2 tygodnie!
W planie jest aby wtedy na wadze było 69 kilo :) Dlatego nie podjadam, nie jem dużo wędlin i mięska, dużo piję. Tylko ruszać mi się nie chce... Ale sporo chodzę więc chyba to jakoś tez się liczy? ;)))

Na horyzoncie pojawił się tez nowy czynnik motywujący: sierpniowy urlop nad polskim morzem! Ojjjjj zdecydowanie  musi wtedy waga spaść do mniej niż 65... np 64,9 będzie całkiem w porządku :) Zobaczymy co z tego wyjdzie. Obok mojego czerwcowego mieszkania jest siłownia, więc będę tam z kuzynka zaglądać :)
Macie już jakieś plany wakacyjne? Ja nie byłam nigdzie od 2006 roku! 5 lat! Dlatego w tym roku muszę gdziekolwiek pojechać... choćby tylko na tydzień :)

Pozdrawiam z upalnego Krakowa, gdzie dzisiaj miało padać, ale jak widać piękna pogoda dzielnie się trzyma :)

26 maja 2011 , Komentarze (4)

To  o 2,5 kilo więcej niż najmniej :((( Jestem niepocieszona!

I chyba przestanę jeść mięsko. Zastanawiałam się dlaczego kilka lat wcześniej jadłam byle co a nie grubłam, a teraz wcale nie za dużo a zaraz kilogramy przybywają... I wymyśliłam! Kiedyś na obiadek jadłam ryż, kasze z jogurtem, makaron z sosem, ale bez mięsa. Jadłam czasami raz na tydzień kutaka, ale to tyle... Więc zamierzam jeść mniej mięska a więcej warzyw i nabiału. Kolejny grzech mój to taki, że w ogóle nie jem ryb... Nie chce mi się ich przygotowywać, nie potrafię i mam wrażenie, że w domu mi potem śmierdzi. To się jednak zmieni - 2 razy na tydzień rybkę trzeba zjeść. Co myślicie?

24 maja 2011 , Komentarze (5)

I mam cichą nadzieję, że się moja waga popsuła :////
Dzisiaj rano waga pokazała 71,1!!!!!!!!!! no nie wiem co to ma być :(((((((

Wszystkie wysiłki poszły się ***.
A ja nie mam teraz głowy do niczego - znowu musze się pakować bo siostra przyjeżdża zwieść mnie do domu.
A w przyszłym tygodniu zaczynam nową pracę... I logistycznie, z kilku powodów jest to dosyć skomplikowana  operacja. Ale nie będę was zanudzać:)

Brakuje mi siły na walkę tym bardziej, ze będę mieszkać na walizkach przez jakis czas...
I jak tutaj się odchudzać?

Jednakże żeby nie było tak przygnębiająco to powiem, że kilka ostatnich dni spędziłam szalejąc na Juwenaliach :) Ha! wyszalałam sie, wytańczyłam, zostałam poobijana i teraz jestem posiniaczona, wypiłam chyba morze piwska, i zjadłam kilka kiełbasek z grilla - mam więc za swoje. Chyba musze się pogodzić z tym, że zawsze będę pulchna...

Niech mnie ktos kopnie w dupę!!!!

18 maja 2011 , Komentarze (6)

Witam ponownie :}

Długo nic nie pisałam i nie mam żadnego wytłumaczenia dla tego faktu. Oczywiście nie pisanie skończyło się tym, że całkowicie w kąt poszły wszystkie moje starania. Dieta, ćwiczenia, woda i cokolwiek wcześniej robiłam. Stan wagi na dzisiaj to 69,7 kilo. 1,6 kg więcej od najniższej.... a już było tak blisko ujrzenia 67 na wadze!!!

Od kilku dni staram się wrócić na dobre tory, ale marnie mi to chyba wychodzi:) Nawet nie chyba;))) Całościowo marnie. Ostatnie kilka tygodni było dosyć intensywne :] Ale zacznijmy od początku:
po Świętach, podczas których nie szczędziłam sobie jedzonka, przyjechałam na dwa dni do Krakowa a w sobotę rano miałam wylot do Bukaresztu.

Samolot był o 8 rano z Balic. Dzień wcześniej byłam na imprezie u kolegi. Wypiłam i pojadłam przynajmniej tak jakby mnie mieli w tej Rumunii tylko wodą i suchym chlebem karmić :] i wróciłam późno a położyłam się spać jeszcze później. Wynikiem tego w sobotę rano, zamiast o 4.30 (taki był plan) obudziłam się cudownie wyspana i wypoczęta o godzinie ................->07.02!!!!!!

Następnie cała krew odpłynęła mi do stóp, albo jeszcze gdzieś indziej i czułam się być może jak podczas zawału...
Po kilku chwilach odzyskałam jednak zimną krew i stwierdziłam, że przynajmniej trzeba spróbować dostać się na lotnisko - nie dlatego, że miałam nadzieję zdążyć - bo było już diabelnie późno, ale żeby spróbować i nie mieć sobie niczego za złe... Zaczęłam dzwonić po icara albo inne taksówki, ale niestety telefon się mój zestresował i odmówił posłuszeństwa (beznadziejne dotykowe ekrany!!!)

Ponieważ nie mogłam się połączyć stwierdziłam, że pal licho obudzę kolegę, z którym mieszkam ....Kilka minut zajęło mi dobijanie się do jego pokoju ehhehe kolega też był na imprezie, też późno wrócił i spał mniej więcej tak uroczym snem jak ja :) Ale się w końcu obudził i został przymuszony aby w ciągu 10 minut doprowadzić się do stanu używalności i zawieść mnie na lotnisko.

Ja się ubrałam, wrzuciłam do walizki szczoteczkę do zębów i pojechaliśmy. 60 km na godzinę jechał!!!!!! Chyba jeszcze spał!!!! ale na szczęście przy wjeździe na autostradę się obudził i jechaliśmy w końcu z jakąś normalną prędkością :]
Na lotnisko wpadłam o 7.46. Czyli wedle rozkładu gate już powinny byc zamkniete. Wpadłam, akurat kiedy wołali mnie przez megafon cobym się pośpieszyła. Nastepnie po pertraktacjach z panią, która nie chciała nadać mojej walizki, jej kilku telefonach bóg wie gdzie  i moich zapewnieniach, że to pierwszy i ostatni raz tak późno się zjawiam WZIĘLI I MNIE I WALIZKĘ !!!! ha!!! nie mogłam we własne szczęście uwierzyć :):):)

Nie wiem czy was to w ogóle interesuje więc teraz idę do domu a resztę napiszę wieczorem. Zgubiłam gdzieś to, o czym chciałam napisać, ale może mi się przypomni :)
Pozdrawiam laseczki!!!!!


 


27 kwietnia 2011 , Komentarze (6)

Widzę, że nie tylko ja nie pisałam za wiele podczas Świąt :) ale tak to bywa hehehe

Oczywiście w Święta odbyła się dietetyczna masakra! Zaczęłam jeść w piątek a skończyłam we wtorek rano. Wydaje mi się, że nie ma sensu mówić w jaki dzień ile. Po prostu był to jeden wielki posiłek - po śniadaniu był placuszek, potem jeszcze sałatka, potem placuszek , potem barszcz, jakieś samotne znalezione w lodówce jajeczko, kiełbaska.... hmmm jeszcze jestem w domu i poważnie obawiam się stanięcia na wadze jutro rano!
do odważnych świat należy i pewnie stanę na tej wadze;)

Zaczęłam przygotowania do wyjazdu do Rumunii. Oczywiście wszyscy się dziwią, że tam jadę sama. Hmm ale z kim mam jechać? no nie ma z kim. Mam nadzieję, że jakiś hrabia Drakula mnie jednak nie pożre ;))


Wczoraj stała się rzecz historyczna:] Byłam pierwszy raz na solarium! wiem, że to jest szkodliwe i takie tam, ale chociaż jeden raz chciałam iść :) I mam za swoje teraz - pośladki całe czerwone hehehe aż mi się czasy, kiedy mieszkałam na kanarach przypomniały i ciągłe tam problemy z oparzeniami słonecznymi ;)) to były czasy....


Tyle smęcenia na dziś :) do pracy rodacy :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.