Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cały mój świat to moja rodzina :) Jestem optymistką,kocham swój ogród. Mam milion pomysłów na minutę ale często brak mi cierpliwości do ich realizacji,niestety... Chcę schudnąć bo...jestem gruba a nie chce taka być :(

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 87714
Komentarzy: 636
Założony: 15 lutego 2011
Ostatni wpis: 30 października 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anamy

kobieta, 40 lat,

159 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 września 2013 , Komentarze (10)

Deszczyk pada, więc dziś wzięłam się za przetwory z papryki i mało życiem tego nie przypłaciłam ( a przynajmniej tak mi się wydawało ). Najpierw jednak zrobiłam dżem malinowy ( dzieciom się przejadły już i mam 13słoiczków dżemu, bo obrodziły wyjątkowo).
Dojrzałam swoją paprykę (jakkolwiek to nie brzmi, to "dojrzewałam" ją w domu w objęciach jabłek, bo  na krzakach coś ciągle zielona i zielona). Z części postanowiłam zrobić pyszne leczo na zimę a z części konserwową. Jeszcze na krzakach urój ale urozmaicić chciałam dzień.
 No i urozmaiciłam.
Gdy czyściłam papryki to w środku jednej znalazłam malutka, a że ja uwielbiam paprykę, to chapsnęłam tę małą i chciałam pożreć.
Dwa gryzy i łzy w oczach!
Myślałam, że język mi odpadnie, potem wypali policzek a na koniec podniebienie i w końcu łeb rozwali.
 No mówię Wam, że oczyma wyobraźni już widziałam pęcherze w buzi a nawet swoje miejsce na cmentarzu.
 Koszmar! Pół godziny ssałam kostki lodu, dostałam ślinotoku - odwodnienie było blisko...
Po tym czasie jakoś dało się wytrzymać.
Przeżyłam...
Zwyciężyłam z tym małym diabłem nieco większym od paznokcia kciuka.
Jestem bohaterką...
Czuję jeszcze w gardle podrażnienie, ale to bajka  w porównaniu z tym co było. Nigdy tak ostrożnie papryki nie jadłam jak dziś wieczorem ( bo oczywiście nie mogłam wytrzymać).
Uprzedzając domysły - to nie była chili ani inne ustrojstwo. To była normalna (czyżby?!) papryka słodka, która urodziła takie palące cholerstwo (mała była w większej) Wiecie czemu to tak? A może każda ta mała ze środka jest taka? I to ja sama takiego gada podstępnego wyhodowałam

Mówią, że papryka dobra na odchudzanie - wreszcie to rozumiem, bo jedzenie nie sprawia takiej przyjemności gdy w buzi wszystko piecze.
Uciekam gotować słoiki
Papatki

9 września 2013 , Komentarze (6)

Witajcie
Trochę mnie nie było bo nie nadążałam ze wszystkim 
Przygotowania do zimy idą pełną parą i przez to nie miałam już sił pisać 
Za to w zimę nie zmarznę bo drzewa mamy bardzo dużo. Ino trza to wrzucić do szopy, którą drewutnią szumnie nazywam 
Wiecie jak ja lubię siekierą te drwa traktować, więc łącząc przyjemne z pożytecznym nie dam chłopu chyba nic porąbać. A jakie to ćwiczenia, no mówię Wam, aż pot po tyłku się leje, każdy mięsień się czuje
Wiąże duże nadzieje z tym zajęciem jeśli chodzi o spadek wagi
 W sumie bateria mi siadła i nie wiem ile ważę, ale teraz czuję, że ruszę z kopyta (jak to mój kolega zawsze mówił, gdy mnie na parkiet do tańca ciągnął )
Powoli dobije do wagi za którą  nie będę musiała się wstydzić  Wczoraj miałam przykrą i bardzo motywującą sytuację dla mnie, bo mąż dostał spodnie o wiele za duże na niego i stwierdził, że skoro tak uniwersalnie wyglądają może na mnie będą dobre.
 Wcześniej oczywiście skomentował, że takie wielkie, że jaką du...ę musiałby mieć żeby były dobre 
Po chwili mi zaproponował przymierzenie - no a jakże przecież moja du...a ledwo w drzwi wchodzi 
No i na nieszczęście/ szczęście przymierzyłam i się okazało, że się nie dopinam - na szczęście du...a wlazła 
Udałam, że dobre i będę dalej udawać, że tak bardzo mi się podobają, że je oszczędzam i nie chodzę, do czasu, aż się dopnę 
Musi to być jak najszybciej co by mi podejrzeń chłop nie nabrał.
 Jest motywacja? Jest!
 Nie mogę pozwolić by odkrył prawdę bo umrę ze wstydu chyba, że po 1 - nie wchodzę w nie, po 2 że skłamałam troszkę (?!)
Zresztą nie oszukujmy się się nie mam klapek na oczach i patrząc w lustro widzę jak wyglądam. Za ludzika michelin (czy jak to się tam pisze) mogłabym robić. Nie podobam się sobie taka, pisząc wprost jestem brzydka.
Żyje ze świadomością, że choćbym nie wiem jak pięknie się umalowała/ubrała/uczesała to i tak jestem dalej gruba i nie podobam się sobie.
Chcę patrząc w lustro uśmiechnąć się do siebie i osiągnę to tak szybko jak szybko się da w rozsądny sposób oczywiście
Wylaszczanie to proces żmudny i mi tej cierpliwości brak niestety 
W dodatku lubię jeść, muszę hobby sobie znaleźć jak tylko prace na podwórku mi się pokończą  by nie wrócić do zgubnego hobby jakim na dzień dzisiejszy jest jedzenie.
Muszę poodwiedząć Was by się jeszcze bardziej zmotywować, więc chudnijcie ładnie
Papatki

26 sierpnia 2013 , Komentarze (11)

Dziękuję za porady, w sumie dobrze byłoby wprowadzić w życie i nawet zamiar miałam po próbie rozmowy jechać sama ale... no właśnie! Pochorowałam się!
 Niech mi ktoś wytłumaczy jak to jest możliwe by w ciągu dosłownie 5 minut poczuć się źle na tyle by nie móc prawie ustać na nogach - normalnie wata w nogach jakbym pluszakiem była (w sumie od tłuszczu to nawet mięciutka jak pluszak jestem). Zaczął mnie boleć kark, głowa i w końcu wymioty! 
Normalnie leżałam pół dnia bo okropnie się czułam, a A przy próbie rozmowy  na grzyby, a po powrocie z kolegami siedział w altanie. 
Ja to mam pecha
Nic to jednak, bo skazana na optymizm zawsze i dobre strony widzę, więc w sumie skoro nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, wiem, że coś dobrego też mnie spotka - a przynajmniej mam silna nadzieje (widzicie jak to jest być optymistą - to tak jak w tym dowcipie "Ojciec miał dwóch synów: optymistę i pesymistę. Postanowił kupić im prezenty. Pesymiście kupił piłkę, samochodzik i klocki "LEGO". Optymiście zaś kupił kupę świeżego, końskiego łajna. Chciał sprawdzić ich reakcję na otrzymane prezenty. Zamknął ich w oddzielnych pokojach i wręczył je synom. Poszedł sprawdzić co u pesymisty...
Wchodzi do pokoju, a pesymista mówi: "Tato, coś ty mi za szmelc kupił!!! Klocki się nie układają, piłka się nie odbija, a samochodzik nie jeździ!" Ojciec machnął ręką i poszedł sprawdzić co u optymisty. Wchodzi do pokoju, a optymista z uśmiechem na twarzy rozgrzebuje łajno, rozrzucając je we wszystkie strony krzycząc: "Tato, ten koń musi tu gdzieś być!") Ja oczywiście bym szukała konika, a jak! 
W dodatku niby optymiści dłużej żyją - nie wiem jak dam radę, ale wiara w lepsze jutro i w ludzi jest silniejsza ode mnie. Nie, nie jestem naiwna, wiem jakie są ograniczenia i wiem, że może się coś komuś nie udać, ale mimo wszystko daje szansę i wierzę, że ten ktoś choćby się postara by wyszło. 
Widzicie jaki z tej anamy głuptas 

Dziecko mi od rana lata i męczy, bo nie umie mnożyć  Mówię "masz niecałe 6lat, nauczysz się mnożyć" Dziecko zaczepnie "no zapytaj mnie", więc pytam "2x2, 2x3, 2x5 itd. okazuje się, że dziecko do 10 mnoży bez mrugnięcia a jak dalej to na liczydłach. Po kim dziecko to ma? Nie po mnie. Moja mała dziewczynka robi się coraz mądrzejsza.Powoli uczy się czytać, już czyta w sumie ale szybko się zniechęca. Dziwi mnie tylko, że tak  matematyką jest zainteresowana, no i oczywiście malowaniem. Coraz częściej wstając z rana oznajmia tak po prostu, że jest malarka i leci robić kolejne rysunki. 
Drugie dziecko jest typowym przytulakiem i ostatnio wykazuje zainteresowanie breakdance. Ostatnio myśleliśmy, że padniemy ze śmiechu jak mały rzucił się na podłogę i zaczął się okręcać, wybijać nogi w górę i inne dziwne rzeczy robić, nawet było widać że to taniec. No ale mówię Wam, 4,5 latek rzucający się po podłodze jak w ataku jakimś to widok niesamowity  W telewizji widział jak tak tańczą. 

A, zapomniałam prawie o najważniejszym! Dziś na wadze 93,6 więc, w sumie od dziś dieta a już coś ruszyło. Muszę ogarnąć nowy wygląd Vitalii i te wagi pozmieniać. 
Dnia miłego życzę 
Papatki 


Na specjalne życzenie cioci Gildy zrobiłam zdjęcia starych prac sprzed roku na pewno,farbami malowanych, które ozdabiały moją lodówkę 




25 sierpnia 2013 , Komentarze (13)

Jestem zła na tego gamonia, wściekła i się gniewam.
 Całe lato w domu, brak czasu, oszczędzamy itd., itp.
 Marzył mi się wyjazd do Mrągowa na Kabaretową noc, ale nie bo szkoda pieniędzy, bo oszczędzamy. Ok, rozumiem. Potem A kupił sobie komplet kluczy  do warsztatu - ma ich mnóstwo i nie były niezbędne ale okazja. Chciałam aparat kupić, kupiliśmy telewizor i już na aparat szkoda i nie mam.
 Okazało się, że kabarety będą 10km od nas i to za darmo, umówieni byliśmy, miał to być wieczór dla mnie! Wrócił późno bo pomagał koledze naprawiać auto. Wkurzyłam się.
 Ja i moje potrzeby są zaraz za psem i kotem i psem sąsiadów pewnie. 
Rano wstał i do Kościoła chce jechać. Znów się wkurzyłam, bo niech będzie dobrym człowiekiem to i tak do nieba pójdzie (tak uważam, że jeśli Bóg istnieje to dobrzy ludzie pójdą do nieba choćby niewierzący, a nie chodzący a źli ludzie). Mówię mu, że jak ze mną to nie pojechał na kabaret, a jak on ma plan to mam lecieć. Na co słyszę, że kabaret to mogę w tv obejrzeć. Mszę też!
 Pojechał z małymi a ja mam trochę czasu by wyrzucić żale.
 Nie wiem jak z nim rozmawiać, by zaczął myśleć, ze ja też mam ochotę na jakieś przyjemności.
 Dziś chce jechać bo zespół będzie grał, który lubi. Nie dam się przekonać, niech jedzie sam a ja poczytam książkę.
 Jak on mi tak ja jemu.O!
Jak macie mądre rady, to piszcie śmiało, przetestuję co się da, by choć przed kota na jego liście trafić, a w sumie to chyba mam to już gdzieś, nie chce mi się starać, niech on się trochę postara.
Kończę marudzić i udanej niedzieli Wam  życzę 
Papatki 

24 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Witajcie  
Miło, że ktoś  jeszcze o mnie pamięta i w razie czego kopniaka da by ładnie dietki pilnować. 
Nie pisałam, bo gości mieliśmy, nie dość, że nie zapowiedzianych, na tydzień prawie to jeszcze z trójką dzieci. Koszmar! Wiem, jestem straszna ale moje dzieci są jakieś bardziej ogarnięte. Słuchają się, można z nimi negocjować i dojść do kompromisu w krytycznych sytuacjach. Niektórzy zapominają, że dziecko potrzebuje rodzica, a nie tylko kolegi do zabawy w postaci rodzica. Jakoś coraz częściej widzę, że granice się zacierają i to dzieci kontrolę przejmują w domach. Granice są dobre, dziecko czuje się bezpiecznie, gdy ma również zakazy.Nie można było chwili spokoju zaznać by coś napisać, przeczytać, bo ciągle ktoś na plecach siedział - na szczęście nie dosłownie, choć wiele nie brakowało. 
Wczoraj już spokój ale przetwory robiłam i tak się zeszło, ale w zimę będzie mnie wodzić na pokuszenie tyle pyszności, że chyba kłódkę do piwnicy założę. Na szczęście są w niej pająki a ja się boję i nie wchodzę. Mam umowę z A, że ja produkuje, a on chowa. 
Nie wiem jak Wy, ale ja  nienawidzę, gdy ktoś tak się zwala bez zapowiedzi. W dodatku z tekstem "przecież Ci mówiłam, że może w tym roku uda nam się przyjechać" - no tak! Miało się "może" udać, a w dodatku to było w czerwcu, te gdybanie. 
Lepiej już nie będę analizować i przemyśliwać. 
W poniedziałek głupia waga pokazała 95,5 kg. Mój niechlubny rekord wstyd mi przed samą sobą, bo jak pomyślę, że kiedyś było 75 to mnie coś bierze 
Nic to jednak, bo trzeba się wziąć za siebie i tyle. Staram się jeść rozsądnie, by przyzwyczaić się do regularnych godzin. Od poniedziałku zacznę liczyć kalorię. Potem włączę ruch, a następnie będę ciągnąć dietę do osiągnięcia celu, czyli wylaszczenia się.
Straciłam te wakacje, ale przyszłe będą moje - no, dobra! NASZE!
Żeby nie było, już coś zaczęłam robić w kierunku wylaszczania, bo nie ścinam włosów od pół roku.HA! To znak na to, że poważnie myślę być chuda. Dlaczego i co ma piernik do wiatraka??? Ano ma to, że jak jestem otyta, to brzydko wyglądam w dłuższych włosach. Mając długie włosy muszę być "normalna" - przynajmniej cieleśnie, bo będę brzydka. Niby można ściąć włosy i będzie szybciej, ale jak pomyślę jak mnie wkurzają te włosy, jak mi się jeszcze niedawno wymykały z kucyka i jak się zawijają na pewnym etapie odrastania to wolę schudnąć. 
Zresztą magiczna 30 przede mną.Muszę póki co uciekać do jabłek,bo mam 2 worki soczystych jabłek, na soki i dżem. Wiem, że dużo robimy, ale soki, kompoty idą w tempie ekspresowym (gdybym w tym tempie chudła to do zimy bym cel osiągnęła) Nie kupuje w ogóle sklepowych soków. Dzieci od początku przyzwyczajone do naturalnych, maminych kompotów, więc pochłaniają co im zrobię. Doszło do tego, że mały popłakał się bo A kupił ketchup sklepowy a nie wyciągnął mojego. 
Korzystając z okazji macie sprawdzone przepisy na zieloną paprykę??? Wdzięczna będę bo mam dużo swojej ale coś dojrzewać nie chce. 
A w ogóle jak macie jakiś przepis ciekawy to możecie mi podrzucić. 
Ja w tym roku wypatrzyłam syrop z mięty, taki do wody. Przerobię chyba wszystko co się da, taka ze mnie zachłanna anamy - ino co bym skończyła na przygotowywaniu a już nie jadła tego, Boże daj mi sił! 
Uciekam, żegnam się się promieniście i zachęcam do chudnięcia 
Papatki  




16 sierpnia 2013 , Komentarze (12)

Witam po długiej nieobecności - stęskniłam się za Wami 

Wracam po pół roku, miałam problemy, ale już ok. 
Znów czuję się gotowa by stanąć do walki o chudszą siebie. Nie będę wiele pisać bo jeden wpis niechcący mi się skasował, grunt, że znów patrzę optymistycznie w przyszłość.
Wiem, że wiele z Was już o mnie zapomniała, część mnie wyrzuciła ze znajomych, ale obiecuję być tym razem grzeczną dziewczynką. 
Zapytacie dlaczego ma być tym razem inaczej? Bo w grudniu skończę 30 lat a to ma być magiczny okres w moim życiu. nie chcę by magia zaplątała się w moim sadle i zniknęła, stąd decyzja by schudnąć ile się da, a potem kontynuować. W tej chwili bycie chudym to mój priorytet. 
Jutro rano ważenie mierzenie i pozytywne myślenie - mam nadzieję, że waga nie większa od paskowej 

Podzielcie się swoją energią by początek był łatwiejszy - nie znoszę początków (tylko w związkach chyba początki są najpiękniejsze)
Całuję i pozdrawiam 

4 lutego 2013 , Komentarze (13)

Czasem czuję się jak Hiob, mam ochotę wybiec i wykrzyczeć wszystko, na chwilę dostać obłędu, zwariować i wyrzucić z siebie wszystko co się gromadzi w mojej duszy.
Ciągle problemy, ciągle coś...
 Kiedy limit nieszczęść się wyczerpie będę bardzo szczęśliwa nawet gdy nic dobrego się nie wydarzy.
A mówi, że cieszę się z drobiazgów.
HA, HA, HA a niby z czego ja mam się cieszyć?
 Te drobiazgi sprawiają, że nie wariuje.
 Nie mam powodów do radości to cieszę się z tańca wirujących płatków śniegu, cieszę się, gdy dzieci poczynią jakiś drobny postęp.
 Cieszę się jak głupia, że kot wrócił, ale żebym się nie pos...ła ze szczęścia ten Rudy, przygarnięty dzień przed przyjściem naszego zniknął.

Czy Wy też tak macie?
 Czy macie chwilę szczęścia niczym nie zmąconego?
Czy też gdybyście odrzucili te drobiazgi to okazałoby się, ze Wasze życie jest o kant du...y rozbić?

Najbardziej śmieszy mnie to, że zostałam ukarana optymizmem i w sumie to choć nie wiem co, to ja szukam tego czegoś, co gdzieś kiełkuje (to chyba nadzieja)  i pozwalam jej urosnąć do gigantycznych rozmiarów. Gdyby mi ją wyrwać to pewnie popadłabym w depresję.
 Albo i nie bo z moim optymizmem bym czekała, że może gdzieś pozostał jakiś korzonek z którego się odrodzi na nowo.


Pozytywna wiadomość na dziś jest taka, że dogoniłam wagę pakową a nawet przegoniłam i dziś zmienia na 92kg.
Jeszcze pozytywniejsza jest taka, że za tydzień będzie jeszcze mniej.
 Wiem to.


Ależ dziś  nasmęciłam.
Przepraszam, ale czasem tak mam, że muszę się wygadać. Padło na Was, mam nadzieję, ze zrozumiecie.


Papatki

25 stycznia 2013 , Komentarze (2)

Witajcie, byłam już "na mnieście", jak to starsi ludzie wią.
Wstałam rano a na termometrze -18, musiałam napalić, dzieci ubrać, siebie, umalować się, uczesać i biegiem na autobus.
Z tego wszystkiego nie zjadłam śniadania bo nie zdążyłam i dopiero po powrocie rzuciłam się na kanapki. Teraz zjem jeszcze kolację normalnie i będzie chyba ok.
Mróz taki, że włosy mi zamarzły, więc niewiele myśląc poszłam do fryzjerki by mi je podcięła i teraz mi nie wystają spod czapki i się nie niszczą.
O!
Dobre 2godziny nachodziłam się, wydałam trochę pieniędzy.
Miałam kupić płyty z ćwiczeniami ale kiosk był zamknięty.
 Byłam obejrzeć akwarium, bo chyba Wam nie pisałam, że jakieś 2tyg temu nam pękło? W nocy, zalało pokój. Ratując rybki i nowe panele przemoczyłam się cała w tej wodzie. Jak siedem nieszczęść wyglądałam. Ktoś mógłby myśleć, że wywalę wszystko na śmietnik...
Nie!
Ja korzystając z okazji szukam większego, ale jak usłyszałam, że za samo szkło do mojego dam ok 100zł a za nowe większe 350zł (szkło 150, pokrywa 200) to chyba zrezygnuje. Póki co rybki w wielkim wiadrze się męczą, ale nie mam co z nimi zrobić. W dodatku podejrzewam, że chyba kot mi wyłowił dwie, bo się doliczyć nie mogę.
 
Grupa istnieje, nazywa się 2013- spełniamy marzenia i odchudzanie nie jest już fikcją.Oprócz odchudzania mam nadzieję, że zadbamy i o siebie. Możemy dzielić się naturalnymi maseczkami, peelingami itd., powoli mam nadzieję, że się rozkręci.  Nie wysyłam każdemu zaproszenia, bo nie wiem, czy sobie życzycie, a może gdybym wysłała, to głupio byłoby Wam odmówić i byście przyjęły a ja nie chcę nikogo stawiać w takiej sytuacji. Jeżeli ma ktoś jeszcze ochotę dołączyć to piszcie, wyślę zaproszenie.
Ależ będzie fajnie razem sobie chudnąć, mniejsze ciuszki kupować.

Dziś tak na szybkiego wpis bo muszę lecieć drzewa nanosić, ogarnąć trochę, bo dzieci jak mnie nie ma to szaleją na całego.
Udzielajcie się w grupie Dziewczynki. Razem nie może się nie udać.
Papatki

24 stycznia 2013 , Komentarze (13)

 Witam Kruszynki
Przeglądanie zdjęć wpływa na mnie mobilizująco.
Mam ochotę się w końcu ruszyć...by wywalić te zdjęcia. Zaraz znajdę się i ja na takich zdjęciach:



Nie zdziwiła bym się, bo jak patrzę na siebie to nawet na wschodnią i zachodnią mogliby mnie rozbić.
Jestem jeszcze obolała. Dziś jednak zrobię delikatnie jakieś ćwiczenia dywanowe. Nawet nie dla celów odchudzenia tyłka, tylko żeby trochę lepiej się poczuć.
Jutro jadę do banku, kupię sobie jakąś płytę z ćwiczeniami jak będą.
Prościej byłoby zacząć biegać ale wiecie jak to jest



Nie to, żebym nie chciała, ale za gruba jestem by biegać. Śmieszne, prawda? Żeby schudnąć trzeba biegać, a ja nie mogę biegać bo jestem za gruba

Od jutra ostro bierzemy się za siebie. Jak ktoś ma ochotę się przyłączyć, to zapraszam. Razem raźniej. Główne zasady to:

 1200kcal minimum 1600kcal maksimum
30-60 minut aerobik, taniec - cokolwiek od czego dupka maleje, a pot się leje
30 - 45minut ćwiczeń by poszczególne partie skóry nie ciągnęły się za nami
Picie 1,5 l płynów minimum
Śpimy minimum 6godzin dziennie - w sumie raczej nocnie (chcemy być chude, ale i piękne, więc sen jest ważny)
Słodycze są dobre ( a jakże) lecz ich nie jemy - raz w tygodniu coś tam można spałaszować w granicach rozsądku
Jeden dzień w tygodniu przerwa od ćwiczeń - nawet po nic się nie schylamy, co by skłonów nie robić
Jak ktoś nawali to nie słodzimy (na diecie nawet nie wypada) lecz jesteśmy szczere.
Po schudnięciu 5kg kupujemy sobie coś w nagrodę, np szminkę

Nie wiem co jeszcze ale jak ktoś będzie chętny to zapraszam, w razie czego możemy utworzyć grupę i w niej się udzielać. Jeśli nikt nie chce chudnąć z anamy to trudno, sama będę piękna na wakacje

Teraz spiszę na kartkę postanowienia i na lodówkę je pierdyknę, trudniej będzie się migać od postanowień jak będą kuły w oczy.
Papatki



22 stycznia 2013 , Komentarze (9)

Chcę już zacząć ćwiczyć!
 Przygotowuję się zbierając materiały, robię plan...
 Mam tak wielką ochotę już zacząć
 Zaczynam się wkurzać tym, że coś mnie ogranicza. Oglądałam zdjęcia, z każdego spogląda na mnie grubas, czyli ja. Jak schudnę, to przysięgam, że nigdy nie doprowadzę się do takiego stanu jak teraz.
 Będę wylaszczona raz na zawsze a dobre nawyki mi w tym pomogą. Nie wiem co ja sobie myślałam, że pozwoliłam sobie tak przytyć. Dwa lata temu było 89kg, schudłam do 75kg, by w ciągu roku dobić do 95kg.
Oj głupia ja, głupia!

Niedługo przyjdzie wiosna i będzie łatwiej. Zacznie się praca w ogródku. Zacznie się spędzanie całych dni na dworze. Nie mogę się doczekać.
Znowu będzie u mnie tak:



Od jutra spisuje plany na luty i jeśli dam radę, końcówkę stycznia.
Tak w ogóle to mam nadzieję, że nie robię wielu błędów pisząc.
Temat błędów często przewija się przez Vitalię, a ja od dziecka miałam problemy z ortografią (miłość do czytania sprawiła, że zaczęłam robić ich duuużo mniej), przestawiałam litery (czasem mi się wymyka nawet teraz), a nawet słowa w zdaniu (również pozostało). Nawet w karcie miałam wpisane te problemy, ale skoro nikt nic z tym nie zrobił nie było wyjścia, musiałam zacząć uważać co i jak piszę.
Jakby co to walcie śmiało. Jaki błąd u mnie się powtarza, co Was denerwuje. Jak się uda to to zmienię, choć nie obiecuję, bo niektórych rzeczy nie przeskoczę. Nigdy się chyba nie nauczę jak jest "poziomo" a jak "pionowo"  w myślach zawsze przywołuj
e "poziom morza" i dzięki temu unikam wpadek.

Zdradzę Wam, że dziś moja przyjaciółka została mamą - a ja ciocią ;)
Mały dostanie imię po dziadku i w Dzień Dziadka się urodził, chyba znak, że dobre imię wybrali.

Papatki

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.