Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cały mój świat to moja rodzina :) Jestem optymistką,kocham swój ogród. Mam milion pomysłów na minutę ale często brak mi cierpliwości do ich realizacji,niestety... Chcę schudnąć bo...jestem gruba a nie chce taka być :(

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 87711
Komentarzy: 636
Założony: 15 lutego 2011
Ostatni wpis: 30 października 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anamy

kobieta, 40 lat,

159 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 stycznia 2015 , Komentarze (5)

Jakoś ciężko mi się zebrać za odchudzanie. Przypominam sobie o tym dopiero wtedy, gdy już się objem...

Wolny dzień mam, więc sobie spokojnie z rana dzieci do szkoły wyszykowałam, ogarnęłam dom, przywiozłam je i mogę posiedzieć przed komputerem. Normalnie to wstaje, palę ogień, wiozę dzieci do szkoły i pędzę do pracy jak mam na pierwszą zmianę. Jak na drugą to jeszcze zdążę sprzątnąć i raczej nie pędzę bo wtedy autem jadę. Teraz jestem zadowolona, że te prawko dzięki A zrobiłam. Jak mam na drugą zmianę to musiałabym czekać 1,5h na autobus i byłabym w domu po 23. W dodatku tak w środku nocy wracać 1.5km bez latarni to średnia przyjemność. Za to tempo mam wtedy takie, że jak wpadam do domu to mokra jestem (4 miesiące jeździłam autobusem).

Plan muszę zrobić sobie jakiś konkretny, bo czas leci a ja dziś znów na wadze 78kg! 

Na początku godziny posiłków:

7.00 - śniadanie 300kcal

10.00- II śniadanie 300kcal

13.00- przekąska 200kcal

16.00- obiad  500kcal

19.00- kolacja 200kcal

Mam nadzieję, że uda mi się znowu wypijać 1,5l wody. 

Kurcze, czuje że powoli nabieram motywacji i już niedługo będę całkiem ogarnięta. Całkiem realnie oceniam, że mogę do wakacji wyglądać jak człowiek - no dobra, jak szczupły człowiek...

W 2015 r będę ważyła poniżej 60kg., będę uczyła się angielskiego, pojadę z dziećmi do oceanarium, spędzę urlop w miłym miejscu. Zrobimy coś z domem (napisałam coś, bo fundusze ograniczone, a prac dużo, najważniejsze coś zacząć). To tak na szybko, wiadomo, że milion rzeczy i marzeń po drodze dojdzie. Najważniejsze, że chce mi się coś robić i wbrew pozorom, nie są to rzeczy, które od tak same do mnie przyjdą tylko wymagają wysiłku - przynajmniej ode mnie, bo np., nauka języków to dla mnie kosmos. 

Trochę (?!) chaotyczny ten wpis, ale moje dzieci są wszędzie naokoło i ciągle paplają, czasami zapominam, że jest ich tylko dwoje (kreci)

Póki co papatki :*

3 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Wiem, wiem mało kto już mnie pewnie pamięta ale to moja wina ;(

Ja jak to ja, o ile tylko ktoś jeszcze by pamiętał z grubsza historię mojego odchudzania na wiosnę zawsze czułam głód chudnięcia. Co prawda ledwie zima się zaczęła ale jakoś tak w miarę ciepło jest, że ta chęć we mnie obudziła się szybciej w tym roku.

 W pierwszej połowie 2014 schudłam z 95 na 78 i tak sobie pół roku bimbałam dietetycznie. Chyba musiałam odpocząć. W moim życiu same zmiany. Nowa praca, musiałam zmienić całkiem swoje życie i od nowa układać swój plan dnia. Mogę powiedzieć, że już na tyle ogarnęłam wszystko, że nawet mam czas na poczytanie :D

Teraz przyszedł czas na powrót na Vitalię. Planem jest zrzucenie do maja 15kg. Nie planuje nic więcej bo ja tak mam, że jak schudnę 15kg to mam dość. Już to przerabiałam nie raz...Czemu ja tak mam ???

Tak więc ogłaszam wszem i wobec, że znów rozpoczynam proces wylaszczania i na 1 maja będę ważyła 63kg. (muzyka)

Motywacją są głównie ciuchy, które prawie zapinają mi się na biuście ( a mam rozmiar 85 I , więc jest z czego chudnąć w tym miejscu (szloch))

Jak zejdę poniżej 70kg to kupię sobie zieloną torebkę ( o ile znajdę (cwaniak))

Pozdrawiam serdecznie :*

8 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Witam Was ciepło w ten pogodny wieczór (alkohol)

Okres szalony w moim życiu powoli dobiega końca. Nowa praca bardzo mnie zajmowała, bo otwarcie od 0 okazało się bardzo pracochłonne. Powoli jednak udało nam się z grubsza ogarnąć i teraz tylko poprawiamy, ulepszamy by było pięknie i funkcjonalnie.W dodatku kontakt z klientem to dla mnie nowość, nigdy w handlu nie pracowałam a jednak z klientem kupującym książki i porozmawiać trzeba i doradzić. 

Jeżeli chodzi o dietę to różnie u mnie było. W rezultacie na wadze jest 78kg. Wiem, że mogło być lepiej ale mimo wszystko i tak jestem zadowolona, że mimo ciągłego biegu nie przytyłam jedząc byle co i nieregularnie. Powiem Wam nawet, że co spotkam kogoś ze znajomych to słyszę, że widać, że dużo schudłam i że ładnie wyglądam. Miło mi, nie powiem. Ludzie dają mi poniżej 70kg. więc radość jest tym większa. Powiem Wam, że nawet ostatnio byłam w mohito i choć absolutnie nie chciałam nic mierzyć, pewna, że nie wejdę to za namową przyjaciółki przymierzyłam kilka sukienek i nawet były dobre! Szok! Uświadomiłam sobie, że mam całkiem zaburzony obraz samej siebie. Widzę siebie taką jaką byłam przed odchudzaniem. Wszelkie zakupy przyprawiają mnie o gęsią skórkę i nawet zakup spodni wiąże się ze stresem bo biorę spodnie za duże, a potem zmieniam na 42. Dziwne, ale irytuje mnie to, że te większe są za duże.

Tak sobie piszę i po cichu liczę, że jeszcze ktoś o mnie pamięta i się odezwie...

Jutro mam na 13 do pracy, więc z rana poczytam jak moje Gwiazdki chudną i wspaniale dietetycznie się odchudzają (tecza)

Papatki :*

21 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

Po dość długiej przerwie witam się z Wami licząc, że wybaczycie nieobecność moją. Czym spowodowana była? Ano dostałam tę pracę. 11h dziennie pracy plus ogarnąć dom i dzieci uniemożliwiły mi przebywanie na Vitalii. Wiem, nieładnie z mojej strony, ale co miałam zamiar usiąść i napisać, to spoglądałam na dzieci i wybierałam zabawę z nimi, mam nadzieję, że rozumiecie...

Co do pracy od tygodnia mam zmiany więc teoretycznie więcej czasu ale wiadomo, że święta i trochę w domu więcej pracy. Poza tym ustalenie reguł z moim A nie było łatwe. Przyzwyczajony do tego, że w domu "wszystko samo się robi" nie wykazywał najmniejszych chęci by pomagać. W rezultacie mamy w domu same kupne ciasta i jedzenia mało jak nigdy na święta. Mój bunt mam nadzieję, że uświadomi mu, że samo nic się nie zrobi. O! 

Mam też pozytywne strony pracy, oprócz kasy. Praca polega w dużej mierze na chodzeniu, co sprawiło, że w tyłku poleciałam znów o ładnych parę centymetrów. Na wadze od 2tyg. jest 82kg.

Kolejną niespodzianką w moim życiu okazała się propozycja nowej pracy. Co ważne stałej i mniej męczącej, choć również mniej płatnej. Przeważa jednak myśl, że to stała praca. Co Wy byście wybrały? Pracę sezonową, w sezonie zarobicie tyle co w stałej przez prawie rok, ale na umowę - zlecenie, czy stałą, ale wiadomo, za najniższą krajową, przynajmniej na początek? 

Mam nadzieję, że uda mi się częściej zaglądać, z jeśli nie to pod koniec maja już będę miała więcej czasu.

Pozdrawiam Was gorąco i miłego popołudnia życzę 

I ładnie mi tu chudnąć! :D

Papatki :*

18 marca 2014 , Komentarze (6)

No niestety tak na chwilę obecną wygląda sytuacja z pracą. Szefa nie było (trochę nieładnie skoro się umawiał) rozmawiałam z sympatyczną dziewczyną, która już o mnie wiedziała i w sumie niby jej powiedział, że chce mnie zatrudnić.Tylko dlaczego się nie odzywa? W sumie przez dobę ogłoszenie miało już ponad 600 odsłon, więc podejrzewam, że ma z kogo wybierać. 

Dziękuję, za wsparcie, jakoś lepiej się nawet czułam i wyluzowałam wiedząc, że w razie czego mam się komu wypłakać (szloch)

Jestem na takim etapie swojego życia, że choćbym miała opiekunce zapłacić to co sama zarobię, to pójdę do tej pracy. A chodził trochę zły i wsparcia w nim wczoraj i dziś nie miałam, bo dopiero po wysłaniu CV do Tesco mu o tym powiedziałam. Nie mówiłam, bo by jęczał i znów bym zrezygnowała. Tam co dziś byłam, to też tak nagle wynikło wczoraj i  dowiedział się jak już się umówiłam. No ogólnie trochę sobie pokrzyczałam, bo tylko słyszę "dzieci i dzieci" a przecież dzieci są wspólne. Bo ja zapłacę wszystko na opiekunkę - jak to? Przecież połowę dołożysz Ty! Bo może on znajdzie pracę... Nie, tym razem to ja mam pierwszeństwo i to pode mnie się dostosujemy. No tupnęłam nogą, żeby  nie było. Spaliśmy osobno, ale nie dałam się. Miał 6lat dla siebie, ja byłam z dziećmi. 

Dziś już lepiej. Dziś koło południa zaczął mnie wspierać.Mówić, że będzie dumny, że choćbym miała pracować tylko dla swojej satysfakcji to będzie się cieszył razem ze mną -  a wie, że o tej konkretnej firmie mówię od roku. A wieczorem przyszedł do mnie bo dzwonił facet z ofertą pracy dla niego i chciał porozmawiać. Wspaniałomyślnie mu powiedziałam, że choć ja w ostatnich dniach wsparcia w nim nie miałam to pozwalam mu opowiedzieć o jego wątpliwościach.

Widzicie jaka ja dobra jestem? W dodatku dziś dwa razy usłyszałam, że jestem ładna (dziewczyna) Z samego rana pewien pan mi powiedział, że bardzo ładnie wyglądam ( w sumie coraz częściej mi prawi komplementy jak mnie widzi) a koło południa pewna dziewczyna, powiedziała mi wprost, że jestem ładna.

Nie wiem co się z ludźmi dzieje, a może to ja pięknieje rzeczywiście? Poczytam co u Was bom ciekawa 

Papatki :*

17 marca 2014 , Komentarze (10)

Wiem, że haniebnie zaniedbuje ostatnio Wasze pamiętniki, ale trzymajcie za mnie jutro między 9-10 kciuki bo jestem umówiona na rozmowę kwalifikacyjną (dziewczyna)

Tak bardzo mi zależy, że nie wiem czy stres mnie nie ogarnie (mysli)

Zależy mi bo blisko ( patrząc na inne ewentualne oferty pracy), w dodatku u nas jakakolwiek praca jest na wagę złota.

 Plus jest taki, że jest to coś co chciałabym robić. Zapewne będzie tylko sezonowo, ale zawsze lepiej niż nic. 

Jak już ochłonę to napiszę jak poszło. 

Papatki :*

16 marca 2014 , Komentarze (5)

Ten tydzień był pełen stresu i był stanowczo za długi jak na moje nerwy. Oczywiście odbiło to się na diecie bo totalnie ją zawaliłam. Zawsze mogę zwalić na @, ale nie, to ja jestem winna, moja głupota i brak silnej woli w sytuacjach, gdy coś mnie przerasta.

Dziś pełna niepokoju weszłam na wagę, cięższa o wyrzuty sumienia. Dopiero rano doszło do mnie, że straciłam tydzień i zaczęłam żałować (szloch)

Waga jednak okazała się łaskawa i darowała mi moją głupotę. Mało tego pokazało się 0,8kg mniej niż tydzień temu i ważę już 86,3kg. (puchar) Czyli 5 tygodni - 7,2kg. Oby tendencja spadkowa się utrzymała :PP

Wiem, że nie mogę sobie pozwolić na kolejne odstępstwa, bo już pewnie tak przyjemnie dla mnie obżarstwo się nie skończy. A wpadła nawet (czekolada) po miesięcznej abstynencji od słodyczy.

Walczę znów dalej, oby taki tydzień się więcej nie powtórzył.

Nadrobię zaległości, bo nie wiem jak Wam idzie odchudzanie (szloch)

Trzymajcie kciuki bym się ogarnęła już, bo ja chcę być szczupła (cwaniak)

Jakoś mi się dziwnie pisze po tych zmianach  na V.

Życzę miłej niedzieli (tecza)

Papatki :*

11 marca 2014 , Komentarze (8)

Witam słonecznie

Czy Wy również tak macie, że wraz z odwykiem od Vitalii maleje Wam motywacja?

Normalnie tak jak jeszcze rano mi się nie chciało, tak teraz po wejściu na V mi się chce (być chudą oczywiście)

To znak, że Was nie opuszczę, aż do... no właśnie? Myślę, że nawet jak schudnę to tu będę...

Uczciwie przyznać się muszę, że niedziela nie była dietetyczna, ale wina całkowicie moja, bo miałam najnormalniej na świecie chęć na dyspensę od diety. Ulżyło mi jak sobie pojadłam, ale choć psychicznie czułam się dobrze, to jednak moje ciało się zbuntowało na zmianę i jakoś tak się źle czułam fizycznie.W dodatku dostałam @, więc tym bardziej rozumiem skąd ta chęć na podjedzenie sobie.

Tak jak napisałam na wstępie poczułam nową dawkę motywacji i zamierzam uczciwie się odchudzać.

W domu mam sajgon bo pompa siadła i raz mam wodę a za chwilę nie. Prania nie mogę włączyć od paru dni i tak sobie rośnie kupka. Chyba w końcu franie z garażu wyciągnę (tak, mam i to w dodatku prawie nówka) i wody od sąsiada nanoszę, bo już tak mi ciśnienie rośnie jak na ten bałagan patrzę, że chyba od tej złości schudnę!

Mam za to za oknem 4 żurawie (ptaki, nie od studni) które sobie chodzą i podchodzą aż pod sam dom prawie. To moje ulubione ptaki. Lubię słuchać jak tak sobie nawołują.W ogóle to lubię sobie usiąść w altance i słuchać ptasiej muzyki

Niedługo i żaby zaczną swoje żabie gody i wieczorem ciszy na podwórzu nie zazna.

Ps. nie ma buziek???

9 marca 2014 , Komentarze (12)

Minęło równo 4 tygodnie, równy miesiąc odkąd się odchudzam.

Start był 09.02, dziś jest 09.03

Widzę po sobie, że robię się mniejsza.
Prawie spodnie zgubiłam na podwórku wczoraj, bo luźne i spadają mi.
W lustrze zauważyłam, że mam jakby bardziej płaską twarz!
Wiadomo,  że cudów nie ma, ale cały miesiąc byłam grzeczna, że sama sobie się dziwię.
Cały miesiąc nie  jadłam słodyczy i piłam ok 2l wody.
 Cały miesiąc nie podjadałam i nie oszukiwałam siebie z jedzeniem.
 Cały miesiąc bez kombinacji i wymówek.
Czy był to łatwy miesiąc? Same wiecie jak jest....
 Najważniejsze, że dałam radę i dzięki temu mogę z czystym sumieniem zrobić małe podsumowanie.

Waga zmalała o 6,4 kg.
Było: 93.5, jest: 87.1
Szyja:     -1cm
Biust:     -6cm
Talia:      -7cm
Brzuch:  -4cm
Biodra:   -5cm
Udo:       -3cm
Łydka:   -1cm


Pierwsze pomiary zrobiłam po tygodniu odchudzania, więc może gdzieś spadło z centymetr więcej.
Jestem zadowolona i liczę, że może uda mi się osiągnąć pierwszy cel w terminie, czyli 85kg na 1.04.

Jakoś mi ta ósemka dziwnie wygląda. Nie mogę się w ogóle przyzwyczaić. Co wchodzę na wagę, to muszę za chwilę ponownie stanąć, bo jakoś mi tak dziwnie, że jak to, nie 9???!!! Tak długo miałam tę "9" z przodu, że za każdym razem liczę tylko ją zobaczyć gdy się ważę i nie jest to lęk przed tą "9" tylko takie przyzwyczajenie. Chyba pora się z nią na dobre pożegnać, a do "8" w sumie nie mam zamiaru się przyzwyczajać, bo i tak niedługo zniknie z przodu
Serio, ciężko mi uwierzyć, że w końcu zaczęłam się zmieniać i że nie ważę 90paru kilo.

Z życia domowego to właśnie popijam kawę po kolejnej nieprzespanej nocy. Mała całą noc wymiotowała. U Małego widać poprawę, nawet wieczorem zażądał odgrzania obiadu. Mimo moich obaw już jest z nim ok. Oby Patrysia się nie męczyła dłużej.
Ja chyba gromadzę zapasy wody w organizmie po tym przeczyszczeniu, bo stopy i dłonie mam jakieś opuchnięte. Liczę, że w tym tygodniu jakoś dojdę do formy.

Kończę zanudzać i miłej niedzieli życzę.
Papatki

8 marca 2014 , Komentarze (5)

Mamy wirusa
Jestem zmęczona tak, że nic mi się nie chce.
Po dyżurze u przedszkolaków na drugi dzień mnie wzięło, biegunka i wymioty, że chyba się mocno odwodniłam, bo zimno mną trzęsło. Przez noc ciurkiem wypiłam 2l wody.
W nocy wzięło małego. Biedaczek jest blady jak kreda. Pościel do wymiany i u niego i u nas w łóżku.
Oby małej nie wzięło.
Jutro ważenie. Nie wiem czy po tym dniu choroby będzie wiarygodne, ale i tak się zważę.

Mam nadzieję, że szybko  nam przejdzie.

Papatki

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.