Czesc!!
Tak sobie dzisiaj o to z racji weekendu postanowilam dodac wpis. U mnie jakos leci chociaz bywalo lepiej. Jak wielu zanudza mnie ta pogoda i ta dziwna pora roku ktora niewiadomo jak okreslic bo wiosna to to nie jest. Dietowo jakos leci ale szalu nie ma. Nie pilam 31 dni po czym napilam sie w ostatni weekend i przy tym pofolgowalam sobie z jedzeniem. Jak zwykle nie duzo ale za to smieciowo. Ale co do weekendu nie zaluje. Odstresowalam sie w koncu.
W piatek wypilam kilka piw z przyjaciolka na Skypie i sobie poplotkowalysmy. A potem w sobote fajne zakupy i wycieczka do Eindhoven a na wieczor znowu jakies piwka z mezem. Nasmielismy sie nagadalismy a tego wlasnie nam obojgu brakowalo. Alkohol jakby nie patrzyl nie rozwiazuje problemow ale nie raz pomaga zapomniec o trudach dnia codziennego. Przede wszystkim robiac ta miesieczna przerwe od picia udowodnilam sobie i tylko sobie ze jak chce to moge nie pic ile chce i to tylko ode mnie zalezy kiedy i czy w ogole sie napije.
Dlaczego tak czesto pisze i wspominam o alkoholu? Bo w pewnym sensie imprezy, alkohol itd byly od zawsze czescia mojego zycia. Taka rozrywkowa powiedzmy ze bylam. Jednakze po pewnym czasie zaczelam zauwazac ze to picie z kazdej okazji i bez okazji i tzw wieczny balet mnie po prostu rujnuje. Zrobilam sie osoba leniwsza ktora zaczela priorytetowe zalatwianie spraw odkladac na ostatnia chwile.
Zrobilam sie niekonsekwentna w podejmowaniu decyzji takze tych dietowych.
Zrobilam sie strachliwa i plochliwa w zwyklych sprawach zyciowych. Bog jeden wie ile pieknych rzeczy moglabym sobie kupic gdybym nagle odzyskala te pieniadze ktore poszly "na balety". Pewnie skonczylabym szkole i moja watroba mialaby sie lepiej. Moze nie mialabym kamieni w woreczku zolciowym. Bo jestem osoba ktora nigdy nie jadala tlusto najwyzej syto albo niezdrowo. A kamienie biora sie przeciez od nadmiaru cholesterolu we krwii.
Dzieki Bogu alkohol nigdy nie mial takiej sily zebym zaniedbala swoja milosc do synka, bo akurat to jego kocham najmocniej na swiecie i nie pozwolilabym zeby stala mu sie jakakolwiek krzywda z moje strony. Niczego mu nie brakuje ale jednak gdzies tam widywal ciuknieta mame. Alkohol nie powinien byc tabu w domu bo to przeciez nie o to chodzi ale wszystko powinno miec swoje granice. Mysle ze dalam z tym rade bo ani Bron Boze nie upijalam sie do nieprzytomnosci i zawsze staralam sie zeby juz spal albo byl z dziadkami kiedy w gre wchodzily wieksze popijawy. Ja najgorsza krzywde robilam sobie samej. Najgorsze w tym chlaniu bez sensu byly potworne kace. I to ze bylam nieszczesliwa. To juz dlugo nie byly te czasy jak sie nie musialo wstawac i opiekowac dzieckiem i moglo sie spac do ktorej chce i robic co sie chce. A moje potworne kace trwaly nawet dwa dni. Ile to czlowiek czasu spedzil na tym ze go mdli boli i ze czuje lek z niewiadomo jakiego powodu. I modli sie zeby juz bylo jutro. Ile razy zdazylo mi sie pojsc do pracy na kacu i sie w niej meczyc. Ile razy zdazylo sie chowac przed rzeczywistoscia bo nie bylo sie w stanie czegos zrobic. Ile razy pilam dalej tylko po to zeby mnie nie dopadl kac. Tak latwo jest sie ubzdryngolic a tak ciezko i trudno jest wytrzezwiec. Gdyby nie alkohol bylabym juz pewnie szczuplusienka bo po trzezwemu moja silna wola naprawde istnieje i potrafie sie troche zawziac... I dieta idzie dobrze. Dlugo by wymieniac wszystkie za i przeciw. Tych za jest o wiele mniej ale moze jakies sa. Jakby nie patrzyl picie alkoholu tez czegos uczy. Miedzy innymi tego ze koledzy do imprez to nie sa koledzy. Ze w zyciu liczy sie prawdziwa przyjazn na dobre i na zle. I ze w tych gorszych chwilach okazuje sie kto jest kto. Uczy tez tego ze kiedy masz pieniazki masz wokol siebie pelno chetnych kumpli znajomych - zwlaszcza jezeli lubisz stawiac tak jak ja. Imprezy w moim domu jeszcze w Polsce bylo suto zakrapiane i zastawiane. W pewnym sensie bylo to przeciez fajne bo w koncu przez okolo 2 lata mieszkalam sama wiec moglam sie nacieszyc "wolna chata". Uwielbialam nawet na zwykle piatkowe posiedzenie naszykowac salatek miesa i roznych roznosci tak zeby goscie nie siedzieli przy chipsach i paluszkach. Uwazalam to wrecz za nie do konca grzeczne jezeli idzie sie do kogos wypic sobie a ktos raczy wyjac raptem paczke chipsow. A kiedy bylo cieplo krolowal u nas sezon na grilla. Po pewnym czasie zorientowalam sie jednak ze wielu z tych stalych bywalcow w zaden sposob nie probuje sie w zaden sposob odwdzieczac wrecz przeciwnie przychodzi na tzw "krzywy ryj" a nadmiar tego naduzywa mojej goscinnosci. Sam przeciez nigdy mnie do siebie w ramach rewanzu nie zaprasza. Nie to ze bylam interesowna , po prostu wyznaje zasade" ja mam ja czestuje Ty masz Ty czestujesz". Sa i tacy ktorzy trzymali fason i do dzis sa wspanialymi przyjaciomi choc rzadko sie widujemy.
Moglabym wymieniac i pisac na ten temat wiele. Moglabym wspomniec ile alkohol zawinil w naszym zwiazku. Klotnie i awantury - jak teraz na to patrze z dystansu sama nie wierze ze moglismy oboje tak postepowac.
Moglabym wlasciwie napisac niezla autobiografie oparta na przykladach .Tu na vitalii chcialabym tylko wyrzucic z siebie kawalek ciemnej przeszlosci i nadmienic tez ze to tylko czastka a nie caloksztalt mojego zycia. To tylko krotka opowiesc o mojej ciemniejszej stronie. Na codzien jestem normalna osoba wykonujaca przeciez normalne czynnosci zyciowe. Jestem zona, zajmuje sie domem, gotuje, procz tego pracuje. Mam wiele zainteresowan od muzyki , spiewu bo gotowanie a nawet malowanie obrazow. Moj glowny problem polega chyba na tym ze bylam bardzo uzdolniona dziewczynka a pozniej nastolatka a jak to czesto bywa z niedopilnowanymi dziecmi z rozbitych rodzin w pewnym momencie swojego zycia zeszlam troche na zla droge. Uratowalo mnie maciezynstwo i dorosle zycie ktorego caly czas sie ucze i walcze o swoje.
O JA CIE PIER...LE JAK KTOS DOCZYTAL TO DZIEKI
WALCZMY O SWOJE CELE W ZYCIU JAK CIEZKO BY NIE BYLO!!!
DZISIAJ PIATEK CHETNIE BY, STRZELILA MOCNE PIWKO ALE JUTRO PRACA. CHYBA POZOSTANE PRZY ZIELONEJ HERBACIE.