Sobota-nie bylo za dużo ruchu. Były zakupy więc się namierzyłam, nachodziłam itp.
Jedzenie-zdrowo. Nie licząc mcflurry na deser.
Niedziela-
poranny bieg, czyli w porządku.
50min+10rozciągania. Jedzenie-prawie zdrowe;) Znowu piłam z okazji urodzin, tym razem szampana.
No i jadłam wyborne spaghetti przygotowane przez moją współpijaczkę;) O jakieś 00:30. Czyli już w poniedziałek. Oj...
Poniedziałek-dieta musi wrócić na dobre tory, dlatego jogurt,
razowe chleby i rzodkiewka, płatki z mlekiem itp. Dużo nabiału dziś wyszło. Sportowo coraz lepsza forma-
60minut marszobiegu+10 rozciągania. Przekroczyłam dziś magiczną granicę wybieganych minut-48:)
Wtorek-
ruchu brak. Jedzenie raczej zdrowe.
Pokonałam ogromną pokusę frytek i lodów:)Środa-kolejny rekord, tym razem 50 minut biegu/
62marszobiegu. Do tego jeszcze
8minótwki na brzuszysko, bo niby biegam, a mam wrażenie, że nic nie spada:/ I
10 minut rozciągania. Dzisiejszej aktywności w sumie
80minut. Jedzonko?
Najzdrowsza kolacja-jajka na twardo x2, rzodkiewka i kromka chleba razowego z masłem. Aż się człowiek na samą myśl lepiej czuje :D Poza tym
oparłam się znów pokusie, tym razem ciasta-zamiast tego wcinałam rodzynki i płatki kukurydziane. Dzień jak najbardziej pozytywny
.
Czwartek-dzień pod znakiem odchudzającego doła-brak wiary w siebie, ale nie poddaję się mimo tego. Ruchowo był
spacer-godzina. Jedzeniowo-zdrowo. Na drugie śniadanie marchewka, obiad-makaron ze szpinakiem, a na deser budyń i orzechy. Kolacji nie było.
Dzień na plus.Piątek-
40minut marszobiegu (co tak słabo Kobieto?!)+
5 rozciągania. Leń w tyłeczku siedzi i mnie dobija do podłogi. Jedzonko średnio zdrowe, ale regularne i w odpowiedniej ilości, czyli...
Mam się czym dziś pochwalić:)Jedzenie w tym tygodniu-zaczynam chyba pojmować sens zdrowej, zbilansowanej diety. Zadowolona jestem bardzo z siebie.
Sportowo-315/420. Poniżej normy. Myślę, że to kwestia nierealnego celu. Trzeba będzie to przemyśleć.
Wnioski? Trzymać dietę, nie poddawać się z ćwiczeniami. Są spadki!
Poleciały kg, poleciały też cm. Jestem na właściwej drodze.
Podsumowanie Pierwszego MiesiącaTydzień 1 był całkowicie zmarnowany. Dopiero teraz z perspektywy czasu widzę, jak bardzo. Ile mogłam zrobić dobrego. A ja jeszcze sobie zaszkodziłam, jedząc na umór słodycze.
Tydzień2-zdecydowana poprawa. Sportu było w normie. Jedzenie odbiegało od ideału, ale widać tendencję do poprawy. Tu zaczęłam myśleć poważniej.
Tydzień 3-średni. Stać mnie na więcej. W podsumowaniu napisałam, że był stracony, ale czy tak do końca? Właściwie nie, sportowo było. Tylko świadomość, że mogłam zrobić o wiele więcej...
Tydzień 4-udany! Najlepszy ze wszystkich. Pokazałam sobie, co to znaczy być na diecie (a raczej wprowadzaniu zdrowych nawyków). Regularność sportu zaskoczyła mnie samą.
W ciągu całego tego czasu zrzuciłam 1,8 kg. Po drodze był nawet wzrost. Tak, dalej tak muszę iść.
Dnia 27.04.2013
Waga 70,2
Zawartość tłuszczu 33,2
Zawartość wody 45,2