Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chudnę, tyję i tak bez końca- widać efekt jojo jest mi potrzebny

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 59119
Komentarzy: 973
Założony: 26 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 2 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
fiolkowaglowa

kobieta, 40 lat, Takieladnenamapie

164 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Piękny, wypłaszczony brzuszek na lato

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 września 2012 , Komentarze (3)

Hej Laseczki,

Wróciłam. Powrót był ciężki- strasznie długi. poza tym źle zniosłam oba lądowania - ciśnienie mało nie rozwaliło mi uszu a gałka oczna bolała tak, jakby chciała pęknąć:/ Przeżyłam. Powitanie w domu było wspaniałe- dla takich chwil warto wyjeżdżać. 

Po powrocie bałam się zważyć- dzisiaj rano wskoczyłam na wagę dopiero bo ciekawośc była silniejsza niż strach. 

Jest dobrze :) 66 kg :D (podejrzewam, że wszystkie mięśnie które wyrobiłam przed wyjazdem po prostu zwiotczały z braku ruchu ;) Biorąc pod uwagę, że podczas wyjazdu wróciłam do słodkości i w sumie jeszcze od powrotu z nich nie zrezygnowałam to powiem że jest bardzo dobrze. 

No nic. Dzisiaj po pracy wybiorę parę zdjęć i będę walczyć z pamiętnikiem żeby  wrzucić. 

Miłego dnia.


16 września 2012 , Komentarze (3)

Hej Piękne,

Własnie jest u mnie godzina 8.00 i za 2 godziny wyjeżdżamy na lotnisko (o 14.00 wylot).

Śmiesznie tak, bo strasznie nie chciałam tu przyjeżdżać. Myślałam, że będzie beznadziejnie a zmieniłam zdanie o 180 stopni.

Przyroda jest przecudowna. San Francisco też spoko- wczoraj spędziłam mega aktywnie dzień. 

No nic. 

Cieszę się, że już jutro będę w domciu z moim Pyśkiem no i mam nadzieję, że kiedyś wrócimy tutaj pozwiedzać.

No nic. Całuję Was i od jutra czytam regularnie.

Buziakos.



15 września 2012 , Komentarze (1)

ale mi nie wyszło...spróbuję ponownie po powrocie. 

Dzisiaj było fajnie- byliśmy w górach : ) 

Buziaki

14 września 2012 , Komentarze (1)

Jak zwykle dałam ciała na całego... Chciałabym się zapaść pod ziemię.No nic. Najważniejsze, że już po i że już niedługo wracam. 

Ech. i to przeziębienie. Jest coraz gorzej a dzisiaj skończyły mi się ibupromy. No nic. jeszcze 2 dni i do domciu. 

pozdrawiam 

Ps. Dziewczyny jesteście na prawdę kochane i miłe na maksa. Dziękuję za wszystkie komentarze. Na razie nie mogę się na razie odwdzięczyć- nie mam za dużo czasu na czytanie ale jak tylko wrócę do pragi to się odwdzięczę :) 


13 września 2012 , Komentarze (4)

Po prostu super,

Miałam się uczyć dzisiaj prezentacji (poczytać jeszcze z godzinkę) a tu ledwo na oczy widzę. Nie wiem gdzie się tak przeziębiłam ale od rana leci mi z nosa, oczy mnie bolą tak, że najchętniej bym je zamknęła i nie otwierała. No i chyba mam gorączkę- ale ciężko stwierdzić bo nie mam termometru a na recepcję nie chce mi się już lecieć ( już leżę w łóziu). Właśnie wypiłam ostatnią aspirynę którą zabrałam prewentywnie z pragi i jak ona mnie nie postawi na nogi to jutro będzie masakra :( 

To na pewno przez te różnice temperatur. Po 11 jest tutaj okolo 30 stopni ale w nocy moze byc max 10. Jak rano się obudziłam to isę cała trzęsłam. 

No nic. pomęczę się jeszcze z godzinkę a potem może z godzinkę porozmawiam z moim M. na skejpie jak już wstanie. 

Jedzeniowo- dzisiaj była prawdziwa wyżerka. Wiem, że nie powinnam tak się obżerać ale jak ja nie muszę gotować to nagle mi wszystko smakuje ;) Tylko desery mają jak dla mnie zdecydowanie za słodkie- no i się zawzięłam i nie piję napojów słodzonych- tylko woda i wino :D

Nie chce mi się pisać co dzisiaj jadłam. Wpisałam do tabelki, będzie na koniec miesiąca.

Jest plan na piątkowe popołudnie żeby połazić trochę po górach i zobaczyć jakiś wodospad a potem może na kajaki. A jutro po  dniu męczarni clubbing ;) Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. 

Samo jezioro jest na wysokości ok. 1500 mnpm. Okolica jest przepiękna- dużo lasów. A mieszkamy na takim typowo amerykańskim 'kampingu dla bogaczy'. Z drewnianymi domkami, kortami, basenem jacuzzi i innimi pierdołami. Oczywiście w środku lasu. Pełno tu wiewiórek i wisza ostrzeżenia przed niedźwiedziami. 

Ależ się rozpisałam. 

Buziaki dla Was. 



11 września 2012 , Komentarze (4)

Hej Piękne,

Ależ tutaj jest dziwnie z tą pogodą. Rano jak poszłam na śniadanie to było strasznie zimno- pewnie około 10 stopni. Teraz jak wracałam z centrum handlowego to było ze 35 (a  godzina 15). Z tego wszystkiego aż głowa mnie rozbolała. 

A co do centrum- jest oddalone o 2.5 km od mojego hotelu. Droga taka dziadowska, że lepiej nie mówić (ale powiem ;) ). Przez większą część szłam wzdłuż ulicy po utwardzonym poboczu. Nikogusieńkiego kto tez by szedł pieszo- masakra. 

Samo centrum to takie parterowe domy stojące jeden przy drgim. Bardzo słaboo oznaczone jest co jest co. 

Nic nie kupiłam. Niby ceny niższe ale rzeczy takie sobie... Niby są markowe bo i CK i Guessa i inne ale co z tego jak to ma czasem wygląd gorszy niż wiele rzeczy gorszej marki u nas :/

Ogólnie się zawiodłam bo chciałam kupić trochę kosmetyków ale akurat to, czego chciałam nie było. 

Kupiłam tylko mamie zestaw pędzelków. W sumie fajny- fajniejszy od tego co mi M. przywiózł z San Francisco. 

 A teraz o jedzeniu:

Rano na śniadanie masakra i jedno wielkie fujjjjj- wzięłam na talerz jajecznicy ale jak spróbowałam to mnie zemdliło i wywaliłam wszystko do śmieci. 

W koncu zjadłam muffinka i tosta z miodem i wypiłam trochę kawy z czymś sztucznym białym (niby mleko ale jak na mój gust to zbyt białe- tzn u nas mleko tak kawy nie barwi po dodaniu kropli).

No i napiłam się soku z pomarańczy- niuby było napisane że fresh ale kto ich tam wie ;) 

Na obiedzie byłam w taco bell (miałam do wyboru to albo mc donalds ;): wzięłam buritto z kurczakiem i jakąś lemoniadę truskawkową. Nie smakowało mi. 

Na kolację mam 3 banany i jakiś naturalny napój owocowy niesłodzony ;) 

Tyle wrażeń na dzisiaj. Teraz siadam do nauki prezentacji. 

Zdjęć na razie nie mam tzn. mam ale byle jakie. Jutro po zwiedzaniu NIFu jedziemy w końcu nad jezioro Tahoe. Mam nadzieję, że tam będzie lepsze miejsce do focenia. 

No i w sobotę San Francisco :) 

Buziaki dla Was. Trzymajcie się diet


10 września 2012 , Komentarze (5)

Hej Piękne. 

W końcu mi się udało dotrzeć na pierwsze miejsce. Lot był strasznie długi i wyczerpujący ale spać nie mogłam. Potem jeszcze 1.5 godzinna kolejka do odprawy .

Strasznie byłam zmęczona tym wszystkim i jak dojechałam do hotelu to padłam i nie mogłam się podnieść przez 3 godziny (a miałam się przespać tylko godzinkę żeby jeszcze zdążyć na zakupy). Teraz już jest ciemno. No nic-jutro też jest dzień.

Kalifornia jest specyficzna... jak na razie wszystko co widziałam było strasznie wysuszone ale jest ładnie.

Lotnisko jest poza  miastem i pojechaliśmy prosto do livermore więc san francisco zobaczę dopiero w sobotę a jezioro tahoe we wtorek a jutro pójdę sobie na zakupki tutaj.

Z dietą do dupy- na pokładzie same węglowodany a w hotelu... no cóż- znalazłam tylko automat na batoniki i wzięłam kitkata :/ 

Przepraszam, że tak nieskładnie ale najchętniej bym poszła spać.

Buziaki dla Was i trzymajcie się cieplutko.





7 września 2012 , Komentarze (5)

Cześć Dziewczęta,

Dzisiaj się zważyłam- miałam się zważyć jutro ale jutro przyjdzie @ i może mi sknocić pomiary. Tak więc:

waga: 66,9 kg (-1.1 kg)

talia 78 cm (-1 cm)

brzuchol: ok 90 cm (-1 cm)

bioderka 99 (bez zmian)

Nie wprowadzam zmian do paska bo i tak wiem że pobyt w USA zweryfikuje tą piękną rzeczywistość :/

A z tą wagą nie wiem jak to się stało - wczoraj do filmu nawet był popcorn (po 21).

No nic- cieszę się, że spada. To znaczy, że się da więc po powrocie biorę się za siebie ostro.

Buzialki na miły dzień no i bardzo udanego weekendu życzę. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.