Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od zawsze byłam taka, jaka jestem teraz- niewymiarowy pulpecik (mały biust, duuuuży brzuch). Były momenty, że na prawdę pogodziłam się z tym, jaka jestem, jednak konsekwencją każdego takiego momentu były 3 kilogramy więcej, bo przestawałam się kontrolować.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91339
Komentarzy: 1299
Założony: 1 maja 2012
Ostatni wpis: 19 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
emiiily

kobieta, 34 lat, Legnica

165 cm, 78.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lutego 2014 , Komentarze (16)



Witajcie!
Mam bardzo hmm... chu*owy okres w moim życiu i to jest powodem zmniejszonej aktywności na Vitalii.

Próbuję składać do kupy mój związek, bo nie dzieje się z nim najlepiej.
Potrzeba czasu no i chęci obu stron.
Czy wyjdzie? Mam nadzieję.


Waga stoi- raz skoczy w górę, raz skoczy w dół
Ogólnie trzyma się na stałym poziomie.
Nie tyję- to najważniejsze.

Próbuję wrócić na dobrą drogę
bo bywa różnie.

Trzymajcie się!:)



11 lutego 2014 , Komentarze (31)



Dawno nie zaglądałam do pamiętnika i jak większość z Was-
wytłumaczę się sesją:)
Ale już przez nią przebrnęłam, więc teraz mogę cieszyć się błogim lenistwem:)
Wszystko zaliczone.

Z dietą różnie- raz lepiej, raz gorzej, ogólnie bilans to 50/50.
Dzień zaczynam zdrowo, ale potem jest różnie, niestety.
Ciągle staram się to ustabilizować, żeby nie odpuszczać.
Bo szkoda.


Nie ma się czym chwalić,
ostatnimi czasy folguję sobie zdecydowanie za często.
Nie będę na nic zwalać- to są tylko i wyłącznie
moje decyzje i moje porażki,
do których się przyznaję.

Bo przecież wcale nie muszę kupić sobie tortilli
jak idziemy ze znajomymi do Turka- a kupuję.
I wcale nie muszę wypić piwa- a piję.
Moje wybory- moje konsekwencje, ot to.
Tylko czemu to tak cholernie trudne?

Ostatnio S. mi wytknął, że chwalę się tylko jak mi dieta wychodzi,
a jak nie- to się zamykam i udaję, jakby nic się nie działo.
A się dzieję, bo łamię swoje postanowienia
i wracam do starych nawyków, a NIE CHCĘ!


Waga nie spada- ale ja się nie dziwię,
skoro mam naprzemiennie: dni dobre-dni złe.
Błędne koło.
Miałam spiąć dupę do15 lutego i dojść do 70 kilogramów
a nie spięłam nic.
I nie będzie 70 kg, a mogłoby być.
Chwilami mi się tak cholernie nie chce, a chwilami chce się aż za bardzo.
Mam nadzieję, że to minie i wrócę na dobre tory.O!
Od dzisiaj spięłam poślady i zobaczymy, ile kg się urodzi w sobotę rano.

Dzisiaj miałam dobry dzień- i z jedzeniem mi wyszło, z siłownią też.

MENU:
ŚNIADANIE: omlet z 3 jaj ze szpinakiem, 2 kromki razowca z serkiem, polędwicą z kurczaka, serem żółtym i kiełkami
II ŚNIADANIE: banan (po treningu)
OBIAD: makaron pełnoziarnisty i kurczakiem, brokułami, ogórkiem korniszonem i pomidorami z puszki
PODWIECZOREK: brzoskwinia, 2 plastry ananasa i garść daktyli
KOLACJA: 2 kroki razowca z serkiem, polędwicą i serem żółtym + szklanka soku pomidorowego

OKOŁO 1600 KCAL

AKTYWNOŚĆ- SIŁOWNIA:

bieżnia- 40 minut
stepper- 20 minut
ćwiczenia na nogi

Dopasowałam sobie tętno i biegam w strefie spalania, zobaczymy, czy i jak to na mnie zadziała.

Spotkałam dzisiaj na siłowni siostrę mojego S.
Ostatni raz widziałyśmy się 14 kilogramów temu,
więc trochę się zszokowała, jak mnie zobaczyła.
Powiem szczerze, że nie wiem,
czy ten zachwyt innych mnie jeszcze motywuje.
Czuję się jakbym spoczęła na laurach i że tyle mi wystarczy.
Ale nie wystarczy,

bo nadal jestem wielka i nie schodzę poniżej rozmiaru 40/42.

Nawiązując do tytułu- jutro kończą się aukcje, które wystawiłam na Allegro,
więc jak coś wam wpadnie w oko- licytujcie:)


http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=7800471 



i na koniec trochę zdjęć- fotomenu i trochę ciuchów jak zwykle:P

Najpierw buty, które upolowałam ostatnio w lumpie za 10 zł:D z River Island.

Ostatnio lubię sportowy, wręcz dresowy look- stąd też spodnie dresowe i buty stały się głównym elementem stroju na imprezę...i na siłownię;)





i trochę fotomenu z ostatniego tygodnia:)

śniadanie- brzoskwinia, ananas, sok pomidorowy, razowiec z polędwicą i warzywami


makaron pełnoziarnisty ze szpinakiem i mozzarelą
Pyszna kawa z przyjaciółką:)


Dzisiejszy obiad
Dzisiejsze śniadanie- omlet ze szpinakiem
Ostatnio robiony omlet ze szczypiorkiem, tuż przed położeniem warzyw:)


Na koniec- moje spodnie Kiedyś i dziś:)


2 lutego 2014 , Komentarze (48)



Witajcie Dziewczyny:)
Mam nadzieję, że dieta i ćwiczenia idą wam lepiej niż mi.
No w sumie...jeśli ruszacie chociażby nogą pod biurkiem
to już wasza aktywność przewyższa moją.

Przez sobotni egzamin nie byłam na siłowni kilka dni.
W domu się nie zbiorę do ćwiczeń, no nie ma opcji.
Więc dupa.

Dieta pół na pół, coś tam zdrowego, coś tam niezdrowego wpadnie.
Luty miałam zacząć dobrze, zaczęłam wręcz przeciwnie- rewelacja.
Ale...właśnie, pewien temat chciałam dzisiaj poruszyć.

Temat jęczenia, marudzenia typu:
"Oj jaka ja jestem beznadziejna, jaka ja jestem okropna,
 gruba świnia, normalnie żyletkę i do piekła ze mną".

Po co tak o sobie pisać? No po cholerę?
Nie powiecie tak do przyjaciółki czy nawet obcej osoby,
a mówicie tak same do siebie.
Po co zrzucać się do parteru
 i dodatkowo przygniatać negatywnym myśleniem?

To, że zjadłaś żelka (czy żelkę? odwieczny problem nazewnictwa) /ciastko/kebab/tonę frytek/stos chickenburgerów to nie powód,
by siebie nienawidzić i od razu czuć się beznadziejnie.
Każdemu, nawet najbardziej hardej
wojowniczce odchudzania zdarzają się wpadki,
gorsze dni, kompulsy.

 Tak jak na przykład mi: dzisiaj z 5 cukierków, ostatnio czekolada, tortilla no i co? Zdarza się. Jesteśmy tylko ludźmi.
Jak sobie powiem, że jestem beznadziejna to zjem kolejne cukierki, żeby tą swoją beznadziejność wypełnić jeszcze większą beznadziejnością. I tak w kółko.
Nie raz połasiłam się na słodkie,
ale nie zarzucam przez to diety i nie mówię :
"Dobra, jutro zaczynam od nowa", tylko myślę sobie: "Zdarzyło się, ale idę dalej".
Nie lepiej przyjąć na klatę taką wpadkę i iść dalej z podniesioną głową?
Nie lepiej po 4-5 dniach obżarstwa uśmiechnąć się samej do siebie i powiedzieć:
"Uda mi się" zamiast:"Po co ja żyję, skoro nie potrafię schudnąć?"

Natchnęło mnie do tego tematu, bo coraz częściej widzę tego typu wpisy,
wpisy pełne samokrytyki, często totalnie niepotrzebnej.
Nawet najlepszym zdarzają się upadki.
Grunt to się podnieść i dążyć do celu.
A nie jojczeć, jęczeć i marudzić, jakie to my beznadziejne.
Pamiętaj, że dieta to masa wyrzeczeń i bez upadków się nie obejdzie,
a tylko pozytywne nastawienie i polubienie siebie
pomoże ci walczyć z problemami, które napotkasz na swojej drodze:)

Noo, trochę się nagadałam, ale myślę, że sens wyłapałyście:)
Cukierek to nie koniec świata, kebab to nie koniec świata,
 bo jakby to wszystko miało być końcem świata to mój już dawno by nie istniał:)

Byłam wczoraj na imprezie w klubie, ze znajomymi.
Piłam pyszne drinki i bawiłam się super:)
Dietowo to było średnio, a nawet poniżej średniej, ale już się poprawiam:)
W sobotę zobaczyłam na wadze spadek- minus 0,9 kg:)
aktualna waga- 71,8 kg:)

Czyli powoli, powoli do celu:) a cel coraz bliżej!:)
Koleżanka z którą nie widziałam się od września ledwo mnie poznała w klubie,
w ogóle mnóstwo znajomych, którzy dawno mnie nie widzieli mówili,
że się bardzo zmieniłam, na lepsze:) Miło:)


Jak w tytule- poczyniłam kolejne zakupy.
Po co? Nie wiem, ale grunt że nowa szmatka jest:P
O srebrnym metalicznym sweterku marzyłam od jakiegoś czasu,
udało mi się kupić w Reserved za 39 zł:)
A sukienka to przypadkowy zakup z Auchana-
 planuję ją ubrać na walentynki (i jednocześnie rocznicę z S.) i uwaga- kupiłam rozmiar M!:D
Parka- to łup z wymiany na vinted.pl:)
Szkoda tylko, że przyszła z plamami, ale cóś...tak mi się podoba,
że bedę próbowała z nimi walczyć:)
A kożuszek- łup z lumpeksu, idealny na wiosnę będzie:)

od razu zobaczyć możecie mój wczorajszy zestaw z imprezy:)








O menu pisać nie będę, bo szkoda miejsca:P
Jutro poniedziałek- wracam na właściwe tory, żeby osiągnąć do 15.02 swój cel:)
Jadę jutro do mamy, będzie zupa fasolowa:D mniam <3
Dołączę wam tylko fotomenu z ostatniego tygodnia:





28 stycznia 2014 , Komentarze (46)



Witajcie Kochane:)
Sesja pełną parą, a ja? Nie mam notatek na sobotni egzamin!
No nie chodziłam na wykłady, przyznaję się bez bicia...i teraz mam za swoje,
bo to dość ciężki egzamin pod względem ilości materiału,
a nawet nie mam punktu zaczepienia:/

Wczorajszy dzień wycinam ze swojego dietowego kalendarza,
nie było jakiejś większej tragedii, ale nie było też idealnie
zatem- wykreślam!

Dzisiaj było zdecydowanie lepiej:)

MENU:
ŚNIADANIE: bułka wieloziarnista z serem, polędwicą i pomidorem
II ŚNIADANIE: banan (po treningu)
OBIAD: makaron pełnoziarnisty z kurczakiem, sosem pieczarkowym i warzywami na patelnię
PRZEKĄSKA: dwa ciastka razowe (piekarnia HERT)
PODWIECZOREK: jogurt grecki z brzoskwinią, malinami, mandarynką,  kiwi, migdałami, żurawiną i otrębami
KOLACJA:
prawdopodobnie chleb razowy z polędwicą i pomidorem

Jutro na obiad zrobię kurczaka ze szpinakiem, mniam:)
A w niedzielę jadę do Auchana po zapas szpinaku,
bo będzie promocja szpinaku z Frosty- kostka za 2,69 + drugie opakowanie za 1 grosz.
Kupię na zapas, yeah!:D





Po zajęciach na uczelni poszłam na siłownię,
postanowiłam stosować się do zaleceń dotyczących zależności
między pulsem a spalaniem tłuszczu podczas biegania.

Obliczyłam "swój" puls i starałam się biegać tak,
by jakoś nadmiernie go nie przekraczać.

Udało mi się z taka intensywnością przebiec
aż 90 minut!

Bez zatrzymywania się:)
To mój rekord jak dotychczas, nie tylko w czasie biegania,
ale również w dystansie, bo pokonałam ponad 11 km:)

Nie wiem, jak tam moja waga, ważenie mam dopiero w piątek,
OBY był spadek.

Aaaaa, wystawiam dzisiaj aukcje na Allegro:)
Jeśli jesteście zainteresowane- zapraszam:)

http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=7800471

Poniżej rzeczy, które sprzedaję,
a powyżej- link z bezpośrednim odnośnikiem do aukcji:)



Aaaaa, i na koniec- mój dzisiejszy outfit:D Ulubiony pajac w czaszki:)



Idę troszkę Was pokomentować:)

25 stycznia 2014 , Komentarze (35)



Witajcie:)
Nie pisałam kilka dni, głównie dlatego, że trwa sesja.
Ja najcięższy egzamin mam w sobotę,
póki co jeszcze się na niego nie uczę,
ale myślę, że po weekendzie powinnam już chyba zacząć, aj:/

Idzie mi dobrze, jak widzicie po tytule-
przy piątkowym ważeniu odnotowałam spadek
-1 kg!:)

Waga aktualna- 72,7 kg
czyli już ponad 13 kilogramów za mną:)
Mam nadzieję, że w kolejnym tygodniu odnotuję podobny spadek,
po zastoju jaki miałam po świętach to każde 100 g mniej mnie cieszy.

Widzę zmianę, inni też widzą, co motywuje mnie do dalszej walki o lepszą siebie.
Moje ubrania też ją widzą:P
Ubrałam ostatnio jeansy, które kupiłam na I roku studiów,
czyli 5 lat temu, wtedy były dobre,
 ale nie nosiłam ich bo potem zaczęłam tyć.
A tu proszę- ubrałam i pasują:)

Miałam ostatnio "ciche dni" z S,
trochę się posprzeczaliśmy, ale niestety z mojej winy.
Trochę sobie to wszystko przemyślałam
i doszłam do wniosku, że ja chyba nie do końca go doceniam,
za dużo od niego wymagam nie widząc, że on i tak wiele dla mnie robi.
Jest aż nadto cierpliwy i aż nadto wyrozumiały, a ja jestem wybuchowa,
 bywam dla niego wredna i czepialska.
Przez moją wybuchowość, potrafiliśmy pokłócić się o taką pierdołę
jak zdejmowanie butów na dywanie.
Jest wspaniałym facetem i obiecałam sobie,
że teraz zmienię swoje wszystkie złe nawyki,
które tak utrudniały nam życie i będę starała się dwa razy bardziej,
aby nam się układało.
Trzy lata razem to dużo, a chcę by myślał o mnie jak o świetnej dziewczynie,
a nie o wrednej, czepiającej się jędzy.


Ok, tyle moich smutów i przemyśleń.
Poszłam dzisiaj na zakupy, znowu.
Powinnam iść na zakupowy odwyk i leczyć się z zakupoholizmu,
ale jeszcze nie odczuwam takiej potrzeby:D
Ważne, że obieg ciuchów jest- to, co mi już nie odpowiada sprzedaję
 i mam pieniądze na coś nowego. I tak w kółko.

Dzisiaj wybrałam się na, o dziwo- pierwsze zakupy wyprzedarzowe,
no może drugie.
Przejrzałam dzisiaj rano moją szafkę i doszłam do wniosku,
 że większość spodni stała się za duża, a swetry- zbyt "oversize".
Ruszyłam zatem na poszukiwania.
Miałam kupić przede wszystkim rękawiczki i legginsy,
ale niestety nic ciekawego już nie było.

W efekcie kupiłam spodnie i to rozmiar 38!!!!!
Upatrzyłam je już w momencie, jak nie były jeszcze na wyprzedaży, kosztowały wtedy 99 zł.
 Za dużo.
Dzisiaj patrzę, a został rozmiar 38.
Zniechęcona poszłam jednak do przymierzalni i o dziwo-
wcisnęłam się i nawet nie są jakoś strasznie ciasne:)
Co prawda są z grubego rozciągliwego materiału
i pewnie w inną 38 bym się nie wcisnęła, ale 38 to 38 i kropka:D
Spodnie są z elastycznego ale grubego materiału, z naszytą z przodu czarną koronką.
Kupione w ORSAY za 50 zł.
Na zdjęciu słabo je widać, a nie ma zdjęcia katalogowego.

Zakup numer dwa: sweterek w Reserved. Polowałam na srebrny sweterek i takowy znalazłam w Re. A z racji, iż lubuję się w luźniejszych- jest mój.
sweterek- 39 zł.



Zakup 3- zwykły biały t-shirt z Sinsay, z napisem Fashion- Passion
Bluzka- 9,90 zł



Ale...poszłam nie tylko na zakupy. Poszłam też na siłownię:)

Zaliczyłam 50 minut bieżni i 10 minut ćwiczeń na nogi,
kilkadziesiąt brzuszków i 20 podciągnięć.

Jak zwykle spotkałam Agatę - moją kumpelę poznaną dzięki Vitalii:D
Nie wiem, jak ona to robi,
ale jak nie umawiamy się na wspólne wyjście na siłownię
to ona i tak trafi i przyjdzie wtedy, kiedy ja jestem:P

Wczoraj byliśmy z S. na urodzinach mojego przyjaciela
z rzeczy zakazanych wpadło trochę chipsów i dwa piwa + dwa gryzy tortilli
ale dzisiaj była aktywność więc nie rozpamiętuję tego. Impreza się udała:)

DZISIEJSZE MENU:

ŚNIADANIE: pół bułki wieloziarnistej z serkiem, polędwicą, serem żółtym i pomidorem + odrobina ketchupu z jajecznicą z dwóch jaj i ze szczypiorkiem oraz połową pomidora
II ŚNIADANIE: banan
OBIAD: warzywa na patelnię z makaronem pełnoziarnistym, sosem i pomidorami z puszki i z piersią z kurczaka
PODWIECZOREK: 3 cukierki czekoladowe
KOLACJA: dopiszę



i fotomenu z ostatnich dni:) Jak widać- wcale nie jem małych porcji, staram się dodawać maksymalną ilość warzyw i zawsze dostarczać sobie białka w  postaci kurczaka, polędwicy, jajek oraz węglowodanów- w postaci ciemnego makaronu, kaszy gryczanej czy bułek razowych.


20 stycznia 2014 , Komentarze (45)



Witajcie Vitalijki:)
Co u Was słuchać? Staram się Was czytać dość regularnie,
teraz mam chwilkę i mogę dodać wpis i trochę pokomentować Wasze wpisy.

Dzisiaj mijają 4 miesiące mojego odchudzania.
 
Bilans niewiele różni się od tego sprzed miesiąca,
 bo święta i okres poświąteczny były dla mnie dość trudnym czasem,
zapewne nie tylko dla mnie.
 Masa pyszności na stole, aktywność ograniczona do minimum,
spędzanie czasu z rodziną.
Niesamowicie ciężko było mi wrócić na drogę odchudzania, mimo iż przez święta nie przytyłam:)
Ale...coś tam od świąt spadło, więc z tego cieszę się baaaardzo:)

Suma sumarum:

Waga początkowa- 85,9 kg
Waga aktualna- 73,7 kg
minus 12,2 kg!!:)

Cel: 69,9 kg do 15.02 --> raczej nie zostanie osiągnięty

Waga teraz leci zdecydowanie wolniej, aniżeli na początku:(
No ale...z tego, co widziałam u was, to chyba normalne i wiele z Was tak ma.

Co do podsumowania zdjęciowego- nie mam zdjęć w bieliźnie z czasów największej wagi, więc porównanie będzie w formie zdjęć, które znajdę na dysku- a mam co nieco z Warszawy, więc będzie musiało Wam wystarczyć:) I to podsumowanie zrobię prawdopodobnie w momencie, kiedy skończę przesuwanie paska i osiągnę upragnione 70 kg:)

Nadal robię to, co wcześniej- staram się zamieniać jasne na ciemne, staram się nie jeść późno, ze słodyczy nadal nie zrezygnowałam, ale próbuję ograniczać do minimum.
Jem owoce, warzywa.

No i przede wszystkim ruch. Odwiedzam siłownię 3-4 razy w tygodniu, po 1,3-2 godziny.
Bieganie, bieganie i jeszcze raz bieganie!:)

Mam jeszcze problem z piciem 1,5- 2 litrów wody, ale pracuję nad tym.

Zatem...dalej robię swoje i się nie poddaję:)
czuję się ze sobą coraz lepiej, otrzymuję komplementy od zupełnie obcych osób,
czego chcieć więcej?:)


Z rzeczy bardziej przyziemnych...Znalazłam ostatnio w klubie 100 zł :D w toalecie:D
i wiecie co? Ta stówka była chyba jakaś szczęśliwa:P
Bo płaciłam nią dzisiaj w lumpeksie 89 zł i dopiero na uczelni się zorientowałam, że zamiast 11 zł, sprzedawczyni wydała mi 21 zł:) Tyle już tam wydałam pieniędzy, że stwierdziłam, że od 10 zł nie zbiednieją i nie wracałam oddać, z resztą totalnie było mi nie po drodze.

Z Sebkiem byłam dziś u ortopedy, miał ściągany gips, bo 2 tygodnie temu skręcił kostkę.
Dostał kolejne 2 tygodnie L4 i jutro idzie po skierowanie na rehabilitację.
Jednym słowem- mam w domu duże dziecko;P
Wiecie jak to jest, jak facet jest chory;p


Kiepsko zaczęłam poniedziałek, bez śniadania,
bo jak co poniedziałek- leciałam do lumpka na dostawę,
a potem na uczelnię.
Że też nie wzięłam sobie nic do jedzenia;/
 wpadłam do Żabki i kupiłam jakiegoś pseudo hot-doga z parówką, zjadłam kawałek bułki i parówkę,
bo nie było to szczególnie smaczne, resztę wyrzuciłam.

ŚNIADANIE: bułka z parówką:/
OBIAD: makaron razowy z kurczakiem na ostro (chilli, ostra papryka), z sosem pomidorowym i warzywami na patelnię
PODWIECZOREK: plaster ananasa, pół brzoskwini, kawałek bagietki wieloziarnistej z masłem, polędwicą i żółtym serem
KOLACJA: dopiszę

mało dzisiaj jedzenia, mało...i mój organizm to czuje.
Jutro będzie lepiej:)

AKTYWNOŚĆ:
30 minut orbitrek


Nie udało mi się dzisiaj pojechać na siłownię, nie miałam totalnie czasu.
Ale jutro rano jadę i przy okazji skorzystam z sauny:)

Moja ostatnio ulubiona bluza z Sinsay:)



Przed wyjściem na sobotnią imprezę:


i fotomenu z ostatnich dni:)


17 stycznia 2014 , Komentarze (35)



Witajcie Kochane:)
Ale ten czas szybko leci...dopiero był Sylwester, a dziś już 17 stycznia,
ponad połowa miesiąca za nami.

Jak idzie Wam dietkowanie i ćwiczenie?
Kilka dni do Was nie pisałam, ale trzymałam się dzielnie (chociaż bez grzeszków się nie obyło).

Dziś się ważyłam- i odnotowałam spadek:)
Co prawda 0,5 kilograma, ale zawsze coś!
Dziś zobaczyłam 73,7!:)
Dla mnie to mnóstwo, biorąc pod uwagę ostatni zastój wagi, która nie chciała zejść poniżej 75 kg.
Ale na szczęście udało się zejść poniżej 74 kg!;) Teraz już coraz bliżej do celu;)
Raczej nie uda mi się go osiągnąć tak jak zamierzałam- do 15 lutego, ale to nic,
osiągnę go do 15 marca!:) To nie wyścigi.

Wczoraj i dziś odwiedziłam siłownię.
Wczoraj 2 godziny, dzisiaj 1,15 godz,
bo trochę za późno się zebrałam, a byłam umówiona z przyjaciółką na 12:20.
Ale to zawsze coś:)
Każdy ruch jest lepszy od braku ruchu, prawda?:)



EDIT: zapomniałam dopisać, że robiłam też ćwiczenia na talię- 50 powtórzeń na każdą stronę i na ręce- dzisiaj 50 powtórzeń:)

Wiecie, miałam dzisiaj zabawną i bardzo miłą sytuację w lumpeksie, do którego często chodzę:) Panie tam pracujące już od drzwi mnie poznają:P Dzisiaj zaszłam na chwilkę, poszperałam między wieszakami, Panie stanęły i tak zaczęły na mnie spoglądać i nagle zwróciły się z pytaniem: "A Pani to chyba się zmieniła?" Ja- zaskoczona, spytałam: "W jakim sensie?". Jedna z Pań wciągnęła poliki, żeby zasygnalizować mi, że mi buzia zeszczuplała i powiedziała "No, bardzo Pani schudła". Poliki mi się zaczerwieniły, aż tak mi się miło zrobiło, że ktoś obcy zauważył:) I zaczęły wypytywać, co robię, ile robię, jak robię:D i lamentowały, że one nawet 2 kg nie mogą schudnąć:P
Zrobiło mi się strasznie ciepło na sercu i szłam przez miasto z mega bananem na twarzy:D
Jednak moje wysiłki nie idą na marne, jednak COŚ WIDAĆ:D

Dieta całkiem okej, co prawda zdarzą się grzeszki, ale...wróciłam do aktywności fizycznej,
zatem spalam po kilkaset kalorii dziennie, jest dobrze!:)

Dzisiaj dla moich chłopaków na obiad robiłam pyszne tortille wieloziarniste z mnóstwem pysznych świeżych warzyw, sosu czosnkowego na jogurcie i sosu ostrego z Biedronki. Dodałam kurczaka usmażonego na patelni teflonowej bez tłuszczu w ziołach i przyprawie do gyrosa, do tego dodałam sałatę, szpinak, czerwoną cebulę, pomidory, ogórka, pietruszkę, dosłownie same pyszności:)
Zjadłam dwie- ale czuję, że obejdzie się bez kolacji, bo jestem nieźle najedzona:D

MENU:

ŚNIADANIE: bułka wieloziarnista z serkiem, sałtą, pomidorem, wędliną, serem żółtym i kiełkami
II ŚNIADANIE: banan
OBIAD: 2 x tortilla wieloziarnista domowa:)
PODWIECZOREK: mleko Muller Milk
KOLACJA: kawałki ananasa + garść orzechów włoskich + czerwona herbata

i moje fotomenu z ostatniego tygodnia:)


Chciałam się jeszcze pochwalić moimi ostatnimi nabytkami.
Bluzę kupiłam w Sinsay, z przodu napis GOOD, z tyłu -BAD.
Ubóstwiam takie bluzy- dłuższe, ale idealnie pasujące do obcisłych jeansów i wyższych botków:)
Natomiast sukienkę mam z wymiany na www.vinted.pl, jest czarno- biała z baskinką i czuję się w niej świetnie:) Baskinka ukrywa to, co powinna ukryć:)
Macie konto na VINTED? Jak tak to zapraszam- mój nick: emilka :)

Was zapraszam do oglądnięcia zdjęć, a tymczasem idę poczytać, co u Was:)




13 stycznia 2014 , Komentarze (41)



Nie potrafię, nie umiem, nie wiem jak...
To jest przytłaczające i niestety, ale nie potrafię tego zrobić.
Męczy od środka, targa raz w jedną, raz w drugą stronę.
Niby łatwo, bo wiele napracować się nie trzeba, ale mimo wszystko strasznie ciężko.
Jak się kocha to niestety, nic nie jest proste.
Nie da się tak z dnia na dzień zerwać, całkiem, na amen,
jak spędzało się ze sobą tyle czasu.
Ale muszę...muszę raz na zawsze, definitywnie
zerwać ze SŁODYCZAMI!!!!!

Co, myślałyście, że z chłopakiem?:P
Nieeee, S. ma się dobrze i póki co nie zamierzam z nim się rozstawać:)

Wstęp dotyczy słodyczy, tak.
Perfidnych, okropnych, uzależniających słodyczy!
Słodyczy, które od kilku dni goszczą nieproszone w moim jadłospisie.
Słodyczy w postaci cukierków z Biedronki, Tesco,
takich na wagę, po 2-3, w porywach 4 dziennie.
Słodyczy, których nie potrafię wyeliminować:(
Próbowałam już stosować zamienniki w postaci orzechów, daktyli, migdałów- NIC!
Idę na zakupy- muszę kupić 2-3 cukierki:/
No toż to jest zgubne ZUO! Przecie jak będę je żarła w ilości 2-4 dziennie
to PRZYTYJĘ z powrotem i będę znowu tłuściochem,
z wagą 86 kilogramów.

Teraz tylko weź wbij do tego pustego móżdżka, że tak działa to sprzężenie.
 Będziesz je jadła? Będziesz tyła.
Proste jak budowa cepa.
Nienawidzę za to swojej silnej woli!
Że nie potrafię przejść obojętnie obok kartonu z tymi nieszczęsnymi cukierkami na wagę.
I gdyby to było raz na tydzień to okej- da się przeżyć.
Ale codziennie?!:/

Jak to zrobić? Jak to ugryźć? Jak się ich pozbyć ze swojego życia?

Dobra, wyżaliłam się za wszystkie czasy, jak mocno kocham słodycze, tak samo mocno ich nienawidzę.

Dzisiejszy dzień rozpoczęłam od cotygodniowego wypadu do lumpeksu na dostawę.
Kupiłam kilka rzeczy- część okazała się za duża/mała więc sprzedam pewnie w najbliższym czasie, część natomiast jest bardzo fajna:)
Jak na przykład ta sukienka: czarno- biała w paski z baskinką. Co prawda muszę do niej jeszcze zrzucić kilka kilogramów, do wiosny/lata powinna być jak znalazł:)
Mój S. każe mi ją koniecznie zostawić, bo bardzo mu się w niej podobam:)
to miłe:)
Jeszcze wylewa się tu i ówdzie, ale to M-ka!!!!!:D
Kupiłam jeszcze czarną koronkową rozkloszowaną sukienkę, ale jest troszkę za krótka;(

Resztę dnia poświęciłam na ogarnianie notatek na środowe kolokwium z zarządzania strategicznego.
Materiał totalnie poryty, dużo teorii, kiedy ja się tego nauczę?

Z jedzeniem dzisiaj kiepsko- poranek rozpoczęłam od...no właśnie, nie zjadłam śniadania.
Wiem, nie powinnam rćszac się bez śniadania z domu, ale poranne wyjście+ mój problem z jelitami+ śniadanie= niekoniecznie dobry pomysł dla mojego biednego brzucha;/

Dopiero około 11:30 zjadłam co? Cukierki, dokładnie.
Potem wpadła parówka, brzoskwinia..ogólnie podjadłam dzisiaj.
Na obiad zrobiłam kaszę gryczaną z kurczakiem curry i warzywami na patelnię- jedyny pozytywny aspekt dzisiejszych posiłków.
Dodałam ostrego sosu, zakupionego w Biedronce- pali mordkę jak cholera:D
Zaraz szykuję się do jakiejś kolacji i zarzekam się, że będzie to ZDROWA KOLACJA!:)

edit: kolacja- kefir z cynamonem, malinami i mandarynką:)

Walczę z codziennym ważeniem się- dzisiaj już nie stanęłam na wagę, zważę się dopiero w piątek-sobotę,
obiecuję!!:)

A moja aktywność leży i kwiczy -.-


na koniec dzisiejszy obiad.









11 stycznia 2014 , Komentarze (26)



Witajcie dziewczyny:) i chłopaki, bo z tego co wiem to i oni czasem zaglądają:)

Plan na dziś zrealizowany- rano zaliczyłam siłownię.
ponad 1,5 godziny ćwiczeń, w tym:

35 minut bieganie | ok. 360 kcal
30 minut orbitrek | 310 kcal
33 minuty rowerek | 180 kcal

Postanowiłam tym razem podzielić trening w miarę równomiernie, bo zazwyczaj większość czasu (około 50-60 minut) spędzałam na bieżni i nie chciało mi się już korzystać z innych sprzętów cardio. Tym razem poszłam w stronę urozmaicenia:)
Jutro odpoczywam:)

Stanęłam na wagę no i ujrzałam spadek:)
Tydzień temu w sobotę
ważyłam 75 kg, dziś- 74,2 kg.

Niepotrzebnie stawałam na wagę w ciągu tygodnia,
bo wahała się od 75,2 kg do 74,5 kg, ale NA SZCZĘŚCIE jest już bliżej 73!!:)

czyli -0,8 kg!:)

To i tak dużo, zważywszy na to, że jedliśmy w tym tygodniu pizzę, jadłam 2 razy naleśnika w naleśnikarni, za drugim razem był to przepyszny naleśnik z bananem i nutellą
i na początku tygodnia trochę płynęłam z dietą.

Muszę wyzbyć się nawyku ważenia częściej niż raz na tydzień! to ZŁO!!!:(

Mam na jutro niecny plan...przymierzam się do dodania zdjęć porównawczych: teraz i 12 kilogramów temu.  Może się uda:) Będą to zdjęcia w ubraniu, bo niestety nie zrobiłam sobie fotek w bieliźnie na początku odchudzania, po prostu nie wierzyłam, że mi się uda.


Jeśli o jedzenie chodzi, dzisiaj pozwoliłam sobie na małe "co nieco". Też tak macie, że włącza Wam się chcica na coś i nie mija, dopóki tego nie zjecie, nawet odrobiny?
Za mną od kilku dni chodziły chipsy, najlepiej o smaku serowo- cebulowym:P
Generalnie nie jem chipsów, nie ciągnie mnie do nich, żyję bez nich doskonale.
Ale dzisiaj kupiłam sobie paczkę, wzięłam garstkę, resztę oddałam S...no i chcica minęła i nie wróci raczej przez najbliższe kilka miesięcy:)
Jejkuuu, czemu ten mechanizm nie może tak funkcjonować ze słodyczami!!:(
Poza chipsami zjadłam pasek czekolady i dwa cukierki:(

Ale lepsze to niż tabliczka czekolady, której zjedzenie też nie jest dla mnie problemem:P
___________________________________________________________
ŚNIADANIE: 2 kromki chleba żytniego z twarożkiem, łososiem i szczypiorkiem
II ŚNIADANIE: banan+ zblendowany jogurt z borówkami, brzoskwinią, mandarynką, malinami i otrębami:) PYCHA!
OBIAD: makaron razowy z kurczakiem i szpinakiem + buraczki i surówka z pora
PODWIECZOREK: Monte
KOLACJA: dopiszę

PODJADŁAM
:...jedną parówkę drobiową po siłowni


Nawiązując do tytułu...udało mi się ostatnio w lumpeksie (TAK, KOCHAM LUMPEKSY:P) upolować 4 ciuszki, w sam raz na trening.

1. legginsy sportowe ADIDAS RESPONSE, są idealne, oddychają, mają kieszonkę, do której mogę włożyć kluczyk, będąc na siłowni. Cena nowych oscyluje chyba w granicach 120 zł, więc się cieszę:)
Cena- 7 zł.
2. Biustonosz sportowy z Primarka, z serii Workout- przyda się, bo jest z lepszego materiału, niż moje dwa poprzednie, ale będę ubierać je naprzemiennie.
Cena- około 6 zł.
3. Bluzka z Primarka, również z serii Workout. Minus- podwija się niemiłosiernie podczas biegania. Cena- 5 zł
4. Legginsy do biegania, Primark, również seria Workout. Fajne, ale zdecydowanie wolę te pierwsze z Adidasa:)
Cena- 11 zł.




Buziaki!!!:)

10 stycznia 2014 , Komentarze (21)



Cześć Dziewczyny!!:)
Miałam dodać post wcześniej, ale tak mnie zmogło spanie,
że dopiero niedawno obudziłam się po hm... popołudniowo- wieczornej drzemce
i postanowiłam teraz do Was napisać:)

Dzień minął mi szybko, mimo pobudki o 6:30 i udaniu się na wykład na 8:00 rano (!).
Wykład totalnie nudny, jednak zbliża się koniec semestru,
wypadałoby się chociaż teraz pokazać na uczelni:)
W środę mam ciężkie kolokwium, ale tak ciężko zebrać cztery litery i wziąć się za naukę,
ajjjj...

Po wykładzie wpadłam do lumpka i kupiłam sobie zwykłą czarną basicową bluzkę,
w sam raz na siłownię.

A od razu potem poleciałam na siłownię poćwiczyć:)

AKTYWNOŚĆ:
bieżnia- 60 minut | 700 kcal
rowerek- 25 minut | 200 kcal
brzuszki- 100 brzuszków

Bieganie dało mi dzisiaj popalić, lało się ze mnie nieziemsko:)

Nie jest źle:) Jutro rano też planuję wstać w miarę wcześnie
i wyskoczyć na siłownię, bo jak pójdę później
to nagle gdzieś dzień mi umyka.
A tak, odbębnię rano i jeszcze będę miała full czasu:)

Do dywanówek nie jestem wstanie się zmotywować,
no nie chce mi się! Pozostanę jednak tylko przy siłowni.

Będąc na mieście naszła mnie ochota na szpinak. Raz w życiu zrobiłam ten świeży,
ale byłam w szoku, jak z opakowania 150 g po przyrządzeniu wyszło tego szpinaku
jakby kot napłakał, dosłownie garstka.
Teraz kupuję albo szpinak- brykiet w Biedronce albo- i to mój zdecydowany faworyt- szpinak ze śmietaną, w kostce, z Lidla! Oczywiście oba mrożone.
Lidlowy kosztuje 2,99, jak dla mnie jest mistrzowski!

DZISIEJSZE MENU:
ŚNIADANIE: 2 kromki chleba żytniego z serkiem i chuda wędliną+ 2 parówki drobiowe + szklanka soku pomidorowego
II ŚNIADANIE:
banan
OBIAD:
makaron razowy z kurczakiem z imbirem, szpinak + sos czosnkowy (na jogurcie)+ jajko sadzone
PODWIECZOREK: 2 parówki drobiowe
KOLACJA: zblendowana brzoskwinia i borówki z mlekiem
GRZESZKI: 2 cukierki + pasek czekolady

Jutro się zważę, zobaczymy, co to będzie:)


Kupiłam jeszcze dzisiaj w LIDLU foremkę do jajek sadzonych, w kształcie serca:)
Jutro na śniadanie wypróbuję:)
A, i świetne zakolanówki, za całe 3,99:D czarne, grubsze, będą idealne do długiego swetra i ciemnych rajstop:)

Na koniec obiadek i moja ulubiona bluza:) Długa, luźniejsza- czyli taka, jak lubię!:)





© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.