Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

wariatka, która pokochala workout !

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 14312
Komentarzy: 215
Założony: 14 stycznia 2013
Ostatni wpis: 3 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
misia2030

kobieta, 32 lat,

169 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 1lipiec _ 55kg ! piekny brzuch i wakacje w Polsce !:)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 grudnia 2013 , Skomentuj

1. kalorie cos ponad 1900, trening Skalpel [kto by pomyslal] rower 30 minut

2. 5 posilkow w miare rownych odstępach czasowych / jest

3. szklanka wody z cytryna przed każdym posiłkiem/jest

4. green tea x 2 /jest

5.  kawa 2 dziennie w porywach do trzech/dwie

6. nie slodze, nie jem słodkiego, nie pije słodkich napoi, ziemniaki, biale pieczywo -stop. inne 'zle, biale rzeczy' czyli np. pierogi, kluski slaskie etc, ograniczyć, bądź wyrzucić, jeśli będzie taka możliwość. mowie tu o sytuacji, kiedy na obiad sa tylko kluski bez dodatkow./ były pierogi - nie zjadłam:)

7. warzywa wszędzie!/ sure:)

8. owoce również, z tym, ze na kolacje nie, chybaze mam straszna ochote..to jeden owoc do kolacji./ git- owocowo przed treningiem

9. sniadanie owsianka, dwa sniadania w work - kanapka z jabłkiem i papryka, w domu obiad 'mniejsze zlo' i kolacja omlet z serem i warzywami./ /jest

10. ograniczyć gume do rzucia./ około 3

11. nie stresować się i rozciagac się nadal do szpagatu. / stres był, ale w work na szczęście, wrocilam do domu i przeszlo. szpagat zaliczony

12. znaleźć sposób na zajecie sobie czasu - pamiętnik, ksiazka! - sciagnelam ebooki:)

13. jesc powoli, delektować się i skupiać na jedzeniu,/ jest ok, mogloby być lepiej

14. zacząć panować nad sobą i swoimi słabościami../ staram się:))

 

w sumie to zly puls.. mam chyba na aerobach.. oblicze go jeszcze w sobote rano, teraz robie ćwiczenia na rowerze wlasnie z takim pulsem i jest tragedia... wytrzymać nie mogę... dzizas. a w downtown..schudłam 5 kg.. i chodziłam, maszerowałam, miałam zadyche ale nie az taka... nie wiem czy to prawda z tym pulsem.. jeszcze to dopracuje. zakupiłam sobie wcieraka i pulsomierz, który mam nadzieje, będzie pokazywal prawde.. :) opinie dobre.

czekam na turbofire.

Dzisiejszy dzień w calosci ok, tak jak zaplanowałam. Mialam chwile myśl o czyms słodkim, potem zaraz o maśle..ale masla już nie ma i dobrze;d

w pracy stresowo, bylam zla, wkurwiona i myslalam o jedzeniu all the time.. ale jakos przeszlo...

boje się tych 2000 tys. ale dam sobie miesiąc.. sprawdze na spodenkach..sprawdze cm i dopiero wtedy wejde na wage..jeśli cm i spodenki będą nie hallo to lepiej na wage nie wchodzić i zrzucić trochę kalorii.

 

jestem w miare pojedzona i happy, ze się udało. chciałabym tak caly czas.. i zasypiać z tym poczuciem, ze robie cos ok..i wreszcie nic wbrew sobie.

diete i mierzenie, wazenie..rozpocznę z momentem przyjścia przesylki z turbofire...jak na razie mam dziwna ochote na chodakowska..lol dzisiaj skalpel.

jutro zrobie sobie killera. z tego względu, ze 8 minutówki już mnie nudza, nie ciesza... wyrobiłam sobie na nich mega miesnie i chuj z tym, jak tłuszcz dalej jest. myslalam, ze więcej miesni - mniej tłuszczu..ale lipa... miesnie chciałabym takie utrzymać... ale spalac tłuszcz bardziej efektownie..widocznie HIIT był zbyt krotko i slabo..

licze na to, ze turbo fire sprosta moim oczekiwaniom, i ze zrzuce ten sietowski tłuszcz...bez uszczerbku na mięśniach..bo moja przygoda z 8minutowkami się konczy... trzeba się rozwijać, a nie cofac... spedzilam z nimi chyba z 3 miesiące.

mam jeszcze killer abs Jillian..którego nie zrobiłam, i inny jej program..i dwie inne plyty..i hiit z panem z insanity... ale turbo bardzo mi się spodobalo, smialam się caly czas... była fajna muzyczka i ogole tak jakos spoko... poswiece na to około 3 miesięcy... tylko turbo..:)

 

jeśli da to jakies efekty, chce jeszcze wyprobowac t25 i insanity być może:))

czytam na necie wiele o dietach itd.. i w sumie według tych wszystkich info, to powinnam spokojnie chudnac na tych 2000.

 

1300 - na nic.

na ćwiczenia mysle, ze zależy ale około 200

i w pracy 500 lub więcej... ciężko stwierdzić, ale będę miała zegarek to trochę pomierze:) trochę się rozjasni.

 

jak wydobyc miesnie spod tłuszczu...!

pomóżcie:D

/ no i w sumie miałam jeszcze planować wcierki, peelingi..kiedy i gdzie, ale padam na pysk i spadam spac... :)))

i hope so, jutro będzie tez ok:)

dzień 1/15 uważam oficjalnie zaliczony;)

 

 

10 grudnia 2013 , Skomentuj

zaczynam na nowo. inaczej. obliczyłam cpm, oraz ppm, zakupiłam turbofire, zaplanowałam posiłki i chce jeszcze powalczyć. nie będę obiecywać, nie będę ustalać twardych regul, bo i tak je zlame, jednak zawsze zastanawia mnie dlaczego latwo mi tak mowic, i wszystko wydaje się proste, a działania sa tak ciężkie i skomplikowane. jestem uzalezniona od jedzenia - to wiem. jem, bo jest mi nudno, mam zly dzień, jestem zestresowana. i przyznaje się bez bicia, ciężko z tym wygrac...

 

'mniej gadania, więcej działania'

'destroy what destroys you'

zaczynam od jutra, systemem małych krokow. powoli.. dzisiaj dzień nie należy do udanych, przed okresem jestem i zle się czuje, jesc mi się chce... moja zmora MASLO ORZECHOWE, poplynelo w kiblu, już dawno było to zrobić. 1:0 dla mnie. Inne pokusy ..male słodkie buleczki i chalka, która systematycznie przynosi kolezanka..to kolejne zmory, jednak nie jadlam ich już długo i wolalam wybrać maslo... ono zniknelo i ciekawe co będzie teraz. czekoladki, ciastka nie ciesza i w sumie nie mam na nie ochoty... chyba, ze sprobuje to potem leci lawina. w końcu wysokie ig... i ciagnie swój do swego.

 

mam wiele wątpliwości, boje się jutra, boje się siebie. ale... chce to zrobić, znowu podnieść się i sprobowac.

 

cpm wskazal 2500 kalorii. nie wierze dokładnie w kalkulatory, ale postanowiłam jesc  2000 kalorii, cwiczyc 6x w tygodniu turbofire, na które oczekuje z niecierpliwoscia.

 

jakos mało realne wydaje mi się to, ze mogę chudnac na takiej ilości kalorii, zawsze przypominam sobie czas kiedy zaczynałam odchudzanie jedynie poprzez prace fizyczna i pol godzinne ćwiczenia... i schudłam 4 kg przez prawie 5 miesięcy, wiec nie jest to jakiś crazy wynik... no, ale spróbujmy... czuje się zle na 1500... a mniej to sobie nie wyobrażam. dlatego miesiąc probuje z 2000 kalorii i oczywiście moja miara to spodenki i centymetr, bo waga psuje mi humor.

WYZWANIE 1:

do wigilii 15 dni. i przez te dwa tygodnie chciałabym jesc tak jak zaplanowałam, bez wpadek, napadow, i bez słodkiego, aby moc pozwolić sobie na kawalek ciasta we wigilie bez wyrzutow, etc.

a plan nastepujacy (będę go sprawdzać):

1. 2000 kalorii, 6 x w tyg trening

2. 5 posilkow w miare rownych odstępach czasowych

3. szklanka wody z cytryna przed każdym posiłkiem

4. green tea x 2

5.  kawa 2 dziennie w porywach do trzech

6. nie slodze, nie jem słodkiego, nie pije słodkich napoi, ziemniaki, biale pieczywo -stop. inne 'zle, biale rzeczy' czyli np. pierogi, kluski slaskie etc, ograniczyć, bądź wyrzucić, jeśli będzie taka możliwość. mowie tu o sytuacji, kiedy na obiad sa tylko kluski bez dodatkow.

7. warzywa wszędzie!

8. owoce również, z tym, ze na kolacje nie, chybaze mam straszna ochote..to jeden owoc do kolacji.

9. sniadanie owsianka, dwa sniadania w work - kanapka z jabłkiem i papryka, w domu obiad 'mniejsze zlo' i kolacja omlet z serem i warzywami.

10. ograniczyć gume do rzucia.

11. nie stresować się i rozciagac się nadal do szpagatu.

12. znaleźć sposób na zajecie sobie czasu - pamiętnik, ksiazka!

13. jesc powoli, delektować się i skupiać na jedzeniu,

14. zacząć panować nad sobą i swoimi słabościami..

15. dbac o wlosy i ciało:

WLOSY:

a) olejowanie wlosow raz w tygodniu plus wcierka

b) maska raz w tygodniu

c) odzywka nivea 2 x tyg

d) odzywka bs w reszte dni

e) zawsze jedwab na koncowki i odzywka regenerujaca

 

CIALO:

a) peeling kawowy x2 tyg, czasem więcej... wymieszany z eveline

b) masaz szczotka przed shower, po shower masaz lodem i krem eveline

c) przed treningiem krem i pas do cwiczen

 

 

TWARZ:

a) peeling 1 w tyg

b) plaster na nos 1 w tyg

c) zacząć stosować maseczke z bialka i cytryny x 1 w tyg

d) plastry na noc na czolo i krem pod oczy

 

DUSZA:

- popracować nad samoocena, samoakceptacja, bo to lezy i kwiczy...

-usmiechac się, panować nad stresem, być optymista, doceniać to co mam i cieszyc się z każdej minuty..

-nieodstaszac ludzi i być dla nich zyczliwa, taka jak kiedyś bylam..nim poznałam pare typow..

-znaleźć zajecie, hobby...ksiazka, net, pamiętnik etc.

 

KUPIC/ zalatwic:

- wcierke na porost wlosow,

- wybielić zeby i umowic się na wizyte do dentysty,

- kupic zegarek do cwiczen mierzacy puls i liczący kalorie. [może wreszcie sprawdze ile spalam w pracy] :)  i zapanuje jasność;)

 

Jestem motywacja, wielu mnie podziwia, bierze przykład i najgorsze byłoby dac teraz przysłowiowej dupy, Weź się w garść dziewczynko. Wszystko zależy od Ciebie...

ostatnio ciagle upadasz i wstajesz... ale wstajesz i próbujesz mimo zmeczenia,  w końcu osiągniesz cel..

 

You can be a champion, You can break rock ! keep going.

Wake up and Fight for this!

Czy wreszcie się uda? Na razie chce wytrzymać do wigilii. To jest cel pierwszy i wyzwanie.

Jutro dużo pracy, jednak dam rade, wroce, zjem, pocwicze, wypeelinguje się i porozciagam, a następnie napisze jak mi poszlo,

 

i zeby mnie motywowalo, słowa Rafika:

'jako twój osobisty trener zagrzewam cie do walki, bo jeszcze 6 rund zostało, wiec nie lez na deskach, wstawaj i działaj i przypierdol im tak zeby zebami pluli, a zlosc skieruj w jeden punkt swojego działania[i nie mowil tu o zarciu, a ja w nie kieruje lol] i napierdalaj ile fabryka dala, bo to nie koniec, a początek drogi mój drogi uczniu'

tylu czeka na moja porazke... musze trzymać fason, wytrzymałam kiedyś na diecie 1000 kalorii i nie chodziłam zla, były wpady ale dawałam rade..

gdzie jesteś silna wolo. teraz masz do dyspozycji 2000 czystych i zdrowych kalorii, dobra diete i trening.. polaczysz to i jesteś nie do zatrzymania... !

Nie jesteś cieniasem, nie bądź 'cipa' !

walcz... bo warto!

Teraz jesz praktycznie 'normalnie' bo 2000 kalorii, to normalne zarcie...

Nie ma słowa 'dieta' ... zyj, jedz ciesz się.

a wszystko się uda. przyjmuj to na luzie, a nie jako narzucone, jebane reguly..

chcesz się poddac? i udowodnić... ze jesteś ta porazka za która każdy Cie miał, ma?

Nie trac czasu na przegranych, Ty pozostan.

Twoje zycie w Twoich rekach... nikt nic nie zmieni, jeśli Ty nic nie zmienisz..

Zmien myslenie, bądź pozytywna. ! cholera...

i czytaj to na okraglo kiedy Ci zle, i pisz tu kiedy czujesz, ze się złamiesz...

i słuchaj tej piosenki, która tak Cie napedza... zadzwon do M, czytaj ksiazke, poćwicz, posprzątaj, napij się herbaty,,, ale nie zryj kiedy Ci zle, kiedy nie jesteś glodna...

bo nie zyskasz nic, a stracisz to co już zyskalas...

dzisiaj zawaliłam. znowu setny i milionowy raz...

ale wstaje znowu i kurwa, będę wstawac ... i padac..az wstane tak naprawdę...

jutro chce zacząć od nowa.

podejmuje wyzwanie - do wigilii.

do napisania jutro.

 

 

8 grudnia 2013 , Skomentuj

zakonczylam odchudzanie, bo nie dawałam rady. cwiczylam systematycznie, nawet pokochałam to.. mój dzień bez workout to dzień pusty, dzień stracony... dietowalam, zmieniłam nawyki.. w sumie od stycznia miałam zastoj na 63 kg.. ale walczyłam... do lipca, kiedy to pojechałam do Polski, waga nadal wskazywala 63.. w Polsce mimo moich treningow, które wzielam ze sobą... nie szalałam za bardzo. cwiczylam może z 4 razy, a tak to biegałam.. może również 4 razy.. jedynie marsz 45minutowy został ze mna nadal... ile jadlam, nie wiem. jadlam normalnie, jadlam wszystko, zdarzyly się fastfoody, cos słodkiego, nie miałam wagi, ani do wazenia siebie, ani do wazenia i liczenia kalorii... zylam w strachu i niewiedzy, ale szczęśliwie, bo z rodzina, dwa miesiące minely, wrocilam do usa... stanelam na wage, szok.. 59-60 kg. no lol. polroczny zastoj ruszyl.. bylam w szoku, bo spodziewałam się, ze waga wzrośnie.

 

teraz pracuje fizycznie, cwicze systematycznie 6 x w tyg, robie hardcore..a nie jakiś tam marsz,,, 8 godzin pracy, 3 x w tyg HIIT z turbofire, 3 razy w tygodniu pol godziny z obciążeniem na wszystkie partie ciala plus pol godziny rower... jadlam około 1500-1800..

 

nie chudłam. a w Polsce jedząc wszystko, oczywiście w ramach rozsądku, bez specjalnych cwiczen, bez pracy...schudłam. kto mi to wytłumaczy?

 

flustracja mnie ogrania. nie podobam się sobie. nienawidzę się i dopóki nie osiagne celu nie spocznę na laurach, ale co ja mam robic? co zmienić... skoro daje z siebie full i nie wiem co mam jeszcze zmienić, żeby ta zarabana waga spadla.! chce 5 kg... tyle..:(

 

rozumiecie mój bol i flustracje? ze innym się udaje...a mnie nie. mimo, ze nie siedze na dupie i nie marze, tylko działam? bezradność:(

 

czytałam dużo i znalazłam informacje na necie, ze być może mam za duży deficyt kaloryczny i wszystko by się zgadzalo, bo w sumie mój organizm się buntuje tak jak pisali w tym artykule i być może faktycznie, az tyle spalam w robocie,  chociaż watpie w to....  postanowiłam wiec cwiczyc nadal, ale jesc 'normalnie' o ile to możliwe... w moim przypadku. jem dużo warzyw, owocow, zdrowo,, nie przejadam się...i nie licze kalorii...

jeśli nie przytyje będę happy, jeśli schudnę - jeszcze bardziej. lepiej żeby pomoglo, bo nie chce isc na 1200 kalorii np.. a niestety będę zmuszona. :(

 

moje ciało brzydkie, telepiace, obwisle.. tłuszczoskorocos... a cwicze dwa lata... zalosne to jest. co robie zle? najchętniej nawpierdalalabym się, bo mam zly dzien.

 

ale tego nie zrobie.

 

 

 

pasowaloby zmienić pasek, ale na razie tego nie zrobie.

startuje od nowa, tak jakbym zaczynala odchudzanie, przegladnelam sobie wcześniejsze wpisy, trochę się zmienilo, szczególnie jeśli chodzi o słodycze-panuje nad tym.

 

nie wiem jak zacząć.. obliczyć dzienne zapotrzebowanie i jego się trzymać, czy jesc po prostu regularnie, nie przejadać się itd. musze nad tym pomyslec, bo nie chce zyc w swiecie cyferek...

 

waga wskazuje 60-61 kg

talia - 68,5 cm

brzuch - 74,5 cm

biodra - 82,5 cm

udo - 53 cm.

 

kreci mnie żeby zacząć znowu ćwiczenia z Jillian, bo mam dwie plyty, kreci mnie żeby kupic sobie caly zestaw turbofire, i chyba na to się skusze, i kreci mnie żeby zacząć a6w again, ale miesnie to ja mam, tyle, ze tłuszczem zakryte. także, postawie na turbo, zamowie za chwile... chce zobaczyć 55.. i stracic jeszcze pare cm...

'bo nieistotne jest jak mocno uderzysz, tylko ile potrafisz przyjąć i przezyc' 

 

24 listopada 2013 , Komentarze (5)

konczac odchudzanie, dodałam na forum moje zdjęcia porównawcze.

bez rewelacji..wiadomo.. bo to tylko -13 kg. rok cwiczen, dietowania.. rok walki z sama sobą. z rozmiaru xxl..do s czasem xs.

pisze tu, bo zalamala mnie reakcja życzliwych. nie chodzi o to, ze nie potrafie przyjąć krytyki itd. ze czekam tylko na pochwaly..bo każdy ma swoje zdanie, każdy patrzy pod innym katem.. dla każdego cos innego jest fit, skinny... co innego jest grube..

 

zderzyłam się z opinia, ze nie ma rewelacji, nie ma roznicy...

ze przecież KAZDA osoba w moim wieku tak wygląda... wiec co tu chwalić..

hmm gdybym nie pracowala nad sobą, to wazylabym więcej, i nie byłoby rewelacji.

 

ale wiecie co zabolało najbardziej?

jeden komentarz..

ze mam meska sylwetke, i w sumie brzuch bez talii.. może zacytuje:

 

"Ładnie schudłaś, ale Twój brzuch mi się nie podoba. Sylwetka jak u faceta, brak talii i bioder ;/"

 

no come on. ludzie...

wiem jaka mam sylwetke, nie jestem z niej zadowolona.. ale to nie portal o operacjach plastycznych.. tylko o odchudzaniu, schudnąć to jedno...ale z jabłka klepstydra się nie stane. i według mnie takie szczere komentarze powinno zachować się dla siebie.  bo z budowa nic nie zrobie.. nie namaluje sobie talii...

mnie tez wiele przemian nie zaskoczylo, czasem nie widziałam roznicy, czasem cos mi się nie podobalo, ale nie komentowałam, bo i po co kogos dobijac... takie komentarze doluja.. i pozwalają się poddac. jeśli chodzi o kilogramy to być może kogos zmotywują do działania... a mnie jak ten komentarz ma zmotywować ? nawet jakbym na glowie stanela to nic nie zmienie.

 

ludzie sa okropni. nigdy więcej nie umieszczę tutaj zdjęć.

a teraz spadam na trening.

miłego dnia:)

 

 

24 listopada 2013 , Komentarze (3)

 

moja przygoda konczy się. nie dotarlam do celu. ale zbyt długo to już trwa, koncze się psychicznie, nie potrafie już trzymać mega malej ilości kalorii, zbyt dużo wyrzeczen, cwiczen.. ciagle się lame, ciagle popadam w jakies kompulsy. dość. ja jestem zmeczona, mój organizm jest zmeczony, moja psychika tym bardziej, bo ciagle mysle obsesyjnie o jedzeniu. licze, odmawiam sobie, a jeśli już cos zjem, cos nawet normalnego..to mam mega wyrzuty sumienia. doszło nawet do tego, ze ryczałam. dzisiaj mija dokładnie rok, od kiedy rozpoczelam swoja historie, droge ku nowej JA. prace nad swoimi słabościami, walke z sama sobą, wygrzebywanie i poszukiwanie silnej woli, zawzietosc do cwiczen, która w końcu przerodzila się w milosc do potu i endorfin. zmieniłam nawyki zywieniowe. wiele jest na plus, cwicze nadal.. hmm.. ale tak jak już wspomniałam presja jest za duza, wiec na razie daje sobie spokoj. utrzymuje, stabilizuje, zyje zdrowo, lecze psychikę.. oduzalezniam się od jedzenia, cwicze.. i być może za jakiś czas znowu wroce i dokończe to co zaczelam. teraz chce zajac się czym nowym, poszukać pasji.. zabic wolny czas... zacząć czytac więcej książek, wreszcie rozpocząć porządnie nauke jazdy na rolkach i szpagatu. wiele mam 'marzen do realizacji' zapisanych na wish liscie. jednak obsesja zwiazana z odchudzaniem, mysleniem o jedzeniu i kaloriach... pochlonela mnie tak bardzo, ze na nic już nie wystarczalo mi sil i czasu. ciagle siedzenie na vitalii, sledzenie ulubionych fanpages związanych z fitnessem, pogłębianie wiedzy dotyczącej odchudzania... yhh za dużo tego. naprawdę.

 

chce popracować teraz nad samoakceptacja, uśmiechem, miloscia do samej siebie.. nawet z ta oponka skory i resztki tłuszczu... i masa innych kompleksow. to najważniejsze. a następnie chce utrzymać to co mam. :)

 

zasady ustalone, mam nadzieje, ze uda mi się ich dotrzymać...

i przede wszystkim koniec z namiętnym czytaniem o dietach, ćwiczeniach etc.

plan treningowy ulozony. i.. w planie turbo fire..:)

 

a teraz zdjęcia :

 

 było:

 

i dla porównania:

-

15 listopada 2013 , Komentarze (1)

słuchawki na uszy, moje dzwieki, green tea.. przemyślenia.

 

dzisiaj więcej sily, chociaż nadal mało.. wszystko się waha_ ja tez.

 

Nie wiem co będzie dalej. Ale musze zapanować nad checia ciągłego jedzenia, nad ciaglymi myślami o jedzeniu.

 

obsesja.

 

zbyt dużo zyskałam, żeby stracic to teraz.

chce jeszcze powalczyć... chociaż sily brak. mało zjadłam dzisiaj. nie jestem glodna.

jestem opanowana, chociaż miałam ochote przekroczyć limit. brak mi sily.. nie cwiczylam, bo po zabiegu boje się na razie, czekam na nowe treningi, a dodatkowo.. po prostu po pracy fizycznej 5x w tyg umrzec mi się chce momentami. lol. mama twierdzi, ze mam anemie, ze za mało jem, bo w końcu pracuje fizycznie, ze nie mam z czego się odchudzać. może.moze.moze.

 

rozumiem, zresztą wiesz? mam to w dupie.

oponka zniknie. albo ja znikne szybciej. tyle.

 

na liczniku 1500.

 

dokończmy to co zaczelam. ! let's do it.

 

bye.

4 listopada 2013 , Skomentuj

 

ELO !

 

wlasnie ! walka wygrana, teraz pora wytoczyć działa, bo wojna się zbliza. czyli zrzutka ostatnich kg, modelowanie, stabilizacja, utrzymanie wagi, samoakceptacja.

 

sukces nigdy nie jest wynikiem słomianego zapalu, tutaj trzeba przejść przez prawdziwy ogien !

 

dawno tutaj nie pisałam, hmm może nie dawno, ale mało, nieregularnie. postanowiłam to zmienić. w ogole postanowiłam zmienić pare rzeczy. rozmawiałam dzisiaj z moim pozytywnie nastawionym pod każdym względem bratem. moja wielka motywacja. zawsze mnie podnosi, kiedy upadam. niestety naleze do pesymistek. rozpamietuje przeszlosc, niszcząc terazniejszosc. do tego ostatnio zajadalam stres, bledy, depresja i flustracja ogarniala mnie na każdym kroku. poczawszy od diety, skończywszy na zyciu osobistym, miłosnym, rodzinnym etc.

mam jedno zycie. chce zyc. cieszyc się z tego. i cholera z tym, ze jestem zajebiscie smotna, cholera z tym, ze nie mam faceta, a każdy który zwroci moja uwagę i tak kopie mnie po dupie, cholera z tym, ze moja rodzina ma wiele zmartwien, problemów i jest rozwalona na dwóch koncach swiata:( . Wazne, ze sa. Sa zdrowi, cali.. i kocham Ich całym sercem, mimo wad, mimo zlego. W rodzinie sila... <3 forever.

 

cholera z tym, ze ciagle spotykają mnie niepowodzenia, które pewnie sama przyciągam. [nawiązanie do książki Prawo przyciągania, być może cos w niej jest]

cholera z tym, ze nie podobam się sobie, ze nadal widze się gruba, widze swoje kompleksy.

 

koniec z tym !

chce zacząć zyc!

i od dzisiaj zaczynam! 

 

przecież nigdy nie jest tak zle, żeby nie moglo być gorzej?

przecież... musze zacząć doceniać to co mam, bo zaniedlugo mogę doceniać to co miałam.

 

kilka prostych spraw, refleksji. a tak ciężko wprowadzić je w zycie.

moje zycie traci sens przez przypadkowo pojawiające się osoby.. nieznaczące fakty.

tak nie może być.

 

czas cos zmienić.

mam liste marzen i celów do realizacji w moim notesie. czas zacząć je spelniac i dopisać kolejne. zaczynają się od błahych tj. np. szpagat, a koncza się na większych jak skończenie dobrej szkoły i znalezienie super pracy.

ale pierwsza rzecza jaka powinnam napisac, powinno być : pozytywne myslenie, docenianie tego co mam, uśmiech.

 

Listopad już trwa, rok temu zabierałam się za odchudzanie, tak bardziej poważnie. caly rok treningow, dietowania zleciał.. był zastoj, załamania.. ale przetrwałam. ostatnimi dniami czułam, ze już nie wstane. wstałam. ogarnelam się trochę. dzisiaj pocwiczylam.. nie objadałam się dziadoskimi buleczkami.. powiedziałam sobie, ale je zjem i znowu przegram, albo rzuce je w kat i wygram. na razie trzymam się. i jak to mój brat powiedział :zyj dla siebie, walcz dla siebie.. nie dla innych./

 

Nowy miesiąc, nowy plan. działam. JUST DO IT !

 

treningi ulozone, zmiany w diecie. budzik ustawiony na 6:00.

owsianka, praca, trening.

 

albo oponka, albo ja ! znikniesz.... a później biore się, za realizacje reszty marzen.

 

praca nad sobą.. ta najciezsza, ale najbardziej satysfakcjonujaca.

they never said it would be easy, but it sure is rewarding. /

 

wola walki, silna wola, mogę wszystko. power./

Najwazniejsze i pierwsze zmiany:

* zmiana myslenia, więcej uśmiechu i zyczliwosci, otwartości na ludzi...

* koniec z pesymistycznymi myślami, dolowaniem się pierdolami lub osobami, które nawet nie zasluguja na myśli o nich, a co dopiero na lzy.. docenienie tego co mam, praca nad akceptacja.

* radość z zycia,

Inne:

* walka z oponka, czyli pompa, pompa i jeszcze raz pompa i dieta!

* zdrowy styl zycia,

* wyzwanie 90 cio dniowe nr 1 - szpagat.

* ogarnąć szkole, lepsza prace, zmienić auto. /

PISAC CZESCIEJ :D _ być może takie wylewanie flustracji i myśli tutaj, pomoze./

teraz zmykam spac, rozpoczynamy rewolucje.

 

3, 2, 1 ....START !

29 października 2013 , Skomentuj

dużo problemów, zajadam je, ciężko się powstrzymać, ale stres tak na mnie działa. jednak po miesiącu cos tam cm spadlo, mimo kilku wpadek, waga w miejscu.

 

cwczylam 8minutowki, plus rower. efektow spektakularnych nie ma, ale cos ruszylo.. i powiem Wam, ze dzisiaj chciałam zmienić ćwiczenia, na zestawy z Mel B. cwiczylam z nia godzine, i mam dość. Nie czułam w ogole pracy miesni, tak samo jak i u Ewy.. za szybko, za dużo powtorzen, szarpanie, kilka cwiczen mi brakowało. Od jutra wracam znowu do 8 minutowek i na rowerek. Tutaj tempo wolniejsze, ale czuje jak miesnie pracują, rozne miesnie... zwieksze jedynie intensywność, wlasciwie już była zwiekszona, bo wszystkie ćwiczenia robie z obciążeniem na nogach i cięższych ciezarkach, ale zastanawiam się nad robieniem danych cwiczen w dwóch seriach. Zobacze co z tego wyjdzie.

 

czuje, ze potrzebuje zmiany, chciałabym jakiś hardcore, zebym padla na pysk po ćwiczeniach, żeby pot lal się strumieniami, zebym czula, ze dalam z siebie wszystko.

znalazłam przez przypadek jakies informacje na temat insanity. trochę to kosztuje, mam już kilka plyt z innymi treningami i leza na polce, bo znudzily mi się, nie daly efektow etc. i wrocilam do prymitywnego YT, ale kocham tego Pana :) i naprawdę lubie te ćwiczenia. Także na razie zostaje przy nich i diecie 1500. Zakupilam sobie jakies proteinki dla moich miesni, które maja mega zawartość bialka i innych cudow, i lepiej żeby ta oponka znikala. pozdro;)

15 października 2013 , Skomentuj

chwile nie pisalam, ale w sumie nie czuje takiej potrzeby. nikt tego nie czyta , a to co mysle, mam w glowie i to wystarczy. najwazniejsze jest to, ze waga ruszyla ! od stycznia utrzymywalo sie nedzne 63, a dzisiaj na liczniku 59:) zaczynam dostrzegac male zmiany  wygladzie i czuje sie lepiej, zaczynam powoli podobac sie sobie. skupiam swoja uwage na modelowaniu, ujedrnieniu plus cardio. i jakos tak poszlo.. :)

i uzaleznilam sie... od cwiczen ! yoo:D

30 sierpnia 2013 , Komentarze (5)



tak bylo.
i noe chce zeby to wrocilo. powrocilam z wakacji z Polski. szybko minelo. i tesknie. :(ale za 10 msc jade znowu ! o dziwo.. jadlam wszystko, troche cwiczylam.. i schudlam dwa kg. wooow . zastoj ruszyl? zobaczymy.



a teraz jest tak :


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.