Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jeśli ktokolwiek chciałby cokolwiek o mnie wiedzieć, wystarczy wejść w pamiętnik.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20078
Komentarzy: 212
Założony: 2 lutego 2013
Ostatni wpis: 7 września 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zeppelinowa

kobieta, 29 lat, Toruń

173 cm, 120.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 lutego 2014 , Komentarze (6)

Przez ostatnie 2 tygodnie :
- odpuściłam owoce, wszelkie pieczywo, makarony i ryż
- zjadłam więcej jajek niż przez resztę życia
- pokochałam pierś z kurczaka na parze
- nauczyłam się, że seler jest spoko
- wstawałam rano w tygodniu wcześniej tylko po to, żeby zjeść śniadanie
- nie wypiłam choćby szklanki Coli, czy innego napoju
- jadłam słodycze, do 75 kalorii dziennie
- zrozumiałam, że gorzka czekolada jest zajebista [a przecież nigdy nie była!]
- odłożyłam taki zapas mamby, że ojaprdl.
- doszłam do wniosku, że sól i ketchup nie są wcale takie niezbędne

wszystko po to, by dziś na wadze zobaczyć 91,5 kg.

image

Zmiany w przyszłym tygodniu :
- raz dziennie jakieś pieczywo, wyłącznie pełnoziarniste, lub makaron razowy lub brązowy ryż
- raz dziennie jakiś owoc
- więcej ćwiczeń! bo w momencie w którym skończyły się ferie autentycznie brakowało mi na nie czasu

To oznacza mniej więcej tyle, że zaraz idę zrobić sobie śniadanie z udziałem pieczywa! I uwaga, naprawdę się na to cieszę! W życiu bym nie powiedziała, że coś takiego przysporzy mi tyle radości.
image

Będę się ważyła co tydzień, w niedzielę. 2 marca chcę zobaczyć na wadze liczbę mniejszą niż dziś. Chcę schudnąć. I zrobię to!


Przyszły tydzień ma być piękny! W końcu Supernatural, w końcu Hannibal, w końcu będę ćwiczyła, w końcu przyłożę się do nauki! Za kolejne 7 dni, chcę być z siebie dumna.


















30 października 2013 , Komentarze (3)

Dzień 18, 100 przysiadów.
Zrobione.
Cholera wie, jakim cudem.

Dodatkowo 400 podskoków. 
Swoją drogą, nie wyobrażam sobie jak mam dojechać do 1000.. 

Nie ważne, będę się martwiła potem.

No i, ramiona z fitappy. 
Jeżeli chcę mieć sensowną sukienkę na studniówkę, muszę je jakoś ogarnąć...
.
.
.
.

Muszę wam sie do czegoś przyznać. Wpieprzyłam dziś małe opakowanie chipsów Monster Munch. Ale wiecie co ? Nie żałuję. Zero skruchy. Pyszne było. :)
Oczywiście, spaliłam dzielnie pedałując na moim rowerku. 
Poza tym, było minęło. Jutro będzie lepiej. 




co też mnie podkusiło, żeby napalać się na rozszerzoną maturę akurat z matematyki..

29 października 2013 , Komentarze (1)

Dzisiejszy dzień był, tak jak głosi tytuł - prawie idealny. 'Prawie', bo skusiłam się na  parę takich małych słonych krakersików i parę łyków napoju. No ale cóż, jak mawiał mistrz Terencjusz : 'Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce'. Tak więc nie załamuję się tymi dodatkowymi kaloriami, bo i po co.

Za to, w ramach zadośćuczynienia udało mi się pedałować przez przeszło pół godzinki. Oczywiście, dodatkowo dalej wykonałam moje ćwiczonka z wyzwań. Liczba mnoga, bo poza tym z przysiadami o którym pisałam w ostatnim poście, podjęłam jeszcze wyzwanie skakanki i brzuszków. I jestem z siebie naprawdę -pierwszy raz od jakiegoś czasu- dumna. Nie sądziłam, że uda mi się zrobić wszystko co na dziś zaplanowałam. :) Bo ogólnie, odkryłam coś genialnego w swojej prostocie. Wieczorem wypisuje sobie co koniecznie muszę zrobić kolejnego dnia. Okropnie to banalne, ale naprawdę mi pomaga. Radość z wykreślania kolejnych wykonanych pozycji - bezcenna. :))
Jeszcze wiele chciałabym napisać, bo naprawdę cieszę się z dzisiejszego dnia i czuję, że jutro będzie lepiej, że nie wchłonę żadnych zbędnych kalorii, będę czyściutka, bez żadnych grzeszków. :>
No, to chyba już się wystarczająco pochwaliłam. Trzymam kciuki za samą siebie i za każdą z was z osobna. Laski, chcieć to móc! Pamiętajcie. 

13 października 2013 , Komentarze (2)

Mam mały problem i byłabym bardzo wdzięczna za pomoc. :s
Mianowicie, postanowiłam rozpocząć jedno z wyzwań z przysiadami. I tu pojawia się moje pytanie. Czy daną ilość przysiadów powinnam robić na raz, czy może mogę dzielić je tak, że część zrobię o jednej godzinie, a część później? Jak sądzicie, czy taki podział może mieć zgubny wpływ na efekty? Będę wdzięczna za każdą odpowiedź. :<

1 września 2013 , Komentarze (2)

Nie cierpię mojej matki. Naprawdę jej w tym momencie nie cierpię. Jest najbardziej irytującą osobą dzisiejszego dnia. 
Wiem, że jestem grubą świnią, ale naprawdę nie musi mi tego co chwila uświadamiać.
Chciałam zjeść sobie durną krówkę, zwykłą durną krówkę, a ta spojrzała na mnie spode łba i powiedziała tylko 'chyba nie powinnaś'. Jak ona tak mogła? Myśli tylko o moim dobrze? Nie sądzę. Gdyby tak było nie siedziałabym teraz becząc i pisząc ten bezsensowny post.  
Mnie to naprawdę zabolało. Nie potrzebuję takich motywacji. Czy ona nie może zwyczajnie dać mi świętego spokoju? Jej robię krzywdę czy sobie? 
Tak bardzo chciałabym, żeby przestała mi robić takie numery.


W tym momencie mam tylko ochotę umrzeć. 

1 września 2013 , Komentarze (1)

Nie było mnie tu od dawna. Jestem gruba.
.
.
.
.
.
.
.
Podobno przyznanie się do problemu to pierwszy krok do sukcesu, prawda?
.
.
.
.
.
.
.
Gówno prawda.
-
A więc. Od jakiś 40, może 50, a może i 60 godzin jestem osobą pełnoletnią. Niestety, mój mózg nie ma w tym momencie sił na liczenie. 
W każdym razie, mam już te boskie 18 i chcę w końcu przejąć kontrolę. Chcę schuść, znaleźć miłość, i wyglądać jakoś ogarnięcie na studniówce, bo póki co, nie zapowiada się, by znalezienie sobie na nią kreacji było najprostszą rzeczą z możliwych. 
Nie wiem ile ważę. Nie wchodzę na wagę, nie mam na to najmniejszej ochoty, omijam ten szatański przedmiot szerokim łukiem. W związku z tym, postanowiłam wpisać taką wagę na jaką się czuję, taką jakiej się obawiałam, taką jaka przyprawia mnie o mdłości, czyli ohydne, obrzydliwe, trzycyfrowe 100 kg. 
I właśnie dlatego - jako, że dziś pierwszy - postanowiłam coś przedsięwziąść ( w tym miejscu chciałabym serdecznie pozdrowić fanów kabaretu Hrabi, którzy czytając to słowo nie wezmą mnie za nienormalną ). Mianowicie postanowiłam przedsięwziąść to odchudzanie. Nie, nie jest to mój pierwszy raz. Jednak teraz mam świadomość, że to ostatni dzwonek i najwłaściwszy moment. Bo chcę być, kurwa, w miarę szczupłą maturzystką!
Chciałabym stwierdzić, że mówię nie rzeczom zbyt słodkim, ale zbyt dobrze znam siebie.. Nie umiem żyć bez słodyczy. Przynajmniej w tym momencie. Będę je jednak ograniczać. Plus : ćwiczenia, ćwiczenia, ćwiczenia.
Zdaję sobie sprawę, że ten wpis jest niezbyt ogarnięty, ale lata mi to. Ma być on tylko dowodem na to, że zebrałam się w sobie i teraz nie ma już odwrotu. Jakkolwiek strasznie to brzmi.

18 lutego 2013 , Komentarze (1)

Nie mam ani ochoty ani siły na jakikolwiek wysiłek fizyczny, a wszystko co słodkie aż uśmiecha się do mnie, to chyba oznacza, że mam kryzys. Zero chęci do życia, czy czegokolwiek innego, do tego zamiast zrobić coś pożytecznego spędzam czas przed komputerem. ble.. mam dość wszystkiego.



12 lutego 2013 , Komentarze (1)

W końcu jakiś spadek, słodko. <3


Znalazłam jako taki zestaw na tą 18, jest spoko. Fakt, okazało się, że w niedzielę kolejne urodziny, więc znowu muszę obmyślić jakiś zestaw, tym razem ma być 'black & white', cóż, z takim zestawieniem kolorów nie powinnam mieć problemu. Naprawdę cieszę się na te imprezy, gdyby jeszcze stać mnie było na jakiś koncert.., a tu cóż, bida piszczy, bywa.

Właśnie przyniesiono mi pod nos mambę, ktoś sabotuje moją dietkę.. Już ja wszystkim pokażę, że wytrzymam, a co. 
A teraz czekają na mnie ćwiczonka i matematyka..







4 lutego 2013 , Komentarze (1)

Yes! Przeżyłam ten dzień bez słodyczy. Może to i nic wielkiego, ale dla mnie coś. :)
A skoro dziś dałam radę, to jutro też muszę, nie ma nawet innej opcji. Dzielnie do tego ćwiczyłam i ograniczyłam się w 1000 kcal, co ważniejsze - nie byłam głodna. :)
Ale żeby nie było za cudownie, muszę znaleźć sobie 'jakieś coś' - dokładnie jeszcze nie wiem co- na 18nastkę znajomej, do tego w stylu lat 50, szykuje się szperanie po second handach, muszę mieć coś niepowtarzalnego, więc sieciówki odpadają, zresztą na samą myśl o galerii handlowej i krążenia od sklepu do sklepu robi mi się niedobrze. 

3 lutego 2013 , Komentarze (1)

Paskudny dzień. Rodzina stwierdziła, że wpadnie na odwiedziny, wszędzie pełno słodyczy - a że dzielnym żołnierzykiem nie jestem... przykre. Trzeba popracować nad silną wolą.. póki co, leży ona i kwiczy.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.