Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Mileczna

kobieta, 43 lat, Holandia

170 cm, 98.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

Poczytałam dziś wasze wpisy oraz blog wynaleziony przez Vitalijkę Gruszkin - gorąco polecam: https://840805.siukjm.asia/ i tak sobie poanalizowałam. Stwierdzam ,że musze sobie kolejne kroki wyznaczyć bo odległy sierpień jest faktycznie odległy. Zatem postanowiłam na każdy miesiąc wyznaczyć sobie ile chcę schudnąć - żeby mi się czasem nie popiętroliło :))) Do tego obostrzenia dotyczące wysiłku fizycznego. Zdecydowanie potwierdzam tezy autorki bloga ,że od wysiłku się można uzaleznić :)) Generalnie od ruchu - dla mnie zdecydowanie najbardziej kręcocy jest ruch na świeżym powietrzu!! Ale też sie przymierzam do basenu i siłowni - podobno juz w mojej wiosce otwarty czas to zatem sprawdzić. Ach maży mi się taki ogródek:

Niestety chyba dochodzę do takiego momentu ,że troszkę mniej sie spinam z ta dieta i ruchem. Muszę bardzo na siebie uważac aby nie popłynąć. Nie martwię się zupelnie ... ale mocno na siebie uważam - od dziś :)))

Dziś bez wymówek pies pod pachę i wio do lasu. Wkońcu dzięki zegarkowej sztuczce mamy dłużej słonko - wzgęlnie :) Jest jasno...słonka nie ma.

2 kwietnia 2013 , Komentarze (12)

Jak było się można spodziewać był to naprawdę uroczy łikend. Dietetycznie zgodnie z planem. Sałateczki na jogurcie, sushi, kiełbaska tylko pare plasterków na smaczek. Chleba w sumie 2 kromki. Ciasta: 2 malutkie kawałeczki. Jestem naprawde z siebie dumna. A to z czego jestem najbardziej dumna to brak niepochamowanego apetytu. To był zawsze mój ogromny problem w każde święta. Siedzisz przy stole i już nie możesz ,ale jeszcze jesz bo takie dobre. Odchodziłam od stołu z bólem brzucha - szczególnie podczas odwiedzin babci. Tym razem zupełnie nie!!! Spróbowałam sałeteczke - ale dosłownie po jednej łyzce. 3 plasterki wędliny i tyle. Ach i jeszcze święconka - zupa, ale to jest turbo dietetyczne :) Wychodzi na to ,że moja mantra "to tylko jedzenie! nie miłość!" całkowicie zadziałała. Jem ze smakiem ,ale potrafię przestac kiedy uznam że juz się najadłam. Nie miałam tez większych problemów z kontrolowaniem czasu przyjmowania posiłków. No po prostu. Tak czy tak nieco sie obawam sobotniego ważenia, bo przez tą durną pogodę nie dało sie z domu ruszyć. Fakt ,że się wysaunowałam za wszystkie czasy ,ale to nie to samo co spacerek. Uznałam jednak ,że mordowanie sie w strugach deszczu jest bez sensu. Mimo tak wrednej pogody udało nam się ulepić tradycyjnego wielkanocnego bałwana :))

 

28 marca 2013 , Komentarze (13)

Menu na świeta juz ustalone i zaplanowane. Popierwsze - przynajmniej u rodziców - żadnego ciasta!! Ja szczerze powiedziawszy fanką słodyczy to nigdy nie byłam. Może jako dziecko - ale tez bez szału. No niestety jak widzę to zazwyczaj mam ochote spróbować ... ale nie będę widzeć! Mamus mój coś ma z cukrem problemy więc coca-cola została także zabroniona. Jako atrakcja bedzie shushi, sałatka jedna z marynowanymi buraczkami a druga z kurczaczkiem. Jako mięsko i wędlinka upieczemy piersi i nogi indora. Mam nadzieje ,że wyjdzie apetycznie. Do tego oczywiście jajca i sos tatarski - ale na jogurcie (sprawdzałam ,kompletnie nie czuc że to jogurt). Zapewne Tatus "z pod lady" wyciagnie wędzony boczek i kiełbaskę - ale odrobinka nam chyba nie zaszkodzi. Pozostaje mi tylko lany poniedziałek i wizyta u babuszki. Tam to napewno bedzie festiwal ,ale już wszystkim rozpowiedziałam że jestem na diecie więc pewna jestem sukcesu :)U babci w zasadzie obowiązkowa jest tylko zupa chrzanowa co sie nazywa "święconka"

 Humor mam wyśmienity , pogoda ma byc super (bo koniec 20 stopniowych mrozów )) więc absolutnie wszystko będzie wyśmienicie. Jednak się postanowiłam jutro zważyć - choć waże sie tylko w soboty. Stwierdziłam ,że nawet jak zanotuję wzrost wagi to już będzie ostateczna motywacja żeby na siebie uważać w święta.

Kochane .... mimo wszystko życzę wam cukiereczków i ciasteczek :))

27 marca 2013 , Komentarze (13)

Jestem naładowana motywącja oczywiście!!! Naczytałam sie waszych pamietników ... naoglądałam zdjęć z cudownych przemian i nie zamierzam jeść żadnego ciasta!! Zdam relację jak mi poszło i przyrzekam pójdzie mi świetnie. I markerem sobie na ręce napiszę ,że ważyłam 89 kg (chyba bo maksymalnej wagi nigdy nie poznam) a jest już 80,1 kg i naprawdę chyba żadne ciasto, żadna porcja frytek, żadna szklanka coca-coli nie jest warta tego ogromnego wysiłku jaki mnie to kosztowało. Jestem wojowniczką w walce o nową, szczupłą, zadowolona z siebie JA!!

 

Gdybym w tej chwili została posadzona za stolem pełnym mazurków to bym tym mazurkom pokazała!

A tak juz zupełnie serio tak bardzo jestem dumna z mojego wyniku i tak mocno mam w pamięci moje wyrzeczenia i siódme poty ,że nie wyobrazam sobie teraz siebie z babą w ręce, wiadrem sałatki i 0,5 L coca-colą! Poprostu NIE!

 

26 marca 2013 , Komentarze (15)

A właśnie ,że się pochwalę ...

Znowu zupełnie bez wysiłku się oparłam pokusie i cieszy mnie to i jestem w szoku. W moim dziale pracuje sporo osób wiec dziwczyny od czasu do czasu przynosza jakieś słodkości. a to któraś na weselu była ... a to chrzciny komunie itd. Dzis koleżanka przyniosła tiramisu. Ja jestem potworem chipsowym i frytkowym ,ale do tiraisu mam ogromna słabość. I kurcze nie zjadłam go. Leżało sobie wszyscy jedli ,a ja sałatka z tuńczykiem :))) I takie miałam poczucie jak już tu któraś vitalijka opisywała...jak tak się patrzyłam na to ciastko i zułam tuńczyka to po chwili zaczęła mi się wydawać ,że już zjadłam to tiramisu i że było smaczne - nadal go nie próbując. No dziwne ...

Jestem z siebie dumna i tyle !!!

26 marca 2013 , Komentarze (7)

Jakoś mnie powalił nieco ten poniedziałek, wzmożony atak @ oraz niespodziewane spotkanie przez które nie połaziłam po lesie. Ale nic to ... wczoraj wkońcu przyszedł biustonosz który zamówiłam dawno temu ,ale urocza pani pomyliła rozmiar i tak wymieniali mi tą nieszczęsną przesyłkę 2 tygodnie. Uważam ,że jest śliczny :)

Spać się położyłam już o 21 ...z racji @ zamiast goracej kąpieli musiał wystarczyć relaksujący prysznic, potem książeczka do poduszki i jestem dziś jak nowo narodzona. Wagę mam w nosie, dietę w lodówce, tulipany w wazonie a herbate mam w kubku. Słowem zaczynam na nowo ten tydzień - poniedziałek wykreślamy :)

Życzę wszystkim udanego poniedziałku na bis :)

25 marca 2013 , Komentarze (11)

Jednak nie dotarłam dziś do tego lasu. Nie tylko przez @. Zapomniałam o spotkaniu w banku, a nim wróciłam na dobre do domu już było ciemno. Ale nie poddałam się całkiem. Łyknęłam procha i zabrałam psa do parku na godzinkę - tak że całkiem nie najgorzej. Myślę ,że to właśnie przez tą durną @ waga nie zmieniła się za bardzo. Ale looz, dzięki temu jest nadzieja że po świętach nie będzie wzrostu :) Miłego wieczoru życzę...
A marzy mi się kąpiel z pianą i olejkami - będzie to musiało chwilkę poczekać.


25 marca 2013 , Komentarze (8)

Jak już pisałam wcześniej zdecydowanie zmniejszyłam sie cała o jeden rozmiar. Wczoraj z radością doszłam do wniosku ,że większość moich majciochów wymaga juz wymiany bo spadywują!! No porostu wow. Myslę ,że jeszcze miesiąc i największe jeansy zostana usuniete z szafy. Teraz namietnie sie przyodziewam we wszystko co w zesłym roku nie ujrzało światła dzienego. Jak ja mogłam rok cały o jednych jeansach przeżyć?!

Ach jak ja wpadne w sklepy ... z malutkimi rozmiarami. I na zawsze zapomnimy witryny z szyldem "puszysta pani".

24 marca 2013 , Komentarze (11)

Cotygodniowe ważenie ujawniło spadek o 0,4 kg - zatem szału ni ma i w ogóle piesa krew :) W zasadzie byłam już pewna ,że w tym tygodniu zobaczę tą niedoścignioną 7 z przodu a tu dupa. Chociaż tak sobie myślę ,że to może i lepiej mam większą motywację żeby w święta nie popłynąć. Jakoś dziś nie ma natchnienia ... i wszystko przez tą durną wagę. No nic .. już wiem ,że za żadne skarby nie chcę wyglądać jak wyglądam więc te święta niech sobie nie myślą ! Jako atrakcję wymyśliłam sushi, ale lightowo bez martwych robali tylko wędzony łosoś i może jakiś kawior.

W sumie to święta wielkanocne są chyba łatwiejsze dietetycznie niż bożonarodzeniowe ... chociaż patrząc za okno trudno nie planować zakupu choinki. A moje radio juz oczywiście jaja robi i puszczali w czwartek "last christmas"
.

No tak tu sobie posiedziałam na vitali i jak zwykle już mi lepiej i nowa porcja motywacji i wszystkiego. Aż chyba z radości wyprasuję mężowi koszulę :)))
Całusy dla was!!!

22 marca 2013 , Komentarze (13)

Zapewne się domyślacie ,że to nie jest pierwsza w moim życiu proba zrzucenia tych osławionych "zbędnych kilogramów". Pierwszy raz sie troszke odchudzałam jakieś 7 lat temu. Wtedy byłam sama, praktycznie codziennie joga lub rower - poszło błyskawicznie i bez wiekszych bólów. Jak już pisałam problemy sie zaczęłay kiedy poznałam, a później zamieszkałam z moim obecnym mężęm. Zanim nadszedł ten kluczowy 2012 rok podejmowałam kilka prób i schemat zawsze ten sam i tak samo idiotyczny. Postanawiałam sie odchudzać ... w tygodniu poprzedzającym zjadałam wszystkie produkty ,których zamierzałam sobie odmawiać i zaczynałam... po 2-3 mieisącach chęć zjedzenia pizzy, frytek czy zapiekanki była tak silna że oczywiście sie łamałam, ale niestety wyrzuty sumienia po takim "upadku" były tak ogromne ,że natychmiast wpadałam w spirale obrzarstwa i po diecie. A siebie pocieszałam potem ,że wkońcu i tak mi sie udało zrzucić te 2-3 kg. A już szczyt tych moich nieco żałosnych prób przypadł na zeszły rok. W sierpniu ślub więc od stycznia strasznie się odchudzałam... teraz to mnie pusty smiech na to bierze. W pracy dajmy na to straszna dieta ,a popołudniu pizza ... zapiekanka - bo przeciez była na mieście to co miałam zrobić. Ech ... i tym systemem odchudzania ledwo sie zmieściłam w sukienkę slubną. No fakt ,że świetnie ja dobrałam. Myślę ,że nie wyglądam w niej na prawie 90 kg.

Myślę ,że było kilka czynników które sprawiły że wkońcu uświadomiłam sobie że mam naprawde problem. Ostatecznie uratowała mnie vitalia i Wy! Wiem co mi dolega - jestem jedzenioholikiem :))) Wiem jak sobie z tym poradzić i wiem ,że sie nie poddam. Już pewnie do końca zycia będę musiała kontrolowac swoje obżarstwo ,ale przysięgam nikt mi juz nigdy nie powie że jestem gruba ... bo w "ryj" dać mogę dać (to z dnia świra). Ale raczej sobie żeby nie obżerać :)))

Całusty dla was w tym drugim dniu wiosny :

Ale nie traćcie ducha. Juz są jakies promyki nadzieji !!!!

 

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.