Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam 23 lata. Uwielbiam śpiewać, grać na gitarze i czytać książki. Do odchudzania skłoniło mnie moje własne bardzo zaniżone poczucie wartości. Jestem zakompleksiona, praktycznie nigdy nie byłam szczupła, ale chcę to zmienić. W zeszłym roku, w maju przerwałam starania o lepszą siebie z wagą 72 kg. W ciągu wakacji wróciły stracone kilogramy. Po wielu zrywach znowu wracam z nową mocą, motywacją i chęcią zmiany swojego życia!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6266
Komentarzy: 47
Założony: 30 grudnia 2013
Ostatni wpis: 25 maja 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Alice_Sz

kobieta, 33 lat, Wrocław

170 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 kwietnia 2014 , Skomentuj

Dawno tu nie pisałam, mimo, że praktycznie codziennie odwiedzam vitalię... Mój słomiany zapał chyba daje o sobie znać, bo i w odchudzaniu mam lekki zastój. Co prawda waga spadła 5 kg, ale to było miesiąc temu. Teraz utrzymuje się jakoś na 70 kg, chociaż zdarzają się wahania w górę, średnio do 2 kg. Mam wrażenie, że przyzwyczajam organizm do tej wagi, bo przez ostatni czas trwał przy 76 kilosach i teraz musi się odnaleźć w mniejszej. A przynajmniej tak to sobie tłumaczę na pocieszenie... 

A prawdą jest, że od marca trochę za bardzo bimbam... Aktywność fizyczna jest może ze 3 razy w tygodniu, dieta idzie nie najlepiej, szczególnie kiedy przyszła praca w szpitalu i zmiany nocne... Wiadomo, praca pielęgniarki jest wymagająca i niekiedy ciężka, ale nie mogę na to zwalać winy za moje zaniedbanie. Przecież po 12 h dyżuru mam dzień, czasami dwa dni wolnego i mogę coś przez ten czas porobić... 

W każdym razie muszę codziennie brać się w garść i jakoś znosić te chwile słabości i lenistwa! 

Bieganie daje mi ogromne pokłady radości i satysfakcji, więc dlaczego sobie tego odmawiam?! Początki są ciężkie, wiadomo, ale jak już się zacznie biegać to efekt jest wyśmienity, więc nie odmawiaj sobie tego! 

Za pierwszą wypłatę kupiłam rower i zaczęłam nim jeździć do pracy, 1h w jedną i w drugą stronę :D 

Dzisiaj, w Niedzielę Wielkanocną, mam wolne z czego się bardzo cieszę, bo wiadomo jak to jest w pracy w szpitalu... Nie wiadomo, kiedy dyżur może wypaść ;) Za to jutro idę na nockę. Przyzwyczaiłam się do tego, że jem o 21:00 większy posiłek składający się głównie z białka i węgli złożonych. Potem, o północy jem jakąś sałatkę owocową i do 7:00 mogę wytrzymać. Potem już jest śniadanie ok 14:00, jak się wyśpię, i jeszcze dwa posiłki lekkostrawne w ciągu reszty dnia. Mam nadzieję, że przy takich zachwianiach czasowych w moim rytmie dnia metabolizm się nie zacznie buntować i nie utyję ;) 

A dzisiaj śniadanie wielkanocne :D No dobra, pogrzeszyłam... Ale w miarę racjonalnie, po troszku każdy rodzaj ciasta, bo lubię się delektować smakiem :P 

Mam w planach do wykonania spacer po mieście i odwiedziny u rodzinki^^ 

Życzę Wam, aby Zmartwychwstały Chrystus wnosił do Waszego życia wiele radości, pokój i miłość, Wesołych Świąt!!! 

22 lutego 2014 , Komentarze (1)

Tak! Nareszcie wolne :D 

Od poniedziałku skończyłam swoje przedłużone wakacje i kiedy to moje rodzeństwo rozpoczęło ferie zimowe, ja zaczęłam swój etat w pracy. Dostałam swoją pierwszą posadę pielęgniarki w szpitalu. Wylądowałam na oddz. chorób wewnętrznych. Jest ciężko, ale satysfakcjonująco^^ Po prostu czuję, że jestem na właściwym miejscu i oby ten stan utrzymał się jak najdłużej ;) 

Ostatni tydzień trochę mnie rozregulował, ponieważ musiałam wstawać o 4:50. Wracałam z pracy o 17:00 i już nie miałam na nic siły. O 20:00 szykowałam się do spania. W jakimś kalkulatorze spalanych kalorii wyszło mi, że przez 12 h pielęgniarka spala ok 2000 kcal. Trochę siłowni można sobie zorganizować na dyżurze :D Podnoszenie pacjentów, bieganie od dzwonka do dzwonka, ściganie się z czasem... Oj, jest ruchu... No i sporo pokus. Pacjenci chcą dogodzić personelowi i przynoszą w podzięce różne łakocie. Na szczęście mam sporo koleżanek-pielęgniarek na oddziale i unikam pobytu w pokoju socjalnym kiedy wiem, że czekoladki i ciasta są w obrotach ;) 

Za to w czasie powrotu z pracy staram się zaliczyć co najmniej 30 min spacer, a wieczorem robię jakieś 10 minutowe ćwiczenia z Mel B. 

W czwartek zaszalałam i zrobiłam 50 min! A dzisiaj byłam 40 min na joggingu i zaliczyłam 10 min Mel B na ramiona. 

Staram się zaplanować porządniejszego ruchu tak 3 x na tydzień przy MŻ. Póki co waga nie chce zejść poniżej 70 kg, ale nie poddam się i w końcu zobaczę te 69 kg ;) 

Tydzień temu miałam jakąś psychiczną załamkę, bo wciąż jestem sama, a moja przyjaciółka ostatnio mi opowiadała o swoim nowym chłopaku... Znalazłam świetną konferencję o. Szustaka, w której mówił, że okres samotności jest świetnym czasem na odnalezienie samego siebie, rozwijanie swoich zainteresowań, po prostu zajęciem się sobą, doskonaleniem... I to jest prawda!

Już się wystarczająco naryczałam, że nikt mnie nie chce, bo jestem taka, siaka i owaka! Skoro mam na to wpływ to dlaczego tego nie zmieniam?! Muszę wprowadzić do swojej egzystencji trochę zdrowego egoizmu... Skoro sport mnie uszczęśliwia to dlaczego nie uprawiam go regularnie, skoro cieszą mnie moje włosy to dlaczego nie poświęcam im więcej czasu, skoro uwielbiam muzykę to dlaczego zaniedbuję doskonalenie gry na gitarze i próby scholi, w której śpiewam... To samo się tyczy mojego rozwoju duchowego i więzi z Bogiem..  Weź się w garść Alka i zacznij żyć pełną piersią!!!O! 






6 lutego 2014 , Komentarze (3)

No właśnie... Wracam tutaj z podkulonym ogonem. Jeszcze w ostatniej notce góry bym przenosiła swoją motywacją i pewnością zdobycia szczytu... 

Ostatnio (ostatnie 2 tyg) przychodzą z cięższą zdolnością do mówienia "NIE!" swoim zachciankom. Jasne, organizm czasami ma swoje wymagania i od czasu do czasu coś słodkiego mu nie zaszkodzi... Ale nie mogę traktować tego jako wymówki do wchłaniania większych ilości słodyczy! 

Muszę wziąć się w garść i trzymać się mojej listy zamienników. Przecież zamiast dwóch kostek ptasiego mleczka mogłam zjeść jogurt naturalny z pokrojonym jabłkiem, albo kisiel, albo 2 kostki gorzkiej czekolady... Dobra, rachunek sumienia zrobiony, żal za grzechy jest, mocne postanowienie poprawy też. Teraz tylko wprowadzić trzeba te postanowienia w życie i będzie dobrze :) 

Jako, że w moim rejonie zrobiło się iście wiosennie postanowiłam zrobić miły prezent sąsiadom i przestałam im tupać w sufit przez skoki na skakance. Zamiast tego zdecydowałam się na wprowadzenie w moją aktywność jogging. Dzisiaj zaliczyłam pierwszy dzień i poszło mi całkiem nieźle. Najpierw sprawdziłam ile wytrzymam bez przerwy i wyszło mi 10 min. Potem zaczęłam biegać po 5 min na przemian z dwu minutowym marszem. Wyszło w sumie 40 min. Mam zamiar biegać co drugi dzień, a w pozostałe dni kontynuować ćwiczenia z Mel B. 

Do ponownego napisania :) Pozdrawiam! 


21 stycznia 2014 , Komentarze (5)

Witajcie :) 

Tak, pierwsze co to muszę się pochwalić! Waga spadła do 70,9 kg. Jestem przeszczęśliwa, ale oczywiście nie siadam na laurach tylko wciąż walczę o lepszą siebie. 

Dzisiaj dzień babci, więc koniecznie trzeba nawiedzić swoje kochane babuleńki. Babcie, jak to babcie uwielbiają przygotować coś słodkiego swoim kochanym wnukom i ciężko jest im odmówić... Dlatego dzisiaj odwiedzę jedną babcię, przy okazji złożę życzenia dziadkowi, bo jutro jego święto. Ale w środę posiedzę u drugiej babci. Już zapowiedziała ciasto... U nich nie ma czegoś takiego jak odchudzanie, a ja kategorycznie tego nie potrzebuję, ech... 

Po przeczytaniu recenzji dla koncentratu termoaktywnego antycellulitowego z Bielendy postanowiłam go zakupić, tym bardziej, że kosztował w Rossmannie aż 11,99 zł. Póki co używam go przez 4 dni, codziennie rano i wieczorem. Skóra stała się gładka, bardziej napięta. Czyli już widać poprawę. Jedyne czego żałuję to tego, że nie wywołuje ciepła na skórze. A zimą uwielbiam takie skutki kremów :) 

Wróciłam nareszcie na właściwe tory. Weekend kompletnie mnie rozlegulował...  Impreza urodzinowa u koleżanki była obfita w żarcie, któremu ciężko było się oprzeć. Ale na szczęście tańce zrekompensowały nadprogramowe kalorie ;) 

Wczoraj udało mi się poskakać na skakance 30 min, a dzisiaj zrobię godzinę ćwiczeń z Mel B i Chodakowską ;) 

Jak podaje w tytule, wszystko zmierza w dobrym kierunku ;) 

 


12 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Witajcie :D 

Ciężko minął mi powrót do codzienności po przerwie świąteczno - noworocznej... 

Wcześniej łatwo było mi zaplanować godziny ćwiczeń, posiłki żeby wszystko ładnie leżało. Ale zaczęła się praca, codzienne obowiązki i trochę plany się poprzestawiały. Ćwiczyłam porządnie tylko w poniedziałek ( skakanka 30 min i Mel B 20 min całe ciało). Potem było już tylko gorzej. We wtorek jeszcze spoko, bo zaliczyłam 1 h szybkiego marszu. Następne dni były klapą. Ciężko mi było przestrzegać regularnych posiłków i ćwiczeń. Wiem, że to kwestia nastawienia i wypracowania sobie silnej woli. Dlatego nie chcę się poddawać przez porażki ostatnich dni, ale wciąż walczyć o szczęście dla swojego ciała, a przy okazji i ducha ;) 

Na szczęście dziś rano otrzymałam wg mnie mega motywację do sprostania wyzwaniom. Waga pokazała ubytek kolejnego kilograma po tygodniu od ostatniego ważenia!!!! 

Dobra, nie było aż tak źle. Pilnowałam się, nie jadłam za wiele słodkiego. Po prostu posiłki nie były w miarę regularne i mniej intensywnie ćwiczyłam... 

Oczywiście nie mam zamiaru siadać na laurach, bo skoro tak czy siak waga spada to po co się starać jeść regularnie i ćwiczyć w większych ilościach. Wiem, że jest to ważne, aby potem nie pojawił chociażby efekt jo-jo.

Tylko na zdrowych nawykach wypracuję wymarzony efekt, który będzie mnie długotrwale zadowalał (póki nie zajdę w ciąże, ale póki co się nie zanosi...) 

I o to chodzi :) I tego się będę trzymać! 

Dzisiaj sporo śpiewałam w chórze. Mieliśmy koncert kolęd i mam wrażenie, że jutro obudzę się z zakwasami na brzuchu... Były intensywne ćwiczenia na przeponę, pośladki były nieustannie napięte, bo dzięki temu łatwiej jest wycisnąć wysokie dźwięki... Potraktuję to jako ćwiczenia modelujące :D 

Tak a pro po sezonu na komary:

 

pozdrawiam! 

6 stycznia 2014 , Komentarze (5)

Witajcie w ten niedzielny poniedziałkowy wieczór :) 

Jakoś mi tak pachnie wczorajszym dniem i mam deja vu... 

Tak, jak widać w tytule kocham swoje ciało <3 A przynajmniej tak staram się sobie wmawiać. Stwierdziłam, że trzeba wypróbować taką metodę skoro ciągłe narzekanie, krzywienie się do odbicia w lustrze i popadanie w kompleksy ciągnie mnie na dół psychiczny i stan depresyjny... 

Muszę zaakceptować siebie, swoje doskonałości i niedoskonałości, a wprowadzone zmiany do stylu życia tłumaczyć właśnie miłością do siebie samej.

Bo skoro kocham swoje ciało to chcę dla niego jak najlepiej. Nie chcę żeby było porysowane cellulitem, nie chcę żeby miało zadyszkę po wejściu na czwarte piętro. 

Chcę je z miłości pielęgnować, sprawiać prezenty w postaci pełnowartościowego pokarmu, kosmetyków, które sprawią mu przyjemność. 

Wiem, że moje ciało nie chce być rozflaczałe  dlatego dbam o rozwój siły mięśniowej         i  zmniejszenie poziomu tkanki tłuszczowej, aby było w pełni usatysfakcjonowane i szczęśliwe. 

Czuję, że każdy sukces je cieszy, każde prawidłowo zrobione ćwiczenie, każdy kolejny skok na skakance^^  

Muszę to sobie wmawiać żeby w to uwierzyć, bo jestem zaniepokojona swoim dotychczasowym myśleniem. Na zajęciach z psychiatrii przerabialiśmy psychikę anorektyczki i niestety muszę stwierdzić, że dość często pojawiają się u mnie nieprzyjemne myśli, które w nadmiarze są w stanie zniszczyć człowieka. Boję się tego i nie chcę wejść w ten stan. 

Tego życzę sobie i Wam: zdrowego podejścia do odchudzania i pokochania siebie mimo wszelkich niedoskonałości :) 

Dzisiejsze ćwiczenia: 30 min skakanka; 20 min Mel B całe ciało; 5 min rozciągania 

To moja poprzednia tapeta:) 


4 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Witajcie :) 

Kolejny dzień walki o lepsze jutro! No... trochę późniejsze jutro oczywiście :) 

      Ostatnio wszystko idzie mi jak po maśle. Ćwiczenia i postanowienie MŻ zaliczam śpiewająco. Owszem, jestem świadoma, że nie zawsze jest tak kolorowo, ale póki co cieszę się z dobrych dni.                                                                                                      Dziś rano waga pokazała 73,9 kg, co daje mi spadek 1 kg od ostatniego ważenia.                                 Daje mi to większą motywację do dalszego działania!                                                                Wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Dzisiaj mam zamiar poskakać na skakance 30 min, potem Mel B całe ciało 20 min i na koniec Mel B ramiona 10 min. Do tego na koniec rozciąganie.

Po porządkach w domu idę z siostrą na "małe" zakupy do centrum handlowego. Dostałam bon rabatowy z Orsay, który mam zamiar wykorzystać :D

Obrazek z mojej tapety na laptopie:

 


do zobaczenia w kolejnym wpisie :) 

2 stycznia 2014 , Komentarze (3)

  Witajcie w 2014 roku :) 

Sylwestra minęły dość wesoło. Z kuzynostwem przetańczyłam niejeden przebój, zagraliśmy też w karty i wygrałam :D

Nie wiem dlaczego, ale co chwila ktoś, czy to z rodziny, czy znajomy, mówił mi, że to będzie mój rok. Miło coś takiego słyszeć, tym bardziej, że naprawdę jestem dość mocno zmotywowana do wprowadzenia zmian w swoim życiu. Chcę o siebie zawalczyć, by mieć satysfakcje ze swojej egzystencji... 

31.12.13 nie ćwiczyłam, ale za to wieczorem podskakiwałam i tańczyłam w rytm przebojów więc jakiś tam ruch można uznać :) Wczoraj za to miałam lekki zastój, ale zrobiłam 5 min ćwiczeń z motylkiem na uda i parę ćwiczeń na brzuch przed snem. 

Dzisiaj za to, ciesząc się jeszcze wolnym dniem, poskakałam na skakance 30 min i poćwiczyłam 20 min z Mel B. Uwielbiam tą kobietę. Daje mi pozytywną energię i z chęcią robię z nią ćwiczenia. Mam zamiar jeszcze wieczorem zrobić 10 min na ramiona z Mel B i pobawić się motylkiem przed snem :) 

Wciągnęłam się we włosomaniactwo i dzisiaj chodziłam po domu z olejkiem rycynowym i żelem z siemienia lnianego na głowie. Rodzeństwo się ze mnie śmiało, ale w pozytywnym sensie. 

Jeszcze muszę napisać list motywacyjny i jutro przejdę się do żłobków żeby złożyć swoje CV. Do szpitali już złożyłam, ale póki co obyło się bez odezwu. Wiem tylko, że w jednym będą szukać pielęgniarki na przełomie stycznia i lutego. Nie dam im o sobie zapomnieć! Niby narzekają, że pielęgniarek za mało się kształci i nie ma komu pracować, ale jak przychodzi co do czego to okazuje się, że miejsc pracy również nie ma ;/ Więc postanowiłam również powalczyć o miejsce pracy w żłobku, bo lubię pracować z dziećmi i się nimi opiekować :) Zobaczymy co z tego będzie... 

pozdrawiam, niech moc będzie z wami :)


 

31 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Właśnie wróciłam z pracy i pora szykować  się na Sylwestra :) 

W tym roku będzie na spokojnie w kameralnym towarzystwie. Kuzynostwo zaprosiło mnie i siostrę do siebie na wieś gdzie będziemy tańczyć, wygłupiać się, grać w gry planszowe i śpiewać karaoke do białego rana. Obiecałam im gofry z nutellą i bitą śmietaną. Sama skusze się na jednego małego. Zrobię jeszcze jakieś sałatki żeby mieć w miare zdrowy poczęstunek. 

Mimo, że to spotkanie w rodzinnym gronie i całkowicie na luzie to i tak mam zamiar ubrać się w elegancką kieckę żeby uroczyście przywitać Nowy Rok :) 

Naprawdę czuję się niezwykle zmotywowana do walki o lepszą sylwetkę. Mam nadzieję, że poprzez chudnięcie zmienię też swoje podejście do samej siebie, a samoocena podskoczy w górę, bo puki co jestem w głębokim dołku. 

Liczę, że w roku 2014:

- schudnę 

- dostanę pracę w szpitalu 

- podejme poważne kroku w celu usamodzielnienia się, pierwszy cel oduzależnić się finansowo od rodziców. 

- co do zakochania, miłości itd nie chcę tworzyć konkretnych celów. Póki co jestem singielką, nigdy z nikim nie byłam w związku, wszystko jeszcze przede mną, ale cichutko liczę, że te może te powyższe cele oraz zrządzenie losu sprawi, że coś się zmieni w moim życiu uczuciowym... 

Wczoraj pełna zapału skakałam na skakance 30 min i ćwiczyłam z Mel B 20 min na całe ciało + 10 min ramiona. Gdy leżałam odpoczywając po ćwiczeniach w wyobraźni widziałam siebie za te pare miesięcy i uśmiech nie schodził mi z twarzy :) 

Dzisiaj zjadłam na śniadanie dwie kromki chleba razowego z wędliną, papryką i ogórkiem surowym. Do pracy wzięłam pomarańcze. Na obiad będę miała bigos, a teraz piję dwie szklanki zielonej herbaty i rozpuszczone drożdże na szybszy porost włosów. 

Wczoraj kupiłam sobie nowe spodnie, ale dostałam nauczkę żeby korzystać z przymierzalni, bo dzisiaj spodnie okazały się za ciasne w pasie, ale na szczęście jakoś wchodzą i są w miare wygodne.

Oprócz tego zakupiłam olejek rycynowy i nafte kosmetyczną na maseczki do włosów. Postanowiłam postawić na naturalne sposoby dbania o moje włosy. Stosuję również żel z siemienia lnianego, który moje loki uwielbiają. Ostatnio odkryłam płukankę z octu i także jestem z niej zadowolona :) Włosy są lśniące i mniej się przetłuszczają. Moim największym problemem to wypadanie włosów i jestem zdeterminowana żeby temu zapobiec. 

Do zobaczenia w Nowym Roku!

P.S. moja ulubiona strona: http://gooutfat.tumblr.com/ 

30 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Witajcie :) 

Już tu kiedyś się rejestrowałam, jednak zrezygnowałam z usług tej strony i usunęłam konto. Teraz wracam. Po raz kolejny zmierzyć się ze swoimi słabościami, kompleksami, aby zawalczyć o nową, lepszą mnie. 

Moim największym problemem jest słomiany zapał... Wytrzymuję na diecie może max 2 tygodnie, a potem nagle koniec. Nie daję rady i poddaję się. Pora powiedzieć sobie Nie! I to nie będzie kolejne "Nie!". To będzie nowe "Nie!" doładowane zwiększoną motywacją i mocnymi postanowieniami. Bo już od drugiej połowy listopada zmieniam na stałe swoje nawyki żywieniowe i podejście do aktywności fizycznej. Zaowocowało to spadkiem 3 kg z czego jestem bardzo dumna i daje mi to niezłego kopa do dalszej walki :) 

Nawet święta nie dały mi się tak we znaki, jak w zeszłych latach. Słodycze otrzymane w paczkach rozdałam młodszemu rodzeństwu, które bardzo się ucieszyło z mojej chojności. Zostawiłam sobie jedynie owoce. Dopiero drugiego dnia świąt tak się obrzarłam (tak, wiem, moja wina), że w nocy zwróciłam wszystko. 

Od wczoraj wróciłam na właściwe tory i brnę do przodu ;) 

Moje postanowienia:

1. MŻ po prostu. Nie chcę przechodzić na jakieś określone diety, które zabraniają mi jeść to na co mam ochotę. Dunkany, kapuściane itd są nie dla mnie. Wiem, że moją granicą kaloryczną jest 1700/1800 kcal i tego mam zamiar się trzymać. Oczywiście w grę wchodzą jedynie te pełnowartościowe kalorie ;) 

2. Ograniczam słodycze. Jeśli już mam sobie na nie pozwolić to tylko do południa. 

3. Kolacja max 2 h przed snem. Najczęściej jest to 19:00/18:00.

4. Muszę nauczyć się spać przynajmniej 7 lub 8 godzin, aby organizm się zregenerował. 

5. 4 szklanki zielonej herbaty i 2 szkl. czerwonej. 

6. Przynajmniej 1 litr wody dziennie. 

7. Zmienić sposób jedzenia: dużo przeżuwania małych kęsów. 

8. Aktywność fizyczna - uwielbiam skakankę więc co 2 dzień będzie 1000 skoków (30 min) i do tego 20 min Mel B całe ciało oraz 10 min Mel B na ramiona. Naprzemiennie będzie to ze spacerem min 1 godzina lub Skalpel Ewy Chodakowskiej 40 min z 10 min Mel B na ramiona ponieważ zależy mi na wyszczupleniu ramion. 

Tak mniej więcej przedstawia się mój plan. Muszę zlikwidować tosty, które moja rodzina nagminnie robi na śniadanie z chleba tostowego, wielu plastrów sera, okropność! Majonez i inne tłuste sosy również odchodzą do lamusa. 

Od paru dni piję drożdże na porost włosów. Mam nadzieję, że za miesiąc głowa zaszczyci mnie jakimiś efektami ;) 

Z pewnością nie będę pisała zbyt często, ale postaram się być stałym użytkownikiem aby dostawać motywacji do walki o lepszą siebie. 

Niby mała dodaktowa motywacja, ale jednak daje kopa. Kazałam kuzynowi, który wyśmiewał się z mojej masy, ustawić na 1.05.2014 alarm w komórce pod tytułem "metamorfoza Ali". Mam wtedy go zachwycić swoim fit wyglądem xD Mam nadzieję, że mi się uda! 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.