Cześć!
Pojęcia nie mam, co stało się po kolei - z moim ruchem, a następnie z moją dietą w ostatnich dwóch tygodniach. Mam wrażenie, że runęło wszystko jak domek z kart. I zastanawiam się, czy istotnie jest źle, czy tylko przesadzam? Pora zrobić mały rachunek sumienia. Wszystko zaczęło się od beznadziejnej pogody. Moje regularne (co dwa dni) bieganie wyjechało na wakacje. Efekt? Raz, dwa nie poszłam biegać i się posypało. W ostatnich dwóch tygodniach mam tylko dwa treningi (a powinno być jakieś siedem)... Smutno mi strasznie.
A potem poszła dieta. Ze względu na wyjazd jedna pizza, potem rodzinne spotkanie druga pizza plus ciasta, kilka dni później wyjście z przyjacielem, również do pizzerii... I ten właśnie przyjaciel powiedział, że nie muszę się odchudzać - "nie jestem ani zbytza chuda, ani gruba, w sam raz"'. Oczywiście miło się zrobiło na sercu :) Ale jednocześnie poziom motywacji spadł na łeb na szyję. Teraz sobie uświadomiłam jedną rzecz - nie muszę schudnąć. Ale CHCĘ. Chcę wyglądać wreszcie jak zawsze pragnęłam. I tego lata wreszcie z uśmiechem założyć na plażę strój kąpielowy, czując się dobrze sama ze sobą.
Także z tego wszystkiego wróciłam do jedzenia słodyczy. Jeden moment zawahania, stwierdzenie że "już i tak wygladam dobrze" i już pochłonięty rożek, dwa ciastka i linijka czekolady. Słodycze wciągają. Już zapomniałam, jak bardzo. Lodów przez ten tydzień też było dużo.
Moja silna wolna naprawdę ostatnio bardzo zmalała. Jeszcze miesiąc/dwa temu byłam mega zmotywowana i bez żadnych emocji, z kamienną twarzą odmawiałam każdego ciasteczka, ciasta, czy czekoladki. Ostatnio z tym bardzo ciężko. Szczególnie, gdy jest ciepło i gdy chodzi o lody.
W zasadzie wszystko okaże się 13-tego. W kwietniu (13 kwietnia) waga pokazała 62 kg. Jestem ciekawa, czy ostatecznie udało mi się przez ten miesiąc coś zrzucić. W planach było zejście poniżej 61 kg, ale właściwoe będę się cieszyć jak okaże się nawet o 0,1 kg.
Proszę, wesprzyjcie jakąś porcją motywacji. Jeśli chodzi o ruch to jakoś to będzie - wyjęłam z piwnicy rower, biegałam wczoraj, zaczyna mi się liga, także tenisa będzie dużo. Ale dieta, dieta i jeszcze raz dieta! :( Jak się nie dać???