Dzisiaj, jak na przerwie gadałam z ludźmi o diecie, to normalnie skisłam xD Dopytywali się, czemu np. jem przemielone jabłko, więc tłumaczę, że tak czuję się bardziej syta, a jem to samo jabłko, co w kawałku. Poza tym mam robione jedynki i muszę jabłka kroić, a czasem zwyczajnie nie mam czasu pakować ich do pojemniczka i polewać cytryną. Pytali też, czy biegam, a ja na to że truchtam, no bo kolana, a tak w ogóle to robię ćwiczenia siłowe i na wiosłach. Ogólnie wnioski ich były takie:
-jak truchtasz, a nie biegasz po setki kilometrów, to nie schudniesz,
-jakąś masz dziwną tę dietę, no bo jabłko zmielone i jeszcze ta sałatka, a tak w ogóle to nie jedz ani odrobiny musztardy, bo jest kaloryczna w uj <powiedziała dziewczyna wcinająca z zapałem bułkę dróżdżówkę>
-te suplementy na zmniejszenie wody w organizmie to straszne Ty się w ogóle od nich uzależnisz
-jak przestaniesz chodzić do dietetyczki, to będzie Ci źle i pewnie znowu będziesz gruba
Normalnie skisłam xD Ludzie mają takie dziwne rzeczy w głowie, że szok Wiecie pies ogrodnika: sama nie mam innym nie dam. Jedzą dwa razy na dzień może, nie chodzą na siłkę, albo sporadycznie, jedzą batoniki i mówią, że ja będę gruba na zawsze, bo kiedyś odłączę się od dietetyczki XD
Nie powiem, próbowałam sama schudnąć, ale nie miał kto mnie motywować "Koleżanki" jadły przy mnie wszystko i same wręcz proponowały czekoladę, choć wiedziały, że się odchudzam, nie miałam pojęcia co jeść i kiedy... Dlatego decyzja była prosta - z wagi 100 kg mało kto bez pomocy żadnej spada, więc wiedziałam, że potrzebuję fachowca i go znalazłam.
Bardziej mnie motywują osoby, które powiedzą "Ale schudłaś, Widać to!" z zachwytu i przyjaźni, niż z politowaniem, czy złością :D
Też macie takie sytuacje? Też zadają Wam pytania: po co, na co, albo stwierdzają "źle robisz" "i tak przytyjesz" "ciężko CI będzie utrzymać"... ?? XD