Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię jazdę na rowerze, szydełkowanie dobrą książkę. Do odchudzania skłoniła mnie...po prostu moja waga i chęć zmiany siebie oczywiście dla siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8094
Komentarzy: 115
Założony: 3 marca 2020
Ostatni wpis: 1 lipca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
arrosa1

kobieta, 41 lat, Kielce

165 cm, 112.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 stycznia 2024 , Komentarze (2)

Na fali noworocznego szaleństwa zaczynam realizację swoich postanowień na ten nadchodzący rok. Oby mi tylko zapału wystarczyło na dłużej :)

Tradycyjnie dzień zaczynam od kawusi i za moment idę na pierwszy spacer tego roku. W tym miesiącu mam plan pokonać 120 km na spacerze, ale chcę też wprowadzić jeden lub dwa dodatkowe treningi w tygodniu tzw dywanówki gdyż na takie sobie mogę pozwolić. Zaczynam też  odstawiać cukier po tym świątecznym okresie. 

Małymi kroczkami do celu.

A wy jakie macie plany na ten miesiąc?


Edit: Na chwilę obecną jeszcze nie zaliczyłam spaceru, pada od rana a wręcz jest ulewa. Teraz jeszcze doszedł śnieg...może później się przejaśni choć na chwilę. 

31 grudnia 2023 , Komentarze (2)

Ostatni dzień roku to taki trochę mój bilans roczny, czas podsumowań w wielu sferach mojego życia. Musze przyznać, ze ten rok był dość intensywny i bardzo dla mnie trudny z wielu osobistych powodów.

Okazuje się, że najwięcej w tym roku spacerowałam i jeździłam na rowerze, trochę mniej było łyżew ( wiadomo tylko okres miesiąca wchodzi w grę w moim przypadku czasem półtora) które w tym tygodniu mocno zintensyfikowałam. Choć zakładałam więcej czasu na basenie w tym roku jakoś się to nie udało i byłam tam zaledwie 10 godzin zegarowych. Ale najmniej było ćwiczeń takich po prostu i to w tym roku planuję zmienić.

Waga oscylowała według różnych wartości. W tym roku w kwietniu było znowu ponad 120 kg więc rok zakańczam i tak sukcesem nawet biorąc pod uwagę już nowe wskazania wagi. Uznałam, ze nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem 2 kg różnicy to jeszcze nie taka tragedia bo to przecież nie 20 kg. Słusznie pan Tomasz zauważył, że mogę się w ośrodku zważyć (choć u mnie też taka zwykła łazienkowa ) i później u siebie odejmować ale jaki to ma sens skoro moja szklana zostanie ze mną na dłużej. Może nie ulegnie znowu wypadkowi, chociaż tamta była ze mną 3 lata więc średnio bawić się w odejmowanie przez tak długi okres czasu.

Mogło być lepiej jeśli chodzi o spadek wagi w tym roku, ale nie będę ukrywać ze sporo zamieszała praca i poniekąd konflikty a bardziej takie niedomówienia rodzinne które u mnie zawsze objawiają się obżarstwem. Koniec roku jednak należy do udanych, w końcu nauczyłam się a właściwie jestem w trakcie tej transformacji stawiania granic w stosunku do mojej ogólnie pojętej rodziny. W tym roku nauczyłam się mówić nie i stawiać na swoim jeśli w grę wchodziło moje zdrowie psychiczne. To straszne ale spodobało mi się i będę tę pracę nad sobą kontynuowała w roku następnym tak aby nie dochodziło do momentu, że czuję się sfrustrowana i  zmęczona życiem a takie sytuacje w tym roku miały miejsce. Wręcz otarłam się o depresję w pewnym momencie.

Z CELÓW NA PRZYSZŁY ROK

  • Cele w sferze osobistej:
  1. Stawianie granic innym jeśli coś mi nie pasuje w sposób nie raniący innych;
  2. Dorośnięcie pod niektórymi względami właśnie jeśli chodzi o kontakty rodzinne;
  3. Więcej czasu z moją najbliższą rodziną;
  4. Więcej wypadów z moimi najbliższymi tzn z mężem i dziećmi.
  • Cele pod kątem utraty wagi:
  1. Pilnowanie bilansu kalorycznego;
  2. Więcej ruchu szeroko pojętego;
  3. Codzienne spacery, nawet jeśli byłoby to pół godziny:
  4. Rezygnacja ze słodkiego tzw kupnego.
  • Cele w sferze pracy:
  1. Rozwój i inwestycje;
  2. Lepsza organizacja;
  3. Nauka nowych umiejętności;
  4. Systematyczność w sprawach papierkowych

Dodatkowo moim celem na ten rok jest zrobienie sobie na początku roku kompleksowego przeglądu organizmu i badań podstawowych które przez ostatnie dwa lata zaniechałam a tak nie powinno być. Wszak człowiek nie młodnieje.

30 grudnia 2023 , Komentarze (6)

Dziewczyny jestem podłamana, mąż zaraz po świętach stłukł mi wagę łazienkową...oczywiści niechcący i na drugi dzień pojechał mi kupić drugą no bo wiecie dzień a bez ważenia jest dniem straconym. Tylko pojawił się pewien problem związanym z nową wagą a mianowicie pokazuje inne wyniki ważenia i jest różnica między nią a poprzednią i to prawie dwa kilogramy.

I owszem gdybym się dzień wcześniej na poprzedniej nie ważyła to zwaliłabym to na poczet przytycia po świętach ale między jednym a drugim rankiem nie jest to możliwe, żeby była taka różnica. 

I teraz zastanawiam się  i myślę co by tu zrobić...podam chyba dietetykowi nową wagę według wskazań mojej nowej szklanej ale serce aż zabolało.

27 grudnia 2023 , Komentarze (4)

Święta, święta i po świętach i chyba po raz pierwszy w życiu czuję żal, ze już się skończyły. Było cudownie, chodziliśmy po górach, pływaliśmy w basenach termalnych, zwiedzaliśmy bo o dziwo tam jest wszystko pootwierane w tym czasie. To tylko kulig się nie udał z uwagi na pogodę, ale czas spędzony wspólnie był magiczny. Hotel na poziomie i zapewnił dzieciom dużo atrakcji, Był Mikołaj i wręczał prezenty dzieciakom po uprzednim przedstawieniu i zsunięciu się z dachu na linie. Ogólnie samo przedstawienie trwajcie dobre pół godziny wypadło niesamowicie jak w tych kabaretach. Było malowanie pierniczków i śnieżynek. Sale zabaw gdzie mogliśmy się pobawić z młodszym. Naturalnie były animatorki ale nasz bąbelek to bez nas nie chciał i w sumie nie po to pojechaliśmy żeby być osobno tylko razem.

W Wigilię ze starszym wybrałam się na niby łatwy szlak, gdzie było śniegu po kolana i mnóstwo lodu, wyruszyliśmy rano a wróciliśmy na kolację. Zmęczenia ale szczęśliwi i to był jeden z wspanialszych dni.

Jedzonko wspaniałe, więc dieta odeszła na te kilka dni na bok, ale przecie w święta kalorie nie tuczą 😉.

Cudownie spędzony czas, a dziś już powrót do szarej rzeczywistości.

23 grudnia 2023 , Komentarze (1)

Dziś jest ten dzień...Za chwilę niespiesznie udamy się do samochodu i jedziemy w Tatry spędzić rodzinnie Boże Narodzenie. Mam nadzieję, ze będzie ten klimacik góralski i po prostu miło spędzimy razem czas.

Przez ten okres z pewnością odpuszczę sztywne trzymanie diety gdyż nie bardzo jest sens tym bardziej, że nie mam wpływu na to co będzie do jedzenia. Chcę też spróbować smaków tamtego regionu. Co nie znaczy, ze będę objadać się pod korek, po prostu spróbuję nowości z głową.

Wszystkim Wam życzę pięknych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w miłej i przyjemnej atmosferze. 

21 grudnia 2023 , Komentarze (2)

Prawie spakowana, zostały tylko niuanse i parę rzeczy do dokupienia na ostatnią chwilę. Ostatnie dni spędzam w domu bez spacerów i ćwiczeń, gdyż na moim ostatnim spacerze założyłam nieodpowiednie obuwie i noga na drugi dzień zabolała konkretnie. Cały bok i podbicie i choć obuwie było dostosowane do warunków pogodowych to chyba nie mogę chodzić w takich które mają twardą podeszwę. Co noga to wymagania. 

Drugi raz się tak załatwiłam i to właśnie w tych butach ale nie chciałam wierzyć, ze to może być ich wina, więc głupia założyłam przed wyjazdem na którym w planach mam mnóstwo chodzenia. Dziś jest już lepiej i po cichu liczę, ze do soboty wszystko puści. Butów szkoda bo nowe założone dosłownie dwa czy trzy razy i teraz się zastanawiam co z tym fantem zrobić. Już wiem, ze nie będę chodzić, szkoda wyrzucać może oddać komuś komu będą służyć...a wiem że to iż mnie nie odpowiadają to są osoby, bo mam w domu taka jednostkę która chodzi właśnie w twardych grubych podeszwach gdyż miękkie powodują u niej z kolei ból nóg.

Jeśli chodzi o dietę to jest ona raczej połowiczna i aż boję się sobotniego ważenia.

18 grudnia 2023 , Komentarze (7)

Po raz pierwszy w od bardzo długiego czasu czuję magię Świąt. W końcu to zrobiłam i odważyłam się wyjechać na ten czas w góry. Choć zawsze o tym marzyłam zawsze to moja obowiązkowość i chyba poczucie przymusu czy narzucania mi z góry pewnych rzeczy bo nie umiem tego inaczej określić powodowało, że czułam się zobowiązana do  corocznego robienia Wigilii i całych świat dla rodziców, rodzeństwa i dalszej rodziny. Oni odpoczywali i spędzali czas ze swoimi połówkami czy dziećmi a ja jak ten Kopciuch siedziałam w garach od tygodnia i w zasadzie całą wigilię od bladego świtu i święta także. No bo w końcu trzeba jakoś przyjąć ugościć itp. itd. Nie wspominając o porządkach wykonywanych równo po MIkołaju aby zdążyć.

Padałam na twarz bo przecież wszyscy inni byli tak zapracowani chyba robieniem zdjęć na instagrama czy spędzaniem czasu na wyjazdach i zawsze mieli wymówkę, żeby nic nie zrobić czy pomóc w przygotowaniach choć trochę. Byłam zła, sfrustrowana i nerwowa ale w tym roku moja druga połówka powiedziała basta. Sama pewnie bym się nie odważyła. Zamówił święta z dużym wyprzedzeniem i w zasadzie poinformował mnie niedawno, że w tym roku bierzemy dzieciaki i ruszamy na podbój gór, tak abym i ja miała tą możliwość odpoczęcia i też pobycia z mężem i dziećmi i w końcu nie mówiła że "nienawidzę tych świąt". 

Czas do świąt upływa mi teraz w spokoju, choć tradycyjnie zrobiłam generalne porządki i w sumie tylko jeszcze muszę nas spakować na ten wyjazd, jednak naprawdę sporo spraw spadło z mojej głowy. Rodzice zrozumieli, że chcemy wyjechać a prawda  jest taka że nigdy a mam 40 lat i nigdzie nigdy na dłużej niż dzień nie jechaliśmy bo zawsze było coś albo ktoś. A w tym roku potrzebuję już tego jak wody i w sumie z racji zawodu jaki wykonuję jest to jedyny możliwy termin w naszym przypadku. Dalsza rodzina także nam przytaknęła twierdząc, ze nam się należy jak nikomu bo ciężko pracujemy a siostra walnęła focha bo to nie po jej myśli. Choć uprzedzałam ją wcześniej że jedziemy to uznała, że to tylko takie gadanie. Trudno ten rok skończę z przytupem i mam gdzieś czy to jest komuś na rękę czy nie.

Także cieszę się jak dziecko na te Święta mam tyle planów, zwiedzanie, spacer po Krupówkach, Giewont, Kasprowy Wierch i nie wiem co jeszcze. Ten czas będzie zwieńczeniem mojej ciężkiej pracy, planuję pływać, ćwiczyć, spacerować i spędzać czas z dziećmi i mężem w pięknych okolicznościach przyrody tatrzańskiej. Już teraz rozumiem dlaczego ludzie cieszą się ze zbilżających się Świąt...

14 grudnia 2023 , Komentarze (4)

Moje odliczanie wciąż trwa i tak się zastanawiam kiedy ten rok upłynął. Dopiero był jego początek i robiłam plany i stawiałam przed sobą cele a tu już trzeba powolutku je podsumowywać. Mam wrażenie, że czas przecieka mi przez palce i z każdym rokiem dzieje się to coraz szybciej. Pamiętam jak rok dłużył się kiedy człowiek chodził do szkoły a wakacje przemijały z prędkością światła a teraz...jest 1 stycznia i ani się obejrzę a w natłoku spraw ten rok dobiega końca. Muszę coś zmienić w swoim życiu i nie myślę tu tylko o wadze a ogólnie o jego całokształcie. Bardzo potrzebuję czasu tylko dla siebie, czasu spędzonego z mężem i dzieciakami ale tak bez towarzystwa połowy rodziny. Nie zrozumcie mnie źle, czas z rodziną czy to bliższą czy dalszą jest fajny ale może po prostu w przeciągu całego roku jest go za dużo w moim przypadku.

Kolejny dzień przedświątecznych porządków zaczęłam od domowego spa przy kawce, czyli maseczka na mordkę i maska na włosy i w ten oto sposób witam dzisiaj budzący się do życia dzień. Zostało jeszcze trochę ale w tym tygodniu powinnam się wyrobić.

13 grudnia 2023 , Skomentuj

Ostatni czas obfituje w wyjazdy i załatwianie różnych spraw, tak aby nie zostawiać tego na końcówkę roku. Mimo trudności z regularnymi posiłkami z uwagi na sprawy które musze załatwić w tym tygodniu staram się jak mogę utrzymać na przysłowiowej fali. Troszkę mniej ostatnio chodzenia, jeśli nie liczyć biegania po urzędach i sklepach, jednak ostatnio udało mi się zrobić fajną trasę poranną i zrobić kilka fajnych zdjęć. 

Moja okolica obfituje w stada saren i to właśnie je lubię fotografować najbardziej. Ten dreszczyk emocji kiedy nasłuchują jak się skradam. Czasem nawet uda mi się podejść na tyle blisko i uda się pstryknąć zdjęcie zanim się spłoszą. 

Zmieniłam też kolor włosów na koniec roku i z platynowej blondynki stałam się brunetką. Podoba mi się ta zmiana nie powiem, gdyż pięknie podkreśla moje kocie oczy.

Ostatnie kilka dni obfitowało też w wyjazdy z dzieciakami i efekt jest teraz taki, ze jedno z nich złapało katar i zaczyna się pokasływanie. Trochę mnie to stresuje nie powiem, gdyż święta miały być w tym roku w górach i nawet nie szykowałam się na wersję domową a tu początek infekcji i martwię się co będzie. Choć w głębi duszy wiedziałam, ze coś może się posypać bo dzieciaki to mam delikatne...czekam na rozwój sytuacji.

9 grudnia 2023 , Skomentuj

Te cztery dni obfitowały w porządki przedświąteczne, okna pomyte więc można brać się za generalne porządki które od razu zaznaczę lubię i robię nie pod święta nie pod gości tylko dla siebie. U mnie taka generalka jest co drugi miesiąc i przy okazji odgracam dom z zbędnych przedmiotów, które przy dzieciach gromadzą się w zastraszającym tempie.

Dietetycznie było nieźle choć może nie tak 100 procentowo a ta okropna szklana stoi w miejscu jak zaklęta. Złości mnie to, ponieważ w tym tygodniu miałam sporo ruchu i też spacerowałam praktycznie codziennie. Od początku miesiąca przeszłam już 27,58 km co uważam, ze jest całkiem fajnym wynikiem, A tu na wadze zero wyniku.

Od rana robię poranek beauty, maska już z twarzy zmyta i czeka jeszcze ta na włosach jednak lubię ją dłużej potrzymać żeby włosy się pięknie nawilżyły. Kto nosi na głowie blond ten wie jaki wysiłek trzeba włożyć w nawilżanie włosów żeby nie wyglądały jak siano.

Wstałam rano z takim uczuciem ciężkości w klatce piersiowej, jakbym nie mogła złapać tchu i tępym bólem głowy który u mnie jest wynikiem ostatniego stresu. Zwykle jak coś bądź ktoś mnie zdenerwuje trzymam to w sobie i objawia się tępym bólem głowy który już umiem rozpoznać. Najwyraźniej mam ostatnio dużo stresujących momentów w życiu skoro doszło to uczucie w klatce. Nie powiem z początku się wystraszyłam, ale teraz przeanalizowałam sygnały z tego tygodnia plus wczorajsze zirytowanie na miarę w moim przypadku skalę światową i efekt z samego rana murowany.

Myślę, ze stres jest potęgowany również przez brak wsparcia w odchudzaniu przez męża czytaj. twierdzi że nie mam się z czego odchudzać i choć to miłe bo przecież gdyby mi narzucał odchudzanie to chyba by wojna była. Niemniej jednak nieustannie kupuje słodycze i choć rozumiem, że przez to że to ja się odchudzam a on nie musi bo naprawdę nie musi jest mi trudniej. To wszystko leży na moich oczach i trenuje moją silną wolę. A dwa żeby poćwiczyć czy pospacerować, to muszę po nocy jak dzieci śpią albo z nimi i to zazwyczaj nie jest problemem ale czasem dopada mnie taka myśl, że mnie to okropnie frustruje co się przekłada na przerywanie odchudzanie wielkokrotne. No bo przecież walczę cały czas a efekty są jakie są.

Trochę dziś żali wylałam, ale jednak było mi to potrzebne i od razu mi lżej na sercu...Zmykam szybciutko zmyć maskę z włosów zrobić makijaż...a co w weekend dla poprawy humoru też można i zaczynam dzień. 
Udanego weekendu moi drodzy.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.