Nagotowałam zupy minestrone zresztą pierwszy raz, wyszła jakaś zastraszająca ilość (postanowiłam, że jednak nie dogotuję do niej makaronu), więc była na obiad, kolację i porcja dla mnie na jutro. Mężowi smakowała zaproponował bym następnym razem dodała do niej łososia, ale czy wtedy, to będzie minestrone, czy już może jakaś fantazyjna zupa rybna? Niemniej jedna i druga wersja jest i będzie smakowita. Sprawdziłam kaloryczność zupy w 100 g i tak podejrzenie jest niska podobno 100g ma 68 kcal niektóre strony podają, że mniej nie chce mi się wierzyć, bo zupa pomimo braku mięsa była bardzo syta, no nie wyglądała na małokaloryczną.
Śniadanie Kawa zabielana bez cukru 200ml 50kcal
Jogurt naturalny 150g 101kcal
Obiad Zupa minestrone 460g 313kcal
Kolacja Zupa minestrone 460g 313kcal
Kawa zabielana bez cukru 200ml 50kcal
2 cukierki w czekoladzie ok 120kcal
Razem 947kcal
+ Woda czysta niegazowana 2l
Hm, nawet mnie zastanawia ta ilość kalorii ponieważ dzisiaj byłam wyjątkowo syta. Może jednak było ich więcej?
się skończył trzeba coś skrobnąć bardziej przydatnego dla mnie niż innych ot pamiętnik kulinarny, który mnie mobilizuje do jakiejś regularności i zawiera dane do których mam łatwy dostęp z jaką taką przejrzystością.
. Jednak takie doświadczenie uczy i wiem, że jak sobie pozwolę na więcej rozprężenia w diecie nie będę zadowolona. Trzeba odcierpieć i obserwować, jak długi zastój będzie i nie popełniać grzechu obżarstwa, bo kara nadchodzi szybko i trwa długo
do wyboru. ![]:>](http://filesrr.vitalia.pl/gfx/Redactor/emoticons/20/devil.png "]:>")
, a weź zjedz kawałek ciasta
albo to ptasie mleczko
najwyżej mniej kaloryczną kolację zjesz
, weź tylko tyle żeby przestało ssać w żołądku, a nic się nie stanie, to przecież tylko kawałeczek. I tak podszeptywał, doprowadzał prawie do jakiegoś obłędu
, ciągu wręcz narkotycznego znajdował wiele powodów i argumentów żeby tylko nakarmić swoją bezdenną głębię.
było, jak za Sasa jedz i popuszczaj pasa, pochłonęłam gdzieś około 3000 kcal, a może nawet ponad, a dzisiaj dzień ważenia. Wiedziałam znacznie wcześniej, że po tłustym Czwartku będzie zwyżka, więc nie jestem zaskoczona waga z 81,3 kg skoczyła do 81,5 kg, a po niedzielnym obżarstwie pewnie skoczy jeszcze bardziej niech się tylko wchłonie, to co zjadłam. Panikować nie będę z tego powodu i od dzisiaj jestem grzeczna
przez jakiś czas
ważyły 24 dag więc można uznać że jednak były 3 pączki po prostu niebo w gębie z pobliskiej cukierni ( nie wiem dlaczego nigdy wcześniej tam nie byłam), takie jakie powinny być żadna tam zgnieciona klucha gdy się jadło, w dodatku z powidłami śliwkowymi. Po tych pączkach już nigdy nie kupię pączka w markecie czy dyskoncie. Poszukałam w necie ile taki pączek ma kalorii, wartości były różne, więc wybrałam o największej kaloryczności czyli 341 kcal na 80g. Zatem w samych pączkach wpałaszowałam 1023kcal do tego w niedziele będą urodziny mojego teścia i będzie tort.... wiadomo, jak się skończy dlatego w tym tygodniu nie liczę na żaden spadek wagi, a raczej na przytycie
jednak "co się odwlecze to nie uciecze"
. Z jednej strony byśmy chcieli, ale z drugiej strony przypomina się przysłowie " nie miała baba kłopotu kupiła sobie prosię". Posiadanie żywego stworzenia to obowiązek nie ma, że boli głowa, że się nie chce, czy ma się grypę na spacerki trzeba wychodzić i to, to jeszcze żaden kłopot jednak jest też pewne uwiązanie na urlop nie ma z kim zostawić zwierzątka, a nikomu pod opiekę bym nie dała zbyt mało ufam ludziom, by komuś powierzyć pupilka i jestem przekonana, że tylko ja najlepiej zajęłabym się swoim stworzeniem. Dlatego mimo wielkiej chęci posiadania Kropka( tak by miał na imię mój Maltańczyk ze względu na te czarne punkty wystające z sierści) na razie nie spełnię swojej tęsknoty.
