Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Slodyczoholiczka

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32811
Komentarzy: 661
Założony: 26 maja 2021
Ostatni wpis: 2 lipca 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
88Motylek

kobieta, 36 lat, Opole

168 cm, 85.80 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

13 lipca 2022 , Komentarze (3)

Wypilłam pół butelki wina, które w dodatku miało być na prezent urodzinowy dla szwagierki. W sobotę przyjechaliśmy z Zakopanego, cały tydzień spędziłam z mężem i dziećmi. Tak się cieszyłam, że mąż tyle czasu spędził z dziećmi, jeszcze w niedzielę było fajnie, wszyscy razem. Byłam taka szczesliwa, pomimo jednej porażki, o której juz pisałam. Poniedziałek. Mąż przyjechał z pracy, rzucił tylko plecak do środka, nawet nie przyszedł na obiad. Właściwie nie wiem, kiedy zniknął. Przyszedł koło 1 w nocy. Nie wiem gdzie był, z kim i co robił. Płakałam. Czułam się tak poprostu brutalnie przywołana do rzeczywistości. Nawet nie przeprosił. Miał wyłączony telefon. Napisałam mu tylko wiadomość, że ostatni raz byłam taka naiwna. Poszłam spać. Dzisiaj środa. Zniknął gdzieś pomiędzy 19 a 20. Nie wiem dokładnie, bo robiłam z dziećmi ślizgawkę na dworze. Liczyłam, że będzie wieczorem. Nie ma go. Nie będę do niego dzwonić, ani pisać. Ale myślałam, że pogadamy....

Moją siostrę spotkała tragedia. Poroniła. W 13 tygodniu. Musiała urodzić Dzieciątko. Którego serduszko nie bilo już od ponad 2 tygodni. Drugi raz taka tragedia. Tak bardzo się cieszyli... tak bardzo chcieli... jest mi tak cholernie przykro... tymbardziej, ze siostra jest za daleko, żeby do niej pojechać, przytulić... 

A ja siedzę sama, patrzę na jakiś serial na Netflixie, pije wino, i pisze tutaj... I nie mam wyrzutow sumienia, że mam 3 dzieci, a moja siostra tak cierpi. Jestem okropną....

Jest 22.51. Kiedy przyjdzie mój mąż? Szczerze? Mam to już w dupie.

11 lipca 2022 , Komentarze (1)

Ale tym razem to nie znaczy nic złego. No może nie schudłam, ale czuję się dobrze w swoim ciele. To nie znaczy, że porzucam odchudzanie. Po prostu zaakceptowałam siebie. I nie przytyje. 

Było Zakopane, było fajnie. Był jeden incydent gdzieś w połowie wyjazdu, którego bardzo, ale to bardzo żałuję. Potem było już tylko dobrze. Ale cały czas myślę o tym, że znowu nie umiałam pochamowac nerwów. Uderzyłam syna. Czy to, ze byłam zmęczona, wykończona i mialam dość tego, że ciągle się biją, dokucza siostrze, nie słucha się, do wszystkiego jest nastawiony na nie itd , czy to mnie usprawiedliwia? NIE 😔😔😔😔 Jestem beznadziejna. 

Syn zachowuje się jakby nic się nie stało, ale wiem, że tak nie jest, wiem, że będzie o tym pamiętać. I że to było na wakacjach, które miały być dla wszystkich fajne. 

Muszę pracować nad sobą, to się już nigdy nie może powtórzyć.

Dziś ciężki dzień. Nie dość, że pogoda do dupy, co chwilę pada, jak nie pada to wieje, prania nie mam gdzie wywiesić, a mam jeszcze 4 czy 5 automatów do wyprania 🙄 to jeszcze trzeba się ogarnąć, wrócić do postu przerywanego i do pilnowania przerw między posiłkami. W dodatku na wyjeździe byłam cały czas w ruchu, w domu tez niby cały czas coś robię, ale to inny ruch jest...

17 czerwca 2022 , Skomentuj

Hahaha, ten kto wymyślił ten tekst powinien dostać nagrodę. 😉 Trzeba coś zadziałać, no nie? Zaczynam od tego, żeby pilnować przerw między posiłkami. Post przerywany zostaje ze mną raczej na dłużej. Na razie nie będę się czepiać ilości jedzenia, ani jakości. Wprowadziłam post przerywany, teraz drugi krok. Przerwy między posiłkami.  Myślę, że to jest do ogarnięcia. 

Bardzo bardzo bym też chciala wprowadzić jakaś dodatkowa aktywność, ale jak to ogarnąć, to nie mam pomysłu. Chyba musi nadejść ten odpowiedni moment 🤣🤣🤣

Dzisiaj prawie się udało zachować przerwy. Jutro będzie lepiej. 

16 czerwca 2022 , Komentarze (4)

Ostatnio przeczytałam pewną książkę, normalnie co słowo to wydawało mi się, że to jakby o mnie, bohaterka, która chce schudnąć, ale je słodycze, piecze ciasta i nie cierpi się zmęczyć, do tego chorobliwie zazdrosna o jedną znajomą męża. Kurde nawet imię tej znajomej się zgadzało! 

Dało mi to trochę do myślenia....

Dużo też ostatnio myślałam, nad tym jakie właściwie były relacje między rodzicami, a nami, jakie były między mamą i tatą... Wyciągnęłam kilka wniosków, ale musze to jeszcze przemyśleć. 

Chciałabym być lepsza osobą. Po pierwsze lepszą mamą. Wiem, że dużo rzeczy mogło być lepiej, kilka sytuacji nie powinno się przenigdy wydarzyć, ale czasu nie cofnę niestety. Mogę za to starać się, żeby było lepiej. Po drugie lepszą żoną. Mam co do męża, co do związku pewne oczekiwania, nie ma co ukrywać. Nie uważam, że są one wygórowane, albo nie do spełnienia. Ale czy sama daje mężowi wszystko to, na co zasługuje? Niestety nie... Powinnam częściej mu mówić coś miłego, pochwalić, przytulić. I tu wniosek z tego, że nigdy nie widziałam, żeby moi rodzice okazywali sobie bliskość. Nie przytulali się, nie trzymali za rękę, ani pod rękę... może tylko przy nas, nie wiem. Tak samo nigdy się przy nas nie kłócili. Byli tacy... neutralni? Nie mam zamiaru ich oceniać, ani nic wytykać...

Po trzecie sama dla siebie chce być lepszą. Całe życie rozpieszczam sama siebie słodyczami, brakiem ćwiczeń itp. itd. Czas się wziąść za siebie!

14 czerwca 2022 , Komentarze (5)

O ile post przerywany juz mi chyba wszedł w nawyk, to nie wiem jak zrobić, żeby w tym oknie jednak jeść mniej. Mam okno, to mogę jeść, to jem. Dużo. I waga zamiast spadać poszła w górę. 

Może podzielić to okno na jakieś niewiem... 🤔 okienka? Bo nie można jeść praktycznie ciągiem przez kilka godzin. Więc będą takie strefy jedzenia, śniadanie, obiad, kolacja. Może jakaś jedna przekąska. Wykorzystane-czekać do jutra. Kurde nie wiem naprawdę. Muszę raczej poćwiczyć nad samodyscyplina.

Pogadałam w weekend z mezem... Doszłam do wniosku, że on się naprawdę martwi, że pewne roboty soe poprzesuwaja na ten czas, kiedy mamy jechać na urlop. I są to rzeczywiście sprawy, gdzie musiałby być w domu... Nie wiem co teraz. Przyszło mi do głowy, żeby zadzwonić do babki i zapytać czy nie ma wolnego terminu na koniec wakacji. Pewnie nie...

Więc wychodzi na to, ze to ja jestem ta okropna zołza, co się czepia męża. Chyba czasami jednak przesadzam... 😔😔😔

7 czerwca 2022 , Komentarze (9)

Ja już nie wiem co mam zrobić... Czuję się jakaś wypompowana. Mąż mi mówi, że on chyba nie da rady jechać na ten urlop, najwyżej nas zawiezie i zostawi, potem jakoś po nas przyjedzie. Co to za pomysł wogole... Nawet słowa na to nie odpowiedziałam. Przecież to on wybrał termin, wtedy kiedy jemu najbardziej odpowiadało. Ręce mi opadają. A tak się cieszyłam. Dzieci się cieszą. Muszę go przekonać. Albo niech poda inny termin,  zapytam, czy moznaby przełożyć. Pewnie nie... Ale odzalowalabym nawet ta zaliczkę, gdyby zrezygnować z tego apartamentu, a zarezerwować inny w innym terminie. 3 lata temu byliśmy nad morzem. Potem nigdzie, bo pandemia, bo Mała... Naprawdę się cieszyłam...

Edytuje. 

Dlaczego mąż nie chce jechać? Tak naprawdę to nie wiem. Co chwilę znajduje inną wymówkę, a to, że się pewnie już żniwa zaczną, a to że tyle pracy jest w domu... Ale to on wybrał termin. Nie wiem o co chodzi... Oboje pochodzimy z rodzin, gdzie jeżdżenie na wakacje było uznane za szczyt próżności i marnotrastwo kasy. Z drugiej strony oboje pochodzimy z rodzin wielodzietnych, gdzie moze nie brakowało kasy na jedzenie, ale też nie było na jakieś zbędne wydatki typu wyjazdy... Na pierwszym miejscu zawsze jest praca. Robić robić robić. Ale kurde tydzień urlopu raz na 3 lata naprawdę się nam należy. A zwłaszcza mężowi. Jest jaki jest, ale naprawdę ciężko pracuje. Chciałam, żeby miał też tydzień dla rodziny, żeby spędził ten czas z dziećmi. Bo tak to nawet w niedzielę często albo ogarnia jakieś dokumenty, na które nie ma czasu w tygodniu, albo zajmuje się innymi sprawami. Druga strona medalu jest taka, że on wychodzi z kolegami na piwo itp. A ja jestem cały czas w domu, z dziećmi, jak chce pojechać do sklepu, to musze się tłumaczyć, że jak tu i tu, nie będzie mnie tyle i tyle czasu. Muszę się prosić żeby ktoś dzieci przypilnował albo brać je że sobą. Też chciałam mieć tydzień luzu. W dodatku zakochałam się w Zakopanem, gdy byłam tam... No może nie za pierwszym razem, bo to była wycieczka szkolna, wtedy ważniejsze było co innego🤭 ale za drugim razem. Ostatnio byliśmy w Zakopanem 10 lat temu!

25 maja 2022 , Komentarze (2)

Tak, widac już pierwsze efekty. Po pierwsze postu przerywanego. Jest spadek na wadze 1 kg, w ciągu 10 dni😄 a o innych plusach juz pisałam. 

Po drugie "odczepienia sie" od męża 🤭🤣 zaczął się starać, wczoraj nawet zapytał się, czy chce iść z nim na "zebranie", to by się spytał matki czy by dzieci pilnowała. Jestem w szoku. Ale boję się, ze ta banka szybko pryśnie. 

Nie poszłam z nim, poprosiłam tylko żeby nie wracał za późno. A w duchu obiecałam sobie, że nie będę za nim wydzwaniać. Zobaczymy o której przyjdzie sam z siebie. Przyszedł przed północą, nawet nie był pijany, powiedział ze wypił tylko piwo. Boję się, że właśnie zapeszam, że się to odmieni. Ale muszę to napisać, łatwiej mi, kiedy tu posze o różnych sprawach. Wtedy pewne "potwory" nie wydają się aż tak bardzo straszne...

Zarezerwowałam tez noclegi w Zakopanem. 🥰🥰🥰🥰 Pojedziemy na początku wakacji. Już się cieszę. Będzie fajnie. Dzieci też zadowolone, bo to oni chcieli do Zakopanego. Będzie fajnie, w końcu trochę odpoczniemy.

W końcu pada deszcz. Od rana, albo może i od nocy pada, fajnie, intensywnie, ale spokojnie pada. Mąż mówi, że dla niektórych pól już jest i tak za późno, na górkach i na piaskach zboże już jest wypalone. Choć upałów właściwie jeszcze nie było... 

Codziennie jest miseczka truskawek z ogrodu tesciowej. Na razie dzieciaki prawie wszystkie zjadają. Wczoraj mi jedną zostawili, była przepyszna 🥰

23 maja 2022 , Komentarze (1)

Mija chyba 10 dzień mojego eksperymentu z postem przerywanym. Jak mi idzie? O dziwo dobrze. Sama jestem zaskoczona. Zakladalam, że to nie dla mnie, że mi się nie uda. A tu właściwie tylko jeden dzień niezachowanych hodzin i to całkiem świadomie. Na wadze malutki spadek, ale jednak spadek. Nie jestem głodna, ale tez nie czuje się taka obżarta. Poprawiło mi się trawienie, można nawet stwierdził, że skończyły się zaparcia. Jestem naprawdę mile zaskoczona.

Kiełkuje we mnie pewien pomysł. Ale nie chce pisać jeszcze, żeby nie zapeszać ☺🙃 

22 maja 2022 , Komentarze (2)

Kilka dni tu nie zaglądałam. Patrzę na forum a tam temat założony przez dziewczynę, która straciła dziecko.... Nie spodziewałam się takich okropnych komentarzy. Forum Vitalii potrafi być okrutne. Ale nawet nie doczytałam do końca, kilka komentarzy mi starczyło. Ja wiem, że różne osoby podchodzą różnie. Ale już z tytułu tamtego tematu wiadomo, że ta dziewczyna kochała i kocha swojego aniołka. Po co ktoś więc pisze komentarz pod tematem, którego kompletnie nie rozumie. 

Nie mogę wyjść ze zdziwienia. Gdy planowaliśmy z mężem, że chcemy mieć dzieci, to już wtedy czułam radość i miłość do dziecka, które dopiero się pojawi. Ani przez moment nie pomyślałam "płód". To jest przeciez moje dziecko. Od pierwszego momentu. Z żadna inna osobą nie ma się takiego kontaktu, związku jak z dzieckiem, gdy widzisz na usg tą mała istotkę, gdy słyszysz serduszko, gdy czujesz ruchy, gdy kładziesz rękę na brzuchu i wiesz, ze ono tam jest. 

13 miesięcy temu leżałam w szpitalu a dookoła mnie krążyły położne, które próbowały wychwycić tętno dziecka, lekarz usiadl obok i tłumaczył, że ciążę trzeba zakończyć, że nie wiadomo, czy dziecko jeszcze żyje, a jeżeli żyje, że jest większe prawdopodobieństwo, że nie przeżyje porodu, że urodzi się martwe. Ale przeżyła moja córeczka. Miała ogromne szczęście. Dziś jest wesołą małą kruszynką. Można powiedzieć, że zdrową. A wtedy leżała w inkubatorze, taka chuda, maleńka, z dłońmi wielkości mojego paznokcia. Tego nie umie sobie wyobrazić ktoś, kto tego nie przeżył. Tak samo nie umie sobie wyobrazić straty dziecka osoba, której to nie dotknęło. Ale nawet wtedy, jakie ktoś ma prawo pisać takie brednie jak w tamtych komentarzach? Nie rozumiem...

Możnaby się zapytać po co zakładać taki temat na forum? Dla mnie to oczywiste. Dziewczyna przeżywa żałobę, potrzebuje kontaktu z osobami, które mają podobne doświadczenie, chce wiedzieć, że nie jest sama. A gdzie miala założyć temat? Przecież są tu przewaznie kobiety....

Faceci pewnie nie byliby tacy okrutni...

17 maja 2022 , Komentarze (3)

Dzieci śpią, mąż u sąsiada, myślałam, że ogarnę dzisiaj dom i pranie, ale ogarnęłam tylko parter rano. Jak byłam przed chwilą właśnie na parterze po wodę, to stwierdziłam, że wygląda gorzej niż było. Masakra. Dzieci dużo łatwiej nauczyć po sobie sprzątać. Jakoś nie umiem teściom zwrócić uwagi, żeby posprzątali, głupio mi... Na szczęście Dzieci też widzą, że babcia i dziadek zostawiają syf i zwracają na to uwagę. Syzyfowa praca normalnie... Jutro rano jadę z Małą na szczepienie, potem obiecałam ciotce męża, że ją zawiozę do rodziny, to znowu godzina ucieknie, popołudniu umówiłam się z siostrą, nie widziałyśmy się już chyba 2 miesiące... Znowu nie ogarnę tego bajzlu... 

Jak starsze dzieci były malutkie to czasami jeszcze o 22 czy 23 wycierałam podłogi, prasowałam pranie itp. Takie ciche roboty, którymi ich nie zbudziłam. Teraz mi się nie chce. Po pierwsze mam wrażenie że czym wiecej sprzatam, tym szybciej się brudzi, a po drugie mogę mieć wieczorem tą godzinkę dla siebie. Napisać wpis w pamiętniku, zobaczyć co na fb nowego, czy nawet obejrzeć jakiś głupkowaty program w TV. 

Pochwalę się jeszcze, że z postem przerywanym idzie mi lepiej niż myślałam. Nie wiem, czy na wadze coś spadło, nie chce się ważyć codziennie. Zwaze się za kilka dni. Ostatnio wpadło dość dużo slodkiego niestety, bo dostaliśmy z tej Komunii dużo ciasta... Na szczęście już się kończy. Jutro już nie zjem ☺ 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.