mam 2 tyg. proany przed sobą i fajne ciuchy w
szafie...
No właśnie... te ciuchy! od pół roku nosze na okrągło te same, a w szafie i półkach takie fajniutkie leżą... ech, pamiętam jak w nich wyglądałam....
Jeszcze trochę i znów będę w nich lśnić :)
Ale pewnie nie za długo, bo zrobią się za luźne...
50/50 ana
Z mojego postanowienia się nie wywiązuję tak do końca.... Albo mio się udaje, ale wtedy praktycznie jem zero i piję dużo wody albo obżeram się że brzuch mam ogromniasty i mnie rozsadza... Do tego odbija mi się i wystarczy się schylę, a ostatnio nawet tego nie muszę się schylać, a już wszystko wraca do kubeczka które mam ostatnio zawsze przy sobie. Waże 79 kg, nie zmieniam paska bo chcę urzeczywistnić tą wpisaną wagę i kolejne mniejsze... :) Pro-ana moja miłość, powoli się nią staję i na mnie działa... <big smile!>
Wielki Post moim sprawdzianem...
Moje postanowienie: "Podczas Wielkiego Postu nie jem węglowodanów, nie objadam się, nie jem do 18 itp. to wszystko co do tej pory tylko z pełnym zaangażowanie"
p. s. Po Poście czeka mnie 18-stka siostry :)
a podobno wg horoskopu na przełomie marca i kwietnia mam spotkać tego właściwego :)
Dzień I Diety -No, Tłusty Czwartek :D)
od Dziś włącznie mam 50 dni do świąt Wielkanocy. I 65 do urodzin siostry :)
To są moje najbliższe motywacje!!!
Święta 20 marca
Urodziny 5 kwietnia
Koniec definitywny z tym z czym walczę, a mianowicie, unikam słodyczy, różnych słodkości i węglowodanów, żadnych ciast, itp.itd.
Dziś Tłusty Czwartek, mama nadzieję że się nie poddam tłustym wypiekom, ale pewnie jednego pączka to mi rodzinka MUSOWO wciśnie... Ech...
Do biegu! Gotowa?! Start!!!
niby? porażka...
Dziś dietkowo to nie umiem ocenić, bo... już ponad rok jak wpadłam w ten shit! w bulimię. Tyle dziś zjadłam, choć bywało so\poro więcej, ale jak na czas tydzień na diecie to dużo... I wiecie co zrobiłam, naoewno wiecie... Teraz jest już po północy, no i burczy mi w brzuchu, cieszę się żę nie zasnę z zapasem kcal. Nie robię tak codzień, ostatnie 2 dni wieczorem (22-24) jadłam sporo i to niedozwolone, ale wcześniej 5 dni no i te 2 w dzień na medal! Ech... pogubiłam się... i szala [rzechyla się na drugą stronę... "Co mnie żywi, niszczy mnie"
powoli wychodzę z dołka:):):) JUPI!!!!
Mija właśnie 2 dzień dietki, ograniczenia ciężkostrawnych produktów i tego czego mi ze zwdlędu na zdrowie nie wolno mi jeść. Choć nie ukrywam że miałam 3 małe grzeszki, nawet teraz korci mnie coś zjeść, ale już późno więc serek wiejski 3% czeka na jutrzejsze śniadanko :) No i waga spada, przed chwoilą 79,5 kg, bo po tych 5 dniach obżarstwa ciut przybyło, no ale już czuję się lżejsza :) Poza tym trzeba się starać dla Niego... hihi... I mam wesele w lipcu w rodzinie i moim marzeniem i celem jest schudnąć do 68 kg i zachwycić WSZYSTKICH !!!
UDA MI SIĘ!!!!!
masakra... :(:(::(:(
piąty dzień się objadam i obiecuję sobie, że jutro to nie będzie kolejny taki dzień!!!!!!!
radocha!!!!!!!
Chudnę, chudnę, chudnę kochanę!!!!
lekka~~~~~~
słuchajcie.... Po 2 dniach głodówki, a właściwie maluteńko jedzenia czuję się lekko, pięknie, ciuchy robią się luźne... ech... no super! teraz tylko trzeba tak dalej wytrwać... Nie ma problemu jak jestem czymś zajęta, albo o czymś intensywnie myślę. Ale gdy nie, to niestety myślę co by tu przekąsić... :( No i niestety, lepiej jak czegoś nie spróbuję niż jak tak, bo potem jem, jem i jem.... wyłącza się mi lampka ostrzegawcza w głowie... ech... Więc wolę nie zaczynać jeść i tak robię. Poza tym, dziewczyny, jak to ktoś kiedyś doskonale stwierdził, chudnie się nie dla siebie, a dla kogoś... :) Zakochane chudniemy... :) A ja właśnie kogoś poznałam... I chudnę... :D
p.s. czy któraś z Was ma podobne doświadczenia w odchudzaniu...? piszcie...
wpis nr 4
jednak nie mogłam wgrać zdjęcia z urodzin :( to chociaż buzia ;-)